MALBAT (ZOSTANIE WYDANE)

By Zuzaannx

264K 12.3K 480

Alice to młoda policjantka, której życie nie rozpieszcza. Kiedy zostaje przydzielona do ciężkiej sprawy porwa... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40

Rozdział 32

5.1K 258 14
By Zuzaannx

Cisza panująca w całym domu była niczym plastikowa torebka nałożona na głowę. Uniemożliwiała oddychanie i niemalże doprowadzała do omdlenia.
Nikt nie zabrał głosu. Siedzieliśmy zgarbieni, próbując skupić się na czymś innym niż na dwóch pustych miejscach przy stole.
Liam opierał głowę na małej rączce, unikając jakichkolwiek spojrzeń. Nie tknął śniadania i wydawał się być nieobecny.
Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie małe dziecko, które dowiaduje się, że zostało sierotą. Nie słyszałam, by wpadł w szał czy rozpacz.
Hammer uparł się, że to on porozmawia z chłopcem. Na początku uważałam to za beznadziejny pomysł i miałam ochotę wtrącić swoje trzy grosze, ale później uświadomiłam sobie, że ja nie byłabym w stanie przeprowadzić z Liamem tej ciężkiej rozmowy.
Na samą myśl o tym, co spotkało Ashley i Nancy chciało mi się płakać.
Malec też wcześniej płakał, widziałam to po jego zaczerwienionych oczach, które tępo wpatrywały się w środek stołu.
Nie miałam pojęcia jak się zachować. Odezwać się do niego? Przytulić? Dać czas na przetrawienie tragedii, które go spotkała? Miał zaledwie sześć lat, do cholery!
Wszyscy powinniśmy stanąć na głowie, by ułatwić mu funkcjonowanie w nowej rzeczywistości, tymczasem baliśmy się na niego spojrzeć.
Nikt nie chciał zaczynać bolesnego tematu. Uświadomiłam sobie, że pod maskami niebezpiecznych przestępców, byliśmy tylko grupą tchórzy.
Powieki Liama zaczęły powoli opadać, wzdrygnął się lekko, kiedy stracił panowanie nad swoim ciałem, otworzył szeroko oczy, ale po kilku sekundach znów je zamknął, pozwalając sobie na krótki odpoczynek przy stole.
Musiał być wykończony.
Nie mogłam patrzeć na jego drobną, zgarbioną sylwetkę i dziecięcą rączkę, podtrzymującą głowę. Przy wielkim drewnianym stole wydawał się taki malutki i bezbronny. Teraz Ashley powinna przycisnąć go do piersi i ukołysać do snu, jednak zamiast matczynego ciepła otrzymał zimny, twardy blat stołu. Przełknęłam ślinę, ale piekąca gula dalej trzymała się mojego gardła.
Bez słowa podniosłam chłopca i ruszyłam z nim do sypialni. Mojej sypialni.

Rachel podgrzewała wodę w czajniku, więc bez słowa podsunęłam jej mój kubek. O nic nie pytała, przez te wszystkie tygodnie zdążyłyśmy poznać się już na tyle, że wiedziała, którą herbatę piję.
– Dzięki. – uśmiechnęłam się lekko, odbierając od niej parujący napój.
Odpowiedziała mi cichym westchnięciem.
Najwidoczniej nie szukała towarzystwa, a ja w pełni to rozumiałam. Każdy przechodził żałobę na swój sposób.
Chwyciłam kubek w dłonie, rozkoszując się przyjemnym ciepłem i ruszyłam w kierunku schodów. Chciałam być w pokoju, gdy Liam się obudzi.
– Dziewczyny? – usłyszałam za plecami łagodny głos, więc szybko się obróciłam.
Mary stała w progu kuchni, patrząc raz na mnie, raz na Rachel.
Jej wzrok był wyprany z emocji, jakby ktoś wszczepił jej plastikowe oczy lalki Barbie. Zazwyczaj prezentowała się bardzo kobieco i elegancko, dobierając ubrania do swojego wieku i upodobań. Wielokrotnie widywałam ją w dopasowanych koszulach, domowych sukienkach lub długich spódnicach, lecz dziś zarzuciła na siebie gruby, rozciągnięty sweter, a jej ciemne, kręcone włosy sterczały w przeróżnych kierunkach. Wyglądała, jakby dopiero co wygramoliła się z łóżka i tak też pewnie było.
Od śmierci Ashley i jej bardzo skromnego, acz łamiącego serca pogrzebu, minęły trzy dni. Od tego czasu rzadko widywałam kogokolwiek i tak naprawdę dopiero dziś rano pierwszy raz usiedliśmy razem do stołu.
Miałam wrażenie, że wszyscy chowali się do swoich sypialni i niechętnie z nich wychodzili. Neil i Christian naprzemiennie czuwali przy Nancy.
– Jak się czuje Liam? – zapytała z troską w głosie i wsadziła ręce do kieszeni swetra.
– Właściwie nie najgorzej. Cały czas śpi.
Kobieta pokiwała głową i wypuściła powietrze przez nos.
– Biedne dziecko. – spuściła wzrok, a ja dopiero teraz zauważyłam, że Hammer stanął tuż za nią, opierając się dłońmi o framugę. Wydawał się być jeszcze potężniejszy niż zazwyczaj, ale jego oczy zdradzały, że śmierć Ashley kompletnie go załamała.
– Pójdę już na górę. – mruknęłam, nie chcąc zaczynać tematu Liama.
