37.

909 52 9
                                    

- Wzruszające. Ale może rozgryziemy teraz, jak posprzątać twój bajzel? - spytał Dean przeżuwając kanapkę.
- Abaddon. Trzeba ją powstrzymać. - stwierdził Henry.
- Dlaczego nie zginęła od pchnięcia nożem? - spytał Sam.
- Demonów nie da się zabić przeciętnym sztućcem. Potrzebowalibyście starodawnego kurdyjskiego noża na demony. - powiedział, a ja wywróciłam oczami.
- Wiemy, nie polujemy od wczoraj. - powiedziałam, a Sam wyciągnął nóż.
- To właśnie ten.
- Skąd go macie?
- Demon mi go dał. - odparł Sam. - mamy duże doświadczenie.
- Portal...ten przez który tu jesteś, nadal jest otwarty? - spytałam.
- Szczerze wątpię, a co?
- Jeśli nie możemy zabić Abaddona...
- Możemy przepchnąć ją, skąd przybyła. - dokończył za mnie Sam.
- Jak to zrobiłeś? - Spytał Dean.
- To pieczęć krwi. Krew prowadzi do krwi.
- Jasne, ciebie rozumiemy, ale Abaddon także przez niego przeszedł. - zauważył Dean. - Możesz jeszcze raz stworzyć tę pieczęć?
- Moja krew, pióro anioła, łzy smoka, szczypta piasków czasu...to wszystko i minimum tygodnia, by naładować swoją duszę, ale to możliwe.
- Dostałeś się tu dzięki mocy swojej duszy? - uniosłam brew.
-Nie tylko anioły tak potrafią? - dodał Sam, a Henry spojrzał na nas zmieszany.
- Powinniście to wiedzieć, to znaczy przynajmniej wy chłopcy. Na którym poziomie jesteście?
- Poziomie? Jakim poziomie? - spytał Dean.
- Poziomie wiedzy. Jesteście Ludźmi Pisma, tak? - Spytał, patrząc na chłopców.
- Przepraszam, Ludźmi czego? - zdziwił się starszy Winchester. To znaczy nie starszy, teraz...taki bardziej średni.
- Ludźmi pisma, jak wasz ojciec który uczył was naszych metod.
- Czekaj, mówisz o tych z bajek? Tych którzy badali potwory, robili zaklęcia, mieli pełno ksiąg? Oni istnieją? - zdziwiłam się.
- Jakich bajek?
- Skąd o tym wiesz? - spytali jednocześnie.
- Mój tata, opowiadał mi i mojej siostrze o takich ludziach, zawsze wspominał, że dziadek był kimś takim, ale to...- zaczęłam mówić.
- Jak nazywał się twój dziadek.
- Frank Mikealson. - odpowiedziałam.
- Więc ty także...- szepnął cicho.
- Co? - spytał Dean.
- Żartujecie, musicie wiedzieć, ojciec musiał was uczyć. - pokręcił głową Henry.
- Nasz ojciec uczył nas jak być łowcami.
- A ja do 14 roku życia nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak wampir czy duch.
- Nie. Jesteście łowcami? Łowcy to...prymitywy. Powinniście być...jesteście Dziedzictwem. Cała wasza trójka.
- Czego? - spytał Dean.

