8.

1.9K 116 2
                                    

Siedzieliśmy już tak całą noc, i nie mieliśmy kompletnie nic, nawet Castiel nie potrafił jej zlokalizować, zresztą żaden inny anioł też. Staliśmy w piwnicy szukając jakiegoś zaklęcia tropiącego gdy wpadłam na pomysł.
- Chłopaki!
Przestraszoni chłopcy podnieśli głowy, przy czym  oberwał w głowę metalową belką, przez co słychać było jego syk, w tym samym momencie złapał się za głowę i zaczął ją masować, a ja wybuchłam głośnym śmiechem, a zaraz za mną Bobby i Sam.
- Kur...co znowu Ivy?!
- Wiem jak możemy znaleźć Eve.
- Co?! I teraz to mówisz?!
- Bo teraz na to wpadłam, nie krzycz na mnie Dean!
- Dobra już dobra, mów co masz.
- Pamiętacie tego wampira którego mieliśmy kilka dni temu?
Skinęli głowami.
- Mówił ze słyszy głos Eve w głowie, że ona go wzywa...to znaczy ze każdy potwór na świecie jest z nią związany, co jeśli każdy zna jej lokalizację?
W oczach chłopaków zapaliła się nadzieja, Sam był zdziwiony moim pomysłem, a w oczach Dean'a widziałam podziw, co spodobało mi się bardziej niż powinno.
- Masz rację...więc co mamy zrobić?
- Musimy złapać potwora i zmusić go do mówienia.
- Mam lepszy pomysł. - Wtrącił Sam. - Dean pamiętasz Lorenee?
- Tę wampirzyce-wegetariankę którą uratowaliśmy przed Gordonem? Tak pamiętam.
- Czekaj, uratowaliście jakiegoś wampira?! - Powiedziałam wściekła.
- Tak...nigdy nie pożywiła się na człowieku, a była wampirem od 5 lat, ona i jej stado żywiło się krwią zwierząt i postanowiliśmy dać jej szansę...
Pokręciłam głową, lecz postanowiłam nie wdawać się w dyskusję.
- Przyprowadźcie ją, przyda się, może nam pomoże.
Sprowadziliśmy Castiela, i poprosiliśmy go o zlokalizowanie tej Lorenee, a następnie przetransportowanie jej do nas, zgodził się na to i pół godziny potem pojawił się z drobną brunetką, z poszarpanymi ciuchami, roztrzepanymi włosami i brudną twarzą. Była przestraszona, więc do akcji wkroczył nasz mediator - Sam.
- Lorenee? Pamiętasz nas? To ja Sam Winchester a to mój brat Dean.
- Tak pamiętam, byliście znajomymi tego Gordona który mnie torturował i zniszczył moje gniazdo.
Chłopcy pokręcili głowami i wzruszyli ramionami.
- Na pocieszenie mogę powiedzieć, że Gordon sam zmienił się w wampira a ja odciąłem mu głowę.
- Drutem kolczastym. Ekstra. - Dodał zadowolony Dean.
Sam spojrzał się na niego jak na debila, co zrobiłam zresztą i ja.
- No nieźle.
Powiedziała Lorenee i obejrzała się wokół przestraszona.
- To jest Castiel, nasz przyjaciel, a to Iveline - przyjaciółka. - Powiedział Sam, a ja skinęłam jej głową.
- Czego chcecie?
- Chcemy...byś powiedziała nam gdzie znajduje się Eve.
- Co? Nie mówcie o niej, staram się trzymać od niej jak z daleka, ostatnie miesiące spędziłam w piwnicy, przez to co robi...każdy potwór jest żądny krwi ludzkiej. Moje gniazdo się rozpadło, wszyscy nie wytrzymali i poszli polować...
- Ale nie ty...Ty nie jesteś taka.
- Dokładnie taka jestem! - Wykrzyczała.- Z dnia na dzień coraz słabiej nad sobą panuje...
- Musisz nam pomóc Lorenee.
Zastanowiła się przez chwilę.
-Jest w Moonstrewt w Oregonie. Już wie że tam się wybieracie - rzuciła.
- Dziękuję...
- Czekaj, nie pomagam wam z dobroci serca, musicie coś dla mnie zrobić.
- Co takiego? - Spytałam.
Zbliżyła się bliżej Dean'a, ponieważ on stał najbliżej, a ja nie wiele myśląc stanęłam przed nim, zasługując tym na zdziwione spojrzenie Dean'a.
- Chcę żebyście mnie zabili. - Powiedziała.
- Co? Nie, zamknięmy Cie do czasu aż będzie bezpiecznie, będziesz jak świadek koronn...
- Nie! Nie rozumiecie! Jestem niebezpieczna! Raz już nie wytrzymałam...pożywiłam się. Dziewczyna nie miała więcej niż 16 lat...wiem też ze zrobię to znowu i...- wtedy przestała mówić, oraz rozbłysła białym światłem. Zasłoniłam oczy ręką, a na biodrze poczułam dłoń przyciągającą mnie do siebie. Po chwili było po wszystkim, a ja oddaliłam się trochę od Dean'a.
- Musimy się tam znaleźć, już. - Powiedziałam. - Bobby zostań proszę, pójdę z Deanem i Samem dobrze?
On skinął jedynie głową i poszedł na górę. Wzięliśmy pistolety, dawno już wyposażone w kule z popiołem, i po chwili byliśmy już w miasteczku w Oregonie, Cas nas przeniósł.
- Poproszę Meg o pomoc, przyda nam się trochę więcej rąk.- stwierdziłam. - Meg!
Dziewczyna pojawiła się za Castielem, w momencie wypowiedzenia tych słów.
- Cześć! - Anioł wystraszył się i obrócił się w stronę demona, łapiąc ją za ręce i odwracając ją plecami do siebie. Zorientowany kogo trzyma, od razu zaprzestał działania.
- I co Cas?! Fajnie to tak pojawiać się za czyimś plecami? -Spytałam ironicznie, na co mężczyzna wywrócił oczami.
- Myślałem bardziej ze to będzie miasteczko zombie...- Powiedział Dean, patrząc na spokojną okolicę.
- Nie oceniaj po pozorach.- odparłam.
Poszliśmy do restauracji, na przeciwko i tam wybraliśmy stolik nie zamawiając nic. Wyjęłam tableta i zaczęłam przeszukiwać archiwa policyjne miasta z ostatnich dni, podczas tego chłopcy tłumaczyli Meg, co dotychczas mają.
- Mam coś. Ed Walsh, chłopak zgłosił się do lekarza chorób zakaźnych mówiąc, że jego zęby zmieniają kształt, oraz skóra na nadgarstkach robi się fioletowa i twarda. - Podniosłam brew do góry zastanawiając się co takie wiadomości robią w policyjnych aktach.
- To dziwne, i przydało by się to sprawdzić.
Skinęłam głową.
- Czuję jakąś obecność tak szczerze mówiąc...nie umiem tylko określić skąd ona pochodzi. - Odezwała się Meg.
- To znak że ona rzeczywiście tu jest.
- Porozglądam się po mieście. - Powiedział Castiel, skupiając się tylko...nic się nie stało.
- Nadal Cię widzimy Cas. - Odezwał się Dean.
-To dziwne...- Castiel zrobił minę jakby...no robił pod siebie.
- No teraz robisz minę jakbyś...- dźgnęłam Dean'a w bok, domyślając się co chce powiedzieć.
- Wygląda na to ze coś mnie blokuje, nie mam mocy w tym miasteczku, obecność Eve tak oddziałuje.
- Czyli...teraz jesteś jak zagubiony niemowlak bez mocy? - odezwał się niemiło Dean. Castiel pokręcił głową i odwrócił ją w stronę okna.
- Zraniłes jego uczucia. - wyszeptał Sam.
- Nie martw się aniołku, jesteś po prostu za dobry dla tego miejsca. - Zaśmiała się Meg, na co Castiel opuścił głowę.
- Domyślacie się gdzie ona może być? - Spytał Sam.
- Nie mam kompletnie pojęcia. Proponuje sprawdzić tego lekarza, Dean mógłbyś? I zabierz Casa. - uśmiechnęłam się do niego łagodnie.
- Sam, Meg...my pójdziemy do Eda dobrze?
Zgodzili się na to i rozdzieliliśmy się.

I'll always have your back. | SPNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz