66

290 26 109
                                    

Seria talksów pod tytułem:

"Wielki powrót padawana Qui-Gona i migreny Windu"

5/10

Zapraszam do czytania!

***

Wycieczka z Xanatosem i komplikacje.

Xanatos: *siedzi za sterami swojego statku, poplając papierosa. Skupiony na widoku przed sobą*

Qui-Gon: *siedzi na fotelu obok z kilkoma paczkami słodyczy i je sobie. Macha nogami* zgasiłbyś to paskudztwo... Kiedyś siądą ci płuca!

Xanatos: jakby mnie to obchodziło dzieciaku...

Qui-Gon: yhym. Ta! Każdy tak mówi! *Wsuwa żelki jeden po drugim* i nie jestem dzieciakiem! *Rzuca w niego jedną paczką żelek. Trafia w jego twarz*

Xanatos: *kładzie dłoń na mieczu na przypiętym do płaszcza od środka. Bierze głębszy wdech. Szepcze* jeszcze tylko trochę... *Odchrząka, poprawiając się* więc jak mam się do ciebie zwracać?

Qui-Gon: po imieniu, po coś je przecież mam. Jestem Qui-Gon, mówiłem ci już z dwanaście razy... *Jako iż zjadł wszystkie żelki, otwiera ciastka* ej Xan, masz kakao?

Xanatos: *pociera twarz dłonią* po cholerę ci kakao? I nie "Xan" tylko "Xanatos"

Qui-Gon: nooo do ciastek przecież! I dobra dobraaa! *Przewraca oczami*

Xanatos: jest, ale ci nie zrobię. Zamknij się lepiej. *Zaciska dłonie na sterach*

Qui-Gon: *uśmiecha się niewinnie* w takim razie mi zrobisz. Jak zrobisz mi kakao, będę cicho... Xan.

Xanatos: *syczy* nie denerwuj mnie bo cię przedziurawię!

Qui-Gon: oj słońce, nie takie teksty na pierwszej randce *chichocze* no już. Jak chcesz bym był "grzeczny" to zrobisz mi kakao.

Xanatos: *syczy jakieś wyzwiska pod nosem. Wstaje, gasi papierosa o ramię Jinna i idzie wgłąb statku*

Qui-Gon: ałaaaa! To bolało! Moja szataaa! Debilu ty!

Xanatos: powiedzmy, że jesteś teraz skazany na moją dobrą wolę Jinn.

Qui-Gon: yhym. Ta. Jestem Jedi, wiesz? Kilka ruchów sprzęcikiem i leżysz kolego! Więc nie kombinuj i lecimy tam gdzie mamy lecieć!

Xanatos: też byłem kiedyś Jedi... "Kolego" *wraca do niego i podaje mu szklankę kakao, po czym siada na swoim miejscu* masz te swoje kakao... Zamknij się teraz.

Qui-Gon: wooow... Byłeś Jedi? Nie wyglądasz. Bardziej na Sitha mi pasujesz, za mroczną masz stylówkę... Ale wszystko można zmienić, w sumie w niebieskim byłoby ci do twarzy. Można trochę rozjaśnić twój wizerunek...

Xanatos: *uderza pięścią o panele* zamkniesz się wreszcie czy nie?!

Qui-Gon: *krzywi się* jejuuuu co ty... Okres masz czy jaka? Kobieta cię skrzywdziła? Teściowa w odwiedziny przyjechała?

Xanatos: nie twój biznes smarkaczu.

Qui-Gon: wiesz gdzie możesz sobie wsadzić tego smarkacza? *Rzuca w niego znowu, tym razem czekoladą*

Xanatos: *przytrzymuje ją w locie mocą i patrzy na Jinna. Unosi delikatnie brew* ty tak na serio?

Qui-Gon: tak! *zakłada ręce i odwraca głowę w drugą stronę*

Xanatos: czy ty... Strzeliłeś właśnie focha?

Qui-Gon: *prycha* nie gadam z tobą.

Xanatos: z jednej strony dzięki niech będą mocy, zaś z drugiej... Jesteś jeszcze gorszy niż wtedy gdy cię znałem...

Qui-Gon Jinn. Bo go za mało. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz