Tom II. Rozdział 17 - Kocham cię ponad wszystko i za wszystko.

1.6K 120 9
                                    

Dziwnym trafem zamiast trafić do gabinetu lub swojego pokoju, Chłopiec - Który – Przeżył, przeniesiony przez feniksa, znalazł się w zamkowej kuchni.
- Harry Potter, co mogę zrobić dla Harry'ego Pottera? - zapiszczał Zgredek, gdy tylko ujrzał Gryfona.
- Witaj przyjacielu. Wiesz, jestem trochę głodny, bo... - nie dokończył, gdyż przed nim pojawiły się skrzaty z tacami zapełnionymi jedzeniem. Nim zdążył się nawet odezwać, został popchnięty do tyłu. Przed upadkiem uchroniło go krzesło, które nie wiadomo, kiedy się tam pojawiło, razem z okrągłym, drewnianym stołem.
- Dziękuję - powiedział niepewnie, widząc cały stos jedzenia, który w jednej chwili przed nim ułożyli.
"Następnym razem wiem, żeby nie mówić, że jest się głodnym" pomyślał.
Skrzaty ukłoniły się przed nim do samej podłogi, a następnie wróciły do swoich poprzednich zajęć.
- Czemu Harry Potter jest głodny? Czy jedzenie nie było dobre?
- Nie było mnie dziś w zamku. Byłem odwiedzić pewne miejsce. - widząc jak zielonooki otwiera buzię, szybko dodał - Jak ci się tutaj pracuje?
Miało to na celu odciągnąć skrzata od drążeń na poprzedni temat. Udało się, gdyż ten z entuzjazmem zaczął opowiadać jak jest mu dobrze, że Dumbledore podwyższył mu pensję i nawet spodobała mu się jedna skrzatka, której imienia za nic nie chciał zdradzić.
- Czy to Mrożka? - spytał przypominając sobie skrzatkę Barty'ego Croucha z czwartego roku.
- Harry Potter skąd to wie? - zapiszczał, a chłopak pierwszy raz zobaczył, jak jego przyjaciel się czerwieni.
- Zgadywałem - odparł z uśmiechem, a następnie zapytał – Ona również cię lubi? Spędzacie razem trochę czasu?
- Mrożka jest wdzięczna za pomoc - wymamrotał speszony.
- Może to coś więcej? Mam dla ciebie małą radę. Zaproś ją na randkę. Jest takie idealne miejsce w Hogwarcie na siódmym piętrze.
- Pokój Przychodź- Wychodź? - zapytał, a czarodziej przytaknął.
- Ale ja nie wiem czy Mrużka będzie chciała takiego Zgredka.
- Jesteś wspaniałym przyjacielem, pracowitym skrzatem, a także pomogłeś jej się pozbierać po ciężkich przeżyciach. Spróbuj. To nic nie kosztuje, a dodatkowo możesz zyskać.
- Dobrze. Harry Potter zawsze potrafi pomóc Zgredkowi - powiedział i bezceremonialnie się do niego przytulił.
- Nie ma sprawy. Dziękuję za jedzenie i do zobaczenia - zakończył, a następnie z pomocą feniksa, pojawił się w gabinecie długobrodego dyrektora.
- Och Harry, dobrze, że już jesteś. Zaczynałem się niepokoić - odezwał się Dumbledore, a jego głos przepełniony był ulgą, jaką sprawiło mu pojawienie się chłopaka całego i zdrowego.
- Straciłem rachubę czasu - odparł cicho na swoje usprawiedliwienie.
- Pewnie jesteś głodny - zaczął, lecz zielonooki przerwał mu - Już jadłem. Fawkes zabrał mnie w pierwszej kolejności do kuchni.
- Fantastycznie. Czy chcesz o czymś porozmawiać, Harry? Wiesz, że zawsze znajdę czas, by cię wysłuchać.
Potter popatrzył na maga uważnie, a następnie spytał - Czy zna pan historię młodości Voldemorta? Szczególnie interesuje mnie pojawienie się Alexandra Wellsa Pottera i czy jest on moją rodziną?
- Alex... Pamiętam, że pojawił się nieprzytomny w szkole i gdy doszedł do siebie, zaczął uczęszczać na szósty rok. Pewnie zastanawiasz się co mu się stało. Otóż jego rodzice zostali zabici przez popleczników Grindelwalda, a on przeżył jako jedyny. Trafił do Slytherinu i zaczął trzymać się ze Ślizgonami takimi jak Abraxas Malfoy, Orion Black, Theodor Nott, Kevin Avery...
- Potter był w domu węża i przyjaźnił się z pierwszą generacją Śmierciożerców? - przerwał mu czarnowłosy. Dla niego było to nie do pojęcia. Co prawda zażegnał jako taki spór z Draco, ale to było całkiem co innego.
- Chłopcy nie byli źli. Jako nauczyciel który zna życie, nie mogę potępiać nikogo za wybory. Poza tym to Alex zbliżył chłopaków i Toma do siebie.
