~ Pov Roksana
- Dzień dobry - powiedziała Mama razem z Olą niemal jednocześnie, po czym zaczęły się z tego śmiać
- Jak za starych dobrych lat - powiedziała mama do Oli, na co ta tylko lekko się uśmiechnęła
- Cześć - tym razem te słowa były do mnie
Odpowiedziałam podchodząc do niej bliżej i dając jej buziaka w policzek. Zwykłe przywitanie wywołało u niej rumieńce, co wyglądało dość uroczo.
Weszłyśmy w końcu do sklepu i zaczęłyśmy robić zakupy. We trzy poszło nam dużo szybciej, mama mówiła produkty z innych alejek, a my się rozdzielałyśmy i każda szukała czegoś innego. Zajęło nam to niecałe półtora godziny, byłoby mniej gdyby nie kolejka do kasy.
Wsiadłyśmy do samochodu i odjechałyśmy w stronę domu. Na miejscu od razu wypiłyśmy kawę wraz z Moją rodzicielką. Cały czas praktycznie to One rozmawiały ze sobą. Wspominały, obgadywały mnie (przy mnie) i plotkowały o sąsiadach.
Po wypiciu kawy Ola zaproponowała mi spacer, chciała iść do naszego miejsca. Gdzie kiedyś pierwszy raz wyznałyśmy sobie miłość. Nie miałam nic przeciwko, lubię to miejsce i nie wywołuje u mnie negatywnych wspomnień - w końcu nie kocham już Oli i pogodziłam się z tym wszystkim co się między nami wydarzyło. Traktuje ją jako dobrą koleżankę, a może nawet i przyjaciółkę, bo przecież wie o mnie wszystko i ciągle jest przy mnie.
Szłyśmy w milczeniu. Na miejscu usiadłyśmy przy jeziorku, na ławce, którą same tam kiedyś zrobiłyśmy. Teraz już nikt tam nie chodzi. Jezioro było dość głęboko osadzone w lesie. A wieś była zamieszkała przez ludzi w podeszłym wieku, dlatego też tak długi spacer jeszcze po błocie i wysokich trawach, nie był tym co lubili robić. Kiedyś przychodzili tutaj wszyscy, między innymi dzieci sąsiadów, teraz już dorośli ludzie więc zdążyli się już dawno wyprowadzić.
- Musisz zacząć żyć, wyglądasz jak wrak człowieka, wysuszona z uczuć - przerwała ciszę Ola
- Nie wyglądam. Ja taka jestem
- Kochasz ją?
- Kocham
- To czemu nie walczysz? Nie wierze, że to mówię. Kocham Cię, ale chcę Twojego szczęścia. Jeśli ją kochasz to zawalcz
- Doceniam to. Nie będę walczyć. Kocham ją ale sama miłość nie wystarczy. Potraktowała mnie jak szmatę i Ja choćbym chciała to już jej nie zaufam. Wiem, że zrobiłaby po czasie to samo, bo nie jest pewna tych uczuć i za bardzo boi się co ludzie pomyślą. - mówiłam swój monolog, który od dawna miałam w głowie, a łzy napływały mi do oczu - Ja nie chcę być już raniona, za dużo tego było w Moim życiu. Ty mnie zdradziłaś, Ona się zabawiła. Nie zasłużyłam sobie na to. Chyba.. Sama już nie wiem co ze mną nie tak, ale wiem jedno - to koniec. Nie ma opcji wrócę, nie jestem zabawką. Wiem, że jej też przykro za to co zrobiła, w głębi duszy wiem, że to cudowna kobieta. I może kiedyś jej wybaczę i powiem, że było miło. Póki co chcę odetchnąć, pobyć sama a później ułożyć sobie życie. Do trzech razy sztuka, może akurat kolejna zostanie Moją żoną
Skończyłam swój monolog, zdążyłam się już też całkowicie rozkleić. Ola nic nie powiedziała tylko mnie z całej siły przytuliła. A mnie wzięło na wywalenie z siebie wszystkiego co we mnie siedzi. Dawno już powinnam to zrobić. Potrzebuję tego, by zamknąć przeszłość za sobą.
- Ty też powinnaś ruszyć dalej, popełniłaś błąd i wybaczam Ci, ale też jedyne na co możesz liczyć to przyjaźń. Jesteś cudowną kobietą i wiem, że więcej nie popełnisz tego błędu i znajdziesz tą z którą będziesz szczęśliwa, ale to nie będę Ja.. przepraszam
- Ciii.. nie przepraszaj - uciszyła Mnie - wiem to doskonale, pogodziłam się już z tym mimo swoich uczuć. Żałuje, że nie będziesz to Ty, ale też wiem, że zasługujesz na kogoś lepszego niż Ja i Kaja.
Zeszłyśmy z ławki i położyłyśmy się na trawie, po czym z całej siły wtuliłam się w kobietę. Mając głowę na jej klatce piersiowej słyszałam jej bijące serce. A nic tak nie uspokaja jak dźwięk bijącego serca. Jej dłoń głaskała mnie delikatnie po głowie.
- Hej, malutka obudź się , musimy iść bo zaraz się zrobi ciemno - usłyszałam delikatny głos
- Co? - powiedziałam zaspana - zasnęłam?
- Tak - zaśmiała się kobieta
- Przepraszam..
