XLIII. Prawda

530 58 11
                                    

Mniej więcej w tym samym czasie (12 listopad, wieczór)

Suiren siedziała jak zwykle w swojej celi, wpatrując się tępo w przeciwległą ścianę. Zupełnie machinalnie pocierała obtarte nadgarstki, a jej myśli błądziły gdzieś daleko. Wciąż pogrążona w żałobie po śmierci Jiraiyi, wspominała z melancholią wszystkie ich wspólne chwile. Doskonale pamiętała jego ostrożny wzrok, którym obserwował ją na samym początku. Pamiętała to, z jaką niechęcią – dość nieudolnie skrywaną – pozwalał jej na spotkania z Naruto. Nawet to, jak wymyślał ciągle wyjątkowo błahe powody, by móc ją wciąż mieć na oku.

Suiren uśmiechnęła się mimowolnie do swoich myśli.

Pamiętała również to, jak po raz pierwszy Jiraiya jej zaufał i pozwolił, by w Nowy Rok zabrała Naruto na pokaz fajerwerków. Pamiętała też to, jak po raz pierwszy Jiraiya postawił jej sake i podziękował za opiekę nad blondynem. Pamiętała wszystko.

Z tej nostalgii wyrwał ją w pewnym momencie odgłos kroków, na dźwięk, których Suiren poczuła mimowolnie, jak zaburczało jej w brzuchu. No tak, czas kolacji. Itachi był pod tym względem zaskakująco wręcz punktualny, co w gruncie rzeczy bardzo Suiren odpowiadało. Dzięki temu miała chociaż jako takie pojęcie upływu czasu i jej biologiczny zegar nie wariował zbyt mocno. Cóż, a przynajmniej nie tak mocno, jak podczas tych niepełnych czterech dni głodówki, w czasie których Akatsuki pieczętowało bijū.

– Dobry – rzuciła z lekkim uśmiechem, gdy tylko wciągnęła w płuca znajomy smak chakry czarnowłosego i podniosła się na nogi. – Co dziś mamy? – spytała konwersacyjnie.

– Czarna herbata i ryż z marynowanymi warzywami. – Itachi jak zwykle odpowiedział jej spokojnym tonem i z chłodną obojętnością podał jej przez kraty kubek, który przez te dni stał się już jej kubkiem i miseczkę parującego jeszcze ryżu.

– A to nowość. – Suiren zmrużyła lekko oczy. – Wcześniej były tylko kanapki. Czyżbyście przewidywali nagrody za dobre sprawowanie? – zironizowała nieco uszczypliwie, na co w czarnych oczach mężczyzny coś błysnęło.

– Prawdę powiedziawszy, chciałem z tobą porozmawiać – zaczął po chwili w ciszy, w których Suiren odstawiła miskę z ryżem i warzywami na ziemię, i upiła solidny łyk herbaty.

– W takim razie przekupstwo – parsknęła kobieta w odpowiedzi i obejmując kubek obiema dłońmi, wykrzywiła pogardliwie wargi. – Łapówka przyjęta. Słucham zatem.

– To bardzo ważne – zaczął powoli Itachi, wyraźnie ważąc słowa. Zupełnie jakby bał się, że jeden źle dobrany wyraz mógłby wszystko zaprzepaścić.

– Tyle to się domyśliłam. Z pierdołą byś do mnie nie przyszedł. – Suiren westchnęła ciężko i schylając się, odstawiła również kubek z parującą cieczą. Krzyżując następnie ręce na piersiach, spojrzała na Itachiego poważnie.

– Kontynuuj.

Itachi pomimo tego zachęcenia, przyglądał się jej przez dłuższy czas, nie odzywając się. Nie wiedział w ogóle od czego mógłby zacząć. Jakich słów użyć. Nagle jednak wpadł na pewien pomysł.

– Pozwoliłabyś, bym rzucił na ciebie genjutsu? – spytał spokojnie, na co Suiren uniosła jedynie brwi. W jej szmaragdowych oczach wyraźnie odmalowało się zaskoczenie, pomieszane jednak z ciekawością.

Zaintrygował ją.

– Raczej mnie to nie zabije. – Sui chyba nie byłaby sobą, gdyby nie zakpiła. Wygięła jednocześnie drwiąco usta, ale skinęła też przyzwalająco głową, więc Itachi, nie czekając na nic, aktywował swój Mangekyō Sharingan. Wystarczyło mu jedno spojrzenie w te ironicznie zielone oczy, by zamknąć młodą kobietę w świecie iluzji.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now