Tom II. Rozdział 12 - Wyjście do Hogsmeade.

1.8K 126 51
                                    

Minął wrzesień, a z końcem Października zaplanowano wyjście do Magicznej Wioski. Wszystkich owa perspektywa bardzo cieszyła. Jednak jak to zawsze bywa, zdarzają się wyjątki. Takim był właśnie Tom. Nie chodziło oczywiście o to, że nie lubił tego miejsca. Tym razem bał się o Harry'ego. Grindelwald, przez okres ucieczki z twierdzy, był za cicho. Riddle martwił się, że nagle jego wróg wypali z czymś wielkim, a ta perspektywa kompletnie mu się nie podobała.
- Jesteś już gotowy? - spytał Potter, patrząc w stronę siedzącego na łóżku ukochanego, którego wzrok śledził widok za oknem.
- Tak - westchnął, powracając do rzeczywistości.
- Stało się coś? Jeśli nie chcesz iść, pójdę z przyjaciółmi.
- Zwyczajnie się nie wyspałem. Chcę towarzyszyć ci wszędzie - mruknął czule, podchodząc do chłopaka, a następnie namiętnie go pocałował.
- Mam zamiar powiedzieć Ronowi i Hermionie, że jesteśmy razem - oznajmił Wybraniec, patrząc w oczy swojego chłopaka, jakby szukając w nich sprzeciwu, jednak nic takiego w nich nie dostrzegł.
- Wiem, że nie chcesz ich dłużej okłamywać. Poza tym myślę, że już mnie zaakceptowali. Jeśli nie, to pamiętaj, że cię kocham i zawsze będę. Idziemy? - spytał już radośniej, a następnie złapał za płaszcz, po czym razem z Chłopcem - Który - Przeżył, ruszył w stronę wyjścia.
Pogoda, jak na październikowy dzień, była dość ładna. Słońce jasno świeciło, jednak nie dawało już takiego ciepła, jak w lecie. Chłodny wiaterek, który niósł ze sobą kolorowe liście, niedawno strącone z drzew, owiał ich postacie. Tak, wiatr lubił droczyć się z drzewami, które usilnie próbowały utrzymać do końca swoje liściaste okrycie, jednak ten rozrabiaka nie dawał za wygraną, aż gałęzie nie pozostały całkowicie gołe. Jedynie Wierzba Bijąca, by mieć powód do wyśmiania go, po upadku jednego jej listka, zrzucała od razu wszystkie. Nie mniej jednak wiatr lubił słuchać jej opowieści, jak to pies, wilk, szczur i jeleń, biegali na około jej grubych konarów. Wierzba szczerze ich lubiła, gdyż tylko oni potrafili ją unieruchomić. Teraz jednak wiatr przyjrzał się dokładnie parze. Z uśmiechem triumfu zatoczył wokół ich koło, rozpoznając dwóch chłopców, pochodzących z dawnych czasów. Przeczuwał, że jeszcze ich zobaczy i wcale się nie zawiódł.
- Wybaczcie spóźnienie, ale była spora kolejka. Filch musiał wszystkich sprawdzić - wyjaśnił rudowłosy chłopak, dołączając do nich ze swoją dziewczyną.
- Nic się nie stało - odparł Riddle, po czym czwórka Gryfonów spokojnie ruszyła przed siebie.
- Harry, chcielibyśmy ci coś oznajmić. Ja i Hermiona jesteśmy razem - wydusił w końcu z siebie Weasley, czekając na reakcję przyjaciela.
Potter, z uśmiechem na twarzy, od razu zaczął im gratulować, a w jego ślady poszedł również jego chłopak.
- Dzięki stary za wyrozumiałość.
- Od początku mieliście się ku sobie. Poza tym też chciałbym wam coś oznajmić. Ja i Tom również jesteśmy razem.
Słysząc słowa Złotego Chłopca, zadowolenie pary zmieniło się na zdziwienie i totalny szok.
- Serio? Przecież wy, przecież wy...
- Jesteśmy tej samej płci? - dokończył Dziedzic Slytherina wypowiedź Weasleya, któremu widocznie nie mogło przejść to przez gardło.
- Tak – odpowiedział, wybawiony z opresji.
- Miłość nie wybiera. Poza tym wiele jest takich związków - dokończył Riddle.
- Masz rację, miłość nie wybiera, więc nie pozostaje nam nic innego jak wspierać wasz związek i życzyć wam szczęścia - powiedziała czerwona na twarzy Gryfonka, choć czuła się bardzo niezręcznie. Słyszała o związkach osób tej samej płci, lecz nigdy nie spodziewała się, że jej przyjaciel będzie miał chłopaka! Kiedyś podobała mu się przecież Cho, więc skąd ta nagła zmiana? Chcąc uszanować jednak wybór przyjaciela, postanowiła kontynuować rozmowę, jak gdyby nigdy nic. W końcu Harry zaakceptował jej własny związek.
- Dziękujemy – odparł szczerze chłopak, a w jego zielonych oczach pojawiły się radosne iskierki.
- Najpierw pójdziemy do Miodowego Królestwa? - spytał Ron i w taki sposób znów powrócili do zwykłej, beztroskiej rozmowy. Jakby wcześniejsze wyznania nie miały w ogóle miejsca...

