Rozdział 28

439 55 24
                                    

Chifuyu jęknął pod nosem, czując, że już się budzi. Uchylił powieki i obrócił się na bok. Spojrzeniem napotkał futrzastą kulkę obok niego. Peke podniósł łebek, by na niego spojrzeć, po czym miauknął cicho. Chifuyu z cichym stęknięciem podniósł się na łokciach, po czym rozejrzał się.

- Jasny gwint, co jest...? - mruknął.

Był w swoim pokoju. Coś mu tu nie pasowało. Przywołał w głowie wspomnienia z poprzedniego dnia. Pamiętał pierwsze otwarte piwo, potem mały kieliszek wódki, wino... No a potem, w pewnym momencie poczuł się tak dziwnie luźno. Mówił, zanim pomyślał. No i urwał mu się film. Na czym to on skończył? Ach, tak. Obiecywał Kazutorze, że pokaże mu, gdzie jego miejsce. Potem była pustka. Nic nie pamiętał. Totalnie odpłynął. Więc jak dostał się do swojego łóżka...?

- Mówiłam ci, że się spije! - usłyszał głos swojej mamy.

- Oczywiście, że się spił! - odparł jego ojciec. - Obchodził osiemnastkę. Miał prawo.

- „Prawo", pocałuj mnie w dupę! - syknęła kobieta.

- Bardzo chętnie, ale to nie czas na takie propozycje. - westchnął jej mąż. - Przypomnę ci, że to ja cię zbierałem z twojej osiemnastki.

- No i właśnie dlatego chciałam mu tego oszczędzić!

Chifuyu uśmiechnął się pod nosem. Wstał z łóżka i skierował się w stronę salonu, skąd dobiegały ich głosy. Jego matka szybko go spostrzegła i przywołała na twarz uśmiech, równocześnie piorunując swojego męża wzrokiem.

- Cześć, słońce. - powiedziała. - Wyspałeś się?

- Chyba tak... - poczuł suchość w ustach. - Mogę wody?

- Gratuluję, chłopie! - ojciec klepnął go w plecy. - Właśnie zaliczyłeś pierwszego kaca!

- To nie powód do gratulacji, ty zmanierowana amebo! - trzepnęła go w tył głowy kobieta, po czym wręczyła Chifuyu szklankę z wodą.

- Zdecydowanie nieprzyjemne... - uśmiechnął się krzywo chłopak, wypijając duszkiem wodę. - Łeb mnie boli, jak nigdy w życiu...

- Połóż się. - mama czule pogłaskała go po głowie. - Dobrze, że był Hanemiya...

- No właśnie, nie pożegnałem się z nim wczoraj. - przypomniał sobie Chifuyu.

- Chyba nie oczekiwał tego po tobie. - zaśmiał się tata.

- Wyszedł zaraz po tym, jak przyjechaliśmy. - uśmiechnęła się mama. - Posprzątał tu i położył cię do łóżka. Co za miły chłopak...

- O... - Chifuyu uśmiechnął się sztywno. - I... Mówił coś?

Rozpaczliwie próbował sobie przypomnieć cokolwiek ze swojego „urwanego filmu". Jednak, jak na złość, nie pamiętał kompletnie nic.

- Tylko tyle, że śpisz. - wzruszył ramionami tata. - Ale wydawał się trochę nerwowy... Chociaż, on chyba taki po prostu jest.

- Aha... - Chifuyu odchrząknął. - Pójdę się zdrzemnąć.

Odłożył szklankę i poszedł z powrotem do swojego pokoju. Ledwo zamknął drzwi, rzucił się w stronę telefonu. Niezmiernie irytowała go ta nieświadomość swoich czynów z poprzedniego dnia. Nie miał pojęcia, co robił, mówił, myślał... A musiał się dowiedzieć, bo nie miał bladego pojęcia, czego świadkiem był Kazutora! Wolał wiedzieć, jak bardzo się upokorzył, aniżeli żyć w błogiej nieświadomości...
Wybrał jego numer i usiadł na łóżku, drżącymi dłońmi przykładając telefon do ucha. Peke podszedł do niego, miauknął cicho, jakby próbując podnieść na duchu swojego właściciela.

Samotność - Kazutora Hanemiya x Chifuyu MatsunoWhere stories live. Discover now