V. Utworzenie Hebi

1.2K 83 52
                                    


15. sierpnia

Późne popołudnie

***


- Ile to już minęło? - Orochimaru skierował wzrok na kalendarz wiszący na ścianie.

- Ponad dwa lata - odpowiedział mężczyzna stojący przy oknie i spoglądający na wybujały ogród skąpany w deszczu. Leniwym ruchem przeczesał dłonią pół długie, złote włosy i znużony przymkną powieki. Dym z papierosa wywijał nad jego głową różnorodne szlaczki, a on sam westchnął głęboko.

- Dwa lata? - Orochimaru siedzący w wygodnym, skórzanym fotelu, odchylił się nieco do tyłu.

- A więc w końcu trzeba zacząć działać - stwierdził z chytrym uśmiechem.

- Poślesz po nią? – spytał na to blondyn, nadal nie otwierając oczu.

- Oczywiście. - Orochimaru uśmiechnął się szerzej. - Idź i przyślij do mnie Sasuke. Resztę zbierz w pierwszej sali i oczekujcie naszego przybycia. Mam pewien plan.

- Plan? - Mężczyzna otworzył w końcu oczy i skierował wzrok na swojego mistrza. - Jaki plan?

- Dowiesz się na zebraniu. A teraz wykonaj rozkaz.

- Hai. - Blondyn nie odzywając się już ani razu, podszedł do drzwi i bezszelestnie je otwierając, znikną w ciemności korytarza. Orochimaru powiódł za nim spojrzeniem, ani na moment nie przestając się uśmiechać.

- Moja Oto no pawa.... W jednym pomieszczeniu, będzie ciekawie - mrukną ochryple z niepokojącym rozbawieniem.


*


Rengyo przemierzał wolno kolejne korytarze. Wypaliwszy pierwszego papierosa, sięgną do kieszeni czarnej kurtki i wyjmując całe opakowanie, wyciągną kolejnego. Włożywszy go do ust, pstrykną palcami, zapalając tym samym końcówkę. Zaciągając się szkodliwym dymem, westchną urwanie.

- W naszej kryjówce znów zrobi się głośno - stwierdził cicho, a widząc, że w końcu dotarł do swojego celu, przystanął i zapukał zdecydowanie w mahoniowe drzwi.

- Wejść. - Słysząc rozkazujący ton właściciela lokum, poczuł zalewającą go irytacje.

- Sasuke Uchiha - burkną, otwierając z rozmachem drzwi i stając w progu. Szesnastolatek leżący na dużym, dwuosobowym łóżku, spojrzał na niego spod na wpółprzymkniętych powiek.

- Rengyo Nemui - odpowiedział lekceważącym tonem. Blondyn obdarzył go ostrym spojrzeniem.

- Orochimaru-sama wzywa cię do siebie. - Mimo złości, jego głos był spokojny i niezachwiany.

- Po co? - Sasuke wyraźnie znudzony i beznamiętny jak zwykle, uniósł się na łokciach i zmierzył fioletowookiego uważnym spojrzeniem.

- Ma dla ciebie ważną misje. Szczegółów nie znam - skłamał gładko, byle czarnooki nie zadawał mu kolejnych, denerwujących pytań.

- Muszę koniecznie iść teraz? - spytał za to Sasuke, a Ren skrzywił się. Jak on nie cierpiał tego aroganckiego dupka, który uważał się za nie wiadomo kogo, tylko dla tego, że został mianowany numerem 00.

- Tak, Orochimaru-sama chce cię widzieć w tej chwili. - Nemui odwrócił od Uchihy wzrok, a za to skierował go na wyposażenie pokoju. Z nostalgią zarejestrował obecność zakurzonych sztalug z farbami, stojących samotnie w kącie. Mimo, że nie były używane od ponad sześciu lat, nikomu jakoś nie chciało się ich wynieść, podobnie z resztą jak samemu Sasuke, który nawet sobie nie zdawał sprawy z ich wartości sentymentalnej.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now