Henry kazał zabrać się pod jakiś dziwny adres, okazało się, ze znajdował się tam jedynie sklep z komiksami. Gdy ten wysiadł i stanął przed drzwiami, wyglądał na nieźle poruszonego.
- Co tu jest do cholery grane? - zobaczył jakiś znak na ścianie. - Nie.
- To było pouczające. Ruszajmy w drogę. - stwierdził Dean i chciał odejść, jednak ja położyłam mu rękę na piersi zatrzymując go.
- Daj mu chwilę. - powiedział Sam.
- Jechaliśmy cztery godziny, miał swój czas. - powiedział te słowa, potem jednak spojrzał w dół, na mnie.
- Proszę, jeszcze tylko chwila. - powiedziałam.
- Dobra. - warknął.
- To tylko fasada. - stwierdził Henry. - sposób, by nasi wrogowie uwierzyli, że nasza siedziba jest gdzie indziej. - Chłopcy spojrzeli na niego jak na idiotę.
- Okej. Dość tej gadki szyfranta. Co to za Ludzie Pisma. - powiedział Dean, a jego dziadek odwrócił się w naszą stronę.
- To nie wasze zmartwienie.
- Bo jesteśmy łowcami? - odpadł Deano.
- Zanim odpowiesz, przysięgam obrazisz nas jeszcze raz to skończę być miła, bo nie jesteśmy idiotami!
- Co masz do nas? - spytał Dean.
- Poza tym, ze jesteśmy bezmyślni, brudni i najpierw strzelacie, a później pytacie, niewiele.
- Do cholery, przysięgam, ze za chwile zabije waszego dziadka. Pytania już zadaliśmy, racja? - zwróciłam się do Henrego. - zrobiliśmy więcej niż ty, bo ile ty mogłeś zrobić w tym swoim niebieskim garniaku i gładziutkich rączkach?
- Ivy, spokojnie. Czekaj Henry, jesteśmy tez synami Johna. - stwierdził Sam delikatnym głosem. Mężczyzna opuścił na chwilę głowę.
- Właściwie jesteście czymś więcej. Mój dziadek i ojciec byli Ludźmi Pisma. John i wy, a także ty Ivy, także powinniście nimi być. Jesteśmy preceptorami, obserwatorami, kronikarzami tego, czego człowiek nie rozumie. Dzielimy się odkryciami, z kilkoma zaufanymi łowcami. Prawdziwa elitą, oni załatwiają resztę. - prychnęłam na te słowa i zrobiłam krok do przodu.
- Wolę zginąć jako bezmyślna, małpa, która nie zadaje pytań, ale w walce, niż za biurkiem, jak tchórz.
- Iv. - odezwał się Dean, i przyciągnął mnie do siebie. - wyluzuj.
- Skoro jesteście tacy ważni, dlaczego my ani nasi znajomi o was nie słyszeliśmy? - spytał Sam, przesuwając się bliżej nas.
- Abaddon. - powiedział i otworzył drzwi sklepu, wchodząc do środka.
- Dlaczego to zrobiła? - zainteresował się Sam, wyprzedzając nas, ja nadal szłam pod ramieniem Deana, chociaż nie było to konieczne, ale nie narzekałam.
- Myślę, że dla tego. - stwierdził i pokazał nam jakieś pudełko ze znakiem Gwiazdy Wodnika.
- Okej, a co to? - spytał Sam.
- Chciałbym wiedzieć. - zaśmiałam się na jego słowa. - Abaddon zaatakował nas w noc mojej ostatecznej inicjacji. Miały wtedy zostać ujawnione wszystkie tajemnice.
- Czyli odbyłeś podróż w czasie, żeby chronić nieznany przedmiot przed demonem, o którym nic nie wiesz? - spytał retorycznie Dean. Położyłam rękę na jego klatce, i odetchnęłam się przy tym stając prosto.
- To musi być coś ważnego, umieścili na pudełku znak Gwiazdy Wodnika, zauważyłam tez ze to ich "herb" .
- Wiesz o tym? - zdziwił się Henry.
- Nadal jestem bezmyślną małpą? - uniosłam brew patrząc na niego.
- Co to Gwiazda Wodnika? - spytał Sam.
- Znak magii i mocy. - Henry wywrócił oczami i poszedł w stronę drzwi. - Ivy jeden, Henry zero. - mruknęłam puszczając oczko młodszym Winchesterom. Podążyliśmy za ich dziadkiem, który rozglądał się po sklepie zadziwiony.
- Daj mi swoje...walkie-talkie. - powiedział Henry zwracając się do Sama.
- Znaczy telefon? - domyślił się mężczyzna.
- Nawet lepiej. - wziął go do ręki, nie odblokował go nawet i zaczął mówić. - Centrala, połączcie mnie z D457.
- Do kogo nie dzwonisz? - spytał Dean.
- Na nasz numer ratunkowy.
- Już nie. - stwierdził, i zabrał mu telefon. Henry westchnął i pokręcił głową.

I'll always have your back. | SPNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz