2.

2.9K 137 34
                                    

Wyszliśmy na zewnątrz, do samochodów a potem mieliśmy jechać do motelu, tego w którym się zatrzymałam i jak się okazało oni też. Bo wiecie, system łowców. Pierwszy motel na liście te sprawy. Miałam już wsiadać do swojego skarba, ale zobaczyłam samochód Dean'a, to Impala. Fakt, stara pewnie z 70' czy coś, ale i tak był piękny, zapatrzyłam się chwilę ale usłyszałam parsknięcie. Oczywiście był to Dean.

-Czego? - warknęłam. Serio nie lubię faceta.

-Zapatrzyłaś się w dziecinkę jakbyś miała się z nią pieprzyć.

-No cóż dziwie się że rozpoznałeś to spojrzenie, nie musisz mieć okazji widzieć go często. - usłyszałam cichy śmiech Sama, i kąciki ust same uniosły mi się ku górze.

-Co ty niby sugerujesz?

-Oh...nie nic kochany, tylko to że jedynym źródłem twojego zadowolenia musi być rączka, nie wyglądasz mi na gościa który często ma okazję zobaczyć chociażby cycki.

-CHYBA KPISZ! WIDZĘ JE CODZIENNIE! - czerwony Dean...ciekawy widok.

-Masz na myśli świerszczyki? - uśmiechnęłam się szeroko i wsiadłam go samochodu zapalając go.

-Jeszcze się zemszczę krasnalu! - Dean także wsiadł do Impali kręcąc głową, Sam zrobił to samo śmiejąc się.

Na miejscu byliśmy jakieś 15 minut potem. Poszliśmy do mojego pokoju całą trójką, nie podobało mi się że jacyś faceci wejdą w moją prywatność ale nie miałam wyjścia skoro tylko u siebie czuję się swobodnie.

-Siadajcie, chcecie piwa czy coś?

-Możemy. - powiedział Sam.

-Luzik. - poszłam do lodówki i wyjęłam trzy butelki. Rzuciłam chłopakom, sama otworzyłam swoje o blat i poszłam do torby po dokumenty na temat zabójstwa.

-Okej to co masz? - spytał się Sam.

-Facet, lat 45, normalny mąż, ojciec, sąsiad był nawet radnym w samorządzie sąsiedzkim czy coś w ten deseń. Doktor powiedział że ugryzienie wyglądało na bardziej ludzkie niż zwierzęce chociaż sam w to nie wierzył, ale rzeczywiście jest ludzkie. Co więcej to coś nie zdążyło zjeść tego faceta, zaczęło od ramienia, ale coś im przerwało więc by nie było dowodów w postaci zeznań ofiary, przegryzło mu tętnice. Stawiam na rugaru.

-Z tego co mówisz, a jak na chwilę w kostnicy..- mówił z uznaniem Sam.- to sporo, to masz rację i to chyba jest rugaru.

-Tak, to to, musimy się teraz dowiedzieć kto to. - mówił Dean i chciał złapać za kurtkę.

-Nie no czekaj facet, jest 23 serio myślisz że czegoś się teraz dowiesz? Pojedziemy jutro. - powiedziałam i pchnęłam go na krzesło, przez co wylał na moją koszulę piwo. - Ugh! Jesteś idiotą!

-Hej! To ty mnie pchnęłaś!

-Ale ty jesteś debilem!

-Że co?

-Gówno, kretynie!

Odwróciłam się i wyjęłam z torby stary T-shirt mojego byłego, i spodenki sportowe. Zamiast iść do łazienki by się przebrać...zrobiłam to przy nich. To mój pokój nie? I to on wylał na mnie piwo. Zresztą niech się sierota cieszy z widoków. Rozpięłam spódnicę która opadła, ściągnęłam szpilki i wzięłam się za rozpinanie koszuli.

-Eee...co Ty robisz?

-Nie widać? - odwróciłam się w ich stronę, Sam był czerwony i opuścił głowę, a Dean patrzył się na mnie jak ja na pączki i był jakby...wkurzony? No cóż nie moja sprawa. - przebieram się.

Dean odwrócił się na krześle i położył ręce na brzuchu. Czyżbym na niego działała? Śmiesznie. Rozpięłam ostatni guzik koszuli i założyłam na siebie bluzkę i spodenki. Następnie podeszłam do krzesła przy nich i spokojnie dopiłam piwo.

-Ej chłopaki po wszystkim. - zaśmiałam się. - Zachowujecie się jakbyście nigdy kobiety w bieliźnie nie widzieli.

Sam i Dean odchrząknęli.

-Więc...jutro...- Sam zacinał się jakby trochę.

-Jutro pójdziemy do żony ofiary i wybadamy grunt, potem pójdziemy do sąsiadów. W trójkę. - powiedział Dean z wysoko uniesioną głową.

-Dokładnie. - przytaknął Sam.

-Dla mnie w porządku.- powiedziałam i uniosłam butelkę do ust, a oni obserwowali każdy mój ruch. Głownie Dean. Cóż tak szczerze...wcale nie jest taki brzydki, właściwie jest wykurwiście przystojny, idealna twarz, duże urocze usta, piękne zielone oczy z długimi rzęsami i urocze zmarszczki wokół oczu. Sam też nie był zły, tak jak brat był przystojny tylko wyższy...obstawiam z dwa metry podczas gdy Dean miał może 190cm? Oraz Sam miał dłuższe włosy.

-Chłopaki? Który z was jest starszy?

-Ja.- odezwał się Dean.

-Serio? Nie wyglądasz, jesteś jakby...niski w porównaniu do Sama.

-Mam 193cm! Poza tym mówi to dziewczyna która ma 150 nie więcej!

-Właściwie 159cm. I ma to swoje korzyści w walce.

-Tu masz rację. - powiedział Sam.

-Cześć Ivy! - odezwał się głos za plecami. To była Meg. Sam i Dean chwycili za broń i ruszyli na dziewczynę, która zaraz zaczęła się bronić i krzyczeć w moją stronę.

-Ivy? Co oni robią?! I kim do cholery są?!

-Ona to demon! Skąd ją znasz?! Wiedziałaś o tym w ogóle? - zaczął krzyczeć Sam walcząc z dziewczyną.

-Zostawcie ją! Wiem że to demon, ale wiem też że nie jest zła! W sensie nie do końca. - powiedziałam stając przed nią.

-Słucham? Wiedziałem że będą z Tobą kłopoty! - krzyknął Dean, bardzo wkurzony.

-Uspokój się! Wiem dobrze że wy też kiedyś układaliście się z demonami więc wysłuchajcie i mnie!

-Masz pięć minut. - powiedział Dean i usiadł na krześle nadal przygotowany do ataku, tak jak Sam.

-Okej, więc ten demon to Meg, była zwolennikiem Lucyfera, ale jakby...wiele wycierpiała po jego uwolnieniu przez niego samego, a potem Crowley'a i ogólnie dno. No ale nie o to chodzi. Fakt ideałem nie jest, nie jest nawet człowiekiem ale nie jest zła. Nie do końca. Nawet jej naczynie przed opętaniem było martwe, w sensie w śpiączce. No i jakby...uratowała mi życie.

-I co za to chciała? - prychnął Sam.

-Właśnie dlatego jej ufam. Nie chciała nic! Byłam na sprawie, miałam do załatwienia demona. A przynajmniej tak mi się wydawało, ale okazało się że demonów było więcej. Pięć.- chłopcy znieruchomieli na moment, wiedzieli co to znaczy. Ja, chucherko kontra pięć potężnych demonów, śmierć. - Wtedy pojawiła się Meg, myślałam że ona jest jedną z nich, i straciłam nadzieję na cokolwiek. A potem okazało się że zaczęła je zabijać. Ja nie miałam już na to sił wycieńczona walką z dwójką z nich, wykończyłam jednego, a kolejny miał wykończyć mnie. Ale Meg mu na to nie pozwoliła. Ocaliła mnie a po wszystkim przeniosła mnie do bezpiecznego miejsca i zaleczyła moje rany, jestem jej wdzięczna i będę dozgonnie. - spojrzałam na nią i ścisnęłam jej rękę, a ona się uśmiechnęła, od dawna nie widziałam w niej zła, mimo iż wiem że pochodzi z piekła.

-Dobra to robi wrażenie. - zaczął Dean.

-Ale i tak nie sądzę by współpraca z nią była dobrym pomysłem, zresztą ile ty ją znasz? - spytał Sam.

-Cztery lata. I ja z nią nie współpracuję, przyjaźnię się z nią. Jeśli wam się to nie podoba, do widzenia. - Sam i Dean ciężko westchnęli.

-To i tak kilka dni. - powiedział wyższy z braci.

-Więc zostajemy, na Twoich warunkach. A teraz idziemy do pokoju, chodź Sam.



Okej, więc drugi rozdział! Tak na...zachętę czy cokolwiek.

I'll always have your back. | SPNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz