Tom II. Rozdział 14 - Prośba.

1.6K 121 5
                                    

- Tom, wstawaj! - krzyknął Harry zza drzwi łazienki, jednak ku jego irytacji, odpowiedziała mu cisza. Ze zrezygnowaniem wyszedł z pomieszczenia i podszedł do śpiącego chłopaka.
- Bo się spóźnimy, a wtedy Hermiona nas zabije! - warknął, zrywając z niego kołdrę, jednak i to nie poskutkowało. Chłopak nawet się nie poruszył.
- Tom - mruknął, potrząsając lekko jego dłoń. Nim się spostrzegł, został niespodziewanie otoczony przez silne ramiona i powalony na łóżko, bez możliwości ruchu. Nawet zwinność i refleks szukającego, nie pomógł mu uchylić się przed uściskiem.
- A gdzie dzień dobry i buziak? - mruknął Anguis, zbliżając swoją twarz ku chłopakowi, jednak ten się odwrócił.
- Chcesz się ze mną drażnić? - zapytał z psotnym uśmiechem.
- Gdzie byłeś w nocy? - spytał prosto z mostu, nie mogąc wytrzymać tej niepewności i udawać, że wszystko jest okay.
- Nie mogłem spać, więc wyszedłem, by cię nie obudzić.
- Z różdżką?
- W tych czasach wychodzi się gdzieś bez niej? Czyżbyś mi nie ufał?
Harry spojrzał w smutne oczy ukochanego, po czym westchnął ze zrezygnowaniem; - Przepraszam... Świruję.
- Nic się nie stało, a teraz po prostu mnie pocałuj - polecił Marvolo, sam zagłębiając się w miękkie usta Wybrańca, przeczesując dłonią jego jeszcze wilgotne włosy.
- Zbierajmy się, bo Hermiona serio nas zabije - rzucił niechętnie Riddle, schodząc z chłopaka.
Mimo przekonania chłopaka do swojej domniemanej niewinności, było mu z tym źle, że musiał kłamać. Tak bardzo nie chciał mieć przed ukochanym tajemnic, jednak to wszystko było tylko dla jego dobra. Czyżby w tym momencie zabrzmiał jak Albus?
Poza tym bał się, że mógłby go ponownie stracić, a męczący go w nocy sen mógłby kiedyś się sprawdzić.
Gdy zniknął w łazience, Złoty Chłopiec Gryffindoru utkwił wzrok w zamkniętych drzwiach. Czemu nadal czuł się źle? Jakby został oszukany.
W zakamarkach duszy czuł nieufność, a w głowie echem odbijały się dwa przysłane przez kogoś anonimy. Wiedział, że mimo wielkiej miłości, ktoś zasiał w nim ziarno nieufności. By się go pozbyć, musiał dowiedzieć się czegoś o Tomie, ale nie od niego samego. Już wiedział, kto może mu pomóc. Czy ta osoba jednak się zgodzi?
- Możemy iść - powiedział Riddle, wychodząc z pomieszczenia.
- Świetnie - odparł Chłopiec - Który - Przeżył, a następnie rozpromienił się, by chłopak niczego po nim nie poznał. Bez słowa złapali swoje torby i czym prędzej ruszyli do Wielkiej Sali.
Pierwszą lekcją dzisiejszego dnia była godzina Obrony z Lupinem. Widząc jednego z Huncwotów, Potterowi od razu poprawił mu się humor. Remus był świetnym nauczycielem, który nawet teorię potrafił ciekawie wyłożyć, choć bardziej preferował zajęcia praktyczne. Miało to na celu przygotowanie uczniów do życia poza szkołą. Poza tym musiał nadrobić zaległości, jakich narobiła w zeszłym roku różowa ropucha.
- Dziś zajmiemy się zaklęciem Patronusa. Każdy już wie, że dementorzy są na usługach Czarnego Pana, a jedyną obroną przed nimi, jest właśnie to zaklęcie. Harry, pokazałbyś wszystkim jak ma to wyglądać?
- Jasne - odparł, wstając. Następnie z jego różdżki wyskoczył świetlisty jeleń. Byłoby to całkiem normalne, gdyby po nim nie pojawił się również feniks i wąż. Wszyscy byli zdziwieni, patrząc na trzy zwierzęta brykające razem po pomieszczeniu. Mimo, że całkowicie różniły się naturą, trzymały się razem, jakby były w przyjacielskich stosunkach.
- Niesamowite - szepnął zaskoczony Remus.
Tom zaś uśmiechnął się w duchu. Wiedział bowiem czemu tak się stało, choć był również dumny z mocy Wybrańca. Ojcem Harry'ego był Rogacz, a przez miłość syna do ojca, jeleń był patronusem Gryfona. Feniks ukazał się, ponieważ magia czarodzieja była pomieszana z mocami Kouty. Wąż zaś symbolizował miłość do niego samego. Tak, miłość może zmienić Patronusa, jednak czarnowłosy jest naprawdę silnym czarodziejem, że udało mu się wyczarować trzy formy. Pokazuje to również, że miłość do niego, nie mogła wykreślić tej do rodziców, tak samo jak pozbyć się magii feniksa. Co wywołało jeszcze większe zdziwienie, to pojawienie się nagle wyżej wymienionego. Piękny, mistyczny ptak wyłonił się z czarnej mgły. Następnie z gracją podleciał do zielonookiego, po czym schylił przed nim łepek, nie spuszczając go jednak z oczu, ani na sekundę. Nie odezwał się również żadnym słowem telepatycznie do swojego właściciela, choć tyle chciał mu w tej chwili powiedzieć.
Harry również jak zaklęty patrzył na czarnego feniksa. Czuł się tak, jakby jego magia śpiewała. Nie wiedział czemu, ale podświadomość mówiła mu, że znają się od dawna. Tą dziwną ciszę przerwał głos nauczyciela; - Wspaniale, pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru. Poza tym Harry to było imponujące - powiedział wilkołak, posyłając mu szczery uśmiech, który spróbował odwzajemnić, jednak zamiast niego wyszedł mu jakiś grymas.
Nadal nie ogarniał bowiem całej tej sytuacji. Skąd wzięło się to magiczne stworzenie i dlaczego akurat przed nim? Poza tym jego Patronus...Czemu nie jest taki jaki był, tylko dołączyły do niego dwa zwierzęta? Skąd one się w ogóle wzięły? I dlaczego feniks i wąż? Przecież to dobre i przebiegłe zwierzę nie za bardzo się lubią. Można zauważyć między nimi kontrast, który tutaj nie był jednak widoczny. Co to może znaczyć?
- Możesz usiąść - dodał nauczyciel, co chłopak chętnie uczynił. To jednak i tak nie pomogło odgonić ciekawskich spojrzeń reszty uczniów, którzy znajdowali się akurat w tej sali.
"Jak zawsze w centrum uwagi" prychnął zielonooki, nadal patrząc tylko na feniksa. Nie docierały do niego żadne słowa nauczyciela, pogrążony się w obserwowaniu ptaka.
Fawkes był pięknym przedstawicielem swojego gatunku, jednak ten ptak miał w sobie coś niesamowitego. Już na pierwszy rzut oka, widać było ten majestat. Ciemne upierzenie było czarne jak noc, choć puszyste piórka lśniły magicznym blaskiem. W granatowych oczach, było widać niespotykaną bystrość oraz oddanie? To uczucie zachęciło Gryfona do podniesienia ręki, by pogłaskać feniksa. Unosząc swoją dłoń, zatrzymał ją nagle, przez co nieruchomo zawisła w powietrzu.
"Co będzie jeśli go dotknę? Czy odleci i już nigdy więcej go nie zobaczę? Mogę przecież go wystraszyć" bił się z myślami.
"Może też zostać, bo wcale go nie spłoszę. Dotknę go przecież tylko na chwilę" pomyślał, a następnie zbliżył swoją dłoń i musnął upierzenie ptaka. Tak jak się wydawało, pióra były nad zwyczaj miękkie i delikatne, choć możliwe, że to tylko chwilowe pozory. Ich dotyk sprawiał, że pod palcami czuł przyjemne, napełniające go energią iskry.
Feniks nie wydawał się jakby jego dotyk mu przeszkadzał. Przeciwnie, przysunął się jeszcze bliżej chłopaka, prosząc w ten sposób o więcej pieszczoty, która widocznie sprawiała mu nie lada przyjemność. Wybraniec zachęcony zachowaniem nieznajomego, całkowicie skupił na nim swoją uwagę. Cały świat przestał się liczyć.
