♫︎𝓧𝓧-𝓝𝓸 𝓻𝓲𝓼𝓴, 𝓷𝓸 𝓯𝓾𝓷..♫︎

Start from the beginning
                                    

-Wybacz.- szepnęłam

-Słucham? A, to ty Lilia! Jak tam impreza?!- krzyczał Abraxas

-Nie przyszłam imprezować! Byłam u Walburgi. Będę szła! Miłej zabawy.- powiedziałam i chciałam odejść

-Na pewno? Może zostaniesz? Dawno nie imprezowałaś. Kiedyś szalałaś do białego rana!-śmiał się chłopak

Ja również na jego wypowiedź parsknęłam śmiechem.

-Fakt, to prawda, lecz nie kręcą mnie teraz imprezy. Najwidoczniej z tego wyrosłam Abraxasie.

-Oh, szkoda! Nigdy nie zapomnę jak tańczyłaś na parkiecie bez końca.

-Ja również. Do zobaczenia jutro!- pożegnałam się.

Kiedy się znowu odwróciłam ślizgona już nie było.

No tak, cały Abraxas..

==

Lochy były jednym z najbardziej zimnych pomieszczeń w całym zamku.

Szłam więc przeklinając wszystkich w duchu, że mój pokój wspólny jest również w tej zimniejszej części zamku.

Temperatura nieźle spadła, a para unosiła się z moich ust przy każdym wydechu.

Dziś nie mam patrolu. Jak dobrze..

Nie mam ochoty na nocne szemranie po kątach korytarzy.

Mam ochotę na sen, dobrą książkę a teraz i również ciepłą herbatę jak i kocyk.

Ustałam obok drzwi i wystukałam odpowiednie hasło.

Od razu w moje ciało uderzyła fala gorąca i zapachu cytryny.

Ale nie to przykuło moją uwagę.

A raczej zbiorowisko puchonów.

Podeszłam dyskretnie, jednak nadal nic nie widziałam.

-O hej Lilia-usłyszałam przy uchu.

-Cześć Wendy. Co się dzieje?-zapytałam jedną z puchonek.

Wendy była kompletnym przeciwieństwem mojej osoby.

Jej karnacja była ciemna, miała kruczoczarne loki oraz zielone duże oczy.

-Jakiś chłopak z pierwszego roku czytał historię Hogwartu. Ponoć znalazł coś o komnacie tajemnic i teraz się boi.- zaśmiała się

Przewróciłam oczami.

Przedostałam się przez tłum i teraz miałam lepszy widok na zaistniałą sytuację.

Grupka jedenastolatków trzęsła się ze strachu.

Ustałam na stoliku i przyłożyłam sobie różdżkę do gardła.

-Nie macie się co bać!- krzyknęłam

-Skąd to wiesz?!- usłyszałam piskliwy głos

-Żadna komnata Tajemnic nie istnieje! W książce jest dokładnie napisane, że to legenda. A jak wiemy, legendy w większości zmyślone. Rozejdźcie się do sowich pokoi!

-Nie bądź tego taka pewna Grindelwald..- usłyszałam szept osoby, której wręcz nie cierpię..

Odwróciłam się i ujrzałam drugiego prefekta-Petera.

-Słyszałem, że w komnacie jest coś..co może zabić każdą szlamę. Jednym ruchem!- krzyknął a wystraszone dzieciaki były jeszcze bardziej sparaliżowane strachem

-Litości ludzie! Do dormitorium! Nie ma żadnej komnaty i nic was nie zje! Idźcie!- mówiłam zdenerwowana.

Jak za machnięciem różdżki, wszystko opustoszało.

Aż tu nagle śmiech..

Trzymajcie mnie..

-Z czego rechoczesz idioto?-warknęłam

-Nie wierzę, tacy naiwni..- śmiał się Peter.

-Odezwał się..-mruknęłam i odeszłam

-Hej! Słyszałem to!

-I miałeś słyszeć!-odpowiedziałam mu ze schodów

Nici ze spokojnego wieczoru..

==
Hej hej hej!
Kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Dziś może nie było prawie cały czas wzmianki o Tomie, ale trzeba czasem zrobić coś dla odmiany prawda?
Jak się czujecie?
Już niedługo mikołajki i święta!
A pro po Mikołajek, losowaliście osoby którym kupicie prezenty?
Mam nadzieję, że wszystko u was jest w porządku.
Jeżeli tak, bardzo się cieszę.
Jeśli wystąpiły jakieś błędy to was bardzo za nie przepraszam!
Piszę ten rozdział na telefonie, więc takie owe mogą wystąpić :((
Postaram się częściej wrzucać coś dla was!<3
Z góry dziękuje za 103 obserwacje

To byłoby na tyle.

Miłego dnia/miłego weekendu/miłego wieczoru/smacznej kawusi z rana/ spokojnej oraz przespanej nocy

Bayy!

831 słów

✔︎𝓤𝔀𝓲𝓮̨𝔃𝓲𝓸𝓷𝓪 𝔀 𝓙𝓮𝓰𝓸 𝓼𝓮𝓻𝓬𝓾-𝓣𝓸𝓶 𝓜𝓪𝓻𝓿𝓸𝓵𝓸𝓡𝓲𝓭𝓭𝓵𝓮✔︎Where stories live. Discover now