Tom II. Rozdział 35 - Przeszłość.

1.1K 88 10
                                    

- Pamiętasz swoją reakcję na fakt, że wylądowałeś ze mną w łóżku? - zapytał Riddle, wycierając łzy śmiechu.
- To było dla mnie straszne, nie śmiej się ze mnie. Nie moja wina, że bardzo często lubię spadać z łóżka - fuknął chłopak, choć na jego twarzy też tkwił wielki uśmiech. Wydarzenia które właśnie wspominali, były niesamowite. Gryfon nawet się nie spodziewał, że to wszystko może być takie śmieszne. To całe jego zachowanie w przeszłości było po prostu przekomiczne. No, ale cóż miał zrobić, znajdując się w tych samych czasach ze swoim wrogiem? Może Tom nic nie wiedział, ale on przecież wszystko wtedy pamiętał i starał się go unikać jak tylko się dało. Co i tak było trudne, zważając na to, że należeli do tego samego domu i chodzili do jednej klasy. Prefekt jednak nie chciał ustąpić i dodatkowo robił wszystko, by być tylko bliżej niego oraz by w końcu odkryć tajemnice, które tak skrzętnie skrywał.
- Wybacz skarbie, ale to nie moja wina, że to było takie śmieszne. Szczególnie teraz jeszcze bardziej mnie bawi, gdy mogę podzielić się tym wszystkim z tobą, rozumiejąc już twoje zachowanie oraz patrzeć na twoje zaczerwienione policzki. Kocham, gdy się peszysz. Wyglądasz wtedy tak słodko i niewinnie.
- Nieprawda. Nienawidzę, gdy się czerwienię. To jest bardzo krępujące i na dłuższą metę uciążliwe. Poza tym można wtedy czytać ze mnie jak z otwartej księgi.
- Dlatego cię kocham. Jesteś taki prawdziwy w tym zakłamanym świecie. Chyba jako jedyny niczego nie udajesz i jesteś po prostu sobą.
- Przestań, bo już bardziej się nie mogę zarumienić.
- Dobrze, już przestaje. A pamiętasz jak przed tym incydentem odbyła się impreza? - spytał ponownie turkusowooki.
- Tak, pamiętam. "Siadaj Voldi". Szybko skojarzyłem co powiedziałem i by nie zaliczyć wpadki, wymyśliłem szybko: "siadaj, miejsca do woli". Ale i tak nasz szlaban był jedyny w swoim rodzaju. Wtedy powiedziałeś mi o sierocińcu, czego nie wiedziałem do tej pory. Brałeś mnie jednak na litość, bo chciałeś znaleźć Komnatę Tajemnic.
- Nieprawda. Byłeś pierwszą osobą, której o tym powiedziałem - rzucił na swoją obronę. Widząc jednak powątpiewający wzrok ukochanego, dodał - No dobra, może to było trochę branie na litość, ale bardzo mi zależało na znalezieniu tego miejsca. Jednak mi się udało, bo mnie tam zaprowadziłeś.
- Tak. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, uznałem, że będzie bezpieczniej udać się tam na moich warunkach, niż gdybyś w końcu sam ją odnalazł. Ale wtedy w Komnacie, wyznałeś, że mnie lubisz.
- Żeby tylko. Od początku mnie fascynowałeś, przyciągając jak magnes. Do tego to uczucie gdy się dotykaliśmy, było jedyne w swoim rodzaju. Nigdy czegoś takiego nie czułem.
- Więc robiłeś wszystko, by tylko mnie dotykać, zboczeńcu jeden - stwierdził Gryfon, pokazując język swojemu rozmówcy.
- Od razu zboczeńcu. Tobie też to się podobało, nie zaprzeczaj. Poza tym też mnie polubiłeś.
- Ja? Ciebie? Nigdy w życiu - odparował zielonooki z figlarnym uśmieszkiem.
- A kto niby nie chciał zostawić mnie samego na święta w szkole? Przed wyjazdem wypatrywałeś mnie, by się ze mną pożegnać.
- Ale to ty znów przyznałeś, że będziesz tęsknić.
- Tak, jak nigdy za nikim. Mówiłem prawdę, bo byłeś pierwszą osobą, której mi naprawdę brakowało.
- Ojej, to było słodkie - rozczulił się Potter, po czym wstał z miejsca Voldemorta, które zawsze zajmował za biurkiem, a następnie podszedł do siedzącego na łóżku mężczyzny i go pocałował. Nie chcąc wracać już na swoje miejsce, wdrapał się na posłanie, a następnie ułożył głowę na kolanach ukochanego, który od razu zaczął przeczesywać jego niesforne, czarne włosy dłonią.
- Pamiętam jak wracając do szkoły po świętach u Potterów, pocałowałeś mnie po raz pierwszy.
- Nie mogłem się już dłużej powstrzymać. Bałem się jednak, że mnie odtrącisz, nie odwzajemniając moich uczuć. Nie wiedziałem jednak jeszcze wtedy kim jestem w twojej przyszłości...
- W przyszłości jesteś moim skarbem, z którym nadal jestem, mimo złego początku naszej historii. Ale gdyby nie on, nie połączyłoby nas przeznaczenie. Wcześniej uważałem to za przekleństwo, choć teraz już wiem, że stało się ono także moim błogosławieństwem. Kocham cię Tom i nic, ani nikt już tego nie zmieni.
- Też cię kocham.
- A wracając do wspominania, pamiętasz jak zapytałeś mnie czy zostanę twoim chłopakiem?
- Oczywiście. W tamtej chwili myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi najpierw ze stresu, a później ze szczęścia. Następnego dnia zaś wykluł się Kouta.
- Kouta! To od ciebie go dostałem! Teraz sobie przypominam twój świąteczny podarunek - zawołał Złoty Chłopiec pełen euforii. Nie mógł bowiem wcześniej skojarzyć skąd ma tego niesamowitego feniksa.
- Tak, było ciężko, ale udało mi się go kupić dla ciebie. Chłopaki chcieli oszaleć, widząc pisklę. Dobrze, że nasz mały przyjaciel potrafił już latać, bo chyba by go zamęczyli na śmierć.
- Kouta musiał im śpiewać, żeby się uspokoili. Wariaci siedzieli na podłodze i bujali się w rytm muzyki
- Brakuje mi ich - powiedział z westchnieniem Riddle.
- Mi też, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. Pamiętam jak Abraxas powiedział mi na samym początku, że w Slytherinie zdobywa się przyjaciół na całe życie. Miał rację, bowiem poznałem niesamowitych kompanów. Nieważne, że byli oni w pierwszej generacji Śmierciożerców. Dla mnie stali się przyjaciółmi, na których zawsze mogłem liczyć. Nigdy mnie nie zostawili. W naszej paczce nie było podziałów i traktowaliśmy się równo. Jeden nie wybierał sobie drugiego, zapominając o całej reszcie. Co prawda Ron i Hermiona też byli i są moimi przyjaciółmi, ale to już kompletnie co innego. Ronald często mnie zawodził i nawet on odwracał się ode mnie w najtrudniejszych momentach mojego życia. Przecież miał Hermione po swojej stronie, to po co miał się starać odzyskać utraconego przyjaciela. Wracał jednak, bo Gryfonka zawsze próbowała nas pogodzić i nie dawała za wygraną, póki nie osiągnęła swojego celu. Inaczej możliwe, że już dawno nasza przyjaźń by się rozpadła. Dlatego tak bardzo brakuje mi tej prawdziwej przyjaźni chłopaków - stwierdził Potter. - Teo, jaki on był niesamowity.
- Zawsze potrafił powiedzieć coś takiego, że mieliśmy polewkę przez parę dni.
- Tak. Max i Kevin też byli przebojowi. Pamiętam, jak zaproponowali mi, bym do nich dołączył, bo szukają osoby do trójkącika - rzekł Harry, uśmiechając się na to wspomnienie. Chłopaki tym pytaniem normalnie go zgasili i nie wiedział co im powiedzieć, by ich nie urazić. Wtedy uratował go Orion.
- A pamiętasz ich zakład? - zapytał Tom, a Harry zaśmiał się na samo wspomnienie.
- Tego nie da się zapomnieć. Wariaci zrobili o nas zakłady.
- O właśnie, mam coś dla ciebie - rzucił nagle Riddle, po czym wstał z łóżka, podchodząc do małej szkatułki z której coś wyciągnął. - Po twojej śmierci połączyłem nasze łańcuszki, które dostałeś od Abraxasa i zawiesiłem je na szyi, czekając, że kiedyś dam ci twoją połówkę. Przenosząc się w czasie, tylko to mi pozostało, prócz wspomnień tamtych lat - wyjaśnił, a następnie jeden łańcuszek zapiął na szyi ukochanego, a drugi założył sobie.
- Pamiętam jak chłopaki właśnie się o to założyli czy ci dam jedną połówkę, czy zbyt będziemy zajęci sobą, by czymś takim zaprzątać sobie głowę - dodał Chłopiec - Który - Przeżył, gładząc z czułością medalion. - Pamiętam również moje obawy co do powrotu do przyszłości. Nie chciałem, byś mnie nienawidził.
- Wiem skarbie. Mówiłeś mi o tym. Wszystko jednak ułożyło się dobrze i bardzo się z tego cieszę. Widzisz... - urwał Marvolo, bowiem w pomieszczeniu pojawił się nagle jeden z jego skrzatów domowych.
- Wybacz panie, że przeszkadzam, ale przybył pan Malfoy razem z panią Lestrange - poinformował, kłaniając się do samej podłogi.
- Dobrze, zaraz do nich zejdę. Niech poczekają tam gdzie zawsze - polecił turkusowooki, a następnie wstał.
- Przepraszam cię ale kazałem im przybyć. Muszę coś z nimi omówić. Poczekasz?
- Jasne. Rozumiem, że moim chłopakiem jest Czarny Pan, który ma też swoje obowiązki. Idź, ja nigdzie nie mam zamiaru się ruszać - odpowiedział, rozwalając się wygodnie na łóżku.
- Kocham cię - rzucił, po czym nachylił się nad ukochanym, całując go w usta. Następnie wyjął z biurka jedną z buteleczek i wypił trochę eliksiru, zmieniając się w Lorda Voldemorta.
- Wrócę niedługo - dodał jeszcze, a następnie zniknął za drzwiami.


Gdy Tom wyszedł z pokoju, Gryfon zapatrzył się w okno, przypominając sobie dalsze wydarzenia ze swojego życia w tamtych czasach. Pamiętał Bryana, którego zainteresował i z którym od początku świetnie się dogadywał. Dzięki niemu miał okazję spędzić święta ze swoją rodziną, której nigdy nie znał. Eric i Judith byli niesamowitymi ludźmi, których od razu pokochał. Jego pradziadkowie byli wspaniałymi ludźmi i naprawdę dostał piękny dar od losu, że mógł ich poznać oraz spędzić z nimi trochę czasu. Przyjęli go do rodziny, nie wiedząc nawet kim jest. Obdarowali miłością zwykłego chłopaka, którego nawet na początku nie znali. To do nich pierwszy raz zwrócił się, nazywając ich mamą i tatą, a oni nazywali go synem. Jego dziadek traktował go zaś jak młodszego brata. To było wspaniałe uczucie i czuł, że naprawdę posiada rodzinę do której należy. Dodatkowo sam też miał prawnie syna, którego pokochał, mimo jego roli szpiega. William stał się jego oczkiem w głowie, któremu chciał zapewnić wszystko to, czego on nigdy nie miał. Pokochał tego chłopca tak podobnego do niego, który został brutalnie skrzywdzony przez życie. Dlatego w rekompensacie chciał ofiarować mu wszystko co najlepsze, by w końcu mógł poczuć się szczęśliwym. Chłopiec zasługiwał na to, po tylu latach cierpień. Pamiętał swoje wzruszenie, jak Mason przytulił go z wdzięczności, gdy dowiedział się, że nie zostanie odesłany, lecz zostanie z nim.
