I'll always have your back. |...

By emmywin

69.9K 3.4K 447

Iveline Mikealson to łowczyni z przypadku, w wieku 14 lat straciła rodzinę i została wychowana przez łowcę kt... More

Prolog
1.
2.
3.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
Nie rozdział!
26.
27.
Nie rozdział, przepraszam!
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
Jeszcze nie rozdział
36.
37.
38.
39.
I'll fight for you.
Niespodzianka!

4.

2.3K 123 39
By emmywin


Kilka minut po 11 byliśmy pod domem żony ofiary. Sam poznał jej imię, wiecie komputer, internet te sprawy. Wdową była Jane Garret. Zamiast jechać dwoma samochodami pojechaliśmy Impalą Deana, to znaczy pojechaliśmy we trójkę, Meg jak na razie wróciła do motelu, nie potrzebne były nam teraz zwady.

-Chłopaki, wiecie lepiej będzie jeśli to ja będę rozmawiać, kobieta może być w złym stanie, a zgaduję że do wrażliwców nie należycie. - zmierzyłam ich wzrokiem.

-Właściwie...- zaczął Dean ale dostał z łokcia od Sama.

-Po prostu się zamknij.- dokończył Sam, co Dean skomentował chichotem na dźwięk którego sama się uśmiechnęłam. Ruszyliśmy w stronę drzwi, Sam zapukał w nie i otworzyła nam kobieta, tak szczerze nie wyglądała na załamaną.

-Witam jestem agentka Josette O'Connell...-przedstawiłam się pokazując odznakę.- a to moi partnerzy Elliot Finch i Fred Smith. Czy możemy porozmawiać z panią Jane Garret?

-To ja, tak proszę wejść. - powiedziała pewnym głosem spoglądając na Deana i odeszła kręcąc biodrami. Wywróciłam oczyma wkurzona.

-Chyba jednak moja wrażliwość nie będzie konieczna. - szepnęłam w ich stronę na co delikatnie się zaśmiali.

Weszliśmy do środka.

-Podać coś? Kawę? Herbatę? - spytała jak gdyby nigdy nic.

-Nie, dziękujemy.- odezwał się Sam.-Jak się pani domyśla jesteśmy tu w sprawie pani męża.

-Och tak, tak...okropna sprawa. - powiedziała nadal mierząc wzrokiem Deana który wyglądał na skrępowanego. Sama nie wiem nawet czemu mnie to denerwowało, ale nie umiałam się powstrzymać więc...

-Nie wygląda pani na zbyt przejętą.- parsknęłam. Zostałam zmierzona zdziwionym wzrokiem braci. Odchrząknęłam.-Przepraszam, to znaczy...jak wyglądały państwa relacje?

-No cóż, nie układało nam się, kłóciliśmy się. Ale tak właściwie czemu pani o to pyta? - odezwała się z wyższością.

-Wykluczamy wszelkie możliwości.- powiedziałam znacząco. Dean nadal mnie obserwował, a Sam objął pałeczkę.

-Moja partnerka ma na myśli...może inne pytanie. Wie pani może kto ostatni widział się z pani mężem przed jego śmiercią?

-Tak. Nasz sąsiad, Greg Sulled.

-W porządku dziękujemy. - Sam włożył rękę do kieszeni pod pretekstem wyjęcia długopisu, ale miał tam żyletkę. By sprawdzić panią Jane, musieliśmy wziąć skądś krew, gdyby była rugaru jej twarz zmieniła by się. Winchester wyciągnął zranioną rękę.

-Ałć! - przyłożył palec do ust. Poza dziwnym westchnięciem ze strony wdowy od siedmiu boleści nie wydarzyło się nic podejrzanego. Więc to nie ona jest winną.

-Do widzenia, gdyby pani sobie coś przypomniała o to moja wizytówka. - podałam własną, by nie zrobił tego Dean. Nie chciałam tego i już. Wyszliśmy.

-To nie ona. - powiedział Dean przy samochodzie.

-Taa...poza tym że to napalona stara wdowa to...nic innego nie można jej zarzucić. - powiedziałam wywracając oczami.

-Co Ty? Zazdrosna? - powiedział Dean zalotnie. Parsknęłam, chociaż moje ciało zareagowało na to nie tak jakbym chciała.

-Nie! No ale błagam na was obu patrzyła jak pies na kość! Lub jak ja na Dylana O'Briena!

Zaczęli się śmiać. A ja znów prychnęłam.

-Okej, więc teraz idziemy do...Greg'a. - odezwał się Sam.

-Racja.

Więc przeszliśmy na drugą stronę ulicy. Zapukałam do drzwi i otworzył nam nastolatek.

-Witam, jestem Josette O'Connell a to Fred Smith i Elliot Finch. Jesteśmy agentami federalnymi. - pokazałam odznakę. Chłopak szeroko się uśmiechnął...głównie w moją stronę.

-Peter Whittmore, proszę wejść. - Otworzył szeroko drzwi i przepuścił nas w nich. Znaczy mnie. Za sobą usłyszałam chrząknięcie więc odwróciłam się. Dean stał z rękami w kieszeni zmierzając wzrokiem młodego który miał rumieniec na twarzy. Sam stał obok z uśmiechem na twarzy. Postanowiłam potem spytać się chłopaków o co chodzi a teraz ich pośpieszyć.

-Peter, szukamy Twojego taty jest może? - Spytałam.

-Tak, jest na górze. - odpowiedział. - Tatoo! - krzyknął, ale nie było odzewu. - proszę poczekać, pójdę po niego. - skinęłam głową.

-O co chodziło? - odwróciłam się w stronę braci. Sam zaczął chichotać, po chwili zrobił to też Dean.

-Ten młodzik patrzył Ci się na tyłek.

-Och...no cóż, uznam to za komplement. - odpowiedziałam wesoło zaskakując chłopaków. W tym samym momencie zbiegł na dół chłopak a za nim szedł wysoki, ale chudy mężczyzna.

-Dzień dobry, Fred Smith. Jesteśmy tu w sprawie pana sąsiada.

-Ale przecież to niedźwiedź tak? Czemu FBI się tym interesuje? - zaczął się denerwować.

-Po prostu chcemy wykluczyć wszelkie opcje. - odezwał się Sam.

Mężczyzna pokiwał głową i wskazał ręką na kanapę w salonie.

-Proszę usiąść.

Podeszliśmy tam i Dean zaczął zadawać pytania.

-Jest pan ostatnią osobą która widziała pana Garetta, widział pan w jego domu coś podejrzanego?

-Nie. -odezwał się Greg drżącym głosem, ja siedząc obok Sama dyskretnie przekazałam mu by wypróbował swojej sztuczki z żyletką, ponieważ coś mi mówiło że ten mężczyzna to nasz cel. Po tym jak Sam uniósł zranioną rękę do ust, ukazując krew na ręce, twarz faceta zrobiła się szara, nie szara że chora czy blada, ale na moment konkretnie szara. Myślał że nie zauważyliśmy tego bo wstał szybko i poszedł nalać wody do szklanki, ale było inaczej. Porozumieliśmy się ze sobą i kontynuowaliśmy wywiad jeszcze chwilę a potem wyszliśmy z domu. Pokierowaliśmy się w stronę samochodu do którego od razu wsiedliśmy i odjechaliśmy by nie wzbudzać podejrzeń.

-To on. - odezwał się od razu Dean.

-Tak. A na dodatek ma syna. - powiedział Sam.

-To nie jego syn, ma inne nazwisko i nie wyglądał jak on. Ale mimo tego musimy załatwić go dziś. Jest niebezpieczny.

-Dokładnie. Od wieczora będziemy obserwować jego dom, a w nocy go załatwimy. Teraz pojedziemy do motelu obmyślić plan, bo nie możemy zabić faceta na oczach tego chłopaka.

To były ostatnie słowa podczas jazdy.

Wysiadłam z samochodu, tak jak i Winchesterowie.

-Przebierzemy się a potem spotkamy u mnie i omówimy wszystko.

Skinęli głowami.

Weszłam do pokoju, na łóżku leżała Meg i oglądała coś w telewizji. Słysząc trzask drzwi odwróciła głowę w moją stronę.

-I co? Macie coś?

-Tak, bardzo szybko poszło. Wiemy kto jest rugaru i mamy zamiar go załatwić dzisiaj. - mówiłam rozpinając koszulę.- nie wiem czy nie będziesz musiała nam pomóc.

-Nie mam z tym problemu.

-Za chwilę przyjdą Sam i Dean, omówić to wszystko. - powiedziałam jednocześnie odgrzewając w mikrofali zapiekankę.

Meg skinęła głową.

-Chcesz?

-Nie już jadłam, ty powinnaś coś zjeść.

