XXXVI. Zniszczona

567 59 11
                                    



Wybiła północ.

W kryjówce Akatsuki zapadła cisza pełna grozy. Długie korytarze spowijały się w mętnym świetle poszczególnych lamp, a każdy krok odbijał się głuchym echem od sterylnie białych ścian. Suiren jednak nie czyniła nawet najlżejszego szmeru, gdy przemykała ostrożnie od zakrętu do zakrętu. Skupiona do granic możliwości, pochylała się lekko do przodu i nasłuchiwała, na każdym kroku spodziewając się zdemaskowania. Nieostre światło prześlizgiwało się leniwie po jej tytanowych ochraniaczach, by zatrzymać się na dłużej na starym pierścieniu od Orochimaru. Nowy pierścień – ten od Peina – nie zdejmował wszystkich pieczęci będących w kryjówce, a stary dawał jej dostęp do wszystkiego, w tym do miejsca, które obecnie najbardziej ją interesowało. Do gabinetu Lidera.

Chakra Tobiego majaczyła gdzieś za jej plecami, w głębi organizacji. Co prawda przez liczne techniki chroniące górę, nie w sposób było ustalić, gdzie dokładnie przebywał zamaskowany, ale dla Suiren najważniejsze było tylko to, że czarnowłosy znajdował się z dala od celu jej wędrówki. A widząc w końcu upragnione drzwi, przestała w ogóle o nim myśleć.


Samo dostanie się do środka zajęło jej mniej niż dwie minuty – Pein stronił od tradycyjnych zamków, a użyte pieczęci były dla niej irytująco wręcz łatwe. Problemy zaczęły się dopiero przy biurku, od którego zdecydowała się zacząć swoje poszukiwania. Miało ono aż siedem szuflad, z czego każda z nich była zabezpieczona wyjątkowo skomplikowanym fūinjutsu.

Suiren z cichym westchnieniem usiadła na miękkim fotelu Peina i w pierwszej kolejności zabrała się za najmniejszą szufladkę, umieszczoną zaraz po środku. Po pięciu minutach, zirytowana niepowodzeniem, przeszła do bardziej ofensywnych działań. Krótko mówiąc, po prostu ją rozwaliła. Huk roztrzaskanego drewna wypełnił na chwilę pomieszczenie, a Suiren zaklęła. Teraz naprawdę już musiała dowiedzieć się, kim jest Tobi i zwiewać stąd jak najszybciej.

Wyciągnęła wszystkie dokumenty, jakie były w środku, ale nie znalazła niczego, co by ją interesowało. Przeszła więc do reszty szuflad, radząc sobie z nimi identycznie.


Zegar wiszący nad wejściem tykał miarowo, odliczając kolejne minuty, a Suiren coraz bardziej marszczyła brwi. Raporty, kosztorysy, projekty, rozliczenia, różnego rodzaju pisma, a nawet oficjalna i prywatna korespondencja. Było tu dosłownie wszystko. Wszystko, oprócz jakichkolwiek wskazówek na temat tożsamości Tobiego. Przejrzawszy całe biurko, Suiren wstała zniecierpliwiona i zaczęła przeszukiwać resztę gabinetu. Wysoka szafa, dwie niskie komody, przeszklony barek i szeroka biblioteczka.

Suiren, z każdym kolejnym tyknięciem wskazówek zegara, coraz chaotyczniej przeglądała kolejne papiery. Wreszcie, zirytowana do granic możliwości, zaczęła wszystko wyrzucać za siebie, na środek pomieszczenia. Wszystkie książki i zwoje wylądowały w nieładzie na ziemi posłanej grubym dywanem, a komplet kryształowych kieliszków z barku został brutalnie rozbity o ścianę. W końcu, po prawie dwóch godzinach poszukiwań, Suiren stanęła po środku zagraconego gabinetu, oddychając głęboko i zaciskając dłonie w pięści. Pod jej stopami leżały profile kilku łowców i płatnych morderców, w tym jej własna dokumentacja, ale po za tym, nie znalazła nic.

Kompletnie.

Ani słówka. Ani jednej litery. Nawet jednej cholernej kropki, która doprowadziłaby ją do prawdy! Bezsilność zapłonęła w niej gniewem, gdy nie myśląc nad konsekwencjami, doskoczyła do barku i złapała za pierwszą z brzegu butelkę. Odwracając się na pięcie, cisnęła nią wściekle przez cały pokój.

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now