Bardzo mu współczułam i starałam się być blisko niego, ale każde zagadnięcie o chłopca powodowało u mnie bolesny ścisk żołądka. Bałam się, że ktoś w końcu zapyta o to, co dalej będzie z osieroconym maluchem. Nie byłam gotowa mówić o tym głośno, sprawa stała się wyjątkowo trudna i unikałam tego tematu jak ognia. Obiecałam Ashley, że zrobię dla niej wszystko, ale adopcja siedmioletniego dziecka wykraczała poza moją wyobraźnię.
– Poczekaj chwilkę. – Mary uśmiechnęła się czule, a mnie przeszyła kojąca fala matczynego ciepła. Uwielbiałam patrzeć na tę kobietę, która dawała nam namiastkę normalności, zachowując się, jakbyśmy wszyscy byli jej dziećmi. – Przekaż to Liamowi. – wręczyła mi mały, plastikowy samochodzik. – Znalazłam go pod kanapą. Musi bardziej pilnować swoich rzeczy, teraz każda zabawka jest na wagę złota. – dodała, wpatrując się we mnie ciemnymi oczami.
Przyjrzałam się jej uważniej, kiwając głową. Wyglądała na zmęczoną i wyniszczoną, ale biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich dni, nie było to nic dziwnego.
Poczłapałam do sypialni, sprawdziłam czy Liam dalej śpi spokojnie, zdjęłam szlafrok i uświadomiłam sobie, że przez cały czas miałam na sobie piżamę.
Postanowiłam się jednak nie przebierać. Czułam, że większość dnia spędzę w łóżku.
Położyłam się na boku, obserwując bladą twarz chłopca. Później przeturlałam się na plecy, pogapiłam się kilka minut w sufit i spróbowałam ułożyć się na brzuchu. Nie mogłam znaleźć odpowiedniej pozycji, więc westchnęłam cicho i usiadłam na brzegu materaca.
Zaczęłam żałować, że nie posiedziałam dłużej na dole. Mogłam porozmawiać z Mary lub poczekać, aż napatoczy się ktoś inny.
Nie chciałam ryzykować, że w salonie trafię na Hammera, który od śmierci Ashley praktycznie się nie odzywał, więc stwierdziłam, że zostanę na piętrze.
Wiedziałam, że w pokoju Nancy natknę się na kogoś, kto będzie skłonny zamienić ze mną chociaż kilka zdań. Zazwyczaj przesiadywał tam Neil, a kiedy tylko schodził do kuchni, żeby coś zjeść lub brał prysznic i udawał się na krótką drzemkę, zastępował go Christian, ewentualnie Mason. Właśnie któregoś z nich teraz potrzebowałam.
Przemknęłam przez korytarz niczym zjawa i zapukałam do drzwi najciszej jak potrafiłam, by nie zbudzić Nancy.
– Tak? – zapytał Neil, kiedy powoli wpełzałam do środka. – Ah, to tylko ty.
– Mogę wejść?
– Jasne. – uśmiechnął się, ale jego oczy wciąż pozostawały pozbawione ciepła. Przysunął taboret, postawił go obok krzesła, na którym sam siedział i poklepał w niego lekko. – Siadaj. Zaraz przyjdzie Christian.
– Jeśli jesteś głodny, to mogę przypilnować Nancy.
– Nie trzeba jej pilnować, za daleko nie ucieknie. – mrugnął do mnie, poprawiając mi humor.
Tak dawno nie słyszałam, by ktokolwiek żartował, zupełnie jakby uśmiech na twarzy był traktowany niczym zdrada w stosunku do Ashley. Żałobę trzeba było przecierpieć, a wszelkie pozytywne emocje były zakazane.
– Chciałabym mieć takiego brata.
– Nie chciałabyś. – parsknął śmiechem i oparł się łokciami o kolana.
– Chciałabym. Możesz mówić co chcesz i udawać, że jesteś największym dupkiem na świecie, ale masz dobre serce i tego nie zmienisz. – wlepiłam wzrok w śpiącą Nancy i uniosłam kąciki ust. – Nawet pobita, opuchnięta i nieprzytomna wygląda pięknie.
– To prawda. – przytaknął i zamrugał kilka razy.
Cholera, Neil się wzruszył? Przez chwilę zastanawiałam się czy to w ogóle możliwe, ale jak widać traumatyczne wydarzenia zmieniły nas wszystkich.
– Przypomina naszą mamę. – wyznał, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. – Miałem czternaście lat, kiedy zmarła, ale bardzo dobrze ją pamiętam.
– Jaka była?
– Zajebista.
Zachichotałam, przykładając dłoń do ust, a mężczyzna popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
– A coś więcej?
– Miała cudowny charakter, była miła i we wszystkich widziała coś dobrego. Czyli zupełne przeciwieństwo mnie. – rzucił z lekkim rozbawieniem. – Umiała gotować, chodziła do kościoła, ubierała się w takie ładne sukienki i była przykładną panią domu. No, czyli zupełne przeciwieństwo Nancy. – zaśmiał się głośniej, a ja wraz z nim.
Tego właśnie potrzebowałam.
– Spierdalaj. – wychrypiała kobieta, a jej zaciśnięte powieki lekko zadrżały.
Otworzyłam usta, ale nie zdążyłam nawet pisnąć z radości. Neil już był przy niej.
– Nancy! – pochylił się nad siostrą, wytrzeszczając oczy. – Słyszysz mnie?
– Mhm... Chyba tak.
– Jak dobrze! Kurwa! – klasnął w dłonie, na co Nancy odrobinę się skrzywiła. – Zawołać Hammera? Lekarza?
– Nie. – wyszeptała, próbując pokręcić głową, ale najwyraźniej sprawiało jej to ogromną trudność. Szybko przestała się ruszać i oddychała głęboko. – Alice tu jest?
– Jestem. – uśmiechnęłam się szeroko, choć wciąż miała zamknięte oczy i nie mogła zobaczyć szczęścia wymalowanego na naszych twarzach. – Jak się czujesz?
– Bywało lepiej, ale...
Przerwała, kiedy drzwi do sypialni się uchyliły.
Christian trzymał dwa kubki z kawą. Raczej nie spodziewał się, że mnie tu zastanie, a już na pewno nie przypuszczał, że Nancy będzie w aż tak dobrej formie, by z nami rozmawiać. Uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zabrakło mu słów. Wyszczerzył zęby, odstawił kubki na komodę i szybkim krokiem podszedł do łóżka.
– Obudziła się przed chwilą. – wyjaśnił Neil, poklepując się dłońmi po policzkach.
Nie docierało do niego, że to działo się naprawdę, a ja obserwowałam go ze łzami w oczach.
Pierwszy raz chciało mi się płakać ze szczęścia. Zapomniałam już, jakie to cudowne uczucie.
– Witamy wśród żywych. – Christian nachylił się nad Nancy i pocałował ją delikatnie w czubek głowy, starając się nie przysporzyć jej więcej bólu. – Jesteś bardzo dzielna.
– Jak ona... – kobieta sapnęła, męcząc się podczas rozmowy. Każde słowo z trudem przeciskało się przez jej gardło. – Jak ona się czuje?
Nabrałam powietrza w płuca i przytrzymałam je dłuższą chwilę. Uświadomiłam sobie, że Nancy nie miała pojęcia o śmierci Ashley. Spanikowana przeniosłam wzrok na mężczyzn.
– W porządku. – rzucił Christian, posyłając mi błagalne spojrzenie, prosząc żebym się nie odzywała.
Bez obaw, nie miałam zamiaru.
– Bardzo cierpi? – ciągnęła, a jej głos stawał się coraz bardziej zachrypnięty i słaby.
– Nie. – Neil westchnął, przeczesując palcami włosy. – Przysięgam ci, że nic jej nie boli.
– To dobrze.
– Nie myśl teraz o tym wszystkim, młoda. Potrzebujesz odpoczynku.
– Ciężko... – kobieta zakrztusiła się i wydała z siebie niepokojący, charczący dźwięk.
– Co? Co ciężko? Co się dzieje? – Neil zerwał się na równe nogi, ściskając brzegi łóżka tak mocno, aż zbielały mu kostki.
Nancy odchrząknęła, oblizując wyschnięte, popękane wargi i delikatnie uniosła podbródek.
– Ciężko odpoczywać, kiedy pierdolisz mi nad uchem. – odparła, a jej usta powędrowały nieznacznie do góry. Klatka piersiowa uniosła się kilka razy i byłam pewna, że gdyby nie jej tragiczny stan zdrowia, uraczyłaby nas swoim szczerym, dziewczęcym chichotem.
Zaśmialiśmy się głośno, Christian i Neil rzucili jeszcze jakimś żarcikiem, na tyle dobrym, by poprawić dziewczynie humor, ale na tyle słabym, żeby nie wywołać u niej napadu śmiechu, który z pewnością okazałby się strasznie bolesny.
Ja przez chwilę zaczęłam zapominać o tych wszystkich okropnych rzeczach, które nie dawały nam w nocy spać.
Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo ludzie, których tu poznałam, stali mi się bliscy. Śmierć Ashley była prawdziwym ciosem, ale teraz chciałam skupić się na Nancy. Postanowiłam, że zrobię wszystko, by pomóc jej szybko stanąć na nogi. Musiałam być też silna dla Liama, który przeżył największą stratę z nas wszystkich.
Spuściłam wzrok, kiedy przypomniałam sobie dzień, w którym dołączyłam do Malbatu i siedziałam z Neilem w kuchni. Pomyślałam wtedy, że nie spotkam tu ludzi, z którymi mogłabym się utożsamić.
Tak, dokładnie tak brzmiały moje myśli w tamtym momencie. Jakże się wtedy myliłam...
– Prześpij się. – zasugerował łagodnie Neil, nakrywając siostrę kołdrą pod samą szyję. – Musisz nabrać sił.
– Skoczę powiadomić Hammera, że z Nancy już trochę lepiej. – Christian ostatni raz popatrzył z czułością i zadowoleniem na kobietę. – Śpij dobrze, wariatko. – odwrócił się, by wyjść z sypialni, ale przystanął, zwracając się do mnie i Neila. – Wy też powinniście odpocząć.
– Poczekamy aż Nancy zaśnie i pójdziemy się położyć. – odparł mężczyzna.
Christian poklepał go po ramieniu. Nie do końca rozumiałam co oznaczał ten braterski gest, ale Neil uśmiechnął się lekko i skinął głową, jakby odpowiadał „Tak, teraz już wszystko będzie dobrze."
Znów zostaliśmy sami. Nancy odpłynęła, a my gapiliśmy się na nią, obserwując każdy centymetr jej zmasakrowanej twarzy. Liczyliśmy oddechy i uniesienia klatki piersiowej, nie chcą żadnego pominąć.
– Jesteś najlepszym starszym bratem jakiego znam.
Neil zmarszczył nos i uśmiechnął się, obracając głowę w moją stronę.
– Chyba niewielu znasz starszych braci.
– To fakt. – przyznałam z rozbawieniem. – Ale i tak zazdroszczę Nancy, że cię ma.
– Ty też mnie masz, Alice. – wyszeptał, by nie zakłócać snu dziewczyny. – Nieważne co by się działo, możesz na mnie liczyć.
Po jego słowach, choć banalnych to jednak szczerych, zrobiło mi się cieplej na sercu. Nigdy nie miałam rodzeństwa.
– Dziękuję.
– Chcesz o tym porozmawiać?
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Dopiero, kiedy zrozumiałam, że wpatruje się w moje nagie uda, żyłami przepłynął mi prąd.
Szybko pożałowałam, że zapomniałam o szlafroku i przyszłam tu w samej piżamie.
Zacisnęłam powieki, przypominając sobie wszystkie chwile strachu, bezsilności, stresu i rozpaczy. W głowie szalało mi tornado, a obrazy przedstawiające moje okaleczone nogi, rozbitą szybę i poparzoną stopę przewijały się niczym stary czarno- biały film.
Przejechałam palcami po wyblakłych bliznach na udach. Nie chciałam o tym pamiętać. Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że byłam słaba.
– Nie. – uśmiechnęłam się słabo, opuszczając głowę. – Ta Alice już umarła. Narodziła się nowa.
– Nie wiem, co stało się w twoim życiu, ale chcę żebyś wiedziała, że to nie twoja wina.
Potarłam dłońmi kark, wiedząc, że Neil miał rację. To nie była moja wina.
Mogłam zostawić przeszłość za sobą, jednak chęć zemsty była silniejsza.


Otworzyłam zaspane oczy i przetarłam powieki. Niewiedziałam jak długo spałam, ale za oknem było już zupełnie ciemno.
Po wizycie w sypialni Nancy wróciłam dosiebie i od razu wskoczyłam do łóżka. Objęłam ramieniem Liama, ale nawet niedrgnął. Próbowałam przypomnieć sobie, ile to już godzin tak twardo spał i zaczęłam się martwić jego stanem.
– Liam? – wyszeptałam, gładząc go po miękkich włosach.– Pobudka. Musisz coś zjeść.
Odpowiedział mi cichym westchnięciem, ale nie otworzył oczu. Mruknął coś do siebie, przeciągnął się i znów zapadł w głęboki sen, utwierdzając mnie w przekonaniu, że coś było nie w porządku.
Wyszłam z łóżka, okrążyłam je i stanęłam po stronie chłopca. Sprawdziłam jego czoło, ale nie miał gorączki. Oprócz tego, że wydawał się być blady jak ściana, raczej nic mu nie dolegało.
Przesadzasz, Alice. Dzieciak ma poprostu jasną karnację. Stracił matkę i potrzebuje odpoczynku, przekonywałamsię w myślach.
– Dobrze się czujesz? – pochyliłam się i pocałowałam malca w głowę.
Nie usłyszałam odpowiedzi. Liam zdawał się być w zupełnie innym wymiarze, nie budził go mój dotyk ani słowa.
Bez zastanowienia rzuciłam się do drzwi. Musiałam jak najszybciej znaleźć Hammera lub Mary. Właściwie to przydałby się ktokolwiek, kto miał jakieś pojęcie o dzieciach.
Szybkim krokiem przemierzałam ciemne korytarze, kiedy nagle drzwi od łazienki otworzyły się tuż przed moim nosem. Wpadłam na nie, zasłaniając twarz rękoma, żebynie uderzyć się w czoło.
– Cholera! – warknęłam, odpychając od siebie drzwi.
Christian uniósł brwi, delikatnie naciskając na klamkę. Miał mokre włosy, ręcznik przewiązany w pasie, a zza jego pleców wyłaniała się para.
– Wstałaś lewą nogą? – jego pytanie brzmiało bardziej jak wyzwanie do przepychanki słownej.
– Może i tak.
– I tak dobrze, że w ogóle wstałaś. – mruknął, cofnął się po ubrania, a następnie wyszedł z łazienki. – Większość nie wyłazi nawet ze swoich sypialni.
Był widocznie poddenerwowany, a ja nie miałam zamiaru przyczyniać się do pogorszenia jego samopoczucia. Wszyscy zachowywaliśmy się, jakbyśmy stąpali po rozbitym szkle, ale Christian najwyraźniej był bardziej rozdrażniony niż wcześniej.
– Co się stało?
– Hm? – zerknął na mnie przez ramię.
– Jesteś wkurzony.
– Mało mamy powodów do zdenerwowania? – rzucił cierpko, ruszając przed siebie.
Stałam w miejscu, obserwując, jak zatrzymuje się po kilku krokach. Przeczesał palcami włosy, wypuszczając powietrze przez nos i napinając mięśnie na plecach.
Obrócił się, unosząc lekko ręce.
– Przepraszam. Razem z Masonem i Neilem rozmawialiśmy z Hammerem i...
– Pokłóciliście się? – zapytałam z obawą w głosie.
Jeszcze brakowało nam awantury między szefem, a chłopakami.
Cholera, oczywiście, że wszyscy byliśmy kłębkami nerwów, ale musieliśmy chociaż próbować panować nad emocjami.
– Hammer znalazł kryjówkę kilku ludzi Black Souls. Prawdopodobnieto tam wywieźli Nancy i Ashley.
– I co?
– A jak myślisz? – westchnął. – Neil jest wściekły. Chciał tam jechać, ale Hammer się nie zgodził.
– To może być niebezpieczne...
– Alice, to jego siostra. – popatrzył na mnie, jak na naiwne dziecko. – Zresztą nasza też. Jesteśmy rodziną, a ci ludzie odpowiadają za śmierć Ashley.
– Wiem, ja tylko...
– Rozumiem twoje obawy. Nie przywykłaś jeszcze do tego wszystkiego. – zatoczył ręką koło. – Ale tak właśnie wygląda nasze parszyweżycie.
Spuściłam głowę, nie chcąc brnąć w tę dyskusję. Christian miał swoje zdanie i był gotów bronić go do ostatniej kropli krwi, tym bardziej, jeśli sprawa dotyczyła jego przyjaciela. Nie zdziwił mnie fakt, że po raz kolejny cała trójka stanęła przeciw Hammerowi.
– Cóż, nie można wam zarzucić braku lojalności. – uśmiechnęłam się, dając chwilowo za wygraną.
Odetchnął z ulgą, zbliżył się o kilka kroków i omiótł mnie wzrokiem. Lekko zmarszczył brwi, a następnie chwycił swoją czarną bluzę i rzucił ją w moim kierunku.
– Ubierz się, bo będziesz chora. – mrugnął zaczepnie, a ja przypomniałam sobie, że wciąż byłam w piżamie.
– Skoro mowa o chorobach, mam problem.
– Psychiczny?
– Zamknij się – szturchnęłam go w ramię – Chodzi o Liama.
– Co z nim?
– Praktycznie nie ma z nim kontaktu, cały czas śpi.
– Dziwne. – zamyślił się chwilę. – Może jego organizm tak reaguje na silny stres związany ze śmiercią matki?
– A ja wiem? – wzruszyłam ramionami. – Ale przecież musi coś jeść, ruszać się, rozmawiać z nami. A wygląda jakby był w śpiączce.
– Nie brzmi to najlepiej. – potarł dłonią kilkudniowy zarost. – Rozmawiałaś z kimś o tym?
– Szukałam Hammera lub Mary, ale później próbowałeś zabić mnie drzwiami od łazienki. – założyłam ręce na piersi i uśmiechnęłam się natyle, na ile pozwolił mi stres związany ze stanem zdrowia Liama. – Pomożesz mi kogoś znaleźć?
Bez słowa objął mnie w talii i popchnął lekko w kierunku schodów. Na dotyk jego ciepłych rąk zareagowałam w najgorszymożliwy sposób- z moich ust wyrwał się nerwowy śmiech, ale Christian wydawał się być nie zrażony.
Chłonęłam zapach jego skóry i dziękowałam w duchu za tę chwilę zbliżenia. Chociaż i aż tyle.
W kuchni znaleźliśmy się zdecydowanie szybciej, niżbym tego chciała. Christian, wciąż odziany jedynie w biały ręcznik, otworzył przede mną drzwi, puszczając mnie przodem, a ja od razu spotkałam się wzrokiem z Masonem.
– Skończ tyle ładować do mordy, bo wyżresz nam wszystkie zapasy. – prychnął Neil, stojąc przed ekspresem do kawy.
– Odwal się – mężczyzna wzruszył ramionami, przeżuwając kanapkę. – zajadam smutki i stres.
– Doprawdy? Chyba od trzydziestu lat.
– Pierdol się. – odburknął, celując w przyjaciela kawałkiem pomidora.
– Widzieliście Hammera? – zapytał Christian, przerywając tę uroczą konwersację w momencie, w którym Neil prawdopodobnie oblałby Masona kawą.
– Jest w salonie, a co? Chcesz przemówić mu do rozsądku?
– Nie teraz. Chodzi o Liama.
Naraz wszyscy spoważnieli. Mason przestał mielić w ustach kawałek parówki i wpatrywał się we mnie z niepokojem.
– Co z nim?
– Właściwie sama nie wiem, być może trochę panikuję... –przejechałam palcami po jasnych włosach, zastanawiając się, czy fakt, że sześciolatek dużo spał był powodem do niepokoju. Z drugiej jednak strony intuicja podpowiadała mi, że działo się z nim coś złego. – Mam wrażenie, że popadł w depresję lub coś w tym stylu. Zamknął się w sobie, nie kontaktuje, śpi przez większość czasu...
– Dziwisz mu się? – Neil wszedł mi w słowo. – Sam mam ochotę palnąć sobie w łeb.
– Na co czekasz? Im mniej gęb do wykarmienia, tym lepiej.
– Zamknij się, Mason. To ty żresz za trzy osoby.
– Dobra, wystarczy. – Christian najwyraźniej nie był w nastroju do żartów. – Idziemy z nim pogadać. – zwrócił się do mnie nieco łagodniejszym głosem.
– Idę z wami. – Neil chwycił kubek z kawą i kiwnął głową w kierunku kumpla. – Zbieraj się, gruby. Trzeba sprawdzić co z Liamem.
Takim właśnie sposobem do salonu wkroczyłam w asyście trzech muszkieterów, czując się o wiele pewniej. Każda dodatkowa osoba podczas rozmowy z Hammerem dodawała mi kilka punktów do odwagi.
Ucieszyłam się, kiedy w salonie, oprócz szefa, dostrzegłam również Rachel i Mary.
– Mamy sprawę. – rzucił Christian beznamiętnie, zerkając w stronę kanapy.
– Nie, nie zgadzam się na wasza durne pomysły. – odparł starszy mężczyzna, nie podnosząc wzroku znad książki. Podrapał się po tatuażu z boku głowy i ani na chwilę nie zaprzestał czytania lektury. – Jeśli to wszystko to wynocha. Jestem zajęty.
