PROLOG

502 20 7
                                    

- Jaki on jest? - Chłopak nieświadomie wykręcał palce pod stolikiem.

Wnętrze kawiarni w której się znajdowali było przytulne i sprawiało, że czuł się bezpiecznie. Nie stresował się, po prostu był ciekawy. Czuł jak przechodzi go dreszcz, a na odsłoniętych przedramionach pojawia się gęsia skórka. Był podekscytowany rozpoczęciem nowego życia, w nowym środowisku, z dala od rodziny i znajomych. Nowy start miał go uratować. Przynajmniej taką miał nadzieję, bo jeśli nawet to zawiedzie - proste odcięcie się od wszystkiego - to już nic mu nie pomoże. Sam sobie obiecał, że to jego ostatnia szansa i postara się ze wszystkich sił, żeby wszystko poszło dobrze. Tak bardzo tego chciał.

- Jest dość... Nietypowy - brunet siedzący przed nim spojrzał na swoje dłonie leżące na stole.

Miał w głowie dużo słów na określenie ich obiektu rozmowy, jednak przynajmniej połowy z nich nie mógł powiedzieć na głos. Nie temu chłopakowi. Nie przy tej rozmowie. Sam się musiał dowiedzieć, a on nie miał prawa wyprzedzać biegu wydarzeń i wyjawiać cudzych sekretów. Zresztą, owa osoba obiecała mu, że kiedy będzie taka potrzeba sama o wszystkim powie.

Co prawda czuł lekkie wyrzuty sumienia, w końcu nie mówił całej prawdy, co według niego również zaliczało się do kłamstwa, ale obietnica to obietnica, a chłopak sobie poradzi. Chyba. Na razie jego zadaniem było tylko naprowadzić siedzącego naprzeciwko młodego mężczyznę na odpowiednią ścieżkę i przygotować na to, z czym może się mierzyć przez następne kilka miesięcy, jednak nie wyjawiając szczegółów ani motywacji. Cholernie trudne zadanie. Jego towarzysz zmarszczył brwi.

- Co masz na myśli, mówiąc „nietypowy"? Jest jakiś szalonym artystą? Proszę powiedz, że tak, dogaduję się z takimi - młodszy zaśmiał się, przymykając oczy.

Tak bardzo się cieszył. Obojętne kim będzie lub jaka będzie ta osoba, na pewno się z nią dogada, a może nawet zaprzyjaźni, ale to w swoim czasie. Musiał to zrobić. Chciał to zrobić. Potrzebował przyjaciela w nowym miejscu, a współlokator byłby świetnym kandydatem.

Wlepił swoje zielone tęczówki w te ciemnobrązowe, oczekując rozwinięcia wypowiedzi. Właściciel tych drugich, wydawał się nieco spięty, ale nie zraziło go to. To zrozumiałe, w końcu nie widzieli się dwa lata, pewnie gdyby jego podekscytowanie i radość wywołana nową sytuacją nie były tak ogromne, sam by się trząsł ze stresu.

- Nie... raczej. Wiesz, z tego co wiem, kiedyś chciał zostać pisarzem - też się lekko zaśmiał, jednak szybko spoważniał. - Nie o ten rodzaj bycia nietypowym mi chodziło. Po prostu ma swoje humory, nastaw się na to. Na początku może wydawać się....zimny, ale zazwyczaj jest miły, może trochę arogancki i czasem ma głupie komentarze, nie zraź się tym. Ma poczucie humoru - tu na chwilę przerwał i wypił łyk kawy stojącej przed nim.

Chciał go przedstawić od jak najlepszej strony, jednocześnie uświadamiając o wadach, w dość delikatny i minimalistyczny sposób. Dla mulata to było naprawdę duże wyzwanie.

- Jest inteligentny, studiuje, ale nie powiem ci konkretnie co, bo nie jestem pewien, coś związanego z budownictem? Albo prawem? - Kontynuował. - Nie wiem, sam się go zapytasz kiedy się spotkacie. Po zajęciach pracuje, ma firmę, którą prowadzi razem z siostrą, więc czasem nie ma go dosłownie cały dzień. Ciągle gdzieś się spieszy, ale lubi taki styl życia. Czasem bywa... wybuchowy. Ma gorsze dni, wiadomo, jak każdy. Wtedy po prostu do niego nie podchodź i najlepiej się nie odzywaj - spojrzał towarzyszowi w oczy i zauważył w nich delikatną niepewność, dlatego szybko sprostował. - Nie jest agresywny, spokojnie. W życiu by cię nie uderzył ani nic z tych rzeczy, najwyżej krzyknie i pójdzie do siebie, ale to też się rzadko zdarza. Na mnie nakrzyczał może z dwa-trzy razy i to głównie z mojej winy. A jak wiesz, mieszkamy razem dwa lata - cóż, mieszkaliśmy - W każdym razie, jak już mówiłem, to nie zdarza się jakoś często. - Jeśli nie jest w tym swoim jebanym amoku dodał w myślach.

Hopelessness | l.sWhere stories live. Discover now