Rozdział 12 - Prawda

4.9K 342 19
                                    

Co tam zobaczył niezmiernie go przeraziło. Oto na podłodze siedziała trójka osób, związanych i otoczonych przez conajmniej dwunastu barczystych mężczyzn w czarnych szatach, z wyszytym na plecach znakiem oraz w złotych maskach na twarzy.

- Niech pan zamknie oczy - szepnął, po czym wbiegł do środka krzycząc - Lumos Solar!

Zdezorientowani "goście" zaczęli zasłaniać sobie oczy od nagłego, słonecznego światła, a w tym czasie Alex nie bacząc na niebezpieczeństwo, rzucił się na pomoc swojej rodzinie. Mając przy sobie scyzoryk który dostał w prezencie, przeciął ich więzy, po czym zdjął opaski z oczu i przywołał ich różdżki.
Nim zdążył jednak się podnieść, musiał upaść na ziemię, ciągnąć za sobą Erica, Judith oraz Brayana, gdyż w ich kierunku poleciało zaklęcie zabijające.

- Chłopak ma być cały - warknął jakiś mężczyzna, pewnie dowódca tego oddziału.

"To się zabawimy" pomyślał, po czym rzucił - Expulso, Drętwota.

Zielonooki sam się zdziwił, jaka była siła jego zaklęć. Potterowie również zaczęli walczyć. Było wiadome, że celem był Alex, lecz rodzina nie wiedziała dlaczego oraz w jaki sposób ci mordercy dostali się do ich domu. Przecież ktoś musiał zdradzić ich położenie oraz zdjąć zabezpieczenia.

Napastnicy mający początkowo przewagę, bardzo szybko ją tracili. Harry walczył jak lew, czując w sobie dużo energii i magii krążącej w jego żyłach. Nie czuł za to zmęczenia, wzmagany troską o dziadka i pradziadków.
Nie mógł pozwolić bowiem, by coś im się stało, szczególnie przez niego. Mężczyźni w czarnych szatach, widząc już swoją przegraną, złapali swoich oszołomionych braci, po czym teleportowali się. Jeden z nich nim to zrobił, skierował swoją różdżkę na Brayana, a następnie krzyknął jakieś zaklęcie. Ślizgon widząc to, rzucił się w stronę brązowookiego, po czym zasłonił go własnym ciałem.
Wysłannik Mrocznego Pana, przestraszony takim obrotem sprawy, zwiał jeszcze szybciej.

- Alex - wrzasnęła blondynka, rzucając się razem z oszołomioną resztą do chłopaka.

- Merlinie, on się wykrwawia - krzyknęła, patrząc na szybko przesiąkające czerwoną posoką, ubranie chłopaka, które nie było w zbyt świetnym stanie.

- To było czarnomagiczne zaklęcie którego nie wiem jak uzdrowić - odparł załamany Dumbledore. Czuł się okropnie patrząc na śmierć, jakby swojego wnuka.

- Fawkes - poprosił Harry. W odpowiedzi piękny feniks pojawił się nad nim, a nastepnie uronił trochę swoich łez, sprawiając, że po ranach nie został żaden ślad.

- Profesorze, co się stało? Bo ja nic nie rozumiem. Skąd pan wiedział oraz jakim sposobem pojawił się pan z Alexem? - spytał Eric rozglądając się niepewnie po pomieszczeniu.

- Alex został porwany przez twojego brata, który jest na usługach Mrocznego Pana, jednak udało mu się uciec, po czym przybył za pomocą mojego feniksa do szkoły. Ostrzegliśmy dyrektora, a następnie przybyliśmy tutaj.

- Może mój brat był pod Imperiusem?

- Nie był - odezwał się Harry, który czuł się już tylko lekko osłabionym.

- Czy mógłbyś opowiedzieć nam chłopcze wszystko od początku? - poprosił wicedyrektor.

- Lucas zjawił się na Sylwestrze, podając się za mojego ojca. Wiedziałem, że kłamie, mając w tym jakiś cel. Miałem rację, gdyż po dzisiejszej kolacji, zaszedł mnie gdy rozmyślałem, po czym poczułem szarpnięcie świstoklika i wylądowaliśmy w jakiejś wielkiej komnacie, na której końcu był tron zajęty, jak się później dowiedziałem, przez Grindelwalda. Można powiedzieć, że prowadziliśmy ciekawą konwersację. Zaproponował mi bym usiadł i zaczęliśmy rozmowę. Korzystając z okazji spytał mnie, czy nie mam zamiaru się mścić, a ja czemu moi rodzice zginęli. Wyjaśnił, że to był test jego nowych zwolenników. Zapytałem więc czemu jeszcze mnie nie zabił, a ten odparł, że może nie ma takiego zamiaru. Wiedziałem, że on wie o mojej ciekawości, więc spytałem, czy mógłbym najpierw iść do łazienki. Zgodził się, uprzednio przywołując moją różdżkę, jednak przez specjalny czar który rzuciłem, uniemożliwiło mu to i utwierdziło w przekonaniu, że jej przy sobie nie posiadam.
Będąc sam w pomieszczeniu, założyłem pelerynę niewidkę, którą pożyczyłem parę dni wcześniej od Brayana, po czym wysadziłem ścianę, sabotując swoją ucieczkę, a następnie uciekłem inną drogą. Błąkałem się po lesie otaczającym zamek. Nie widząc rozwiązania co do swojego transportu, w końcu pomyślałem o feniksie, który mi pomógł. Dalej już jest wam wiadome co się wydarzyło.

Harry Potter Azyl CzasuWhere stories live. Discover now