Gdy siadałam przy stole z talerzem do pokoju weszli bracia. Dean ruszył w moją stronę, i usiadł na krześle obok, a Sam zmierzył chwilę wzrokiem Meg i zrobił to co brat.

-Więc, wstępnie mam plan. - powiedziałam z pełnymi ustami, co wywołało uśmiech na twarzy Deana.

-Jaki? - zaciekawił się Sam.

Przełknęłam kawałek zapiekanki.

-On nas zna, więc nie możemy go wywabić z domu, będzie to podejrzane i może nam się nie udać. Ale...nie zna Meg.

-Co? Chcesz użyć demona na polowanie? - zapytał Dean.

-Nie użyć. - warknęłam. - Ona chce nam pomóc.

-Dobrze. -wzruszył ramionami Sam. Nie powiem byłam zdziwiona że tak łatwo poszło.

-Więc, Meg wejdzie do nich do domu pod pretekstem zepsutego auta. Poprosi Grega o pomoc i w ten sposób wyjdzie z domu. Niedaleko samochodu będziemy czekać my. Zwiążemy go i zabierzemy w miejsce gdzie nie będzie nikogo a tam spalimy, bo przecież nie możemy zrobić tego na środku ulicy.

-To dobry plan. - Dean pokiwał głową z uznaniem.

-Dobra, a co jeśli to Peter otworzy drzwi? Bądź co bądź ma z 18 lat, i wygląda na bystrego, zobaczy ładną dziewczynę i co? Sam będzie chciał pomóc. - wtrącił się młodszy brat.

-Dlatego na wszelki wypadek przy domu będę ja. Meg da mi znać kto pójdzie z nią. Jeśli będzie to młody zostanę w domu i sama zabiję gościa. Nie zauważyłam tam damskich rzeczy więc uważam że nie ma żony, ani...nikogo poza Peterem więc nie będzie z tym kłopotu. Jeśli jednak to potwór z nią pójdzie...pobiegnę do was.

Pokiwali głowami i uznali mój plan za dobry.

-Tylko uważaj na siebie Ivy. - odezwała się Meg, z troską w głosie. A bracia odwrócili się zszokowani na te słowa. Uśmiechnęłam się.

-Będę, nie martw się.

I wiecie. Wiem że to mogło być nie możliwe, albo dziwne bo znacie Sama i Deana. Ale ten moment...był przełomem, nie byli spięci w obecności Meg, nie patrzyli na nią jak na podrzędną istotę, i mimo że ogromny dystans był nadal...moja przyjaciółka własną troską zapunktowała u Winchesterów. TYCH Winchesterów, i byłam z niej dumna.

***

Dochodziła 20, i chłopak nie wyszedł z domu ani na chwilę, dowiedzieliśmy się że mieliśmy rację i Greg nie ma żony, ani kobiety czy współlokatora poza Peterem. Nasz cel oczywiście również był w domu. Na razie nie działo się nic podejrzanego mimo to woleliśmy pilnować sytuacji aby chłopakowi nic się nie stało. Siedzieliśmy w samochodzie jeszcze dwie godziny. Na górze po pokoju chodził rugaru i wydawało się że był nabuzowany. Za jakiś czas będzie chciał zaatakować. Peter siedział na dole w salonie oglądając telewizję. Domy wokół były już uśpione mimo wczesnej w miarę pory, postanowiliśmy zacząć akcję.

-Czas załatwić pijawkę! - odezwał się Dean.

Ja miałam wysiąść niedaleko i zakraść się na tyły domu. Sam, Dean oraz Meg mieli odjechać jakiś kilometr dalej, moja przyjaciółka miała iść do drzwi potwora i poprosić o pomoc a Sam i Dean schować się w pobliżu auta.

-Słuchaj Ivy, z tego co widzimy prawdopodobnie to młody pójdzie z Meg, więc to na tobie będzie odpowiedzialność, ale i niebezpieczeństwo. Więc błagam uważaj. - odpowiedział Dean.

Skinęłam głową i rozpoczęliśmy to wszystko. Samochód ruszył i zatrzymał się na chodniku niedaleko celu, wyszłam i życzyłam powodzenia przyjaciółce. Zakradłam się za ogrodzenie i obserwowałam dom w ukryciu. Zauważyłam z daleko że Meg idzie w stronę domu i wchodzi na werandę. Usłyszałam dzwonek a po chwili drzwi otworzył Peter. Jak przypuszczaliśmy to on poszedł z Meg. Zaczełam się denerwować, bo bałam się co było normalne mimo tego spięłam się i zaczęłam się zakradać. Moją robotą miało być ogłuszenie faceta i związanie go łańcuchem oraz danie znać chłopakom. Otworzyłam drzwi na tyłach, wcale nie były zamknięte. Znalazłam się w kuchni, niestety zrobiłam błąd i zrzuciłam z blatu klucze.

-Peter? - warknął facet ze schodów. -Peter gdzie jesteś?!

Nie odezwałam się tylko zacisnęłam ręce na nożu. Greg zapalił światło w kuchni, zobaczył mnie. Jego twarz zmieniła kolor a na jego twarzy pokazał się uśmiech.

-To Ty...odkąd zobaczyłem Cię rano miałem ochotę...gdzie Twoi koledzy? Nie ma ich na zabawie?

-Nie będzie. - warknęłam i rzuciłam się na faceta z zaskoczenia. Udało mi się i powaliłam go, miałam już uderzyć go w skroń i krtań tępym końcem noża, ale on rękami wywinął się i zrzucił mnie z siebie i zaczął dusić. Udrapałam go, na co zaczął się śmiać, ale zaraz potem wbiłam mu nóż w plecy. Gdy śmiał się uwolnił moje ręce dlatego było to możliwe.

-Ty suko. -warknął. Wywinęłam się z pod niego i odsunęłam w stronę ściany, otarłam krew. Byłam głupia, straciłam nóż, który nadal tkwił w plecach mężczyzny. Sprawy się pokomplikowały gdy do domu przez frontowe drzwi wbiegł przerażony Peter.

-Wujku uważaj! Wujku!

-Nie! Ucieka...- krzyknęłam ale zaraz potem straciłam dech bo poczułam ostry ból na plecach.

-Nie powinnaś zostawiać mi swojego noża moja droga. - powiedział stwór stojąc przy mnie. Odchylił mocno moją głowę i ugryzł w ramię. Wtedy pojawiła się Meg, demonicznie pojawiła, ale jednak. Wyciągnęła z kurtki nóż i podcięła gardło Gregowi. Zaraz potem związała go łańcuchem i położyła przy ścianie.

-Peter, uwierz nie jesteśmy źli. Gdyby nie my Twój wuj zabił by Cię, zadzwoń do swojej matki i powiedz jej by Cię zabrała...nie mów nikomu o tym co widziałeś rozumiesz? - powiedziała Meg stanowczo, jednocześnie zbliżając się do mnie, kładąc moją głowę na swoje kolana. Byłam taka...słaba. Widziałam jedynie że Peter skinął głową i uciekł na górę. Potem spojrzałam tylko w górę na Meg i uśmiechnęłam się do niej słabo.

-Znów...uratowałaś mnie...-kaszlnęłam. Meg również się uśmiechnęła, uciskała moje plecy w których dalej tkwił nóż, potwór wbił mi go blisko kręgosłupa, i czułam jak krew leci ciurkiem z mojego ciała, ramię też nie było w dobrym stanie. W oczach mojej przyjaciółki pojawiły się łzy.

-Poczekaj Ivy, zaraz pojawią się Sam i Dean...wezwą swojego skrzydlatego i...i on Cię uratuje rozumiesz?! - krzyknęła potrząsając mną gdy przymknęłam oczy. Byłam taaak zmęczona. Usłyszałam więcej głosów wokół. To Sam i Dean, otworzyłam oczy i zobaczyłam ich nade mną, rugaru rzucało się pod ścianą warcząc na nas, ale oni mieli to jak na razie gdzieś.

-Ivy?! Nie zamykaj oczu! - krzyczał Dean łapiąc moją rękę i głaszcząc ją. Sam pytał Meg co się stało, ta opowiedziała mu.

-Wezwij Castiela! Błagam! Ona umiera! - krzyczała Meg.

Sam i Dean byli przestraszeni. Potem...potem nie wiem co się działo, zasnęłam.

Continue Reading

You'll Also Like

365K 17.6K 72
MiMi to młodsza siostra JungKooka, która bardzo za nim tęskni kiedy tego nie ma w domu. Dziewczyna nigdy nie poznała chłopaków z zespołu brata, choci...
16.2K 1.1K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
13.7K 416 26
Podjęłam się próby napisania reakcji z udziałem Bangtanów. Życzę miłej lektury~
58.5K 3.2K 112
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...