38.

1K 52 2
                                    

Znaleźliśmy się w środku lasu, w którym na jakimś wzgórzu ukryty był bunkier. Jego ściany porysowane były przez wandali, ale widniał tam też znak Ludzi Pisma.
- To tu? - spytałam wychodząc z Impali. Nie potrafię opisać jak bardzo podekscytowana byłam.
- Tak tu jest napisane. - odparł mi Dean, stając obok.
- Ostatnio zaglądano tu 70 lat temu. - dodał Sam.  Zeszliśmy w dół po schodach, i wtedy też natrafiliśmy na drzwi. Młodszy Winchester zaczął wyciągać klucz.
- Sam, czy ja...mogę...- spytałam niepewnie wskazując na pudełko, mężczyzna uśmiechnął się i podał mi je. Wyjęłam zawartość, odetchnęłam głęboko. - Zdajecie sobie sprawę jak wielkie jest to wydarzenie? Tyle ksiąg, materiałów...
- Iv, po prostu to otwórz. - zasugerował Dean, a ja warknęłam i zrobiłam o co prosił. Mimo, że na dworze było południe, w środku było zupełnie ciemno. Włączyłam latarkę, to samo zrobili chłopcy. Okazało się, że za drzwiami znajdował się korytarz, dosyć długi korytarz, a na jego końcu drugie, takie same drzwi. Klucz pasował do obu. Otworzyłam także i je, i znaleźliśmy się w ciemnym, ogromnym pomieszczeniu.
- O cholera. - wymsknęło mi się. Skierowałam światło na dół, znajdował się tam ogromny stół z mapą świata, wszędzie były porozmieszczane urządzenia.
- Krótkofalówki, radia, centrale. - zauważył Sam, ruszyliśmy dalej i znaleźliśmy stolik.
- Niedopita kawa i niedokończona partia szachów. - powiedział Dean. - opuszczali to miejsce w pośpiechu. - słuchałam chłopaków jednym uchem, ponieważ większość mojej uwagi zdobyło całe te pomieszczenie. Podeszłam do jakiejś skrzynki w ścianie, i otworzyłam ją.
- Odeszli przy dźwiękach alarmu, ogłaszającego koniec Ludzi Pisma. - dodał Sam. W tym momencie pociągnęłam za jakąś dźwignię, a cały budynek się zaświecił, latarki nie były już potrzebne. Zeszłam na dół do Sama i Deana, którzy wpatrywali się w coś szeroko rozwartymi oczami.
- Co jest? - spytałam patrząc na nich, jednak chwilę potem nie musiałam już słyszeć odpowiedzi. Musiałam powstrzymywać piski. - Sam...- powiedziałam drżącym głosem. - uszczypnij mnie. - żartowałam, jednak mężczyzna zrobił to o co prosiłam. - Ałć!
- Chyba znaleźliśmy jaskinię Batmana, moi drodzy. - Powiedział Dean, patrząc na wielki pokój, nie...wielką salę, ze stołami, lampami, i półkami pełnymi książek. To było jak biblioteka, ogromna biblioteka, pełna nadprzyrodzonych rzeczy. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.

Dean, Sam i ja pozajmowaliśmy pokoje, każdy z nich w innej części budynku, który był na prawdę ogromny i pełny pokoi. Miałam nawet własną kuchnię! Nie przyglądałam się pomieszczeniu, w którym od tamtego momentu miałam mieszkać przez dłuższy czas, tylko ruszyłam z powrotem w stronę biblioteki, a tam znajdował się już Sam przeglądający książki.
- Właściwie, byłam prawie pewna, że Cię tu znajdę. - powiedziałam podchodząc do niego. - Gdzie Dean?
- Poszedł pod prysznic. - odpowiedział z nosem w książce.
- Jasne, a co ty robisz? - spytałam zaciekawiona.
- Próbuję się dowiedzieć skąd w ogóle mamy tu światło, lub wodę. - Po wypowiedzeniu tego zdania do pomieszczenia wszedł także Dean, w szlafroku jakiegoś starego gościa.
- Ciśnienie wody? Idealne. - powiedział to zdanie zadowolony i zbliżył się do nas. Spojrzał na książki jakie przegląda Sam. - Słuchaj braciszku, nie wariuj na tym punkcie.
- Słucham? - odpowiedział Sam patrząc na niego. Ja za to zabrałam jedną z książek Samowi i zaczęłam ją przeglądać, starszy Winchester skierował się w stronę miecza na półce.
- No tak, nie zrozum mnie źle, te cudeńka są świetne, ale nie myśl, właściwie oboje nie myślcie, że znajdziemy tu jakieś tajemnicze rzeczy o których byśmy nie wiedzieli.
- Dean...- odezwałam się, i odwróciłam w jego stronę, zobaczyłam go z mieczem w ręku w dziwnej pozie. - To było tajemne stowarzyszenie.
- Co znaczy, że wymyślali bzdury, nosili garniaki i wymachiwali bułatami. - uniósł dane ostrze w górę. - Pewnie nawet nie ostrzyli...- zaczął, ale po dotknięciu ostrza zmienił zdanie. - Bardzo ostre. - zaśmiałam się z tej sceny i założyłam ręce na pierś.
- Myślę, że na coś tu trafiliśmy. - powiedział Sam, broniąc mnie. - Coś co może pomóc nam, i całej ludzkości.
- Okej, wystarczy tych rozmów o ludzkości, macie jechać po zakupy. Zrobiłam listę, a ja tu trochę posprzątam. - Powiedziałam. - Sam, ty też jedziesz, nie będziesz ślęczał nad książkami całe życie.
- Matkujesz nam Iv. - wywrócił oczami młodszy Winchester.
- Takie już moje zadanie, wynocha. - powiedziałam. - A ty zdejmij ten szlafrok umarlaka.

I'll always have your back. | SPNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz