Esquirla

נכתב על ידי inflamara

153K 8.9K 1.1K

Życie składa się z odłamków. Odłamków wspomnień, niespełnionych marzeń i niewypowiedzianych szeptów, które cz... עוד

01 + zwiastun
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
Świąteczne opowiadanie!
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
36
Informacja
37
38
39
40
41
42
43
44
Konkurs
45
46
47
48
49
50
51
52
53
Ważne
Ważne
54
55
56
57
58
59
OPEN WOUNDS
60
Epilog

35

1.9K 131 20
נכתב על ידי inflamara

"Nada es permanente en este loco mundo, ni siquiera nuestros problemas."

× Alexia ×

- Jesteś dobra - po skończonym treningu, kiedy wyczerpana i spocona wróciłam do szatni w towarzystwie Line Røddik, Dunki grającej w defensywie, uśmiechnęłam się spełniona. Dziewczyny, mimo moich obaw, przyjęły mnie wyjątkowo ciepło i życzliwie.
- Mówiłam wam, że piękna buźka nie jest jej jedynym atutem - Jenni Hermoso zawiesiła mi się na szyi i poklepała po plecach z uznaniem. Musiałam przyznać, że jej znajoma twarz w pierwszym dniu mojej pracy tutaj, bardzo mi pomogła. - Witaj w domu, Alexia.
- Dziękuję wam bardzo! - po raz kolejny dzisiaj posłałam im szczery uśmiech. Nic innego nie było w stanie wyrazić tego, co w tej chwili czułam.
Dziesięć minut później, gdy już prawie wszystkie byłyśmy gotowe do wyjścia, a zapach damskim perfum unosił się w powietrzu, ktoś delikatnie zapukał w drzwi szatni. Widząc głowę Neymara wychylającą się zza nich niepewnie, wzniosłam oczy ku niebu. Był ostatnią osobą, którą chciałam w tej chwili oglądać. Po tym, jak wczoraj złożył mi nocną wizytę, już długo nie mogłam zasnąć. Kiedy w końcu mi się to udało, koszmary znowu nawiedziły mój sen - widziałam w nich przerażoną dziewczynkę.
- Cześć dziewczyny, już skończyłyście? - zagadnął, wchodząc z zawahaniem. Odwróciłam się do niego plecami, wracając do pakowania. Moje koleżanki natomiast zamarły w bezruchu na jego widok. Niecodziennie zawodnik pierwszego, męskiego składu Barcy zagląda na ich trening.
- Alexia już ochrzczona, potwierdziłyśmy, że się nada - tylko Jenni, która już go znała, nie zapomniała języka w gębie i zaczęła szturchać pozostałe piłkarki z rozbawieniem.
- Oczywiście, że tak - on również się uśmiechnął, o dziwo, nieśmiało. Zapadła głucha cisza, w której czułam na sobie wzrok wszystkich zebranych. Dopięłam torbę, odwróciłam się na pięcie i stanęłam twarzą w twarz z nim, który zbliżył się przyczajony. Gdyby miał ogon, z pewnością byłby teraz potulnie podkulony. - Hej, Putellas, kopę lat!
- Ktoś zdjął z drzwi tabliczkę głoszącą "Nie wpuszczamy tu palantów"? - rzuciłam znad ramienia do dziewczyn, wpatrując się w niego ze skrzyżowanymi na piersi rękami. One na moją uwagę parsknęły śmiechem i spojrzały po sobie, jakby chcąc dowiedzieć się co tu jest grane.
- Och nie, tu też nie mam wstępu? - jęknął, pocierając szyję ręką.
Minęłam go, i pożegnawszy się z moją nową drużyną, opuściłam szatnię. Neymar jeszcze zamienił z nimi kilka słów i dobiegł mnie, gdy byłam już na zewnątrz. - Przepraszam za wczoraj, cokolwiek się stało! Chciałbym przeprosić konkretnie, ale za cholerę nie pamiętam o czym pierdoliłem - dorównał mi kroku, a ja zatrzymałam się nagle, badając czy mówi prawdę. Stał potulny jak baranek, co w rzeczy samej było do niego niepodobne. - Aż się boję pomyśleć co takiego powiedziałem, skoro nie chcesz ze mną rozmawiać - spuścił głowę, wypuszczając powietrze z ust. - Lucho wyrzucił mnie z treningu, jeśli poprawię Ci tym humor. Spóźniłem się pół godziny i nie wyleczyłem kaca, więc nie chciał mnie nawet oglądać. Zaglądnąłem zatem tutaj, daleko nie miałem. Będziemy się mogli teraz widywać! - za wszelką cenę próbował wciągnąć mnie w pogawędkę. Ja zaś wciąż przetwarzałam w głowie to, czy mówi szczerze. Możliwe żeby miał w pamięci taką pustkę? Nie miałam zbyt dużego doświadczenia jeśli chodzi o alkohol, więc nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego. - Powiesz coś wreszcie?
- Jesteś najprzeklętniejszą maszkarą ze wszystkich przeklętych maszkar, które krążą po tym świecie, wiesz? - ruszyłam znowu, kierując się na prawo, w stronę przystanka autobusowego.
- Tym razem chyba wolę określenie szpetne indywiduum - nawiązał do naszej dawnej rozmowy, znów podążając jak cień tuż za mną. - Poza tym nie istnieje takie słowo jak najprzeklętniejszy, moja mała, czarująca, bestio! - zawołał to niemalże z czułością i zawiesił mi rękę na szyi. Nie minęło pięć sekund, jak zrzuciłam ją i zaczepnie pchnęłam go w bok. Tyle by było z naszych czułości.
- Zawsze istnieją jakieś wyjątki, a ty jesteś jednym z nich.
- Sugerujesz, że jestem tym wyjątkowym? - poruszał brwiami w górę i w dół.
- Tak, wyjątkowym idiotą - doszłam do przystanka i odwróciłam się ku niemu. - Jeśli nie chcesz zostać staranowany przez tłum pasażerów, lepiej dzwoń po swojego szofera i uciekaj stąd, bo ja cię bronić nie zamierzam.
- Tak się składa, że akurat dzisiaj wybieram się do Ciebie, więc mogę Cię podwieźć - machnął na mnie ręką, a na te słowa moja brew wystrzeliła ku górze. Dziwnie się czułam rozmawiając z nim po tym, jak jeszcze kilka godzin temu usłyszałam od niego przesłanie niezbyt zadowalające. W dodatku, dziś wyglądałam jak istny upiór, zmęczona po nieprzespanej nocy i spocona jak świnia po treningu. Nawet jeśli rzeczywiście paplał bezsensu i zapewniał mnie, że nie robił tego celowo, jakaś cząstka mnie przetworzyła jego wczorajsze słowa i część z nich wzięła sobie do serca. Nie jestem jednak, i nigdy nie będę, tak piękna jak Bruna. - Cieszysz się, co? - wyrwał mnie z zamyślenia. - Skoro odpuszczam dziś trening, a Bruna, Jota i chłopaki wracają do Brazylii, nie mam co robić. Pomyślałem więc: czemu by nie spędzić tego dnia z moją przyjaciółką Alexią? - kontynuował pogodnym, beztroskim tonem. - To twoje milczenie mnie dzisiaj wyjątkowo wkurza, wiesz?
- Czegoś chcesz - zilustrowałam go od stóp do głów - Tylko jeszcze nie rozgryzłam czego. Przebaczenia? A może gnębią Cię wyrzuty sumienia?
- Chcę z tobą trochę pobyć, życie jest krótkie, dzisiaj tutaj stoimy i się słodko przegadujemy, ale nie wiadomo co będzie jutro - w momencie, kiedy to mówił, podjechał autobus. Neymar rozpostarł ramiona, wskazując na niego. - Teraz wybieraj: ja, albo on. Nie możesz mieć nas obu! - odparł teatralnym szeptem, a ja wywróciłam oczami, i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Mam wrodzą tendencję do wybierania tego, co dla mnie najgorsze - westchnęłam i ostatecznie, skoro jak stwierdził "nie mogłam mieć ich obu", wybrałam jego. Chociaż w takiej postaci.

