Tom II. Rozdział 23 - Privet Drive 4.

1.2K 82 3
                                    


Po spakowaniu się i zjedzeniu obiadu w Wielkiej Sali, wszyscy wyjeżdżający na święta ruszyli w stronę powozów. Droga, jak to najczęściej bywa, mija wszystkim bardzo szybko. W szczególności, jeśli bywa  wesoła.
-Luniu, przestań już, bo pęknie mi brzuch - jęknął Potter, wycierając łzy śmiechu. Od czasu, gdy wsiedli do przedziału, co chwilę wybuchali śmiechem, gdyż mężczyznę zebrało na wspominanie kawałów w wykonaniu 3N+H czyli -Nieustraszonych, Niepowtarzalnych i Niezniszczalnych Huncwotów.
-Czy kiedykolwiek spisaliście swoje żarty? - spytała zaciekawiona Grangerówna.
-Nie.. Mieliśmy taki plan, jednak niestety nie wypalił. Po szkole było już za późno. Dla wszystkich...
-Może opowiedz jeszcze o tym, jak Syriusz ganiał Panią Norris po Hogwarcie -poprosił Złoty Chłopiec, chcąc odciągnąć myśli nauczyciela od przykrych wydarzeń, które powędrowały do tej niezapomnianej, Halloweenowej nocy. Nauczyciel chyba połknął haczyk, zaczynając opowieść : -Muszę zacząć od tego, że ta nieznośna kotka zawsze nas wkurzała. Ile razy dostała z kopa, to nie wiem, czy jesteście sobie w stanie wyobrazić. Raz, gdy przechadzaliśmy się z Syriuszem po zamku w Pelerynie Niewidce, niespodziewanie natknęliśmy się na tego wstrętnego kocura. W naszych czasach była dokładnie tak samo irytująca, a może nawet i bardziej. Wkurzony Syriusz, chciał jak zawsze ją kopnąć, ale ta okazała się sprytniejsza i złapała zębami za pelerynę. W tej samej chwili pojawił się jej właściciel. Łapa nie chcąc mnie - Prefekta Naczelnego Gryffindoru wkopać, wyskoczył spod peleryny i dał Pani Norris porządnego kopa za szlaban, który wiedział, że za chwilę zarobi. Za szlajanie się po ciszy nocnej, dostał burę od Minerwy oraz szlaban z woźnym. Ten oczywiście lubiąc się znęcać nad przyłapanymi Huncwotami, co zdarzało się bardzo rzadko, kazał wyczyścić Syriuszowi wszystkie kible w Hogwarcie.
-Bez użycia magii jak mniemam? - spytał Tom.
-Oczywiście. Woźny jednak nie wiedział, że Black ma jeszcze trzy dodatkowe różdżki do pomocy. Szybko się więc z tym uporaliśmy, a następnie przyszedł czas na zemstę. Czekaliśmy na tego zwierzaka cierpliwie, będąc umówionymi z Irytkiem, który miał zająć woźnego.
-Pracowaliście z tym duchem? On jest okropny. Rzuca w uczniów kawałkami kredy, albo woreczkami z wodą - rzucił Ron, który nie raz zarobił osobiście czymś takim.
-Jeśli chodzi o psoty, to ten duch był zawsze chętny. Poza tym bardzo lubił Jamesa i dzięki niemu zawiązał pakt z nami, Huncwotami - odpowiedział wilkołak.- Kontynuując opowieść, dopadliśmy w końcu kotkę, a następnie zaklęciem wynieśliśmy na zewnątrz. Będąc już na błoniach, rzuciliśmy na nią czar spowalniający, a następnie Łapa pod postacią psa, z przyjemnością zaczął ganiać wystraszonego zwierzaka. Następnie pozwolił kotce wdrapać się wysoko na drzewo, po czym rzucił zaklęcie Przylepca oraz Wyciszające. Zostawiliśmy ją z wielką miską karmy, by cierpiała w samotności. Woźny przez dwa tygodnie szukał swojego pupila. Od tego czasu, Pani Norris mijała nas szeroki łukiem - zakończył mężczyzna z bananem na twarzy.
-Ty to masz wyczucie czasu, Luniu - powiedział Harry, czując jak pociąg zaczyna powoli zwalniać.
Ubierając kurtki i zabierając swoje kufry, wysypali się na zewnątrz, gdzie rodzice czekali już na swoje dzieci, by zabrać je do domu.
-Życzę wam już teraz wesołych świąt - powiedziała Grangerówna, przytulając swoich przyjaciół, których miała zobaczyć dopiero po przerwie świątecznej.
Rona oczywiście sobie odpuściła, bo razem ze swoimi rodzicami, miała spędzić ten szczególny czas w Norze.
-Wzajemnie Hermiono - odpowiedział Potter z uśmiechem.
-Harry, Ron, Hermiona - usłyszeli znany głos Pani Weasley, która biegła już do nich poprzez tłum.
-Dzień dobry Molly - powiedział Lupin z uśmiechem.
-Poza Hogwartem Remusie? Słyszałam, że jedziecie na święta do rodziny Harry'ego.
-Tak wyszło - odpowiedział z uśmiechem, gdy kobieta przytulała Gryfonów.
-Ciebie nie znam mój drogi - rzuciła zatrzymując się przed turkusowookim.
-Tom Anguis, nowy uczeń Hogwartu - odpowiedział uprzejmie, całując kobietę w dłoń.
-Och, jaki dobrze wychowany chłopiec - powiedziała, a na jej policzkach pojawiły się słodkie rumieńce.
-Skąd jesteś Tom? - zapytała ciekawa.
-Moja droga, nie przesłuchuj biednego chłopaka - odezwał się głos z tłumu.
-Dzień dobry Panie Weasley.
-Witajcie dzieci. Harry, twój wujek już czeka na ciebie. Ucięliśmy sobie nawet miłą pogawędkę i zaproponowałem, byście pojawili się w drugi dzień świat u nas.
-I zgodził się? - spytał ciekawy Ron, wychylając głowę, by lepiej widzieć ojca.
-Możliwe, że się pojawią. Musi zapytać żonę.
-Mamo, tato - krzyknęła nagle brązowowłosa, rzucając się na rodziców.
-Witaj córeczko. Wybacz, że tak późno, ale mama musiała spakować jedzenia do samochodu, by nie jechać z pustymi rękami do rodziny twojego chłopaka. Dzień dobry wszystkim, Ian Granger*, a ta piękna kobieta mi towarzysząca, to moja małżonka, Nina Granger.**
-Bardzo nam miło, Harry Potter - powiedział Złoty Chłopiec będąc najbliżej, a następnie za jego przykładem poszła reszta.
-Mamo, tato, jedziemy już? - spytała Ginny, podchodząc z bliźniakami.
-Cześć Harry - powiedzieli w tym samym czasie Fred i George, a na ich twarzach pojawiły się banany.
Najmłodsza latorośl Weasleyów spojrzała ukradkiem na Toma, a następnie tak jak zawsze, szybko spuściła wzrok ku ziemi.
-Wybaczcie, ale powinniśmy już iść - odezwał się Remus.
-Oczywiście. Do zobaczenia. Dajcie jednak znać, gdybyście mieli do nas przyjechać.
-Oczywiście - odpowiedział Chłopiec - Który - Przeżył, a następnie po pożegnaniu się z zebranymi, podeszli do czekającego na nich Vernona.
-Dzień dobry wuju - powiedział trochę niepewnie Wybraniec. Czuł się dziwnie, bo to były pierwsze święta, które zamiast w Hogwarcie, miał spędzić na Privet Drive.
-Witajcie. Tom, jak miło, że chodzisz do szkoły razem z Harrym. Znaliście się już przed wakacjami?
-Nie proszę pana. Przyjechałem skończyć w Hogwarcie moją edukację. Rodzice mi pozwolili, z czego bardzo jestem zadowolony.
-No to się cieszę. Miło mi również, że i pan, Panie Lupin się pojawił.
-Dziękuję za zaproszenie. To miłe z Państwa strony.
-Och, nie mówmy do siebie per "pan". Jestem Vernon.
-Remus - odpowiedział mężczyzna, przyjmując wyciągniętą w jego stronę dłoń.
-Wsiadajcie do samochodu. Żona z synem już oczekują nas w domu.
-A jak tam Dudley?
-W porządku. Grecja dobrze zrobiła jego kondycji, choć nie tylko jego. Pielęgniarka w szkole już nie czepia się o jego otyłość. Postanowił się w końcu zabrać za siebie i nawet biega codziennie, choć wzdycha, że nie ma z kim.
-W wakacje ja z nim będę biegać - powiedział chłopak o oczach koloru Avady.
-Na to liczy. Już się nie może doczekać kiedy przyjedziesz. Petunia specjalnie na twój przyjazd robi gołąbki.
-Gołąbki? Uwielbiam je - rozmarzył się chłopak, a pozostali zaśmiali się z jego miny.
-No i jesteśmy - rzucił Dursley pięć minut później, skręcając na podjazd. Już tak dawno widział te domy okryte białym puchem, że prawie zapomniał jak to pięknie wygląda. Mimo wszystko nie mogło się jednak równać z Hogwartem - tym pięknym, majestatycznym zamkiem. Od jedenastego roku życia to w nim spędzał święta, nie chcąc wracać do rodziny, dla której był nikim. Teraz jednak to się zmieniło, gdy dali sobie drugą szansę.
"Ciekawe czy Voldemort czuje się samotny w święta" pomyślał, a następnie poczuł, że znalazł się w uścisku Petunii.
-Cześć ciociu - powiedział z uśmiechem, również przytulając kobietę.
-Bardzo się cieszę, że przyjechałeś. Specjalnie dla ciebie zrobiłam..
-Gołąbki. Tak, wiem ciociu i już nie mogę się doczekać - rzucił, a na potwierdzenie jego słów, zaburczało mu w brzuchu.
-Chodźcie do domu, bo jest zimno. Gorąca herbata już czeka - odpowiedziała Pani Dursley, która wyszła do nich w cienkim sweterku oraz puchatych kapciach. Gdy tylko przekroczyli próg domu, od razu zrobiło się cieplej.
-Witaj Petuniu.
-Remusie.. Ja, chciałabym..
-Nie musisz. To były stare dzieje.
-Stare dzieje? Znaliście się wcześniej? I gdzie jest Dudley - zapytał Potter, patrząc na nich zdziwiony, wieszając swoją kurtkę.
-Oczywiście. Przecież Huncwoci, gdy zaczęli przyjaźnić się z Lily, bywali w tym domu dość często. A mój syn poszedł do sklepu - wyjaśniła kobieta.
-Wiadomo, że Jamesa ciągnęło do Lily. Szczególnie w ferie i wakacje, gdy jej nie widywał. Jeden dzień był dla niego męką, a co mówić dla nas, słuchających jego lamentu i wzdychań, że usycha bez jej obecności, jak róża bez wody.
-Współczuję, ale widać, że był zakochany.
-O tak Harry, był - dodał nauczyciel, przypominając sobie te wszystkie próby przyjaciela, by zdobyć ukochaną.
-A ja wmawiałam sobie, że ich nie lubię - rzuciła pani domu, nalewając wszystkim gorącej herbaty i sama z własnym kubkiem, usiadła przy stole. Napiła się rozgrzewającej cieczy, po czym kontynuowała dalej - Gdy tylko w domu pojawiała się Lily, ja byłam już tą mniej ważną. Tak mi się przynajmniej wydawało, nim nie zrozumiałam, że mnie rodzice mieli przez cały rok w domu, poświęcając mi swój czas i uwagę, a moja siostra była tylko przez pewien okres w domu, po czym wyjeżdżała na wiele miesięcy do szkoły, która była bardzo daleko.
-To była też nasza wina, bo ci dogryzaliśmy i żartowaliśmy sobie z twojej osoby- odparł wilkołak, jakby chcąc usprawiedliwić zachowanie kobiety.
-Ja też nieźle was wyzywałam. Mimo to Ruda zawsze stawała po mojej stronie, a ja się za to jeszcze bardziej wściekałam i wychodziłam z domu, trzaskając głośno drzwiami.
-James za każdym razem dostawał za to burę, a później Panna Evans nie odzywała się do niego przez tydzień. Rogacz nie mogąc tego znieść, oświadczał jej swoją miłość przy wszystkich, a ona mu odmawiała, traktując to za podłe żarty z jego strony.
-Ale mimo to zależało jej na Jamesie. Miałam pokój obok mnie i mimo, że się nie odzywałyśmy, słyszałam jak w nocy czasami płakała. Wiele razy chciałam iść i po prostu ją przytulić, ale wtedy zawsze moja duma brała górę. Gdy poznałam Vernona i wiedziałam, że Hogwartczycy mają zawitać do mojego domu, sama go pierwsza opuszczałam - opowiadała na zmianę z nauczycielem.
-A gdy się widzieliśmy przez przypadek, mijaliśmy się, jakbyśmy się nie znali.
-Właśnie tak, to kto chce gołąbki? - spytała z uśmiechem, a następnie każdemu podała talerz.
-Mamo! Jest Harry? - usłyszeli krzyk chłopaka, który wszedł właśnie do domu.
-Tak kochanie, jesteśmy w.. - nie dokończyła kobieta, gdyż syn wpadł do kuchni.
-Cześć braciszku - powiedział wesoło, a następnie podszedł do zielonookiego i mocno go uściskał.
-Czyżbyś się za mną stęsknił? - spytał Gryfon z huncwockim uśmiechem. Lustrując postać kuzyna, widział, że wuj miał rację. Chłopak był chudszy, niż go pamiętał.
-A gdzie tam.. Mamo kupiłem wszystko, prócz ryb. Dostawa ma być dopiero jutro.
-Dziękuję synku. Zjesz z nami? - spytała, a chłopak zasiadł do stołu. To był ich pierwszy, wspólnie zjedzony posiłek.
-Jak ci się do tej pory podoba? Trochę mało się na początku udzielałeś - powiedział Złoty Chłopiec, siadając na swoim łóżku. Dzielił on bowiem pokój z Tomem, a Remus miał spać w salonie.
-Wolałem posłuchać tych ciekawych opowieści - odpowiedział, pokazując chłopakowi język.
-Jasne, jasne.
-Oj tam, jutro będę już bardziej śmiały. Obiecuję - dodał, widząc wątpiącą minę chłopaka. Po szybkim prysznicu, położyli się spać. Jutro miał być pracowity dzień.

***

*, ** - imiona Państwa Granger nie były podane w żadnej książce, więc sama je sobie wybrałam.

Harry Potter Azyl CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz