Esquirla

By inflamara

153K 8.9K 1.1K

Życie składa się z odłamków. Odłamków wspomnień, niespełnionych marzeń i niewypowiedzianych szeptów, które cz... More

01 + zwiastun
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
Świąteczne opowiadanie!
20
21
22
23
24
25
26
28
29
30
31
32
33
34
35
36
Informacja
37
38
39
40
41
42
43
44
Konkurs
45
46
47
48
49
50
51
52
53
Ważne
Ważne
54
55
56
57
58
59
OPEN WOUNDS
60
Epilog

27

2K 137 7
By inflamara

" Aunque estes en el cielo...
Sigues aquí, cerquita de mí. "

× Alexia ×

Powodują gęsią skórkę i strach wymieszany z ekscytacją, oplatający swymi sidłami całe ciało. Są takie wydarzenia, które będą nawracać, przypominać o sobie i staną się nieodłącznym towarzyszem życia. Niektórych rzeczy po prostu nie da się zapomnieć.
- Możesz pomyśleć, że to absurdalne, bo byłam w tym momencie wykończona, na pograniczu życia i śmierci. Ale ja po prostu wiedziałam, że to Anioł. - odwróciłam się w jego stronę i uchwyciłam jego chłodną dłoń, kładąc ją sobie powyżej piersi. - Czułam to tu, w sercu. - przełknęłam głośno ślinę. - Ujrzałam ostre, białe światło i zarys postaci, jednak nie byłam w stanie przyjrzeć się jej z dokładnością. Mimo to jestem pewna, że widziałam skrzydła. - Neymar nie przerwał mi, nie wybuchnął też śmiechem, tylko wciąż wpatrywał się we mnie. Wzrokiem pełnym zainteresowania, jak gdyby studiował właśnie jakąś ciekawą książkę. - Zanim się to stało, przeklinałam na głos Boga. Wypomniałam mu to, że odwrócił się ode mnie, kiedy ja beznadziejnie ufałam w jego pomoc, kiedy wierzyłam, że rzeczywiście mnie wysłuchuje. Jedyną pamiątką, jaka zachowała mi się z rodzinnego domu jest ten obrazek. - sięgnęłam do kieszeni kurtki po portfel, z którego wyciągnęłam lekko już podartą, lecz wciąż wyraźną zdobycz. Przedstawiał on zdjęcie pięknego anioła, a z drugiej zaś strony widniał tekst napisany starannym, ukośnym pismem. - Miałam go przy sobie, kiedy zabrano mnie do domu dziecka. - podałam go Neymarowi, a on wziął go w swoje dłonie. 
- Jeśli kiedykolwiek poczujesz się zatroskana, samotna i będziesz myślała, że nikt Cię nie rozumie, rozejrzyj się dookoła. Ujrzysz tam twego Anioła Stróża. On zawsze będzie przy Tobie. Podpisano: Kochająca Mama. - brunet przeczytał na głos słowa, które już od małego doskonale znałam na pamięć. 
- Powtarzałam to sobie ilekroć czułam się źle. Gdy zostałam adoptowana, Maria, mama Sergiego, opowiadała mi bardzo dużo o aniołach, ten temat nigdy mnie nie nudził. Naprawdę wierzyłam, że każdy z nas kroczy przez życie ze swym osobistym opiekunem. Więc po tym wszystkim, kiedy depresja porwała mnie w swoje szpony, czułam się oszukana, wiesz? Pytałam, gdzie przez cały ten czas podziewał się mój Anioł, rzekomy Stróż, który miał odgradzać mnie od wszelkiego zła. Pod wpływem bólu i emocji, wykrzyczałam przez łzy, że to jedna, wielka bujda. Byłam bliska skończenia ze sobą, naprawdę dzieliło mnie od tego zaledwie kilka sekund. Wtedy właśnie się pojawił. - wzięłam głęboki oddech, przymykając oczy i wspominając ten obraz, który już zawsze pozostanie wyryty w mojej pamięci. - Powiedział tylko cztery, krótkie słowa, ale za to takim głosem, Neymar, że... - przerwałam, by znaleźć odpowiedni sposób na opisanie tego, ale tak naprawdę nie byłam w stanie tego porównać. - Zwrócił się do mnie z głębokim smutkiem, a jednocześnie tak, że przeszyło mnie całą na wskroś i ciarki przeszły mi po plecach. Nie wiem, ile dokładnie to trwało, czy pięć sekund, czy może pięć minut. - wzruszyłam ramionami. - Jedyne, czego jestem pewna, to że od śmierci uchronił mnie Anioł. I, że od tamtej nocy, już nigdy nie płakałam.

×××

- Muszę przyznać, że trochę się dziwię. - gdy zegarek na desce rozdzielczej wskazał godzinę 22, prawie podjechaliśmy pod mój dom. Odpięłam pas i odwróciłam się w stronę Neymara. 
- Dziwisz się czemu? - z ciekawością przekrzywił głowę w bok. 
- Że nie uciekłeś z krzykiem po tym, co Ci powiedziałam, ani że nie okrzyknąłeś mnie wariatką. Choć kto tam wie, co mieści się pod tą twoją bujną czupryną. - otworzyłam drzwi, wyskakując z samochodu. Kiedy się odwróciłam, brunet właśnie wyłonił się przez okno.
- Tak dla twojej wiadomości, nie uważam Cię za wariatkę. No, może nie w tym sensie. - dodał szybko, uśmiechając się lekko. W jego hipnotyzujących oczach odbijało się już zmęczenie. - Uważam za to, że to, co Ci się przydarzyło, było piękne. 
- Wierzysz mi. - z moich ust nie wydobyło się pytanie, tylko czyste stwierdzenie. Patrząc teraz na niego, miałam przeczucie, a raczej czułam, wiedziałam, że mi uwierzył. 
- To, że nie każdy ujrzał w swym życiu anioła, nie znaczy, że nie istnieją, w końcu wiatru też nikt nie widział. - zauważył słusznie. - Ich działanie, jak działanie wiatru, możemy poznać po skutkach. Myślę, że ktoś taki, jak ty, czyli ktoś, kto doświadczył dotknięcia anioła, powinien tę łaskę pielęgnować. Jesteś wyjątkowa, Alexio Putellas. - pochylił się, wyciągając ku mnie rękę, by palcem wskazującym musnąć czubek mojego nosa. 
Spuściłam wzrok, zastanawiając się nad tym przez chwilę, by uświadomić sobie, że ma rację. Jestem w pewnym sensie wyjątkowa. I nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. 
- Jutro po pracy przyjeżdżam po Ciebie i omawiamy kolejny krok mojego planu, by odzyskać względy u Bruny. 
- Jasne, miło, że pytasz, czy mam czas i ochotę. - odwróciłam na pięcie, przekomarzając się z nim. 
- Możliwość spędzenia wieczoru w moim towarzystwie zupełnie za darmo? Żartujesz? - prychnął, poprawiając fryzurę, na co ja jedynie wywróciłam oczami i pomachałam mu, znikając za drzwiami kamieniczki. Już po przekroczeniu progu mieszkania, coś mi nie pasowało. Z tarasu dobiegały mnie głosy rozmów, a nie wiedziałam o tym, że kogoś się spodziewamy, tym bardziej o tej porze. Położyłam telefon na blacie w kuchni i wychyliłam głowę na taras. Takiego widoku, jaki zastałam, nie spodziewałabym się ani przez chwilę. 

×××

× Sergi ×

Stając przed pastelową kamienicą, w której na własną rękę żyła moja siostra, nie mogłem pozbyć się myśli. Myśli, że pojawiam się tu dopiero po raz drugi, że przez te wszystkie lata żywiłem do niej urazę i winiłem za coś, czego nie zrobiła. Kochałem ją, opiekowałem się nią odkąd tylko dołączyła do naszej rodziny, uważałem ją za moją małą siostrzyczkę, choć w rzeczywistości była młodsza zaledwie o miesiąc. Za każdym razem, kiedy sobie uświadamiałem, ile lat zmarnowałem i jak ją skrzywdziłem, łzy ciskały mi się do oczu. 
Ale teraz jestem tutaj, przed jej domem, i zamierzam nadrobić stracony czas. Uniosłem dłoń i nacisnąłem na dzwonek, zastanawiając się, jak teraz będzie wyglądało nasze życie. Drzwi otworzyły się niespełna po minucie, lecz bynajmniej to nie blondynka stanęła za nimi.
- O kurcze - wyrwało mi się na widok znajomej twarzy. Cofnąłem się dwa kroki, by sprawdzić numer budynku, ale nie pomyliłem się. Co więc robiła tutaj dziewczyna, z którą Rafinha na ostatniej imprezie zakuł mnie w kajdanki i pozostawił na pastwę losu? 
- O kurcze  - powtórzyła po mnie, mrużąc brwi. - Kolejny sławny piłkarz puka do mych drzwi, kiedy w końcu do tego przywyknę? 
- Mieszkasz z Alexią? - nie kryłem zdziwienia. 
- Znamy się od liceum - zaśmiała się, widząc moją minę, po czym zrobiła mi miejsce, zapraszając do środka. Zaprowadziła mnie do niewielkiego, jasnego saloniku połączonego z kuchnią, oznajmiając, że mojej siostry jeszcze nie ma. Pozwoliła mi na nią zaczekać, więc sama oderwała się od stosu notatek porozrzucanych po stole i kanapie, po czym usadowiliśmy się na tarasie, wśród zapalonych lampionów. 
- Przytulnie tu macie - stwierdziłem, rozglądając się dookoła. Głupio mi było pokazywać przed Carmen, że pierwszy raz odwiedzałem własną siostrę w jej domu, ale na szczęście ta nie zadawała pytań. 
- Dzięki, same się urządzałyśmy i nie ukrywamy, że pękamy z dumy - uśmiechnęła się, rozprostowując nogi na krześle. - Alexia powinna niedługo wrócić, choć... kto wie. Odkąd Neymar ją porywa, zrobiła się strasznie niepunktualna! 
- Trochę się zakumplowali, co?
- Bardzo jej pomaga - skinęła powoli głową i miałem wrażenie, że już chciała powiedzieć coś więcej, ale w ostatnim momencie się powstrzymała. Zapewne przypomniała sobie, że niewiele wiedziałem o tym, co dzieje się w jej życiu. - Cóż, może kiedyś sama Ci opowie. Słyszałam, że się pogodziliście. 
- To raczej ona mi wybaczyła - naniosłem poprawkę, biorąc całą winę na siebie. Już dość obarczania jej za coś, z czym nie miała styczności. - Chciałbym ją odzyskać, ale nie wiem czy to jeszcze w ogóle możliwe. 
- Wiesz, kiedy mi o niej opowiadałeś, wtedy na imprezie, całkiem dobrze się bawiłam. Trochę popiłeś, język Ci się rozwiązał i nie miałeś nawet pojęcia, że ja wiem, kim jesteś i, że znam tą twoją siostrunię - parsknęła śmiechem, a ja jej zawtórowałem. Ten świat naprawdę był mały, po raz kolejny uświadamiałem to sobie na własnej skórze. - Odpowiadając na twoje rozgorączkowane myśli: to na pewno możliwe. Alexia potrzebuje wsparcia od rodziny, a skoro Ci wybaczyła, to znaczy, że się nie gniewa. Znając ją, nie sądzę nawet, żeby przez ten czas w ogóle się gniewała, raczej było jej po prostu przykro, bo niewiele mogła zrobić.
- Posłuchałem twojej rady - westchnąłem, opierając głowę na oparciu krzesła i wpatrując się w gwieździste niebo. Odkąd dowiedziałem się prawdy, dręczyło mnie mnóstwo ciężkich myśli. Sam już nie wiedziałem co zrobić ze swoim życiem. Z Coral. Z moim życiem, którym do tej pory była właśnie Coral. - Spotkałem się z dziewczyną i powiedziałem jej o wszystkim. Już się z tym nie kryła. 
- Przykro mi, że spotkało Cię coś takiego. Ludzie to takie nędzne i naiwne kreatury, które myślą, że jak coś spierdolą i zamiotą to pod dywan, to to nagle wyparuje. Tymczasem ten kurz mnoży się i narasta, aż w końcu staje się widoczny i prawda wychodzi na jaw. - westchnęła na głos, kiwając głową z dezaprobatą.
Po tym nastała chwila ciszy. Nie byłem pewien, czy minęła minuta, czy może dwie, ale Carmen niespodziewanie wybuchnęła śmiechem. Oderwałem wzrok od gwiazd i spojrzałem na nią z zainteresowaniem. - Czy ja właśnie porównałam kłamstwo do kurzu i dywanu? 
- Prawdziwy artysta stworzy dzieło nawet z gówna. - wyszczerzyłem zęby, rozbawiony tak jak ona. Dostając jakiejś zaraźliwej głupawki, śmialiśmy się tak jeszcze przez dłuższy moment, dopóki nie usłyszeliśmy nadchodzących kroków z salonu.

Błogosławionych Świąt Wielkiejnocy, kochani! 

Continue Reading

You'll Also Like

94K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
25K 1.6K 40
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
14.2K 906 18
Druga część historii o losach Shawna i Melanie. Gdy ułożyli sobie życie osobno, lecz nie są szczęśliwi. Co będzie gdy znów jakiś numer zostanie...
24K 4K 24
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...