Tom II. Rozdział 32 - Starając się ciebie nie kochać.

1.1K 95 4
                                    

- Kouta? - zapytał, czując, że zna to imię. Ale skąd? Przecież nigdy nie miał z nim styczności. To dokładnie tak, jak z imieniem Alexander. Nagle nie wiadomo jak, uświadomił sobie, o kim mówi Voldemort.
- Kouta - szepnął, przypominając sobie czarnego feniksa, którego kiedyś już widział. Pojawił się niespodziewanie w sali od obrony i po prostu przed nim usiadł.
"Usłyszałem, że mnie wezwałeś" usłyszał w głowie głos, a następnie w pomieszczeniu zjawił się ten piękny, mistyczny ptak.
- Co? Ale jak to możliwe, że.. On do mnie przemówił? - zapytał zdziwiony nastolatek, patrząc z niezrozumieniem to na mężczyznę, to na nowoprzybyłego.
- Tak, przemówił. Łączy was specjalną więź, która umożliwia wam porozumiewanie się na wzajem - wyjaśnił Marvolo.
- Jaka więź, co ty mówisz? Ja widzę go drugi raz na oczy - odpowiedział Gryfon, lecz nagle pożałował swoich słów, widząc jak z bystrego oka feniksa, wypływa łza żalu.
- Nagini, powiedz Koucie, że Harry nie chciał go zranić. Po prostu nic nie pamięta - syknął Tom.
- Nie, czekaj - odezwał się Potter, rozumiejąc co zrobił. - Wybacz mi, ale skoro niby czegoś nie pamiętam, to niestety ciebie też nie. Nie smuć się, bo to naprawdę nie twoja wina. Czemu miałbyś być winny? Poza tym co to za więź?
- Przyjrzyj się dokładnie swojej dłoni. Czy nic nie dostrzegasz?
- Ja - zaczął uprowadzony, lecz nagle coś zauważył. Przetarł kciukiem wnętrze swojej dłoni, pod którym pojawił się jakiś znak. - Skąd? To niemożliwe. Nigdy go tu nie miałem.
- Miałeś go Harry. Lecz był on ukryty przed twoimi oczami. Sam musiałeś bowiem go dostrzec.
- Nie, to dla mnie za dużo - rzucił, wstając nagle ze swojego miejsca. – Kouta, pójdziesz ze mną?
- Oczywiście - odparł ptak, podrywając się do lotu.
- Harry - usłyszał nagle głos Voldemorta.
- Tak? - zapytał, odwracając się ponownie w stronę chłopaka. Serce biło mu jak oszalałe odkąd tylko go ujrzał, lecz teraz w tej chwili oczekiwania, Gryfon pomyślał, że zaraz wyskoczy mu dosłownie z piersi.
- Czy zjesz później ze mną obiad w jadalni? - zapytał z wyczuwalnym wahaniem w głosie.
- Nie wiem. Jeszcze zobaczę - odpowiedział chłopak, a następnie czym prędzej opuścił pokój. Nie chciał być już dłużej w tym pomieszczeniu. Przynosiło ono zbyt wiele bólu, którego i tak już miał, aż nazbyt. Widząc twarz ukochanego, jego dusza krwawiła, czując się oszukana, a przede wszystkim zdradzona. Do tej pory również nie mógł pojąć, dlaczego osoba, która stała się dla niego wszystkim, musiała okazać się także najgorszym wrogiem. Czarny Pan zabił mu przecież rodziców! A on mimo to, nadal nie może przestać o nim myśleć. Otwierając drzwi "swojego pokoju", wpuścił przodem feniksa, a następnie sam usiadł na łóżku, podkulając nogi.
- Opowiesz mi o naszym spotkaniu i w ogóle? - zapytał chłopak miło. Nie chciał bowiem znów zranić tego pięknego, mistycznego ptaka.
- Oczywiście, jeśli tego sobie życzysz - odpowiedział, a następnie zaczął historię. - Jeszcze będąc w jaju, czułem jak bardzo się o mnie troszczysz, mówisz do mnie, opowiadasz swoje dni w szkole, a nawet czytasz przeróżne książki. Przez to od samego początku przywiązałem się do ciebie, a w ten właśnie sposób zrodziła się między nami mentalna więź. Dzięki niej możemy porozumiewać się ze sobą w myślach, nawet na ogromne odległości. Jedynie naszą telepatię mogą zakłócić bardzo mocne zaklęcia, takie jak Grindelwald rzucił na ciebie i swój zamek, gdy cię porwał, ale do tego jeszcze wrócimy - rzucił, gdy chłopak już chciał wtrącić swoje trzy knuty. - Po moim wykluciu się, od razu ujrzałem cię przy mnie. Byłeś przy moich narodzinach, co całkowicie umocniło naszą więź, czyniąc ją kompletną. Dzięki temu, gdy pierwszy raz mnie dotknąłeś, nasze magie wymieszały się. Od tej chwili dodatkowo mogłeś korzystać z pokładów mojej energii i mocy. Dlatego też w twoim patronusie pojawił się feniks. Twoja magia łączy się, nie kolidując ze sobą. A że należy do niej moja moc, wtedy w tej klasie ujawniła się. Tym samym poczułem to i przybyłem, niczym wezwany. Nie mogłem już dłużej odwlekać chwili, by cię ujrzeć i przekonać się na własne oczy, że naprawdę żyjesz. Szukałem cię pół wieku, nie wiedząc czemu żyje. Czarne Feniksy umierają, gdy życie ich pana się kończy.
- Umieracie? - spytał Potter, będąc kompletnie zaskoczony tą informacją. Nie sądził, że ktoś może być, aż tak związany ze sobą.
- Taki nasz los, lecz to nie jest wcale takie złe. Nie cierpimy po śmierci swoich właścicieli, błąkając się samotnie po świecie, lecz odchodzimy razem z nim. Wracając do opowieści, od razu cię polubiłem. Nie chciałeś być moim panem, lecz dałeś mi wolny wybór. Mogłem odlecieć w świat, w poszukiwaniu czarnych feniksów, bądź zostać z tobą, ale nie będąc twoim sługą. Zaproponowałeś mi przyjaźń, a to ujęło moje serce. Przez to nasza więź stała się niewyobrażalnie mocna. Nie wiem czy ktoś kiedykolwiek taką nawiązał. Gdy przybyłem na świat, byłeś już z Tomem, choć on nie znał twojej tożsamości. Jedynie pielęgniarka ze Skrzydła Szpitalnego, dyrektor Dippet oraz profesor Dumbledore wiedzieli kim naprawdę jesteś. Ja oczywiście też, bowiem gdy nasze umysły się połączyły, dowiedziałem się o tobie wszystkiego.
- Czekaj! Profesor Dumbledore wiedział kim jestem? Czyli teraz też wie?
- To jest bardziej skomplikowane. O twojej podróży z przeszłości wie Tom, bo to on dostał szansę, byście znów byli razem, lecz musiałeś pokochać go w tym świecie jako Voldemorta. Grindelwalda przed utratą wspomnień uchroniła jego niesamowicie potężna wieża, którą stworzył samą czarną różdżką.
- Czarną różdżką? - zapytał zdziwiony słuchacz.
- Najpotężniejszą różdżką na świecie, którą ofiarowała sama śmierć jednemu z trzech braci w Baśni Barda Beedle'a. Dumbledore był zaś zbyt słaby, by jego magia uchroniła go przed magią czasu. Pamiętałem też ja, bowiem my, Czarne Feniksy jesteśmy bardzo potężne i takie czary na nas nie działają.
- Skoro Voldemort nie wiedział w przeszłości kim jestem, to skąd to wie teraz?
- Powiedziałeś mu o tym, opowiadając historię swojego życia. Nawet nie wiesz jak bardzo był załamany, że tak cię skrzywdził w przyszłości. Możesz mi nie wierzyć, ale mówię prawdę. Nie mogę bowiem okłamywać swojego pana. Czułbyś jeśli coś zacząłbym zmieniać. Wracając ponownie do tematu, udało się wam pokonać wszystkie opory między wami i staliście się parą. Wtedy wszystko jednak zaczął komplikować Mroczny Pan, którego zafascynowałeś. Chcąc cię poznać, jeden z jego popleczników porwał cię z domu Potterów i zaprowadził przed oblicze swojego pana. Tobie jednak, dzięki swojemu sprytowi, udało się uciec i dotrzeć do Hogwartu po Albusa, by razem wyruszyć do Potterów, których zabezpieczenia domu zostały usunięte. Zaiste, brat twojego pradziadka, był sługą Mrocznego Pana. Przybył po wielu latach do domu, chcąc wmówić wszystkim, że jesteś jego synem. Ty jednak pamiętając swoje życie tutaj, nie dałeś się nabrać na tą maskaradę i byłeś ostrożny. Lucasowi udało się jednak cię podejść i porwać. Gdy razem z profesorem przybyłeś do domu swojego pradziadka, twoja rodzina była związana przez wyznawców czarnoksiężnika, którzy czekali, aż się pojawisz. Między wami rozegrała się bitwa w której własnym ciałem obroniłeś swojego dziadka, sam przyjmując na siebie czarno magiczne zaklęcie. Całe szczęście uleczyły cię łzy Fawkesa, którego wezwałeś. Grindelwald nie dał sobie jednak spokoju. Zaczął szukać podobnych chłopców do ciebie, a następnie ich zabijał.
- Merlinie, to straszne! Czemu to robił?
- Zafascynowałeś go do tego stopnia, że chciał cię mieć na wyłączność. Zapałał swoistą chęcią posiadania cię w każdy możliwy sposób. Tak, wiem. To chore... Bardzo byłeś przez to załamany. Jak zawsze obwiniałeś o wszystko siebie, choć nie było w tym żadnej twojej winy.
- Ale przecież... - zaczął chłopak, lecz feniks przerwał mu.
- Nie ma żadnego "ale". Wiem, że chcesz powiedzieć, że to przez ciebie, bo gdyby nie ty, to ci chłopcy by żyli. Ale to nieprawda. To wszystko wina Grindelwalda. On ich zabił, chcąc wzbudzić w tobie poczucie winy. Chciał cię złamać w ten sposób oraz zwrócić twoją uwagę na siebie. Nie widząc jednak żadnego odzewu, irytował się. Ty jednak w końcu nie wytrzymałeś i napisałeś do niego jak bardzo go nienawidzisz. W odpowiedzi wysłał ci swoją niedoszłą ofiarę; chłopca o imieniu Will. Nie mając w Slytherinie żadnego szpiega, który mógłby mu dostarczać informacji o tobie, pomyślał o Masonie. Mały chłopiec będąc blisko ciebie, byłby swoistą skarbnicą wiedzy, której tak bardzo pragnął. William jednak zaufał ci oraz uwierzył w to, że go pokochałeś. Nie chcąc cię rozczarować, powiedział ci, że jest szpiegiem. Ty jednak nie wyrzuciłeś go, lecz obdarzyłeś jeszcze większą miłością. Stałeś się jego prawnym opiekunem, postanawiając adoptować go. Tym samym zapewniłeś mu ochronę przed Mrocznym Panem. Twoi bliscy byli bezpieczni dzięki tobie, prócz ciebie oczywiście. To jednak nie powstrzymało go przed porwaniem twojego dziadka. Oczywiście by go ratować, zgodziłeś się na wymianę. Tym razem jednak mogłeś odejść gdy tylko chciałeś. Ten szaleniec zapowiedział ci jednak, że jeśli kolejnym razem cię złapie, to on będzie decydował kiedy będziesz mógł odejść.
- Stwierdzam, że ten koleś na źle w głowie. Nie rozumiem czemu go tak niby zafascynowałem. Co jednak było dalej?
- Twój podopieczny musiał w końcu napisać kolejne sprawozdanie. Razem z przyjaciółmi wpadłeś na pomysł, by nazmyślać w liście ile tylko się dało. Chcieliście zrobić sobie żarty z Grindelwalda. To jednak przyniosło złe skutki. Rozgniewany mężczyzna za karę uprowadził cię z Hogwartu przez świstoklik, którym był list jaki dostałeś na śniadaniu.
- Świstoklik w szkole? Przecież nie powinien być szkodliwy dzięki obwodom szkoły.
- Zwykły na pewno nie stanowi zagrożenia. Ten jednak został stworzony czarną różdżką, a to zmienia postać rzeczy. Ten magiczny afekt jest nad wyraz niebezpieczny w niepowołanych dłoniach. Wracając jednak ponownie do opowieści, Tom i Will bardzo się załamali twoim uprowadzeniem. Wszyscy chodzili smutni, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Zastanawialiśmy się co się z tobą dzieje, nie mając żadnych informacji. Nawet ja nie mogłem się z tobą skontaktować, przez potężne zaklęcia uniemożliwiające mi to. Najgorsze jednak było dopiero przed nami. Twoje serce przestało bić, a ja umarłem razem z tobą.
- Co? Ale przecież żyjemy.
- Resztkami mojej magii uratowałem cię. Zażyłeś bowiem truciznę, którą miałeś podać jakiejś torturowanej osobie. Twoje serce przestało bić, tym samym moje również. Grindelwald zareagował jednak szybko, pomagając mi przywrócić cię do świata żywych. Mi dłużej zajęło odrodzenie się. Przez to wszyscy myśleli, że już nigdy cię nie zobaczą, bowiem umarłeś. Nawet nie wyobrażasz sobie ich radości, gdy dowiedzieli się ode mnie, że żyjesz. To dało Tomowi nową siłę, by cię odbić. Nie musiał długo czekać, bo Grindelwald zaatakował szkołę. Byłeś przy nim pod działaniem eliksiru miłosnego, który ci podawał. Tobie jednak udało się go złamać i powstrzymać czarnoksiężnika przed zabiciem Dumbledore'a. Gdy Mroczny Pan wymierzył różdżkę w Marvola, zasłoniłeś ukochanego własnym ciałem, przyjmując na siebie zaklęcie uśmiercające przeznaczone dla niego. Gellert nie mogąc wybaczyć sobie, że cię zabił, dał zamknąć się w wieży, będąc pozbawionym kompletnie chęci życia. Ja zaś odleciałem szukać odpowiedzi czemu nadal żyje, choć ty umarłeś. Tułałem się pół wieku po świecie w poszukiwaniu tej informacji. Dowiedziałem się, że jedyną opcją jest podróż w czasie. Umierając w przeszłości, wróciłeś do siebie. Okazało się to prawdą. Nikt jednak nie pamiętał twojej podróży, prócz Tom, którego udało mi się odnaleźć. I to już chyba koniec historii.
- Czemu więc nie przybyłeś do mnie wcześniej? - zapytał Gryfon, uważnie patrząc w oczy ptaka.
- Tom stwierdził, że na wszystko przyjdzie czas. Co miałabym ci powiedzieć gdybym się pojawił? Czy uwierzyłbyś mi? Poza tym czy wierzysz mi teraz?
- Czuje, że mówisz mi prawdę, choć niczego nie pamiętam z tego co mówiłeś. To wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Mój świat się zawalił, a ja próbuje wydostać się spod gruzu, który mnie przywalił. Osoba którą kochałem, okazała się moim wrogiem. Nie mam pojęcia co dalej robić.
- Mimo to nadal kochasz Toma, prawda?
- Ja staram się go nie kochać...

Harry Potter Azyl CzasuWhere stories live. Discover now