Mateusz otworzył powoli oczy, czując, jak jego żołądek ściska się boleśnie. Zaczynało go mdlić, a głowa pulsowała tępym bólem, nawet gdy miał zamknięte oczy. Wiedział, że jest w szpitalu, ponieważ spędził parę miesięcy tego roku w tym budynku i rozpoznawał już ten specyficzny zapach, rozpoznając go bez otwierania nawet oczu. Przewrócił się powoli na drugą stronę łóżka, chcąc jak najszybciej dotrzeć do krawędzi. Wtedy zaczął czuć się jeszcze gorzej. Jednak zanim zdążył, chociażby przechylić się przez krawędź, zakrztusił się własnymi wymiocinami, a po policzkach zaczęły spływać mu słone łzy.
- Hej, spokojnie, wszystko będzie dobrze. - poczuł, jak ktoś delikatnie gładzi go po plecach, by się uspokoił. Mimo wszystko nie potrafił nie zadrżeć na ten dotyk. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, lecz jedyne co
mu się udało to jęknąć, gdy kolejna fala mdłości przeszła jego ciało. - Spokojnie, to zaraz minie. Musisz jeszcze trochę wytrzymać. - mówił dalej ten sam głos, ale blondyn nie mógł w tej chwili dopasować go do żadnej znajomej osoby. Po paru minutach, które Mateuszowi ciągnęły się niemiłosiernie, wymioty ustały, a
on sam zapadł w nerwowy sen.
~*~
Gdy ponownie się obudził, poczuł, że jego głowa nadal pulsuje nieprzyjemnym bólem, ale tym razem mdłości ustały. Rozejrzał się słabo po pomieszczeniu, rejestrując fakt, że nadal był w pokoju, w którym wybudził się ze śpiączki. Gdy usłyszał, jak ktoś otwiera drzwi, odwrócił głowę w stronę drzwi, a serce zaczęło mu bić szybciej, lecz zaraz się uspokoił, zauważając doktora Trojczyka, który wszedł do pokoju.
Lekarz uśmiechnął się na jego widok i zamknął cicho drzwi.
- I jak się czujesz? - zapytał, stając przy łóżku przyjaciela i patrząc na niego uważnie. - Wiesz, że nas okrutnie przestraszyłeś? Najpierw leżysz w łóżku, drżąc z zimą, a następnie przychodzisz do salonu, prawie kopiąc w kalendarz. Aj, Mateuszu. Czy ty zawsze musisz być taki uparty? - lekarz położył swoją dłoń na ramieniu blondyna i westchnął.
- Przepraszam. - powiedział słabo Mateusz, czując, że tylko to w tej chwili mógł powiedzieć. Wiedział, że zachował się uparcie głupio, nie jadąc od razu do szpitala, kiedy był na to czas. Teraz odbiło się to tym, że znowu wylądował w szpitalu. - Ale naprawdę myślałem, że mi przejdzie. Czy wiadomo, co mi jest? - zapytał cicho blondyn, starając się ignorować ból głowy.
- Tak. Zostałeś otruty Mateuszu, ale na twoje szczęście od razu przywieźliśmy cię tutaj. Gdybyś nie przyszedł do nas, prawdopodobnie znaleźlibyśmy cię martwego w łóżku. - Trojczyk nie zamierzał owijać w bawełnę, bo wiedział, że jeśli postawi przed Mateuszem całą prawdę, ten zrozumie, jak głupio postąpił.
Natomiast blondyn po usłyszeniu, do czego mogło dojść, gdyby nie szybka reakcja ze strony jego przyjaciół, spuścił skruszony głowę, czując się głupio. Czy naprawdę było z nim aż tak źle? Niezbyt pamiętał, co się działo po tym, jak inspektor wyszedł z jego pokoju, miał tylko małe urywki wspomnień, z których przez ból głowy nie mógł zbyt wiele wywnioskować. Przełknął ślinę, zamykając oczy i powoli nabrał
powietrza w płuca, gdy zdał sobie sprawę, jak bardzo przestraszył jego przyjaciół. Ogromne poczucie winy nie pozwoliło mu na to, by spojrzeć na siedzącego bruneta nawet na chwilę, bojąc się, że ten będzie na niego wściekły. Jednak jego obawy szybko minęły, gdy siedzący mężczyzna położył swoją dłoń, na zgięciu łokcia księdza i zacisnął ją lekko. Blondyn spojrzał niepewnie w oczy lekarza, ale nie ujrzał tam ani cienia negatywnych emocji, a jedynie ciepło i bezpieczeństwo. Duchowny
odwzajemnił uśmiech swojego przyjaciela, odganiając smętne myśli.
- Jeśli cokolwiek cię boli, proszę, żebyś od razu powiedział mi lub jakiejkolwiek pielęgniarce. Obiecasz mi to, Mateuszu? - zapytał brunet, patrząc uważnie na leżącego mężczyznę. Ten jedynie przytaknął słabo głową, starając się utrzymać oczy wciąż otwarte, co swoją drogą trochę bawiło Trojczyka. - Idź spać, przyjacielu. Zajrzę do ciebie później, teraz idę do innych pacjentów. Podałem ci leki na zwalczanie gorączki, więc za chwilę powinny zacząć działać i prawdopodobnie ból głowy minie.