- Skończ już przepraszać - powiedziała Ola i zaczęła mnie gilgotać po brzuchu
Zaczęłam się śmiać i wić po trawie jak wąż. Kobieta usiadła na mnie okrakiem i nie przestawała się nade mną znęcać. Dobre dziesięć minut biłyśmy się na trawie, głośno się śmiejąc
- Dobra stop! Rozejm! - wykrzyczałam, na co kobieta od razu mnie puściła
Położyłyśmy się na chwilę jeszcze na trawie obok siebie by złapać oddech, którego widocznie nam brakowało. Po odpoczynku wstałyśmy i zaczęłyśmy otrzepywać się z brudu. Jednak na naszych ubraniach pozostało bardzo dużo zielonych śladów od trawy i brązowych od ziemi. Wyglądałyśmy okropnie, ale uśmiech nie schodził nam z twarzy i z tym właśnie uśmiechem wróciłyśmy do domu.
Ojciec był już w domu i podlewał właśnie kwiaty wężem ogrodowym, bo od kilku dni nie padało. Widok Oli od razu wywołał szczery uśmiech na jego twarzy, ale po chwili zmienił się w zdziwienie.
- Co wam się stało? - powiedział, a zza rogu od razu wychyliła się mama
- Matko kochana! Co wyście tam robiły, dobrze że babcia Was nie widzi bo by was nawet do domu nie wpuściła, a tutaj kazała się myć - wykrzyczała równie zdziwiona
- My.. my nic.. tak jakoś wyszło. Wygłupiałyśmy się trochę - powiedziałam zakłopotana, spodziewając się, że moje tłumaczenie jest dość dwuznaczne
Rodzice spojrzeli po sobie, wymienili głupie uśmiechy po czym pierwszy odezwał się tata
- Ach myślałem, że ktoś was napadł, a tu jednak tylko zabawy nad jeziorkiem. Może dzieci jednak z tego będę - śmiał się z Nas, a my powoli okrywałyśmy się rumieńcem
No ładnie.. Teraz nie dadzą mi żyć
Nagle z szatańskim uśmiechem, mama powiedziała na głos, że przydałby nam się prysznic. Dwa razy nie musiała tego mówić, bo od razu ojciec ruszył na nas z ogrodowym wężem. Kocham tych szaleńców.
Kolejna dawka śmiechu. Od dawna mi tego brakowało. Dobrze mi zrobił ten spacer.
Całe mokre poszłyśmy do Mojego pokoju.
- Ściągaj to wszystko, wysuszymy to, jest ciepło więc powinno szybko wyschnąć. A na razie dam Ci swoje ubrania. Chociaż nie wiem jak Ty ale Ja potrzebuje prysznica - powiedziałam
- Oj Ja też! - odpowiedziała i zaczęła się rozbierać do bielizny
Spojrzałam na nią lekko zdziwiona, że robi to przy mnie ale widząc jej rumieniec, zdałam sobie sprawę, że z jej strony było to również nieumyślne.
Zignorowałam to i dałam jej ręcznik i czyste ubrania. Z resztą sama sobie poradzi, w końcu spała tutaj kiedyś nie raz.
Sama rozebrałam się do bielizny i czekałam na wolną łazienkę. Położyłam się tak na łóżku i myślałam o dzisiejszym dniu.
Pora ruszyć dalej. To naprawdę koniec i nie ma powrotu. Szanuj siebie i nie pozwól by ktoś traktował Cię jak drugą opcję - to kiedyś było Moje motto. Powinnam znów się nim kierować. Mimo wszystko.
Z rozmyślań wyciągnął mnie dźwięk otwieranych drzwi
- Jeste.. - Ola stanęła jak wryta i się zarumieniła
Kurwa. Zapomniałam, że jestem w samej bieliźnie.
- Przepraszam - powiedziałam, a ta się odwróciła
- Nie.. nie szkodzi, nie masz za co przecież - powiedziała nie patrząc już na mnie
Speszona i zła na siebie poszłam do łazienki. Nie chcę jej ranić, a nie pomagam jej w zapominaniu. Przytulanie.. teraz to.
Po kąpieli wróciłam do Oli i usiadłam obok niej na Moim łóżku
- Słuchaj, wiem że dzisiaj ciągle Cię przepraszam, ale dlatego że nie myślę. Mówię, że do siebie nie wrócimy, a potem przytulam się do Ciebie, chodzę półnaga, nie myśląc o tym, ze Ciebie to boli. Nie chcę Cię ranić, ale też nie chcę Cię stracić. Postaram się trzymać na dystans aż nie ułożysz sobie życia, dobrze?
- Hah..Dobrze i rozumiem to. Nie mam Ci tego za złe, wiem że potrzebujesz tego przytulenia. Zresztą poradzę sobie i też nie chcę Cię stracić, chociaż jako przyjaciółkę. I masz rację, że powinnam ruszyć do przodu i to już dawno
Wyjaśniłyśmy sobie wszystko. Już tak naprawdę wszystko. Nie tylko ta znajomość, ale i całe życie jak biała kartka. Do zapisania od nowa.
Zjadłyśmy kolację wspólnie z Moimi rodzicami, po czym odwiozłam Olę do domu.
Sama pojeździłam trochę po okolicy słuchając muzyki.
- Tabula rasa, Roksi - powiedziałam sama do siebie
Wróciłam do domu.