Świńsko Czerwona Kopułka 7

5 0 0
                                    

7

Gdy koncert się skończył, było już całkiem ciemno. Goście zaczęli wychodzić z opery. Na samym początku przez drzwi wyszli szanowani uczeni oraz dyrektorzy fabryk ze swoimi rodzinami, które zabrali ze sobą na koncert. Potem wyszło kilku generałów i niższym stopniem oficerów. Następnie pojawili się sam dyrygent i muzykanci. Na samym zaś końcu wyszedł jednak gość honorowy wraz ze swoją świtą. Był to sam car oraz kilku jego najlepszych przyjaciół, feldmarszałków oraz naukowców.

Marszałkowie polni, przyjaciele cara wraz z nim samym ubrani byli bardzo podobnie: czarne porządnie wypastowane buty wojskowe, lśniły w bladym świetle lamp elektrycznych, umieszczonych po obu stronach ulicy, czarne spodnie i czarny płaszcz ze złotymi zdobieniami i guzikami oraz bordowa peleryna ze złotymi naramiennikami, włosy przyozdabiała czarna rogatywka. Ubiór uczonych był jednak zgoła inny; buty nie różniły się od wcześniej wymienionych towarzyszy, ale reszta już tak. Nosili ciemnobeżowe spodnie i błękitny mundur z wieloma kieszeniami. Na mundurze mieli narzucony śnieżnobiały kitel. Na głowach także jednak nosili czarne rogatywki, jakby byli żołnierzami.

Razem było ich piętnastu i wszyscy kierowali się do kilku luksusowych samochodów, zaparkowanych nieopodal budynku opery. Rozmawiali głośno o zakończonym niedawno koncercie, wytykając błędy dyrygentowi, tak jakby wszyscy doskonale znali się na muzyce. Tak naprawdę podczas koncertu nie nastąpił żaden błąd, to tylko ich niewyrobione ucho, nie było w stanie wyłapać pewnych subtelnych smaczków. Poza tym jednak każdemu podobał się koncert, a w szczególności Oda do Generała Reneka.

Kiedy doszli już do samochodów, zaczęli się do nich wlewać. Jeden z feldmarszałków, a zarazem wielki przyjaciel cara otworzył drzwi od ostatniego z nich. Wywołało to zadziwienie reszty, a w szczególności cara.

- Dlaczego nie chcesz, jechać z nami? – Zapytał car. – Starczy miejsca dla wszystkich. Przecież wiesz, że ta ostatnia limuzyna jest tylko dla niepoznaki, żeby lud nie wiedział, w którym kto siedzi. Tej niewychowanej, demokratycznej partyzantki jest jak much w gnoju. Nigdy nie wiadomo, gdzie kto na kogo napadnie. Pewnie jeszcze opozycję chcą zrobić.

- Jeżeli chcemy jechać do pałacu i balować do białego rana jak zawsze, musimy pomyśleć także o większej ilości gości. Mówił car, że szuka rywala do pijatyk. Znam pewnego kandydata. Za chwilę zaczyna swój ostatni wykład na Uniwersytecie Czerwonym. Podjadę po niego i razem już zajedziemy do pałacu – odrzekł jego przyjaciel.

- Wykład? Jest doktorem?

- Nie, on jest profesorem.

- W takim razie pojedziemy razem z tobą.

- Naprawdę nie ma takiej potrzeby. Możecie zacząć ucztować beze mnie. Szybko nadrobię spóźnienie – uśmiechnął się grubiańsko.

- Ale wtedy wyniki zawodów mogą być nieuczciwe. Nie będziemy czekać z alkoholem tak długo, nie damy rady. Jeszcze się zgrzeje...

- Proszę, się nie martwić. On na pewno także nie będzie trzeźwy. Jest profesorem i codziennie wykłada po kila długich i ciężkich wykładów z medycyny, na pewno od rana do wieczora niejedna butelka zostanie opróżniona.

- Jeżeli tak mówisz, to dobrze. Panowie, zapraszam do wozów.

Przyjaciel cara patrzył, jak auta oddalają się i jadą dalej ulicą. Kiedy zniknęły w czeluściach nocnej ulicy, wsiadł do samochodu i powiedział szoferowi, aby jechał pod Uniwersytet Czerwony.

***

Tymczasem na uniwersytecie przemawiał do swoich studentów pewien profesor:

- Dzień dobry szanowni uczniowie.

Świńsko - Czerwona KopułkaWhere stories live. Discover now