60

412 29 163
                                    

Legendarna już intuicja Qui-Gona Jinna nigdy nie zawodziła. Nigdy. W tej sytuacji nie mogło być inaczej. Skoro moc - tak, to musiała być moc – podpowiedziała mu, by włamać się do pokoju Windu, to tak należało zrobić i tyle. Nie wolno sprzeciwiać się przecież samej mocy, nawet kiedy wskazuje mu tego typu dosyć interesujące pomysły jak potajemne, nielegalne jak i wiążące się z ogromnym niebezpieczeństwem wejście do pokoju przyjaciela. Cóż... Jinn wolał w obecnej chwili, kiedy to beztrosko buszowali sobie w szafie czarnoskórego, nie myśleć nad tym co Mace zrobiłby im gdyby tylko się o tym wszystkim dowiedział. Szczególnie, że nie tylko przejrzenie szafy mieli zamiar zrobić. Oj, głowy zarówno Qui-Gona jak i Cina pracowały teraz intensywnie nad dalszym planem działania. Windu według swojego schematu dnia, którego porządnie się trzymał miał dopiero wrócić do pokoju za jakieś półtora godziny, więc mieli teraz całkiem sporo czasu.

- Powiesz mi wreszcie o co chodzi z tym? – zagaił Drallig, zaglądając do słynnego już na całą świątynię kartonowego pudełka na dnie szafy, przytwierając je nieco i oglądając zawartość, która swego czasu narobiła sporo szumu. – A raczej czy wreszcie dowiedziałeś się kto to wysyłał? Ja sobie odpuściłem i zwaliłem po prostu na sojusz Fisto-Vos... - mruknął, przyglądając się wielokolorowym materiałom w środku.

- Wiesz... Nie. – odparł zaraz Jinn, wyjmując z kartonu jedną z balowych sukienek, w tym wypadku czerwoną i uśmiechnął się pod nosem. – Nie mam pojęcia kto je do niego wysyłał ani dlaczego je sobie zostawił. Kto wie, może nasz Macey potajemnie robi sobie tutaj pokaz mody?

- Hmmm... Chciałbym to zobaczyć. Nawet jeśli po tym musiałbym wziąć od niego numer do terapeuty. – prychnął rozbawiony Cin, przejmując od stojącego obok Jedi suknię i chowając ją z powrotem do pudełka.

Jinn jednak wpadł na nieco lepszy, szatański dosyć pomysł, który przyniósł by całej świątyni więcej frajdy niż dotychczasowa afera sukienkowa. Szczególnie zdjęcia z tego zajścia. - Dałbyś się kiedyś namówić na włożenie kiecki?

- Nie.

- Oj w dziecięce ciuchy jakoś włazisz! Nawet jak bym ci zapłacił?

- Wybacz, ale z nas dwóch to ty jesteś niczym dobrze płatna prostytutka. – mruknął beznamiętnie fechmistrz Jedi, przeglądając dalej szafę Windu.

Qui zacmokał, zakładając ręce. – Oczekiwałem po tobie czegoś więcej Drallig. To tak jakbym krzyknął na całą świątynię, że masz małego... Mało kreatywne.

Jedi jednak wzruszył ramionami. - Nie jestem dzisiaj w nastroju na obrażanie ciebie. – rzucił, unosząc na niego wzrok. - Chyba się wypaliłem. Naodwalałeś ostatnio tyle głupot, że zużyłem wszystkie moje teksty. Musisz się ograniczyć, bo jak tak dalej będzie, to skończę na przyczepianiu ci do pleców karteczki „kopnij mnie" lub rysowaniu ci penisów w raportach, a nie uwierz mi, ani ty, ani ja nie chcemy bym wrócił do czasów mojego padawaństwa...

- Tia... To byłoby sithowskie piekło za życia. – Qui aż wzdrygnął się na tą myśl. – Szukajmy dalej, może coś się znajdzie...

Ale jak doszło do tej mobilizacji i realizacji tego dziwnego postanowienia? Dosyć prosto i jak zwykle u Jinna, spontanicznie. Jak każdego dnia obudził się rano, wypił kubek ciepłej kawy, ubrał się i wyszedł ze swojego pokoju. Na korytarzu minął się z Mace'm, ale nie było to... Normalne spotkanie. Windu jedynie skinął głową, wyprzedził go i ruszył gdzieś, jakby się spiesząc. Było to dosyć dziwne jak na niego zachowanie, szczególnie względem swoich przyjaciół. Qui-Gon rozumiał, że ten mógł być na niego zły przez sytuację sprzed miesiąca, lecz nie przesadzajmy... Ile można człowieka unikać i chować urazę? Szczególnie, że wydawało się, że czarnoskóry zły już nie jest, patrząc chociażby na jego wzrok czy aurę... Więc w takim razie o co chodziło z tym wszystkim? Jinn nie wiedział, jednakże postanowił się nad tym dosyć zastanowić. Nim jednakże dobrze rozpoczął swoje rozmyślania, wpadł na Dralliga, który rozmawiał na środku korytarza wraz z jednym ze strażników. Uczeń Dooku odczekał momencik i zaraz wdał się w konwersację z młodszym przyjacielem, pytając go o tą dosyć dziwną kwestię.

Qui-Gon Jinn. Bo go za mało. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz