26.

1.3K 76 14
                                    

Po krótce wyjaśniając, niecały tydzień od wydarzeń w Kansas znaleźliśmy nową sprawę, zaginionej znajomej łowczyni Winchesterów - Annie. Umówiliśmy się z nią, jednak nie zjawiła się, i to sprawiło ze postanowiliśmy sprawdzić nad czym pracowała. Zmierzając do końca okazała się być martwa. Dokończyliśmy sprawę Annie,w międzyczasie doświadczając zdarzeń wprost z "uwierz w ducha". Pierw na lustrze w łazience pojawił się napis "Annie jest uwięziona w domu", potem na naszych oczach kurek od kranu sam się odkręcił, a na lustrze pojawiły się kolejne litery ukazujące imię. Bobby. Winchesterowie byli w szoku, podpowiedziałam im, że kotwicą jest piersiówka. Jednak na końcu, gdy skończyliśmy sprawę i wróciliśmy do domu by sprawdzić czy wszystko się udało stało się najważniejsze. Zobaczyliśmy Bobby'ego. Stał na środku pokoju, niedowierzając w to, że nareszcie możemy go zobaczyć. Wyjaśnił nam, że chciał zostać, a nie że utknął. Przed tym jak zdążyliśmy odjechać, pokłócił się z Deanem i zniknął.
Kolejnym naszym ruchem, był powrót do domku Rufusa. Wcześniej zapomniałam wspomnieć, że gdy przez jakiś czas byłam nieobecna w życiu chłopców, Frank Deveroux został zabity przez lewiatany. Postanowiliśmy teraz skupić się na tych stworach. Sam szukał jakiegoś wzoru między wykopaliskami jakie zaczął Dick, szukał czegoś a my musieliśmy dowiedzieć się co to takiego.
- Spokojnie matoły. - odezwał się Bobby, pojawiając się z nikąd, widząc jak Sam i Dean celują w niego z broni.
- Więc jak to działa? Otwieram butelkę, a ty pojawiasz się jak dżin? - Spytał Dean.
- Nie,tylko...- Powiedział, ale zniknął a Dean opuścił ręce.
- Bobby? - Zawołał Sam. Mężczyzna pojawił się kilka metrów dalej, coraz słabszy.
- Ciężko się skupić. Wciąż jestem wyczerpany. - Wyjaśnił Bobby.
- Byłeś całkiem pracowity jak na trupa.- przyznałam.
- Dobra. Słuchajcie. Nie wiem ile czasu mam, zanim znów utnę sobie drzemkę, więc do sedna. Liczby, które wam dałem. Te miejsce nie będzie puste juz niebawem. Przygotowują ziemię...- zaczął, ale przerwał. - Który mamy miesiąc?
- Kwiecień. - Powiedziałam.
- Ziemia juz przygotowana. - Westchnął.- Teraz nadzorują. Budują gdy my gadamy. Sami sprawdźcie. - Wskazał na laptopa. Sam usiadł przed nim, a ja i Dean stanęliśmy za jego plecami. - To pokazuje, że budują laboratorium biomedyczne, nie?
- Tak.
- Sukinkot. To będzie rzeźnia. A my będziemy bydłem.
- Nie sądzisz że to przesada? Nawet jak na niego? - Spytał Dean.
- Nikt nawet tego nie zauważy. Najpierw ogłupi wszystkich, tak jak ciebie tą kanapką.
- Nie byliśmy w Biggerson's od czasu tej porażki. - Zauważyłam.
- Biggerson's? On kupił całą listę firm, długą na 10 stron. - Wyjaśnił. - Potem wyleczy nas.
- Z czego? - Zdziwił się Sam.
- Same hity. Rak, AIDS, choroby serca.
- Tak, lewiatany od nieruchomości budują centrum rakowe. - przypomniał Dean.
- Oni już nie polują. Tworzą idealnego nosiciela. - Powiedział Bobby. - Chodzi im o zrzucenie nas z góry łańcucha pokarmowego. Chcą zostać tutaj na wieki, a nas zesłać do obozów śmierci. - Usiadłam z wrażenia łapiąc się za głowę.
Usłyszeliśmy dźwięk przychodzącej wiadomości. Dochodził z laptopa.
- To jakiś e-mail. Od Franka. - Zdziwił się Sam.
- To on żyje? - Spytał Dean.
- "Sam i Dean, jeśli to czytacie to jestem martwy...albo gorzej." - Przeczytał. - " Tego mail'a wysłano bo jakiś książę próbuje włamać się do mojego dysku właśnie w tej chwili. Jeśli to nie wy, to macie problem."
- Oh, świetnie. - Zauważyłam.
- "Mój dysk jest pełny ważnych danych. Wasze nowe nazwiska, miejscówki, gdzie trzymacie swoje auto..."
- Maleńka? - Zdenerwował się Dean.
- Mówi, że ma szyfr na dysk, ale powinniśmy założyć ze ktoś złamie go prędzej czy później. Założył nadajnik. - Zauważył zadowolony Sam.
- Super. W środku Gwiazdy Śmierci. - Powiedział Dean, gdy zobaczył ze dysk znajduje się w firmie Roman Enterprises.- Ruszamy do Chicago. - Wstał, chcąc zacząć się pakować.
- Czekajcie, nie możecie od tak po prostu się tam włamać. Znają wasze twarze. - Powiedział Bobby. - Ale...możemy przemycić tam piersiówkę. - Zauważył. Byliśmy trochę niepewni tego planu.- A macie coś lepszego?
- Bobby...to biuro Dicka. - Zaczął Sam.
- Sam chce powiedzieć, bo by się stało gdybyś natknął się na Dicka i wiesz...zażądał jego krwi?
- Trochę zaufania! Mam po prostu siedzieć?
- Przepraszam Bobby. - Powiedziałam skruszona. Zniknął, a my wyszliśmy z domku.

I'll always have your back. | SPNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz