10.

1.9K 83 7
                                    

Rano, gdy wszyscy znaleźliśmy się na dole w biurze Bobby'ego Dean oświadczył nam ze Cas był u niego w nocy. Wyjaśnił, ze próbował przekonać go by zaprzestał współpracy z Crowleyem, ale nie udało się, i jedyne co mu obiecał to to...że go powstrzyma. I to mam zamiar zrobić.
- Może w dziennikach Campbellów coś jest? Bobby masz je. - Odezwał się Sam.
Bobby nic nie mówiąc zszedł do piwnicy, po 15 minutach wracając z całym kartonem książek.
- Tak swoją drogą...kto to Campbellowie? - Spytałam.
- To rodzina, od strony mamy, łowcy.
- Oh...krew z krwi tak? - Spytałam.
- Dokładnie. - Przytaknął Sam.
Po chwili Bobby odezwał się zaniepokojony.
- Wygląda na to ze Cas, nie przybył tu tylko po wybaczenie...
- Co? Jak to? - Spytał Dean.
- Brakuje jednego z dzienników. Mashy Campbella.
- Po co miałby chcieć go wziąć?
- Prawdopodobnie było w nim coś co mogłoby pomóc. Pierw przyjrzyjmy te.
Trzy godziny i 6 dzienników później, nie znalazłam nic co mogło by nakierować nas na sprawę.
- Nic nie mam. - westchnął Dean.
- Ja też nie. - Poparł go Sam. - Wychodzi na to ze musimy odzyskać dziennik Mashy.
- Albo przeczytać kopię. Witam, Bob Singer, paranoik. - uśmiechnął się starszy. Zaczął czytać dziennik, po pół godzinie odezwał się:
- Chyba coś mam.
Dean wstał z biurka i wziął w rękę kartkę podawaną mu przez Bobby'ego.
- " Byłem dziś u Philipsa, dowiedzieć się czegoś więcej o zdarzeniach z marca 1937"
- Co to ma wspólnego z Casem i Czyśćcem? - Spytałam.
- 10 marca 1937 roku. Philips to nie jest prawdziwe nazwisko tego gościa. Częściej używane jest Lovecraft.
- H.P Lovecraft?! - Spytałam w tym samym momencie co Sam.
- Powinienem wiedzieć o kogo chodzi? - Spytał zdziwiony Dean.
- Sławny pisarz horrorów? - Spytał Sam.
Dean podniósł jedynie brew.
-"Zew Cthulu"? "Szczyt"? Nie wiesz nic? Nie? - Spytał Bobby.
-Yeah...- Powiedział biorąc łyka herbaty. - Byłem zbyt zajęty uprawianiem seksu z kobietami. - Stwierdziłam.
- Idiota. - prychnęłam.
- Wracając. W każdej książce Lovecrafta, przewija się motyw otwierania innego świata, oraz wypuszczania potworów.
- Myślisz że to Czyściec? - Spytał Sam.
- Skoro Castiel się tym zainteresował...jest to możliwe.
W tym momencie zadzwonił telefon Dean'a. Gdy wziął go do ręki widziałam szok na jego twarzy.
- Ben? Co jest? - Jego oczy coraz bardziej się rozszerzały a ja widziałam przerażenie na jego twarzy.- Widziałeś ich oczy?!...Zęby?!...Dasz radę dostać się do sypialni? Zostawiłem tam strzelbę..- po odpowiedzi z drugiej strony Dean zacisnął mocno oczy, intensywnie myśląc. - Skacz Ben...lepiej połamać sobie kilka kończyn, niż skończyć z nimi, skacz!...Juz do was jadę. Ben? - Odłożył na chwile telefon od ucha, zaraz potem znów go przyłożył. - Crowley...radzę Ci zostaw ich w spokoju...znajdę Cię, nie ważne ile to potrwa...daję Ci ostatnią szansę. - Po chwili opuścił telefon.
- Co się stało? - Spytał Sam.
- Ma Lisę i Bena. Powiedział, że zostawi ich, jeśli przestaniemy się mieszać.
- Myślisz ze Cas o tym wie?
- Musimy tak założyć. - Powiedział i zaczął się zbierać.- Nie możemy odpuścić, to jest za bardzo ważne. - Powiedział do Bobby'ego który chciał coś powiedzieć.
- Pojadę z Tobą, nie puszczę Cię samego. Ivy i Bobby sobie poradzą z Lovecraftem.
- Nie Sam, ja pojadę z Deanem. Zajmij się dziennikiem, jesteś spokojniejszy, wyciągniesz coś od ludzi.
- Ale wolałbym...- zaczął Dean jakimś dziwnym tonem.
- Dean, domyślam się kim oni dla Ciebie byli, rozumiem to, i chcę Ci pomóc. - Stwierdziłam.
Skinął głową.
- Sam, zbierajmy się, pojedziemy do domu Lovecrafta może tam się czegoś dowiemy.
Po wypowiedzeniu tych słów, mężczyźni wyszli.

***
- Wezwiemy Balthazara. To anioł,który jest nam przychylny.
- Myślisz, że to dobry pomysł? By wzywać anioła? - Spytałam. - Może pierw wezwę Meg?
- Dobrze.
- Meg!
Nie musieliśmy czekać długo, gdy Meg stanęła przed nami.
-Ivy! - objęła mnie, po czym skinęła głową Deanowi.
- Castiel...współpracuje z Crowleyem, Crowley porwał rodzinę Deana. - Powiedziałam, czując zazdrość wypowiadając te słowa, co sprawiło ze poczułam tez wyrzuty sumienia. - Wiesz może cokolwiek? Gdzie może ich trzymać? Możesz nam pomóc?
- Castiel?! Nie wierzę...chociaż słyszałam że w niebie dzieje się źle, chwyta się każdej opcji. Nie wiem gdzie mógł ich zamknąć...przykro mi Dean. - Powiedziała zmartwionym głosem. Pokręciłam głową.
- W porządku. - westchnęłam.- zostań z nami dobrze? Możemy Cię potrzebować. Jednak teraz schowaj się do domu, mamy zamiar wezwać innego anioła. - Meg skrzywiła się na te słowa ale odeszła. Widziałam zbolały wzrok Deana, złapałam go za rękę i ścisnęłam ją.
- Znajdziemy ich, obiecuję.
- Dziękuję Ivy...

I'll always have your back. | SPNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz