LXXII. Nowe życie

262 42 9
                                    


ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY DRUGI

NOWE ŻYCIE



Ponad miesiąc później

10 marca

popołudnie

Konohagakure



Suiren siedziała na brzegu łóżka i z ponurą miną wpatrywała się w kufry, które już od jakichś sześciu godzin zalegały na podłodze w jej pokoju. Siedem wielkich, solidnych skrzyń z różnymi zdobieniami po bokach i – co najważniejsze – herbem klanu Uchiha na wiekach.

Prezent ślubny od Madary.


Uzumaki spochmurniała jeszcze bardziej i podciągnęła nogi na materac, siadając po turecku. Zmarszczyła jednocześnie brwi i zmrużyła nieznacznie oczy.

Gdy te kilka godzin temu do jej drzwi zapukali członkowie ANBU, Suiren nawet nie pofatygowała się, aby im otworzyć. Była zwyczajnie przekonana, że to Tsunade próbowała po raz setny ściągnąć ją do swojego gabinetu, by po raz kolejny zacząć jej zadawać masę idiotycznych pytań. Jak nie o ten popieprzony ślub, to o samego Madarę. A tego ostatniego miała już po dziurki w nosie.

Jakież więc było jej zdziwienie, gdy niespodziewanie w jej pokoju pojawił się dowódca całej jednostki ANBU i poprosił ją z wyraźną niechęcią o to, by pozwoliła im wejść do środka, tak, aby mogli wnieść dostarczony prezent. W gruncie rzeczy jednak, prośba ta była jedynie czystą formalnością, bo Suiren i tak nie miała zbyt wiele do powiedzenia. ANBU od wszystkiego umywali ręce i kazali jej się dogadywać z Tsunade, a ta z kolei od ponad miesiąca była ostatnią osobą, od której dało się czegokolwiek sensownego dowiedzieć. Zwyczajne błędne koło.


Nie mniej, kufry zostały wniesione, a Suiren przyszło się z nimi skonfrontować. Na samym początku otworzyła dostarczony wraz z nimi list, zaadresowany bezpośrednio przez Madarę. Uzumaki, choć musiała przyznać to z lekkim trudem, to wszędzie poznałaby jego charakter pisma i była pewna, że wiadomość nie była sfałszowana. Chociaż biorąc pod uwagę to, że w Wiosce od jakiegoś tygodnia znowu był Kakashi, to na dobrą sprawę niczego nie mogła być pewna.

W każdym razie, list był nadzwyczaj krótki i zwierał tylko jedno zdanie "Za wczoraj, za dziś, za jutro."

Suiren doskonale wiedziała, do czego w ten sposób Madara się odnosił, ale nie do końca potrafiła zrozumieć, co chciał jej przez to powiedzieć. Co chciał osiągnąć odwołując się do pamiętnego picia w barze? Czy raczej jej picia i jej toastu?

Suiren piła wtedy za przyszłość. Bo przeszłości nie można zmienić, teraźniejszość zależała od nich, a przyszłość nigdy się nie skończy, więc niech będzie jak najlepsza. Co w takim razie miał na myśli Madara, "wznosząc toast" zarówno za przeszłość, teraźniejszość, jak i przyszłość?


Suiren zmarszczyła jeszcze bardziej brwi i krzyżując ręce na piersiach, przeniosła wzrok na pierwsze dwa z siedmiu kufrów.

Wciąż otwarte na oścież po taktycznym przeglądzie, dawały jej idealny wgląd na swoją zawartość, którą stanowiło w sumie aż trzydzieści nowiusieńkich kimon. I to najróżniejszych, przez najprostsze nocne yukaty, dzienne komony i tsukesage, aż po uroczyste irotomesode i najbardziej okazałe kurotomesode. Jednak o ile trzy pierwsze rodzaje kimon noszone były przez wszystkie kobiety bez wyjątku, o tyle dwa ostatnie przeznaczone były jedynie dla mężatek. I Suiren, w pierwszym odruchu, była zwyczajnie zdumiona. Jej myśli skupiły się na tym, dlaczego na Rikudo Sennina Madara przesłał jej kimona, z których nie będzie miała żadnego pożytku. I dopiero po kilkunastu sekundach totalnego zaćmienia, do Suiren w końcu dotarło, że Madara wcale nie próbował być uszczypliwy, a kimona te jak najbardziej jej się przydadzą. Bo tą mężatką zostanie. O losie.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now