Tom II. Rozdział 22 - Trochę przeszłości.

1.2K 91 13
                                    

Rozdział rozpoczyna scena +18

***

Gdy tylko dotarli do swojego pokoju, od razu zachłannie zatopili się w swoich ustach.
-Harry - jęknął turkusowooki, czując jak dłoń chłopaka zjeżdża do jego rozporka, a następnie wsuwa się w bokserki, dotykając stwardniałego penisa. Powolne ruchy dłoni sprawiały, że Tom zamknął oczy, pławiąc się w rozkoszy.
-Patrz na mnie - zażądał Harry, chcąc obserwować te piękne, niebieskie oczy, w których widać było wszystkie odczucia i przeżywaną przyjemność. Chłopak wykonał polecenie, czując, że nie może się sprzeciwić.
Potter chcąc zadowolić swojego ukochanego, drugą dłonią złapał za ogon i delikatnie, tak jak w Skrzydle Szpitalnym, popieścił go. Anguis nie potrafiąc się powstrzymać, wydał z siebie głośne sapnięcie oraz coś na kształt pomruku kota.
Chłopiec-, Który - Przeżył zachęcony reakcją ukochanego, ponownie wykonał ową czynność.
-Och, jeszcze – poprosił Riddle.
-Co jeszcze? - zapytał z uśmiechem zielonooki.
-Zrób.. to – jęknął, nie mogąc się wysłowić. Dłoń Gryfona poruszająca się coraz szybciej na jego członku, skrzętnie mu to uniemożliwiała. Można nawet stwierdzić, że specjalnie go rozpraszając.
-Co mam zrobić? - zapytał ponownie Rogacz Junior, drażniąc się z chłopakiem.
-Dotknij ogona, tak jak wcześniej – rzucił, czując, że jeszcze chwila i po prostu eksploduje. Każda komórka ciała paliła żywym ogniem, a penis pulsował boleśnie. Czując się już na granicy szaleństwa, w końcu to poczuł. Dotyk sprawił, że świat eksplodował.


***


Kolejny dzień, jaki nastał, był ostatnim dniem przed wyjazdem do domów. Uczniowie wpisywali się na listę wyjeżdżających na święta, a następnie spędzali czas napakowaniu i żegnaniu z przyjaciółmi.
Do zielonookiego i jego chłopaka, u którego nie było widać już żadnych atrybutów przemiany animagicznej, dosiedli się rudowłosy chłopak i dziewczyna z burzą włosów na głowie.
-Harry, na pewno nie chcesz z nami jechać? Mama się ucieszy, że cię zobaczy. Dla Toma też znalazłoby się miejsce.
-Dziękuję Ron, ale nie. Przeproś Panią Weasley. Te święta spędzę, że swoją rodziną.
-Jedziesz do Dursleyów? - zapytała zdziwiona Hermiona.
-Tak - odpowiedział pijąc sok dyniowy. Widząc jednak zdziwione miny przyjaciół wyjaśnił: -Nim przyszliście, dostałem list od wujostwa.
Następnie sięgnął do kieszeni i wyciągnął kopertę zaadresowaną do niego, po czym podał ją przyjaciółce.
-Kochany Harry - przeczytała Panna Granger, zagłębiając się w dalszą treść listu. - Jak już wspominaliśmy, bardzo nam zależy, byś przyjechał do domu na święta. Ten wyjątkowy czas spędza się z rodziną, a Ty jesteś jej częścią. Może późno to dostrzegliśmy, ale teraz chcemy, by było tak, jak być powinno. Wybacz, że tak późno przysyłamy list, ale musieliśmy zakupić sowę, co nie było łatwe. Lily raz zabrała mnie na Pokątną, jednak to było bardzo dawno temu. Wracając jednak do świąt, nie mamy nic przeciwko, by ktoś z tobą przyjechał. Chętnie poznamy twoich znajomych. Remus też mógłby się pojawić, jeśli nie ma oczywiście żadnych planów. Zrozumiemy jednak twoją odmowę, jeśli masz już inne plany. Byłoby jednak nam bardzo miło, gdybyśmy mogli cię zobaczyć. Dudley dodaje, że musi pokazać ci listy od przyjaciół z Grecji. Z niecierpliwością czekamy na twoją odpowiedź. Dursleyowie. - skoczyła z szeroko otwartymi oczami.
-Mówiłem ci, że się zmienili. Zrozumieli swoje postępowanie i chcą je naprawić.
-Stary, ale oni traktowali cię jak skrzata domowego.
-Przestańcie. To moja jedyna rodzina, jaka pozostała. Czy nie trzeba dawać drugiej szansy? Przecież każdy na nią zasługuje.
-Jeszcze mi tylko powiedz, że wybaczyłbyś Voldemortowi, gdyby tak nagle przestał cię ścigać i próbować zabić.
-Kto wie. Może bym mu wybaczył. Tobie też zawsze wszystko wybaczałem. Nawet to, że opuściłeś mnie, gdy byłeś mi tak potrzebny. Nie wierzyłeś mi, że to nie ja wrzuciłem swoje imię do Czary Ognia, a tyle razy powtarzałem, że nienawidzę swojej sławy i bycia w centrum uwagi.
-Ej, przestańcie. Chyba nie macie zamiaru kłócić się przed świętami - odezwał się w końcu Tom. Przez ich podniesione głosy inni uczniowie spoglądali na nich zdziwieni.
-Przepraszam. Masz rację. Już tyle razy się na mnie zawiodłeś, a jednak mimo wszystko nadal się ze mną przyjaźnisz. Dlatego zawsze stanę po twojej stronie, akceptując twoje wybory. Jeśli chcesz dać szansę swojej rodzinę, zrób to. Jednak, jeśli cię skrzywdzą ponownie, to ja się tam do nich wybiorę.
-Dzięki, Ron - powiedział zielonooki, klepiąc przyjaciela po plecach. - Miło usłyszeć takie słowa. Wiem, że się o mnie martwicie, ale dam sobie radę. Tyle lat dawałem, więc teraz już nie macie się, o co przejmować.
-Jesteś naszym przyjacielem i zawsze się będziemy o ciebie martwić. A teraz siadać na swoje miejsca i zjadać to śniadanie, bo będziecie głodni - zarządziła brązowooka, a płeć brzydka wykonała posłusznie polecenie.
-Pojedziesz ze mną? - spytał cicho Gryfon, patrząc na swojego ukochanego.
-Myślisz, że puściłbym cię samego?
-A ty myślisz, że wytrzymałbym bez ciebie tyle czasu?
-Prędzej bym oszalał z tęsknoty.
-Ewentualnie nigdzie bym nie pojechał, zostając z tobą w szkole. Nie jedziesz do rodziców?
-Nie. Wyjechali za granicę w interesach. - odpowiedział Anguis bezbarwnym głosem.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie, bo mam ciebie – szepnął Marvolo. Ich dłonie splotły się niezauważalnie dla nikogo pod stołem.

Harry Potter Azyl CzasuWhere stories live. Discover now