W potoku przemyśleń nasunęła mu również myśl, o Grindelwaldzie. Mężczyzna niezaprzeczalnie stanowił jego przeszłość, pojawiając się również w teraźniejszości. Gdy po raz pierwszy wylądował u Mrocznego Pana, kiedy porwał go Lucas Potter, rozmawiał z mężczyzną, ale nie widział jego twarzy. Dopiero gdy zgodził się na wymianę za Bryana, ujrzał go w jadalni. Na samo wspomnienie, na policzkach Złotego Chłopca pojawiły się niechciane rumieńce. Gdy pierwszy raz go zobaczył, był bowiem urzeczony jego urodą, jednak myśl o Tomie przywróciła mu trochę zdrowego rozsądku. Gdy dowiedział się, że może opuścić w każdej chwili Grindelwalda, zrobił to bez wahania. Następnym razem, gdy znalazł się w twierdzy Mrocznego Pana, porwany świstoklikiem, było zupełnie inaczej. Na początku się stawiał, do czasu, gdy nie dostał w jedzeniu eliksiru miłosnego o którym nie miał pojęcia. Mimo antidotum jakie później dostał przed bitwą, pamiętał wszystko doskonale, co działo się między nim, a mężczyzną podczas jego działania. Mówiąc szczerze, było mu z nim dobrze i nie mógł temu zaprzeczyć. Grindelwald dbał o niego i troszczył się bardziej, niż o samego siebie. Był dla niego ważny i Gryfon wiedział o tym. Czarnoksiężnik był względem niego romantyczny, czuły, troskliwy i nie wziął go siłą.
"Przecież gdyby o to poprosił, będąc pod działaniem Amortencji, dałbym mu wszystko, co tylko by zechciał" uświadomił sobie Potter. "On jednak tego nie zrobił, mimo że nie raz byliśmy blisko" dodał w myślach, a następnie schował twarz w miękkie poduszki. Wcześniej nie miał czasu się nad tym wszystkim zastanowić, bo jego życie w tamtych czasach się skończyło, a następnie utracił wszystkie wspomnienia z tamtego okresu życia. Teraz jednak przez głowę przelatywały mu obrazy, gdy zamiast Toma, całował samego Mrocznego Pana. Razem również jadali, spędzali ze sobą czas oraz spali w jednym łóżku. Mężczyzna sam przecież wyznał mu po jego obudzeniu się, po eliksirach torturujących, które zażył, że go kocha.
"Zakochało się we mnie dwóch Czarnych Panów. Co ja mam takiego w sobie, że tylko przyciągam do siebie tych złych?"
- Jesteś niesamowitą osobą - usłyszał. Rozglądając się zdziwiony, ujrzał nagle staruszka, który oddał mu wspomnienia.
- Czas? Co ty tutaj robisz?
- Odpowiadam na twoje pytanie Harry. Poza tym mówiłem, że jeszcze się spotkamy.
- Racja! Byłeś w moim śnie! Pojawiłeś się w przeszłości, do której sam mnie wysłałeś! - krzyknął zaskoczony Gryfon.
- Tak, zgadza się. Teraz przybyłem jednak, by przypomnieć ci o czymś, o czym widocznie zapomniałeś.
- Nie rozumiem.
- Pamiętasz przysięgę złożoną na cmentarzu w Dolinie Godryka? - zapytał staruszek.
- O Merlinie - szepnął nastolatek, zakrywając dłonią usta.

Harry Potter Azyl CzasuWhere stories live. Discover now