Gdy doszliśmy do parkingu, uświadomiłam sobie, że coś mi w tym wszystkim jednak nie pasowało. Samochód był pusty, nie było śladu po żadnym kierowcy.
- Co ty robisz? Przecież wczoraj ostro zabalowałeś, nie możesz jeszcze jechać - przypomniałam mu. Jakby nigdy nic, obszedł auto, skoczył na siedzenie pasażera i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Ja nie, ale ty możesz - złapał za kluczyki i zaczął przekładać je sobie między palcami. - Dlaczego nigdy nie wspominałaś, że masz prawo jazdy? Dopiero Sergi mnie uświadomił.
- Chyba sobie żartujesz - wybałuszyłam oczy, cofając się powoli. - Nie jeździłam od bardzo dawna.
- To idealnie, masz okazję sobie wszystko przypomnieć.
- Neymar, obawiam się, że upadłeś na głowę, skoro myślisz, że wsiądę do auta wartego tyle, ile mi się nawet w życiu nie śniło - potrząsnęłam stanowczo głową.
- Jadąc ze mną, istnieje ryzyko zagrożenia życia dla nas obu i dla niewinnych osób trzecich, albo odebranie mi prawa jazdy - wziął mały zamach i niespodziewanie rzucił do mnie pękiem kluczyków. Złapałam je dosłownie w ostatnim momencie. - Niezły refleks, Putellas.
- A ze mną niby tego ryzyka nie ma? - jęknęłam, przełykając głośno ślinę. Zrobiłam prawo jazdy jeszcze w liceum, ale nie miałam własnego samochodu, więc jeździłam tyle, co nic.
- Pojedziemy powoli, będę tuż obok - przechylił głowę w bok, poklepując siedzenie zachęcająco. Gapiłam się to na niego, to na kluczyki, czując w środku narastający stres. Bałam się jechać po takiej przerwie.
W końcu jednak poddałam się pod jego spojrzeniem i ku jego radości, wgramoliłam się za kierownicę.
- Od razu zaznaczam, abyś był świadom, że jeżeli coś zniszczę, nie odpowiadam za to - wzięłam głęboki wdech i rozpoczęłam przygotowanie do jazdy. - Powinniśmy podpisać jakieś porozumienie.
- Spoko, mam dobre ubezpieczenie - puścił do mnie oczko. Ubezpieczenie ubezpieczeniem, gdyby tylko zechciał, mógłby nawet zaraz kupić sobie siedem takich samochodów.
- No nie panikuj, do startu, start! - klasnął w dłonie, a ja ruszyłam, czując strach siedzący mi tuż na plecach.

×××

- Chyba dopiero teraz pomału trzeźwieję i zaczyna do mnie dochodzić co właściwie zrobiłem - powiedział Neymar pół godziny później, kiedy obładowani zakupami wchodziliśmy do mojego domu. Olga, opalająca się w ogrodzie, pomachała nam z hamaka zdrową ręką i wróciła do relaksu. - Nie wierzę, że dałem Ci prowadzić moje cacko! 
- Hej, przed chwilą mówiłeś, że całkiem dobrze mi poszło! - obruszyłam się, kładąc reklamówki na kuchennym blacie, 
- Bo to prawda, co nie zmienia faktu, że byłem szalony ryzykując tak w ciemno - wyszczerzył zęby. Nie trzeba było mu mówić, by się rozgościł, sam zabrał z szafki szklankę, nalał sobie soku i rzucił się na sofę w salonie. - Ale teraz przynajmniej wiem, że dasz sobie radę, kiedy zadzwonię po Ciebie w środku nocy z imprezy! - zawołał, dobierając się do pilota. 
- Nie ma sprawy, jeśli tylko odpalisz mi taką stawkę jak twoim szoferom - odparłam, zerkając na te wszystkie paczki przekąsek, które Neymar wpakował do wózka w supermarkecie. Jeszcze do niedawna byłabym przytłoczona ich widokiem i na samą myśl o zjedzeniu ich, coś by mnie odpychało. Teraz robiłam znaczne postępy. 
Zostawiłam Neymara, by wreszcie ogarnąć się po treningu. Jak tylko ujrzałam się w lustrze, jęknęłam cicho, czując wstyd, że pokazywałam się, szczególnie jemu, w takim stanie. I znów to samo - niedawno nie dbałam o to, jak wyglądam, i miałam gdzieś co inni pomyślą. Co się ze mną działo? 

