XXVII. Pieczętowanie

575 59 13
                                    



Następne dwa dni upłynęły w spokoju. Suiren, po dowiedzeniu się, że stworzy z Tobim drużynę, chciała się z nim spotkać i porozmawiać, ale niestety, pomarańczowy maskman przepadł jak kamień w wodę. Uzumaki nigdzie nie mogąc go znaleźć, zrezygnowała ostatecznie ze swoich poszukiwań. Wyszła z założenia, że jak już przyjdzie do ich misji, to mężczyzna sam się znajdzie, oszczędzając jej kłopotów. Sui, w ciągu tych dwóch dni skupiła się więc na treningach, przeplatanych ze zbieraniem informacji o Sanbim - trzyogoniastym. Wysłała wiadomości do Yoru i Hitoshiego, szpiega, z którym co jakiś czas współpracowała, prosząc ich o jakieś przydatne wskazówki. Odwiedziła także niedużą bibliotekę, znajdującą się w kryjówce, czytając co nieco na temat ogoniastych demonów w ogóle. Bo choć Naruto był jej kuzynem, to Suiren nie zwykła wypytywać go o Kyuubiego, także nie wiedziała nic ponad to, co ten sam jej kiedyś powiedział. A było tego niestety niewiele.

Suiren podejrzewała, że Pein i tak w stosownym czasie przekaże jej i Tobiemu odpowiednie informacje, ale ostatnim czego Suiren nie cierpiała, to była niewiedza. Nie potrafiła zadowolić się strzępkiem wiadomości, najchętniej od razu dowiedziałaby się wszystkiego. No ale niestety.


***


Czwarty października rozpoczął się ogromną burzą. W środku góry nie było to co prawda widoczne, ale gdy Suiren wyszła rano z pokoju, poczuła nieoczekiwany chłód, sączący się przez wszystkie korytarze. Wzdrygnęła się lekko, ale nie porzuciła myśli o treningu. Ubrana w legginsy i krótką koszulkę, pomaszerowała prosto na salę przeznaczoną do biegania. Kisame już tam na nią czekał. Przez te kilka dni zawsze trenowali razem, rozmowy ograniczając jednak tylko do krótkiego przywitania się i pożegnania, podczas którego ustalali, na której sali tym razem się spotkają. Dziś padło na tor i Kisame już był w połowie rozgrzewki. A gdy i Suiren odpowiednio się rozciągnęła, ruszyli razem lekkim truchtem, stopniowo potem przyśpieszając.

Biegali tak ze cztery godziny, kończąc ostatecznie na szaleńczym sprincie, ścigając się do mety. Kisame był wyższy i miał dłuższe nogi, także ostatecznie to on wygrał, ale kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie miał z tym problemu. Suiren była naprawdę wytrzymała fizycznie i dzielnie dotrzymywała mu kroku.

- Na Mędrca. - Sui usiadła zdyszana na ziemi, czując jak pot zalewa jej czoło. Potarła czerwone policzki, próbując wyrównać oddech. Dalej jednak łapała spazmatycznie powietrze i kuło ją w płucach. - Oby nigdy nie przyszło mi przed tobą uciekać - rzuciła nieoczekiwanie, podnosząc wzrok na równie czerwonego Kisame. Mężczyzna parsknął cicho, podpierając się pod boki.

- Mógłbym powiedzieć to samo. - Zmrużył oczy, wyraźnie rozbawiony. - Raczej też nie chciałbym znowu z tobą walczyć.

Tym razem to Suiren się uśmiechnęła. Wygięła lekko usta i poklepała się po brzuchu.

- Dalej ci dokucza? - spytała ogólnikowo, na co Kisame pokręcił głową.

- Sasori robi nie tylko dobre trucizny, ale i cholernie dobre leki. Wszystko goi się jak należy.

- Jakby nie było, dość ciekawie zaczęliśmy znajomość, co? - Suiren podźwignęła się w końcu na nogi i otrzepała z tyłu spodnie. - Nie często zwykłam trenować z gośćmi, którzy mnie zabili - zakpiła, a Kisame podłapał jej żart, bo również wygiął usta.

- A ja nie zwykłem trenować z kobietami, które zabiłem.

- Z kobietami? - Suiren założyła kosmyk włosów za ucho. - A z facetami już tak?

[Zawieszona] Suiren Uzumaki - The legend of red zeroWhere stories live. Discover now