– Widać. – prychnął Neil, a mnie żołądek podszedł do gardła.
Nie takiej rozmowy się spodziewałam.
Hammer powoli uniósł głowę, wbijając w mężczyzn ostre, niczym żyletki, spojrzenie.
– Chodzi o młodego. Znaczy się o Liama. – wyjaśnił Mason, a jego ton był wręcz pogardliwy.
Nigdy nie słyszałam, żeby był dla kogoś aż tak chamski. Oczywiście nie licząc swoich głupkowatych kumpli, ale ich docinki były przepełnione braterską miłością. Teraz słuchałam jego męskiego, zdecydowanego głosu i niedowierzałam, że pochodził z gardła Masona.
– Słucham. – odparł, odkładając książkę na stół.
Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że przyszła moja kolej, by się odezwać.
Christian uśmiechnął się do mnie zachęcająco, więc przełknęłam ślinę i zrobiłam krok w kierunku kanapy.
– Martwię się o Liama.
– Co dokładnie cię niepokoi?
Gdybym nie była policjantką i wielu godzin nie spędziła w sali przesłuchań, prawdopodobnie uciekłabym do pokoju. Hammer brzmiał jak poddenerwowany prezenter telewizyjny, który musi zrobić wywiad z kimś, kogo uważa za głupszego od siebie.
– Nie ma z nim kontaktu, cały czas tylko śpi i...
– Tak, chłopiec przez kilka dni będzie dość... – zamyślił się, pukając palcami w sztywną szczękę. – osowiały, przygaszony... –odchrząknął i spojrzał mi głęboko w oczy. – I pozbawiony energii.
– Chyba nie rozumiesz, Hammer. Alice mówiła, że jest praktycznie nieprzytomny. – wtrącił się Christian.
– Wiem.
Kompletnie zdębiałam. Przeniosłam wzrok na mężczyzn, później na Rachel i Mary, ale wszyscy wyglądali na równie zaskoczonych.
– Nie rozumiem. – odezwałam się cicho.
– Liam jest pod wpływem silnych leków uspokajających.
– Jakich leków? – Rachel wstała z krzesła, zostawiając niedojedzony obiad i pewnym krokiem ruszyła w kierunku Hammera. Jej krótkie czerwone włosy podskakiwały przy każdym ruchu, a kilka ciemnych bransoletek obijało się o siebie, powodując specyficzne brzęczenie.
– Uspokajających. – powtórzył głośniej, zirytowany, że musi się tłumaczyć.
Jego żyła na czole zaczęła pulsować, tak jak zawsze, gdy się denerwował.
– Faszerujesz dzieciaka jakimś syfem? – kobieta uniosła brwi, kompletnie niezrażona wrogim nastawieniem szefa.
Chciałabym być tak odważna, jak ona. Rachel stała wyprostowana, z rękoma założonymi na piersi. Wyglądała jak wojowniczka, gotowa ruszyć do ataku w każdej chwili.
– Nie mamy teraz czasu na problemy z Liamem. – odparł bez cienia skruchy. – Lepiej dla niego, że prześpi najbliższe dni. Lub tygodnie.
– Zwariowałeś?! – uniósł się Christian, a Neil i Mason natychmiast do niego dołączyli:
– To jeszcze mały dzieciak!
– Nie możesz robić z niego ćpuna! Kurwa, Hammer!
Mężczyzna przyłożył sobie rękę do skroni i delikatnie pokręcił głową.
– Przestańcie się wydzierać. – rozkazał władczo, mrużąc oczy. – Robię to, co uważam za słuszne. Nie potrzebuję waszych rad.
– Możesz zrobić mu krzywdę. – syknęła Rachel.
– Jak zwykle dramatyzujesz. – parsknął bezczelnym, ironicznym śmiechem. – Zdajecie sobie sprawę z tego, że ten dzieciak stracił matkę? Nie mamy teraz czasu na opiekę nad skrzywdzonym psychicznie sześciolatkiem. Jak mamy z nim rozmawiać? Znasz się na takich rzeczach, Christian? – wbił świdrujące spojrzenie w mężczyznę. – A może ty, Neil? – uśmiechnął się, nie słysząc odpowiedzi. – Rachel, a ty? Weźmiesz na swoje barki postawienie tego chłopaka na nogi? Zastąpisz mu matkę, do kurwy nędzy?
W salonie zapanowała cisza. Faceci opuścili głowy, gapiąc się w podłogę, a Rachel zacisnęła usta w prostą linię.
– Tak myślałem. – ciągnął z zadowoleniem Hammer. – Nie mamy tu specjalistów od dziecięcych traum, więc zajmijcie się czymś pożytecznym. I zejdźcie mi z oczu. Natychmiast. – warknął.
Coś zapiekło mnie pod powiekami i z trudem opanowałam łzy. Przyrzekłam sobie jednak, że nie rozpłaczę się przy wszystkich, więc odkaszlnęłam i uniosłam wyżej głowę. Nasze oczy się spotkały, a przez moje ciało przeszła fala gorąca. Nie miałam pojęcia, gdzie magazynowała się cała moja odwaga, ale właśnie znalazłam klucz to owego miejsca i otwierając wrota, wypuściłam na zewnątrz całą śmiałość i bohaterstwo.
Nie bałam się wypowiedzieć słów, które wypłynęły z moich ust:
– Ja się nim zajmę. – by pokazać, że jestem pewna swojej decyzji, dodałam odrobinę głośniej i zdecydowanie bardziej stanowczo: – Zajmę się Liamem. I nalegam żebyś przestał podawać mu te podejrzane środki. – miałam zamiar zakończyć swoją wypowiedź, ale diabeł, siedzący na moim ramieniu, szeptał mi coś do ucha. – Nie jesteś lekarzem, żeby wpychać w to dziecko medykamenty. Ja również nim nie jestem, nie jestem psychologiem ani psychiatrą. Ale zrobię wszystko, żeby był szczęśliwy. Ty poszedłeś na łatwiznę i wolałeś faszerować go świństwami, niż pomóc mu uporać się z tą tragedią, ale ja wiem, że sobie poradzę.
Zamilkłam i popatrzyłam po przyjaciołach. Neil i Mason stali niczym dwa posągi lodowe- bladzi, a na ich twarzach malowały się krzywe grymasy; coś między zaskoczeniem, a podziwem.
Christian uniósł brwi, kiwając głową z uznaniem, a Rachel uśmiechała się szeroko, jakbym sprawiła jej największy prezent na świecie.
Mary wciąż siedziała przy stole, nie patrząc w moim kierunku, ale byłam pewna, że doskonale słyszała każde słowo.
Reakcja Hammera była najcięższa do przewidzenia. Gapił się we mnie, niczym lew na swoją ofiarę. Wiedział, że się go bałam i lubił to wykorzystywać, ale tym razem nie chciałam dawać mu tej satysfakcji.
Lekko poczerwieniał na twarzy i przezchwilę zastanawiałam się czy to efekt wstydu czy wzburzenia, ale szybko rozwiał moje wątpliwości.
– Chcesz się bawić w niańkę, Alice? – syknął przez zaciśnięte zęby. Jego klatka piersiowa szybko się unosiła i opadała, a żyła na czole niebezpiecznie pulsowała. – Dobrze. W takim razie obowiązek wychowania chłopaka spada na ciebie. Za każdy jego błąd, wygłup czy nieposłuszeństwo będziesz ponosiła konsekwencje. – rzucił groźnie, a jego oczy błyszczały od wstrzymywanych negatywnych emocji, które prawdopodobnie rozsadzały mu głowę.
Już miałam zamiar się odezwać, kiedy poczułam szarpnięcie za rękaw bluzy.
Nim się obejrzałam, Rachel ciągnęła mnie do wyjścia z salonu. Miała wypieki na policzkach, które komponowały się z jej włosami.
W ostatniej chwili zdążyłam usłyszeć Christiana, Neila i Masona, którzy awanturowali się z przywódcą Malbatu, a później zniknęłyśmy w jednym z wielu korytarzy.
Kobieta trzymała mnie tak mocno, że myślałam, że urwie mi rękę, a co najmniej zniszczy Christianowi bluzę. Rozluźniła uścisk dopiero, kiedy zatrzasnęłyśmy drzwi do jej sypialni.
– Kurwa! – krzyknęła, przykładając dłonie do czoła. –Co za idiota!
Ruszała się chaotycznie, maszerując po całym pokoju. Widziałam, że ciężko było jej się uspokoić, więc postanowiłam usiąść na brzegu łóżka. Po kilkunastu sekundach przysiadła obok mnie, a ja odetchnęłam z ulgą.
Bałam się, że pod wpływem emocji rozniesie swoją sypialnię, a nawet cały pałac.
– Nie powinien był podawać Liamowi leków. – zaczęłam spokojnie. – Ale myślę, że nie mówił poważnie z tymi konsekwencjami. Chciał mnie tylko nastraszyć.
Nie wiem, czy próbowałam przekonać do tego Rachel, czy samą siebie.
– Oczywiście, że mówił poważnie, Alice. – kobieta poklepała się po kieszeniach. – Ten potwór jest cholernie mściwy.
Oddech mi przyspieszył i dodatkowo zaschłomi w ustach, a widząc, że Rachel odpala papierosa, zrobiło mi się niedobrze.
– Potwór? – powtórzyłam drżącym głosem. – Nie mów tak. Wiem, że zrobił źle, ale to nasz szef. Gość, o którym tyle słyszałam... – zatrzymałam się, bo Rachel popatrzyła na mnie z politowaniem.
– Nie bądź naiwna.
– Nie jestem. – zmarszczyłam brwi, bo kompletnie nie rozumiałam w jakim kierunku zmierzała ta dyskusja. – Hammer jest przerażający, ale słyszałam, ile dla wszystkich zrobił.
– To znaczy?
– No wiesz, pomógł każdemu. Wyciągnął z bagna, podał nam pomocną dłoń, wielu zaoferował schronienie. Przecież Malbat to... – rodzina, chciałam dokończyć, lecz Rachel postanowiła mi przerwać.
– To jedna wielka ściema.
– W jakim sensie?
– W każdym, Alice. – zaciągnęła się i podeszła do okna,by wypuścić na wolność szary dym. – Spójrz na nas.
Nie odpowiedziałam, bo zabrakło mi słów. Przez kilka długich sekund próbowałam zrozumieć, co kobieta miała na myśli, ale Rachel ciągnęła dalej:
– Jesteśmy pogubionymi, młodymi ludźmi. Każdemu z nas życie dało w kość. Mason? Maltretowany i głodzony dzieciak. Astrid? Morderczyni, zdeterminowana, by odnaleźć córkę. Neil i Nancy? Trafili tu jako zdziczałe bachory i w sumie niewiele się zmieniło. Christian? Wychowywany przez matkę dziwkę i uczony jak handlować prochami, odkąd skończył pięć lat. – pokręciła głową, przymykając oczy. – Zanim Mary została wdową, też sprzedawała narkotyki i nie miała co ze sobą zrobić. Hammer postanowił ją przygarnąć. Ashley była bita i zmuszana do prostytucji, ojciec Liama to jakiś przypadkowy klient. Hammer wyciągnął ją z burdelu, kiedy była w ciąży. Ty? Zagubiona policjantka, która nigdy nawet nie lubiła swojej pracy. Wciągnął cię w ten syf tylko po to, żeby zrealizować swój plan. – zatrzasnęła okno, gasząc papierosa na parapecie.
Myślałam, że dawka nikotyny choć trochę ją uspokoi, jednak myliłam się- wyglądała na wściekłą i to bardziej niż kiedykolwiek.
– Wciąż nie rozumiem o co ci chodzi. – wyznałam szczerze. – Hammer się wami opiekował.
Zaśmiała się gorzko, odchylając głowę dotyłu.
– Nie, Alice. Hammer to pasożyt, który żerował na naszej bezsilności i ludzkiej tragedii. Kim my, do cholery, jesteśmy? Grupą skrzywdzonych degeneratów. Stworzył mafię, wykorzystując każdego z nas. Wykorzystując młodych, zagubionych ludzi. Wykorzystując dzieci, którymi kiedyś byliśmy. Nie pomagał nam bezinteresownie, a to najgorszy typ człowieka. Pod maską oschłego, groźnego gangstera czai się coś znacznie gorszego. – pociągnęła nosem, uginając nogi w kolanach. – Ten człowiek to prawdziwe zło. Potwór, który jakiś czas był uśpiony, ale po problemach z Black Souls i śmierci Ashley, zaczął budzić się do życia.
Poczułam, że robi mi się duszno. Miałam ochotę wybiec z pokoju, wyjść na dwór, położyć się na mokrej trawie i krzyczeć. Moje płuca domagały się tlenu.
– Ale jak to... – wydukałam, błądząc wzrokiem po ścianach.
Szukałam czegoś, na czym mogłabym skupić wzrok, ale bezskutecznie. Nie mogłam się uspokoić, a napad paniki zdawał się być coraz bliżej.
Pierwszy raz spotkałam się z tak szczerą i brutalną opinią. Żyłam w przekonaniu, że Hammer jest traktowany przezwszystkich niczym Bóg, a lojalność to pierwsza zasada Malbatu.
Malbat.
Rodzina.
Malbat.
Serce biło mi coraz mocniej.
Rodzina.
– Pamiętasz naszą sprzeczkę w kuchni, kiedy Ashley przyznała, że chce wyjechać do Szwecji? – Rachel uśmiechnęła się przez łzy, wspominając przyjaciółkę. – To ja i Astrid wymyśliłyśmy, żeby spieprzyła stąd razem z Liamem. Hammer wpadł wtedy w szał, więc musiałam załagodzić sytuację. Od niego zależy, czy dostaniemy kasę. Nie ufam mu za grosz, ale wiem, że prędzej czy później dostaniemy nasze pieniądze, a wtedy...
Słowa Mary odbiły się echem w mojej głowie.
Przy pierwszej lepszej okazji uciekaj i zacznij nowe życie. Tu nie jest już bezpiecznie."
– Mary mnie ostrzegała. – wbiłam pusty wzrok w podłogę.– Myślisz, że ma takie samo zdanie na temat Hammera, co ty?
– Nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Pewnie tak. Mary jest mądrą kobietą, obrała pewną taktykę. Trzyma się blisko szefa, bo tak jest jej wygodnie, ale myślę, że jest zbyt bystra i doświadczona życiowo, by nie zauważyć jego manipulacji.
Pokiwałam głową, powoli przyswajając wszystkie informacje, jakimi uraczyła mnie Rachel.
– Co teraz zrobimy? – zapytałam, próbując powstrzymać drżenie rąk.
– Zupełnie nic, Alice. – kobieta uśmiechnęła się łagodnie, dostrzegając przerażenie malujące się na mojej twarzy. – Dopóki jesteśmy skazane na tego padalca, będziemy żyły jak dotychczas. Dopiero kiedy zobaczymy kasę na własne oczy, będziemy mogły zacząć działać. Rozumiesz? – chwyciła mnie ręką za tył głowy i przyciągnęła bliżej siebie.
Patrzyłam w jej duże, świecące iprzyjazne oczy, zastanawiając się, ile jeszcze potężnych, stromych gór będziemy musiały przemierzyć.
– Rozumiem. – odpowiedziałam pewnie.
Musiałam wziąć się w garść. Nie mogłam nawalić. Nie, kiedy wiedziałam już co tak naprawdę działo się głęboko w sercu Malbatu.

Continue Reading

You'll Also Like

1.6M 45.7K 45
POPRAWIONE ROZDZIAŁY 15/44 „Szef mafii i jego przyrodnia siostra" W wieku osiemnastu lat Orabella Martinez straciła ojca, a kontakt z matką był znik...
Snake Zone By Dominik847

Mystery / Thriller

3.2K 444 28
Akcja rozgrywająca się w Barcelonie dotyczy głównej bohaterki Sary Miller która uczęszcza do liceum w którym jest prześladowana przez dwójkę uczniów...
328K 8.1K 34
pierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do m...
706K 28.8K 41
On - przystojny nauczyciel a jednocześnie właściciel firmy, który uwielbia swoją pracę w szkole. Skrywa tajemnicę, przez którą kiedyś był na samym dn...