Pół godziny później wyszłam odświeżona i w dużo lepszym samopoczuciu. Ściągnęłam też z siebie dresy i ubrałam szorty, a do tego nieco opinającą bluzeczkę. Wilgotne włosy skręciły mi się w delikatne loczki, co normalnie by mnie denerwowało, ale tym razem o dziwo nie. 
Zajrzałam do saloniku, jednak nikogo tam nie znalazłam. Przez okno tarasu zobaczyłam, że Carmen zasnęła, ale Brazylijczyka nie było też w ogrodzie. Przemknęło mi przez głowę, iż może znudził się czekaniem, albo coś mu wypadło i odjechał, ale wtedy zobaczyłam na stoliku jego komórkę i poczułam lekką ulgę. Od razu skarciłam samą siebie w myślach - nie mogłam pozwolić sobie na jakiekolwiek uczucia względem niego poza przyjaźnią. Dla bezpieczeństwa nas wszystkich. 
Znalazłam go na piętrze, w mojej sypialni, gdzie leżał na łóżku, trzymając w ręku tom Szekspirowskiej komedii "Sen nocy letniej". Oparłam się o framugę, przyglądając się z uśmiechem, jak wzrok przeskakuje mu z jednej linijki do drugiej. W życiu nie uwierzyłabym, że uda mi się przekonać Neymara Juniora do szekspirowskich dzieł.
- "Gdyż zakochani, tak jak obłąkani, mają umysły rozgorączkowane, a wyobraźnia ich kształtuje więcej, niż umysł chłodny byłby w stanie pojąć" - zacytowałam jeden z moich ulubionych fragmentów tej lektury, a on oderwał się od niej niechętnie i spojrzał na mnie. Ta sentencja miała w sobie coś głębokiego, coś prawdziwego, coś coraz bardziej dla mnie autentycznego.
- Jakie to wciągające! - nie mógł się nadziwić, zerkając na moją małą biblioteczkę, w której trzymałam najcenniejsze dla mnie książki, w tym zbiór dzieł tegoż właśnie autora. By nie przeszkadzać, zostawiłam go sam na sam z Williamem, a ja zeszłam na dół i przygotowałam obiadokolację. Prawie gdy Carmen i jej głodny brzuch się przebudzili i przydreptała do kuchni, Neymar zbiegł ze schodów. 
- Skończyłem - westchnął, podchodząc do stolika na którym czekało już jedzenie. - I uprzedzam, że zabieram coś na wynos. 
- Polecam Wieczór Trzech Króli, równie świetna komedia.
- Wiecie co jest najśmieszniejszą komedią? Że Nejmer zaczął czytać! - Olga wskazała na niego widelcem, kiwając głową z podziwem, a on obruszył się, mówiąc, że zawsze lubił czytać, ale nie miał na to zbyt wiele czasu. 
Po wspólnym posiłku zasiedliśmy przed telewizorem, najpierw oglądając jakieś głupoty oferowane przez kablówkę, a potem włączyliśmy coś sensowniejszego, a mianowicie Love, Rosie, film który wraz z Carmen wprost pokochałyśmy po wcześniejszym przeczytaniu książki. 
- Podobno oglądacie to dwudziesty raz, więc czemu tak przeżywacie? - brunet sięgnął po miskę z popcornem i zapchał nim sobie całe usta. Carmen burknęła coś po nosem o tym, że i tak tego nie zrozumie, po czym wydmuchała nos w chusteczkę. Ja natomiast znów doświadczyłam tego dziwnego uczucia, w którym chciałam, lub raczej, miałam potrzebę uronienia łez, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. W moich kanalikach łzowych od dawna panowała nieprzerwana susza.
- Dwójka najlepszych przyjaciół nie zdaje sobie sprawy z tego, że nawzajem się kocha, oj, trochę to przesadzone - marudził znowu Neymar - Nawet nie mogę sobie wyobrazić sobie że ty i ja... - odwrócił ku mnie głowę i zatrzymał się na chwilę, wpatrując mi w oczy. Kątem oka zobaczyłam, że Olga zamarła, a jej ręka pełna czipsów zawisła w powietrzu. Dziękowałam niebiosom, że było już ciemno, bo czułam jak zalewa mnie fala gorąca. - Ee nieee! - pokiwał ze śmiechem głową, wracając do filmu, a ja wypuściłam wstrzymane powietrze. 
Końcówkę obejrzeliśmy w ciszy, bez zbędnych komentarzy. Neymar mógł narzekać i mówić co chciał, ale obydwie widziałyśmy, że sam trochę to przeżywał.
- No nic, zostawiam was, młodzieży - jak tylko na ekranie wyświetliły się napisy końcowe, przyjaciółka podniosła się i ziewając przeciągle, rzeczywiście nas opuściła.
Przez cały wieczór miałam wrażenie, że lada chwila zadzwoni telefon Brazylijczyka i będzie musiał gdzieś jechać, albo że sam z siebie stwierdzi, iż ma coś do zrobienia i sobie pójdzie. Ale było już po północy, a on nadal tu był, i sądząc po tym, że właśnie rzucał się na moje łóżko, chyba nigdzie się nie wybierał. Zrobiłam obchód po domu, upewniając się, że wszystkie okna i drzwi są pozamykane, a gdy w towarzystwie ciemności wróciłam do sypialni, Neymar znów trzymał w dłoniach którąś z książek Szekspira. Kiedy podeszłam bliżej i usiadłam obok niego, rozpoznałam Romea i Julię
- Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany - przeczytał na głos podkreślony przeze mnie mocną kreską cytat i podniósł na mnie wzrok - Życiowe, co? 
Spuściłam głowę, patrząc na miejsce, gdzie wciąż mieściły się moje blizny, moje wspomnienia, moja  n a u c z k a, które teraz pokrywał przepiękny tatuaż. 
- Chciałabym go sobie wytatuować. Ten cytat - wyjaśniłam. - Odłożyłam już na to nawet pieniądze! Tylko nie wiem w którym miejscu. Pójdziesz tam ze mną? - zrobiłam błagalną minkę, a on udał, że się zastanawia, ale szybko uśmiech przemknął mu przez twarz i przyciągnął mnie do siebie ramieniem. Leżeliśmy tak w ciemności gawędząc, sprzeczając się i chichocząc na zmianę, a w pewnym momencie, nawet nie pamiętam którym, powieki same mi się zamknęły i zabrały w krainę snów. Szybko jednak zorientowałam się, że owa kraina wcale nie jest tak piękna, jaka na początku się wydawała. Jęczałam, stękałam, krzyczałam, starając się coś zrobić, próbując się stamtąd uwolnić... Ale nie dałam rady, mrok okazał się dużo silniejszym przeciwnikiem. 

Ten rozdział dłuższy niż poprzednie, by troszkę nadrobić w przód, bo ruszam pielgrzymką do Częstochowy, jak co roku :)
A co do Neymara... nie mogę uwierzyć, że jednak to zrobił. Mimo, że mam do niego ogromny żal, ten filmik który dodał, złamał mi serce ;c Teraz tylko mam nadzieję, że cudowny zarząd nie wypuści z rąk Rafinhi.
Buziaki!

המשך קריאה

You'll Also Like

93.9K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
449K 25.5K 49
"Złamani ludzie kochają najbardziej, bo kochają wszystkim co mają" W TRAKCIE KOREKTY~~ 11022017
100K 5.6K 53
Po prostu krótkie imaginy zrobione z gifów #69 miejsce w Losowo 21.03.2017 Opublikowane: 27.11.2016
2.8K 184 16
- Nie zrobię ci krzywdy. - powiedział Negan, zbliżając się do niej niebezpieczne szybko. Dziewczyna stała jednak z uniesioną głową, starając się niec...