Miodowe Królestwo było miejscem, które kochało każde dziecko. Uczniowie Hogwartu również chętnie je odwiedzali, by posmakować nowych, słodkich wynalazków. Pierwszo- i drugoklasiści słysząc o tym miejscu, z niecierpliwością czekali, by i oni mogli w końcu je zobaczyć.
Tom widząc owe miejsce, mimowolnie uśmiechnął się. Oczami patrzącymi na teraźniejszość, widział przeszłość. On, Theo, Orion, Kevin, Max i Abraxas, odwiedzali to miejsce od trzeciej klasy. Mimo, że nie był z nimi, aż tak blisko związany, jak po poznaniu Alexa, to tylko w ich towarzystwie spędzał jakikolwiek swój czas. Później dołączył do nich jego mały Ślizgon, który ich wszystkich połączył nicią przyjaźni, umacniającą się każdego dnia coraz bardziej. To były czasy, do których chciałby ponownie wrócić. Pragnął, by znów razem mogli usiąść beztrosko przy jednym ze stolików i śmiać się z Nott'a, który zawsze palnął coś komicznego, z czego potrafili nabijać się cały dzień i jeszcze dłużej.
Na samo wspomnienie przyjaciół, zrobiło mu się smutniej. Przybywając nagle do tego świata, dowiedział się, że Abraxas i Orion już nie żyją. To był dla niego bardzo duży cios i nie mógł iść sam na ich cmentarz. Dlaczego? Bo się bał oraz nie był na to gotowy. Stracił swoich przyjaciół, a pójście nad ich groby byłoby ostatecznym krokiem do przyjęcia tej okropnej wiadomości. W tym świecie istniał już tylko dla Harry'ego.
- O czym myślisz? - spytał jego mały wąż, patrząc na niego uważnie tymi swoimi pięknymi, szmaragdowymi oczami.
- Wspominam dawnych przyjaciół - odparł po prostu, a do ich stolika dołączyła w tym samym momencie para Gryfonów, trzymając w rękach zamówione butelki Piwa Kremowego oraz trochę słodyczy, na które wszyscy się zrzucili.
- I jak? Smakuje? - spytał zielonooki, patrząc z zaciekawieniem na Toma, który upił z butelki małego łyka.
- Pyszne - odparł z uśmiechem. Mówił prawdę, bowiem Piwo Kremowe było lepsze niż pamiętał, choć nigdy nie wyobrażał sobie, że może być jeszcze smaczniejsze.
- Może jeszcze po jedynym? - zaproponował po chwili Ron, z uśmiechem na ustach.
- Okay, ja przyniosę - zaproponował Riddle, ruszając w stronę baru.
Gdy on zamawiał następną kolejkę, Harry kątem oka dostrzegł na wzgórzu pewną postać. Mimo dzielącej odległości, czuł, że osobnik patrzy wprost na niego. Nie wiedział skąd to uczucie, lecz tak właśnie podpowiadał mu instynkt.
- Idę do łazienki - rzucił, a następnie wymknął się wyjściem na zewnątrz. Dlaczego zdecydował się wyjść? To była spontaniczna decyzja. Musiał sprawdzić czy ma rację. Osoba wyglądała, bowiem, jakby czekała właśnie na niego.
Nie bał się jej, o strachu nie było mowy w tej chwili. W głębi podświadomości czuł, że właśnie ona nic mu nie zrobi. Mimo, że nieznajomy był ubrany na czarno, na pewno nie był na usługach Voldemorta. Skąd ta pewność? Tego też nie wiedział.
Zielone oczy obserwowały uważnie każdy ruch obcego, który zbliżał się coraz bardziej w jego stronę. Czyżby jednak się nie mylił, a nieznajomy zmierzał właśnie ku niemu? Gryfona również prowadziła do przodu ciekawość, której często nie potrafił poskromić, tak jak w tej chwili.

