19.

1.6K 79 7
                                    

#niesprawdzony

Od czasu pocałunku, było między nami niezręcznie. W prawdzie rozmawialiśmy, żartowaliśmy ale nigdy nie patrzyliśmy sobie w oczy. Nie było nawet szans na rozmowę na ten temat, bo i ja i on uważaliśmy, że nie ma na to czasu.
Podczas nieobecności Sama, rozwiązaliśmy jeszcze jedną sprawę dotyczącą jakiegoś przeklętego lustra. Dostałam przez ten czas dwie wiadomości od młodszego Winchestera. Jedną o tym, że skończył z wilkołakiem, i drugą na temat tego, że jedzie na kolejną sprawę. Biorąc pod uwagę to jak świetnym jest łowcą to tydzień na znalezienie wilkołaka to na prawdę sporo.
Wracając, my także postanowiliśmy znaleźć coś nowego. W ten sposób znaleźliśmy się Lily Dale. Najbardziej nawiedzone miasteczko w Stanach. Pełne wróżek i medium, wszystkich oczywiście jak najbardziej prawdziwych.
Zainteresowaliśmy się sprawą kobiety, która prowadziła seans spirytystyczny podczas którego, trójkąt z deski Ouija wbił się jej w gardło samoistnie, zabijając ją.
Pierwszym miejscem gdzie się zjawiliśmy było miejsce zbrodni.
Okazaliśmy odznaki i zaczęliśmy szukać...czegokolwiek.
Dean obszukał stół do seansów, który okazał się pełen gadżetów. Magnetofon, sztuczny wiatr i bujda w stylu "puknij raz jeśli tu jesteś". Dean nie mógł sobie darować.
- Duchy przyszłości, czy wygram w powerball? - Zapukał w stół dwa razy, po czym wyłonił się zza niego z szerokim uśmiechem.
- Będę bogaty. - Ja jedynie pokręciłam głową rozbawiona.
Nie znaleźliśmy nic podejrzanego na miejscu, więc na razie postanowiliśmy pójść cokolwiek zjeść, a potem dalej przystąpić do pracy.
I...cholera tu nawet restauracje są stuknięte.
Znaleźliśmy się w knajpie, urządzonej w stylu...buddyjskim. Dużo kadzidełek, ludzie-hipisi. Podszedł do nas kelner ubrany na kolorowo. Widziałam, że Dean czuł się zagubiony.
- Pierwszy raz w Good Graces?
- Tak.
- Korzystamy tylko z miejscowych biodynamicznych upraw, a do każdego zamówienia dostajecie złotą myśl. - Powiedział zadowolony.
- Chyba skoczymy do Biggerson's. - Powiedział Dean odwracając się, lecz zatrzymałam go.
- Dean. - Złapałam go za ramię, i wskazałam stolik przy brzegu. - Zobacz.
- Sam? - Zapytał i ruszył w jego stronę, jak i ja.
Przeglądał właśnie jakieś zdjęcia, i domyśliłam się że są to akta sprawy.
- Sam! - Krzyknęłam i uściskałam go, odwzajemnił uścisk, jednak czuł się niezręcznie w naszej obecności. Było nas juz troje, no cóż.
- Zawsze się tak stroisz na czytanie z dłoni? - Zagaił Dean. - Nic dziwnego, że na to wpadłeś. Mówią o tym w całym kraju. - Dodał siadając przy jego stoliku. Ja podrapałam się po głowie, niepewna czy zrobić to samo, jednak wkoncu się na to zdecydowałam.
- Byliśmy na miejscu zbrodni. - Powiedział Dean. - Nic prawdziwego, nie licz na odczyt EMF, gdyby nie chodziło o medium...uznałbym to za zwykły wypadek. - Cały czas obserwowałam Sama, i to jak...źle czuje się w naszej obecności. Jednak nie potrafiłam upomnieć Deana widząc jak się ożywił.- Wiem ze prawie całe miasto wywołuje duchy, ale do tego trzeba potężnego zaklęcia a ta babka miała same płyty Oprah. - Mówił dalej. - Tak czy siak, jak leci? - Zapytał opierając się o krzesło. Wydawało się, że jedynie on nie czuł napięcia. W tym momencie podszedł do nas kelner, podając kawę Samowi.
- A co dla was? - Spytał uśmiechając się.
- Naleśniki, bekon i kawę. - Rzucił Dean.
- Świetnie, jest Pan męskim przejawem boskości. - Powiedział facet a my popatrzyliśmy na siebie nawzajem zdziwieni. - A dla pani? - Spytał zwracając się w moją stronę.
- Ja...nic, dziękuję. - Odmówiłam, spuszczając wzrok.
- Oki doki. - Odszedł uśmiechnięty.
- Co on pieprzył? - Zapytał Dean. Uśmiechnęłam się, Sam też lecz starał się to ukryć. Dean zauważył to. - To takie zabawne. Śmiało, nabijaj się. - Powiedział.
- Dean...- Sam odezwał się pierwszy raz, od początku naszego spotkania.
- On mówi. - Dogryzł mu Dean. Upomniałam go.
- Słuchaj...
- Sam. - Przerwał mu Dean. - Obaj tu jesteśmy, szanse ze któreś z nas wyjdzie gdy ludzie giną...- Spojrzał na niego z miną w stylu "błagam Cię, nie ma szans". - Równie dobrze możesz spróbować, i pracować z nami. - Powiedział.
- Nie wiem czy potrafię.
- Nie mówię,że masz otwierać puszkę Pandory, cholera nie pytam nawet co się z Tobą działo przez te półtora tygodnia. - Sam spojrzał na mnie zdziwiony, pewnie myślał, że przekazywałam Deanowi każdą jego wiadomość. Wzruszyłam tylko ramionami.
- I dobrze. - Powiedział Sam, a Dean skinął głową, w...swoim stylu.
- Mówię tylko, żebyśmy przerwali te zabójstwa. Cała nasza trójka. - Powiedział pojednawczo.
Widziałam jak ulega, spojrzał na mnie a ja skinęłam głową, chcąc mu przekazać, że ja też chcę z nim pracować. Na prawdę się za nim stęskniłam.
- Dobrze. - Westchnął, w momencie wypowiedzenia tych słów, zobaczyłam entuzjazm na twarz Deana i sama uśmiechnęłam się widząc go.
- Dobrze? Dobrze. - Zaczął paplać lecz przerwał, gdy przy naszym stoliku zatrzymała się jakaś kobieta.
- Możemy w czymś pomoc? - Spytałam.
- Wy jesteście...- zaczęła się jąkać chcąc wyjąć telefon. Sam zatrzymał ją.
- Tymi ludźmi z wiadomości? Nie, nie, nie, już to przerabialiśmy.
- Tych nienormalnych zabójców położono trupem. - Dodał Dean. - My jesteśmy kompletnie nieszkodliwi.
Kobieta patrzyła na nas chwile, i zaczęła chichotać jak wariatka odkładając telefon.
- Głuptas ze mnie! Po waszych aurach widać ze jesteście łagodni. - Mówiła śmiejąc się. Sama miałam ochotę się zaśmiać. My? Łagodni? Do kobiety podszedł jakiś mężczyzna.
- Wybaczcie mojej koleżance. - Powiedział do nas kładąc rękę na jej ramieniu. - Jest trochę nadpobudliwa. Kotku, państwo są z FBI. - Mówił do niej.- Jestem Rosjaninem. Poznajemy stróżów prawa. - Wyjaśnił nam. - Jesteście tu z powodu tych tragedii. - Stwierdził. - To było straszne...
- Szczególnie przed festiwalem. - Powiedział Dean.
- Martwimy się, nie mamy pojęcia się dzieje. Nikolaj, dajcie znać gdybym mógł pomóc. - Powiedział podając mi swoją wizytówkę. Skinęłam głową biorąc ją.
-Nikolaj Liszyn, wyginacz sztućców? - Spytałam.
- Światowej sławy. - Zauważył.- wpadnijcie na mój występ na festiwalu. - Zaproponował i wziął łyżkę Sama, scisnął ją w dłoni, odłożył na miejsce lecz nic się nie stało. - Nauczę was wykorzystywać siłę umysłów.
- Jasne. - skinęłam głową. Odeszli.
- Cieszę się, że przyjechaliśmy tu na urlop. - Zaczął Dean, jednak jego miną zrzedła gdy Sam przerwał mu, pokazując papiery.
- Pierwsza ofiara, druga ofiara. - pokazał nam zdjęcia.
- Na co patrzymy? - Spytałam.
- Widzisz to? - Spojrzał mi w oczy, po czym wrócił do zdjęcia. - To Imelda Graven, jej kryształowa kula rozwaliła jej głowę. - Powiedział. Chciał powiedzieć nam o drugiej.
- Tą juz znamy, ten sam naszyjnik? - Zauważył Dean.
- Tak, Imelda zapisała go w testamencie Goldy.
- Znów przeklęty przedmiot? - Jęknęłam.
- Warto sprawdzić. - Powiedział Sam. - Najbliższa krewna Goldy jest w mieście, i jest medium. - Mówił biorąc cukier, by poswoją swoją kawę.
- Jasne, jeszcze nam mało. - Zauważyłam. Młodszy Winchester wziął łyżeczkę by pomieszać napój jednak ta się wygięła.
- Zepsuł moją łyżeczkę. - Powiedział zły, a ja się zaśmiałam.

I'll always have your back. | SPNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz