Świńsko Czerwona Kopułka 21

2 0 0
                                    

21.

Kapitan także nie chciał, żeby brieftrager ginął. Podczas gdy leżał w swym łóżku, przykryty kocem, cały czas o nim rozmyślał. Źle mu było z tym, że nie zdążył się z nim pogodzić. Patrząc na zabandażowaną dłoń, zdawał sobie sprawę, że nie dowiedział się także nawet, kto uratował mu wtedy życie, wyciągając go z wody. Mógł się tylko domyślać...

Stał się przez to dość apatyczny.

- Coś pana boli? – Zapytała niepozornie psia pielęgniarka, którą znów do kapitana wspaniałomyślnie przydzielili.

- Wszystko – wyjąkał kapitan.

- A czy mogłabym panu, w jakiś sposób pomóc? – Dziewczyna usiadła na jego pryczy. Było to szybkie i niespodziewane, bezczelne w stosunku do oficera. Kapitan jednak się tym nie przejął, najprawdopodobniej w ogóle tego nie zauważył. Gdyby w tej chwili nie panowała nad nim apatia, na pewno nauczyłby ją moresu.

- W zasadzie to tak.

- A w jaki sposób? – Pielęgniarka zbliżyła się do kapitana, a jej wzrok skupił się na jego oczach. Jej łapa zaczęła, powoli poruszać się w nieprzyzwoitym dla zwykłej rozmowy kierunku. Druga zaś zaczęła poluźniać swoje ubranie. Oblizała się.

- Może pani, przynieść mi szklankę wody. Bym prosił.

- N-no, no d-dobrze – suczka była wielce zdziwiona. W swej krótkiej służbie w wojsku, lecz długiej karierze rekonwalescencko-łóżkowej jeszcze nie spotkała się z takim odrzuceniem. Wstała więc z pryczy i poprawiła ubranie. Podeszła do stoliczka, na którym oprócz lampy stał także szklany dzbanek z wodą i metalowy kubek. Nalała do kubka trochę wody i odwróciwszy się, podeszła do kapitana. – Tutaj, proszę pana.

- Dziękuję.

Potem pielęgniarka stała nad pryczą i wysyłała w kierunku kapitana jakieś dwuznaczne spojrzenia. Wojskowy jednak w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Rozmyślał o własnych sprawach, popijając wodę i rozkoszując się jej smakiem. Jakaś część jego umysłu dzwoniła mu, że ma w tejże sprawie coś zrobić, poczynić. Powiedzieć zdecydowanie „tak" lub stanowcze „nie". Inne części umysłu hałasowały jednak niczym diesel okrętu podwodnego chwilę przed wynurzeniem, zagłuszając tamte myśli.

Suczka stała tak jeszcze przez kilka minut. Jej już nawet jednoznaczne spojrzenia, były brutalnie odbijane przez popijającego z metalowego kubka kapitana. W pewnej chwili zrozumiała po prostu, że nic tu nie wskóra w „tych" sprawach i wróciła do swych poprzednich obowiązków.

- Czy jeszcze coś mogę, dla pana zrobić? – Spytała poprawiając mu poduszkę.

- Nie, już nic. Naprawdę dziękuję.

Wyraz twarzy pielęgniarki się nie zmienił, ale w głębi czuła się dziwnie. Była zdziwiona faktem, że ktoś mógł się jej oprzeć.

- To znaczy, że mogę już odejść? – Spojrzała na niego już nie wzrokiem pożądania, a maślanymi oczkami prośby.

- Tak – odrzekł kapitan, który połowicznie uległ jej oczom, a połowicznie swym pragnieniom. Chciał zostać sam. – Zapewne ma pani jeszcze wielu innych potrzebujących pacjentów.

- Tak... potrzebujących – suczce zrobiło się niedobrze. Przed oczami zaczęły jej pojawiać się przeróżne obrazy, których kiedyś doświadczyła. Rzędy łóżek z oficerami, trepami i innymi mechanikami z oddziałów inżynierowych i konserwacyjnych. Wszyscy jak ją tylko widzą, to myślą tylko o jednym... Już nie dawało jej to spokoju. Kilka pierwszych razy może i było jakąś ciekawą odskocznią od szarej rzeczywistości wojny, ale tego było już za dużo. Starzy partnerzy cały czas chcieli więcej, a wciąż pojawiali się nowi. A ona musiała się nimi zajmować. Ochoczo i niewybrednie; jak na dobrą dziewczynę przystało... Do kapitana przymilała się tylko i wyłącznie, ponieważ została oto „poproszona" przez tego samego profesora medycyny, który ją do tego przydzielił. Nie chciała tego robić - to ja już pójdę, bo jestem potrzebna.

Świńsko - Czerwona KopułkaWhere stories live. Discover now