- Naprawdę? - wyrzucił z siebie. Dziwnie było myśleć, że Voldemort i jego ukochany, dzielą to samo imię.
- Tom znalazł nieprzytomnego pana Wellsa, przez co nawiązał się między nimi dług życia. Gdy ten się obudził, stronił od Riddle'a, przez co jeszcze bardziej go intrygował. Nie minęło dużo czasu, gdy młody Dziedzic Slytherina zaczął spędzać czas z Alexem i jego nowymi kolegami.
- Czemu mówi pan Wells, a nie Potter?
- Alex nabył to nazwisko w święta przez adopcję. Judith i Erik przyjęli go do rodziny. Nie pamiętam jego wyglądu, ale wiem, że na pewno płynęła w nim krew Potterów, choć o tym nie wiedział.
- Judith i Erik byli...
- Rodzicami twojego dziadka Bryana Pottera, czyli twoimi pradziadkami.
- Czemu adoptowali Alexa? Nie mogli inaczej powiększyć swojej rodziny? - spytał nastolatek, nagle lekko się czerwieniąc.
- Twoja prababcia, wspaniała Aurorka, mając pod sercem Bryana, wybrała się mimo zakazu męża na pole walki, gdzie dostała zaklęciem. Cudem uratowano twojego dziadka, ale nie mogła mieć już więcej dzieci.
- Dlatego chcieli adoptować Alexa?
- Na początku chcieli mu pomóc, bo nagle został sam, bez rodziny i pieniędzy. Później jednak pokochali go. Jak miewała Judith, jego można było albo kochać, albo nienawidzić.
- Jak to się stało, że Alexander umarł? - spytał ponownie Chłopiec - Który – Przeżył, gdy w pomieszczeniu na chwilę zapadła cisza. Chciał dowiedzieć się jak najwięcej.
- Na błoniach Hogwartu rozgrywała się ostateczna bitwa z Grindelwaldem, a ja przegrywałem. Alex, który został porwany przez Gellerta, nie pozwolił mnie skrzywdzić. Gdy Riddle się pojawił, Mroczny Pan się wściekł, bowiem wiązał nadzieje co do nowego Ślizgona. Chcąc pozbyć się rywala, rzucił w Toma Avadę.
- Ale Voldemort nie zginął. Czyli...
- Tak. Pan Wells zasłonił go własnym ciałem, samemu umierając.
- By spłacić dług? Dlatego go zasłonił?
- Nie słuchałeś? Alex pokochał pana Riddle'a ze wzajemnością.
- Wiem, słuchałem. Po prostu nie potrafię wyobrazić sobie Voldemorta który kocha. Przecież on nie ma serca.
- Wybacz Harry, ale nie zgadzam się z tobą. Nie każdy jest od razu zły i każdy bez względu na czyny, ma serce.
- Ma pan rację. Dziękuję za odpowiedź i pójdę już do siebie, ponieważ jestem zmęczony - zakończył, chcąc wyjść już z gabinetu, by móc na spokojnie wszystko przemyśleć.
- Harry - usłyszał, gdy złapał za klamkę.
- Tak profesorze?
- Śpij dobrze mój chłopcze.
- Dziękuję, wzajemnie - zakończył, a następnie zamknął drzwi, tracąc z oczu postać wielkiego Albusa Dumbledore'a.

Idąc smętnie przez ustrojone świątecznymi ozdobami korytarze, zastanawiał się nad tym co powiedział mu dyrektor Hogwartu. Nie spieszył się do pokoju, choć wiedział, że Tom czeka na niego.
W tej chwili chciał pobyć trochę sam. Nadal nie wiedział, czy jego ukochany jest naprawdę tym, za kogo się podaje. Czemu do tego nawiązał? Przecież starał się o tym nie myśleć. Może najlepiej będzie jak spróbuje dowiedzieć się kto wysyła mu te anonimy? Może ta osoba naprawdę wie coś o Anguisie? Czy jednak jest to zaufana osoba? A jeśli ma na celu zasiać w nim nieufność? Drugi raz nie może dać się oszukać. To przez niego, w Ministerstwie Magii, jego ojciec chrzestny, dostał zaklęciem uśmiercającym. Czy teraz przez jego niepewność i paranoje ma stracić turkusowookiego? Co jednak, jeśli nowy Gryfon może zagrażać jego przyjaciołom? W sumie gdyby był zły, Tiara Przydziału nie przydzieliłaby go do domu lwa.
"Jasne, Peter też jest dobrym przyjacielem z odwagą Gryfona, który nigdy nie zdradził bliskich" zironizował.
"Czyżby czarny humor udzielał mi się od Snape'a?" zapytał sam siebie, a jego myśli zbiegły na Mistrza Eliksirów.
"W tym roku zachowuje się on nie lada dziwnie. Na pierwszej lekcji drwił z tego, że dostałem się na jego zajęcia, przez zdobycie Wybitnego, jednak szybko przestał. Czy powodem było to, że udało mi się zrobić bezbłędnie eliksir? Mimo, że sam nie wiedziałem jak tego dokonałem, czułem, że lubię te zajęcia. Pierwszy raz udało mi się nawet ignorować docinki Mistrza Eliksirów. W tamtej chwili był ważny tylko wywar i jakie składniki dodaje. Postrach Hogwartu zdziwił się na koniec lekcji, jednak postawił mi tylko Powyżej Oczekiwań".
- Hasło - usłyszał Potter i zrozumiał, że dotarł do Wieży Gryffindoru. Nogi same go przyniosły, gdy umysł wędrował.
- Duch walki - rzucił, a Gruba Dama skinęła głową, otwierając przejście.
Pokój Wspólny był już pusty i pogrążony w półmroku. Jedyne oświetlenie dawał kominek w którym dopalały się resztki drewna. Podchodząc bliżej, dostrzegł, że na kanapie, na przeciw paleniska, ktoś siedzi.
- Czekałeś na mnie? – spytał, wiedząc kim jest ta osoba.
Thomas Anguis odwrócił się powoli, patrząc swoimi pięknymi, turkusowymi oczami na nowoprzybyłego. Mimo nikłego oświetlenia, Harry mógł dostrzec ich niepowtarzalną barwę, którą tak kochał. Doskonale również były widoczne kości policzkowe chłopaka, czarne, lśniące włosy i dorodne usta, które tyle razy już całował.
- Oczywiście kochanie - odparł, swoim melodyjnym głosem, którego mógł słuchać, aż do końca świata.
Szmaragdowooki usiadł obok swojego chłopaka, a ten przytulił go do siebie.
- Martwiłem się o ciebie i tak bardzo tęskniłem - szepnął, a następnie zaczął całować Złotego Chłopca z pasją. Oszalałby gdyby coś mu się stało. Cały ten dzień był udręką, a co mówić o wieczności?
- Widzę - wydyszał syn Jamesa Pottera, czując jak jego wargi przyjemnie mrowią. To niespotykane, że to uczucie i iskrząca magia, nadal między nimi pozostała.
- Czujesz się już lepiej? - spytał z troską.
- Tak - przyznał Chłopiec - Który - Przeżył z uśmiechem. Jak tu nie kochać takiego chłopaka? Jest czuły, miły, troskliwy, mega przystojny, wyrozumiały, cierpliwy, słodki, kochający, okazujący swoje uczucia, a także służący ramieniem. Kto nie zakochałby się w kimś takim?
- No to się cieszę. O czym myślisz?
- O tobie. Jesteś ideałem. Dlaczego wybrałeś właśnie mnie? Przecież nie ma we mnie nic szczególnego.
- Harry, nie wiesz co mówisz. Czy nigdy nie widziałeś się w lusterku? Jesteś śliczny kochanie. Twoje oczy koloru Avady są wyjątkowe i nikt nie posiada tak intensywnego koloru jak ty. W ich głębi mogę zatonąć. Patrząc w nie, uspokajają mnie i dodają otuchy. Twoja skóra jest miękka i delikatna. Kocham dosłownie każdy włos, który wywinie się w inną stronę, sprawiając, że są tak niesforne. Mimo to z przyjemnością wplatam w nie dłonie. Miękkie usta są tak samo wyjątkowe. Ich smak uzależnia, sprawia, że chcę cały czas je całować. Czuję zawroty głowy gdy nakrywasz nimi moje wargi. Twoje pocałunki upajają mnie, są jak ambrozja. Podczas ich trwania, zapominam o oddychaniu i całym otaczającym mnie świecie. Nie kocham cię jednak tylko za wygląd zewnętrzny. Jeszcze większe piękno kryje się w twoim nieskazitelnym wnętrzu. Jesteś osobą o czystym sercu, który potrafi cieszyć się z nawet najmniej znaczących dla innych ludzi rzeczy. Potrafisz docenić każdą sekundę życia i dobrze ją wykorzystać. Cenisz sobie przyjaźń i miłość. Za wszelką cenę obronisz swoich bliskich i dla nich nie cofniesz się przed niczym. Ufasz ludziom i szanujesz każde życie. To dla mnie zaszczyt, że mogłem cię poznać, a co dopiero zostać bliską osobą. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Każda chwila bez twojej obecności, jest dla mnie nic nie warta. Kocham cię ponad wszystko i za wszystko.
- Och Tom, ja też cię kocham - powiedział czując, że z jego oczu płyną łzy. To wyznanie było piękne, wzruszające i brzmiało tak bardzo prawdziwe. Swoimi ustami nakrył wargi Anguisa, wyrażając swoją miłość do niego. Następnie przenieśli się do ich pokoju. Nie po to oczywiście, by udać się do Krainy Morfeusza.
Tej nocy jeszcze długo mieli nie zasnąć.

Harry Potter Azyl CzasuWhere stories live. Discover now