XXIV. To ważne?

625 53 9
                                    


Szczeniak wziął i mu kurwa umarł!

Sasori zaklął wściekle pod nosem. Nici z nowej marionetki! No świetnie, a już był pewien, że mu się uda! Że też Kisame musiał go aż tak poharatać!

Odrzucił zirytowany buteleczkę z preparatem, którym dezynfekował ranę i podniósł się niecierpliwie do góry. Musiał iść i jak najszybciej znaleźć Zetsu. Trup nie był mu do niczego potrzebny. A już zwłaszcza taki rozwalony trup.

Wychodząc z pokoju, nie był już w stanie zobaczyć, jak białoczarne włosy powoli różowieją, by za chwilę stać się tak szkarłatne, jak krew, która zaległa na stole i ubraniach. Jak sylwetka młodzieńca kurczy się, by następnie nabrać kobiecych kształtów. Jak twarz okrągleje i nabiera właściwych jej rysów.

Jak na miejscu Kasaia Serizawy pojawia się Suiren Uzumaki, we własnej, choć martwej aktualnie postaci.

I gdyby Sasori był chociaż trochę bardziej cierpliwy, zobaczyłby też, jak rana na jej boku wypełnia się od środka świeżą krwią, a całość samoistnie się zrasta i zasklepia. Jak wszystkie inne ranki i zatarcia są leczone, łącznie z jej dłońmi, które po kłuła sobie o rękojeść Samenhady. Sasori miał rzadką okazję zobaczyć z bliska calutki proces powrotu Suiren, ale niestety, zaprzepaścił ją. Choć oczywiście z korzyścią dla Suiren, która wybrała sobie akurat ten moment, by zaczerpnąć łapczywie tchu i otworzyć szeroko oczy.

Przez dłuższą chwilę wpatrywała się po prostu w sufit, by po chwili szarpnąć się gwałtownie w więzach. Zdając sobie jednak sprawę ze swojego tymczasowego zniewolenia, uniosła nieco zdziwiona głowę.

- Gdzie ja jestem? - Rozejrzała się po pomieszczeniu, a dostrzegając dookoła mnóstwo marionetek, mniejszych i większych, jak i najróżniejsze części do nich, trafnie wywnioskowała, że musi znajdować się w pracowni Sasoriego.

- Ale dlaczego? - zapytała samą siebie, próbując sobie przypomnieć ostatnie zdarzenie przed utratą świadomości. Jednak jak na złość, ostatnie co pamiętała to twarz Kisame, który wpatrywał się w nią z nienawiścią. Nie mogła więc znaleźć żadnego logicznego powodu, dla którego miałaby znaleźć się u Sasoriego. Chyba że...

Suiren spuściła szybko głowę, a w pierwszej kolejności widząc swoje piersi, zaklęła głośno.

- A żeby to! - syknęła gniewnie, zaciskając automatycznie dłonie w pięści.

Czyżby umarła tam w jaskini, na oczach całego Akatsuki? Jeśli tak, to jak na to zareagowali? Co oni chcieli z nią teraz zrobić? I dlaczego do cholery była przywiązana do tego stołu?!

Suiren szarpnęła się panicznie w pasach, które niespodziewanie okazały się być zapięte dość luźno. Zupełnie jakby zostały zaciśnięte nie na jej nadgarstkach.

Korzystając z tej swobody, spróbowała wyślizgnąć ręce z zapięć i po przekręceniu prawej ręki w taki sposób, że kości zatrzeszczały w proteście, udało jej się ją wyciągnąć. W mgnieniu oka odpięła lewą rękę, a potem nogi. I akurat w momencie, w którym ostatni pas opadł bezwładnie wzdłuż boku stołu, drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich Sasori.


Sasori zamarł z jedną nogą w górze, gdy spojrzał na stół, na którym zamiast Kasaia zobaczył siedzącą Suiren, tą samą, z którą miał (nie)przyjemność stoczyć walkę po pamiętnym pieczętowaniu Shukaku. Otworzył szeroko oczy, zapominając na moment, jak się w ogóle mówi. Po prostu zastygł.

Z resztą tak jak sama Suiren, która poczuła jak z miejsca oblewa ją zimny pot. Źrenice jej zielonych oczu rozszerzyły się do granic możliwości, a jej wszystkie mięśnie napięły się boleśnie w nerwowym oczekiwaniu.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now