Tymczasem Marvolo wrócił z zamówieniem do ich stolika.
- Gdzie Harry? – spytał, widząc puste krzesło chłopaka.
- Poszedł do łazienki - odparła Hermiona, zajęta swoim chłopakiem.
- Ja też zaraz wracam - rzucił Anguis, zmierzając ku pomieszczeniu.
- Harry? - zawołał, jednak odpowiedziała mu cisza. Ze zdenerwowaniem wyszedł z łazienki, rozglądając się wokół.
"Gdzie jesteś Harry" pomyślał, szukając tych wiecznie roztrzepanych, kruczoczarnych włosów chłopaka i intensywnie zielonych oczu. Nagle spojrzał w okno i dostrzegł postać Alexa. Z mocno bijącym sercem, pobiegł w jego stronę.
- Harry – odetchnął, przytulając go do siebie mocno.
- Stało się coś?
- Po prostu przyszedłem, a ciebie nie było. Wystraszyłem się – odparł, rozglądając się czujnie.
W spacerujących osobach, szukał czegoś podejrzanego. Nagle w oczy rzuciła mu się postać ubrana na czarno. Wiedział, kto to. Za dobrze znał niestety tą osobę. Nie musiała się ona odwracać i uśmiechać szyderczo, by mieć sto procent pewność, że to Grindelwald.
Nie wiedział jednak, że za tą maską szyderstwa, kryje się czysta wściekłość, co nie wróżyło niczego dobrego, szczególnie dla osoby, która pierwsza mu się nawinie.
- Czemu wyszedłeś i to na dodatek sam? – spytał, opanowując nienawiść jaką poczuł do Mrocznego Pana.
- Co to za pytanie? Chcesz mnie kontrolować? - zapytał wojowniczo Gryfon, bo ten scenariusz kompletnie mu nie odpowiadał.
- Oczywiście, że nie. Po prostu się martwię. Nie przeżyłbym, gdyby coś ci się stało – odparł szczerze.
- Wybacz, że tak na ciebie naskoczyłem. Martwisz się o mnie, a ja jestem niewdzięczny.
- Nic się nie stało. Chodź głuptasie – odparł, ciągnąc go za sobą do ciepłego pomieszczenia, gdyż było zimno, a oni nie mieli na sobie płaszczy. Mimo zmiany otoczenia, Harry nadal drżał z zimna.
- Proszę - szepnął Tom, otulając go swoją bluzą, a sam został tylko biało - niebieskiej koszuli w kratkę, która świetnie pasowała do jasnych jeansów.
- Nie musisz, będzie ci zimno - spróbował, chcąc oddać mu bluzę.
- Cii... Jest mi ciepło- szepnął, a następnie usiadł przy stoliku, wyczytując z ust swojego chłopaka nieme - Kocham Cię.

- Wiesz, to było moje najlepsze wyjście - stwierdził Potter, gdy tylko weszli do dormitorium.
- Dla mnie też - odparł nie do końca z prawdą drugi chłopak, obejmując Harry'ego, który mocno się w niego wtulił.
- Nie wiesz nawet jak bardzo się cieszę z akceptacji przyjaciół. Są dla mnie bardzo ważni i nie chciałbym ich nigdy stracić. Ciebie również.
- Kochasz mnie z moimi niedoskonałościami? - spytał Marvolo.
- Przecież ty nie masz wad – odparł, podnosząc wzrok, by spojrzeć w te piękne oczy, które go uwiodły.
- Nie chcę zostawiać cię samego choćby na chwil i jestem w tobie zakochany po uszy.
- Takie wady możesz mieć - rzucił z uśmiechem, a następnie po prostu go pocałował. Lubił to robić, gdyż usta jego chłopaka były takie miękkie. Upajały go, przyprawiając o zawroty głowy. Nie wspominając już o magii, która wiecznie im towarzyszyła.
Wszystko co piękne szybko się kończy. Ich zbliżenie przerwał, pojawiający się w drzwiach, Ron.
- Chciałem zapytać czy nie wybieracie się na kolację.
- Już schodzimy - rzucił Wybraniec, a następnie całą czwórką udali się na posiłek.

Grindelwald ledwo dotarł do swojego zamku. Po drodze rzucał gdzie popadnie, najpotężniejszymi zaklęciami jakie tylko znał, by się uspokoić.
- Ten cholerny Riddle znów wszedł mi w paradę – krzyknął, mając przed oczami, jak ten przytula jego Alexa. Znów udało mu się zbliżyć do chłopaka i chodzić z nim do Hogwartu! Do tego używa eliksiru odmładzającego!
Wszystko jest źle. Dumbledore pilnuje Gryfona jak oczka w głowie, Riddle również, a szkołę otaczają potężne bariery ochronne.
"Co mi pozostało?" pomyślał i nagle stanął oświecony. Uśmiechnął się diabelsko, a następnie ruszył do zamku, z zamiarem realizacji swojego planu.

Harry Potter Azyl CzasuWhere stories live. Discover now