Blondyn odetchnął z ulgą i zamknął oczy, oddając się w ręce Morfeusza. Andrzej stał chwilę w drzwiach, patrząc na zasypiającego mężczyznę, a następne wyszedł z jego pokoju, po drodze pisząc SMSa do inspektora na temat stanu zdrowia księdza. Wiedział doskonale, że odbiorca wiadomości przekaże to reszcie przyjaciół duchownego.
~*~
- Macie coś nowego? - siwowłosy mężczyzna wyszedł ze swojego gabinetu, patrząc uważnie na swoich ludzi. Zaraz po tym, jak wrócił ze szpitala, po udanej reanimacji księdza, od razu zagonił policjantów do poszukiwań. Oczywiście, gdy tylko dowiedzieli się o otruciu, sami zaczęli działać, a Orest jedyne co robił, to wypytywał o nowe informacje.
- Jeszcze nic szefie! Gibalski i Marczak pojechali na plebanię, by wszystko jeszcze raz sprawdzić. - Kobylnica stanęła przed Możejką, trzymając w rękach teczki z dokumentami. - Mam wrażenie, że truciciel został wynajęty.
- Wszystko jest możliwe, Ewa, ale musimy pamiętać, że mógł też być to jeden z wrogów Mateusza, który chciał się na nim zemścić, gdy był osłabiony po porwaniu. - mówił siwowłosy, odbierając od policjanta list, który był zaadresowany do niego. Otworzył go natychmiast i zaczął czytać treść, a gdy skończył, spojrzał dziwnie na kobietę przed nim. - Chyba miałaś rację.
- Jak to? - kobieta zrobiła zdziwioną minę, patrząc na szefa. Ten tylko podał jej list, który przed chwilą dostał i kazał czytać na głos, by reszta przysłuchujących się policjantów, także to usłyszała. - Szanowny inspektorze Możejko. Nie jestem na tyle głupi, by dać się wam złapać, a na liście nie znajdziecie żadnych śladów, że kiedykolwiek dotknąłem tego papieru, więc proszę nawet nie szukać. Słyszałem, że ksiądz Mateusz przeżył i nawet mi to na rękę - kiedyś uratował mojego brata przed kłopotami, więc nie za
bardzo chciałbym jego śmierci. Jak może Pan wywnioskować z tej treści, mam dług wdzięczności u księdza, dlatego podałem mu mniejszą dawkę, byście jednak zauważyli objawy. To nie ja chciałem śmierci księdza Mateusza, lecz niestety zostałem wynajęty, by go otruć. Nie mam zbyt dużo informacji o człowieku, który mi zlecił zabójstwo tego księdza, ale wiem, że na pewno siedzi w więzieniu. Nie radzę mnie szukać, ponieważ gdy dostaniecie ten list, będę już poza Sandomierzem. Pozdrawiam, Poison. - kobieta
zamrugała parę razy, jeszcze raz czytając list, by następnie spojrzeć na swojego przełożonego - Przynajmniej
wiemy, że nie chciał jego śmierci, a mój pomysł o wynajęciu się sprawdził. Teraz chyba pozostaje nam
tylko sprawdzić, kto go wynajął.
- Ja chyba znam osobę, która byłaby w stanie to zrobić. - warknął inspektor, przecierając nerwowo twarz.
- Myśli Pan, że to Adrian? - blondynka spojrzała uważnie na swojego szefa, domyślając się, że ten myśli o porywaczu księdza.
- Jeśli to on, to niech lepiej uważa, bo jak go dopadnę, to pożałuje, że w ogóle się urodził. Ewa! Zabierz któregoś z chłopaków i jedź do więzienia, macie mi go przesłuchać. - rozkazał inspektor i wrócił do swojego gabinetu. Nie mógł pojechać razem z nimi, bo wiedział, że jeśli to zrobi, to ten cholerny mężczyzna zginie. Teraz jedynie co mógł zrobić to się uspokoić, ponieważ nie mógł w takim stanie pojechać do szkoły po
stanie pojechać do szkoły Dominika.
***
Elo!
Jak tam? Bo ja jakoś żyję, dopiero (2:19) skończyłam rozdział, bo nie miałam weny, ale jeden odcinek z Mateusza od razu mi ją przywrócił. Ah, znowu nasz ukochany Adrian się pojawia, ajć. Zastanawiam się czy go w dalszych rozdziałach nie zabić xD
Szczerze? To oprócz tego opka i one shota mam jeszcze trzy pomysły na kolejne opka z Mateusza:
- Jeden crossover
- Jeden świeży, dopiero wymyślony, ale w uj smutny
- Jeden, który jest moim jedynym pomysłem z starych jeszcze moich fantazji, że jest jeszcze z czasów podstawówki ~ ma już chyba gdzieś tak 6 - 7 lat xD
I właśnie ten ostatni rozplanowałam, tak do 4 rozdziału. Ale dam wam wybór. Możecie jeden z tych pomysłów wybrać i powiedzieć, czy chcecie bym udostępniała teraz, czy jak skończę to opko.
Wybaczcie to opóźnienie, niestety moja przyjaciółka, która mi sprawdza rozdział ma szkołę i to sprawia, że czasu niema. Może się zdarzyć, że będą właśnie takie opóźnienia, ale mam nadzieję, że zrozumiecie.
Dobra. Jak to kiedyś moja wychowawczyni napisała, ja spadam bo padam.
Bayo!