Patrząc w te nieziemskie, granatowe oczy, coś mu świtało w głowie, że już gdzieś je widział, jednak gdzie i kiedy? Nie przypominał sobie bowiem takiego faktu, mimo że bardzo chciał. Czuł jednak jakąś barierę, która mu to skrzętnie uniemożliwiała. To ona dawała opór przypomnienia sobie tego pięknego, mistycznego ptaka.
Wszyscy z zawodem przyjęli koniec zajęć, bowiem gdy tylko lekcja się skończyła, feniks rozprostował swoje piękne, czarne skrzydła i poderwał się do lotu, znikając tak, jak się pojawił.
- Gdzie on jest? - spytała zaintrygowana Hermiona.
- Nie mam pojęcia - odparł zapytany zgodnie z prawdą. Nie patrząc już w oczy Kouty, zaczął szukać wzrokiem pewnego blondyna. Skoro chciał się coś dowiedzieć o Tomie, to tylko Malfoy miał odpowiednie znajomości, by móc tego dokonać. Czy jednak mu pomoże?
Nie mając już dziś zajęć ze Ślizgonami, musiał zaczekać do obiadu. Dlatego właśnie postanowił zostać dłużej w klasie, by zapytać nauczyciela czy coś wie o tych dziwnych wydarzeniach, które miały dzisiaj miejsce.
- Remusie czy..
- Wiem o co chcesz spytać. To bardzo ciekawe i sam jestem tym zaintrygowany. Cóż, zaczynając od twojego Patronusa, jeszcze nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem, choć oczywiście o tym czytałem. Trzy zwierzęta potrafił wyczarować sam Merlin, a po nim już nikt nie miał takiej mocy. Rogacz był od samego początku i to się nie zmieniło. Jak mówiliśmy, symbolizuje, że twój ojciec jest z tobą w twoim sercu. Feniksa też można wytłumaczyć. Dumbledore ma bowiem w swoim patronusie właśnie jego, ponieważ Fawkes, jako jego ptak, dzieli z nim swoją magię. To przez ich połączenie. Możliwe, że ten czarny feniks, którego gatunek jest już tak prawie niespotykany, obrał cię na swojego pana. Pokaż dłonie - polecił Lupin, a ich oczom ukazał się malutki, czarny pentagram z wystającymi, z niego skrzydłami.
- Tak jak mówiłem. Nie wiedząc czemu, wybrał właśnie ciebie. Przez ten znak, ofiarował ci cząstkę swojej magii, by połączyć swoje życie z twoim. Czarne feniksy umierają, gdy serce ich pana przestaje bić. Co się tyczy węża, to nie mam pojęcia. Czasami Patronus zmienia się, gdy kogoś pokochamy. Może jest on związany z twoim uczuciem do Toma i to jego symbolizuje. Nie wiem Harry, to tylko moje przypuszczenia. Nie mniej jednak żadna z tych magii nie zmieniła twojego pierwotnego Patronusa, lecz dopasowała się w całość. Dlatego zwierzęta mimo ich prawdziwej natury, lubią się. Ty je w sobie pogodziłeś. Miłość do rodziców nie została zastąpiona miłością do Toma, ani magią feniksa. Wszystko jest dla ciebie ważne.
- Dziękuję ci za pomoc. Sam lepiej bym do tego nie doszedł - przyznał, przytulając szybko nauczyciela. - Wybacz, muszę lecieć na zajęcia.
- Oczywiście i nie ma za co urwisie - rzucił Huncwot z uśmiechem.
- To pa, Luniu - pożegnał się Chłopiec - Który - Przeżył, szybko zamykając drzwi, by umknąć przed zaklęciem, które wilkołak posłał w jego stronę.

Kolejne zajęcia ciągnęły się niemiłosiernie wolno i Gryfon nie zwrócił nawet uwagi na Toma. Myśleć jak zacząć rozmowę z Draco. Gdy w końcu nadszedł czas obiadu, udając, że musi zabrać z pokoju wypracowanie na następne zajęcia, zostawił resztę w Wielkiej Sali, a następnie dał dyskretnie znak Ślizgonowi, że chce pogadać.
- Co tam, Potter? - spytał bez cienia wrogości, gdy znaleźli się w jakiejś nieużywanej klasie, pełnej kurzu i pajęczyn.
- Mam do ciebie sprawę. Zrobisz coś dla mnie?
- Zależy. Jak chodzi o to żebym cię pocałował, to zapomnij - odparł swoim wyniosłym głosem, choć można było usłyszeć w nim nutę rozbawienia.
- Chciałbyś Malfoy. Rozczaruję cię, ale nie o to chodzi. Czy masz wystarczające dojścia, by sprawdzić mi informacje o dwóch osobach?
- Malfoy może wszystko. Kogo ci sprawdzić?
- Chłopak, Alexander Wells.
- Potti, z tyloma informacjami będziesz miał wszystko za godzinę - mruknął cynicznie Ślizgon.
- Zginął w czasie obalenia Grindelwalda. Podobno pomógł Dumbledore'owi go pokonać, jednak stracił życie - ciągnął dalej chłopak.
- Kto jest drugą osobą?
- Thomas Anguis.
- Pogięło cię? Własnego chłopaka sprawdzać? - warknął, będąc tym pomysłem zniesmaczony. - Co będzie, jak się dowie? - zapytał, patrząc uważnie w oczy koloru Avady, jakby liczył, że chłopak nagle zacznie się śmiać i powie po prostu, że żartował.
- Ma się właśnie nie dowiedzieć. Zrobisz to dla mnie czy muszę poszukać kogoś innego?
- Zrobię - rzucił z westchnieniem dziedzic Malfoyów.
- Jaka jest tego cena? - spytał Harry prosto z mostu.
- Nie ma.
- Jasne, bo ci uwierzę.
- Skoro nalegasz, to mógłbyś dać mi choć raz złapać złotego znicza w meczu. Wszyscy bowiem myślą, że nadaje się na szukającego, bo ty zawsze mnie ubiegniesz..
- Wystarczyłoby się postarać.
- To nie takie proste. Mimo szybkiej miotły, zawsze mnie wykiwasz - mruknął. - Szczerze naprawdę nic nie chcę. Może kiedyś przyjdzie taki czas, że ja będę potrzebował twojej pomocy. Wtedy będziemy kwita.
- Dobrze - zgodził się, a blondyn zaczął zmierzać w kierunku drzwi.
- Hej, Malfoy!
- Tak? - spytał odwracając się w stronę chłopaka.
- Dzięki...
Blondyn zrobił zdziwioną minę, jednak szybko domyślił się jak wygląda i czym prędzej ukrył swoje zaskoczenie.
- Nie ma sprawy, Potter - rzucił uprzejmie, wychodząc.
Złoty Chłopiec stał jeszcze przez chwilę, myśląc co przed chwilą zrobił. Osoba która zasiała w nim ziarno nieufności, może się cieszyć i być z siebie dumna, bo właśnie kazał sprawdzić swojego chłopaka.
Jeśli Tom kiedykolwiek się o tym dowie czy mu to wybaczy? Męczyło go również co usłyszy od Malfoya. Jeśli ukochany nie jest tym za kogo się podaje, co on wtedy zrobi? Nie znał odpowiedzi na te pytania, jednak miał poznać je w przyszłości...

- Zabrałeś? - spytał Ron, gdy czarnowłosy dosiadł się do stołu Gryfonów w Wielkiej Sali.
- Jasne - odpowiedział, choć na usta w pierwszej chwili cisnęło mu się "co?". Gdyby jednak to powiedział, uczyniłby niezłą gafę i sam siebie wydał.
- Smacznego - dodał, nie mogąc spojrzeć w te piękne oczy, które uważnie go obserwowały. Czuł się podle z tym co zrobił, jednak cały czas próbował sobie tłumaczyć, że robi to dla swojego bezpieczeństwa. Tom na jego miejscu, zrobiłby dokładnie tak samo.

Reszta zajęć minęła już normalnie. Na lekcjach niezbyt uważał, bijąc się z myślami. Niezmiernie się cieszył, że nikt mu w tym nie przeszkadzał. Gdy po skończeniu ostatnich zajęć, którymi były eliksiry, wrócili do pokoju. Po feniksie nigdzie nie było śladu. Nie pojawił się on także następnego dnia, ku zawodowi czarnowłosego.
- Na pewno jeszcze się zjawi - powiedział Tom z tajemniczym uśmiechem.

Harry Potter Azyl CzasuWhere stories live. Discover now