Duskwood: Afterstory

By WalecznaWalkiria

60.6K 4K 6K

Tajemniczy haker zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Dziewczyna wierzy jednak, że pewnego dnia zapuka d... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Pytanko :)
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106

Rozdział 96

216 20 39
By WalecznaWalkiria

-I takim oto sposobem dowiedziałam się, że Stary Gray to tak naprawdę agent specjalny Reginald McCoy.-Przekręciła klucz w zamku. Po drodze do domu należącego do Phila, zdążyła opowiedzieć brunetowi całą historię.

-To niemożliwe.-Jak dotąd wysłuchiwał wszystkiego w absolutnym milczeniu.-Mogę skorzystać z twojego komputera?-Zapytał, nie ośmielając się przekraczać progu, dopóki mu nie pozwoli.

-Tak-skinęła głową.-Leży na łóżku.-Dodała, zanim zniknął w głębi domu.

Zadrżała z zimna. Wieczory robiły się coraz chłodniejsze, a jej obniżona odporność i osłabiony organizm, dawały o sobie dotkliwie znać. Zwłaszcza w takich momentach. Zagrzała wodę w czajniku. Pokusiła się o zaparzenie herbaty z dodatkiem imbiru. Zajrzała do cukierniczki, która okazała się być pusta. Otworzyła jedną z szafek i wsunęła rękę w poszukiwaniu słoika z cukrem. Gdy wreszcie udało jej się go wygrzebać, w samym rogu półki zalśniło coś jeszcze. Sięgnęła po butelkę z alkoholem. Rum. Patrzyła to na parujący, pachnący napar, to na szklane naczynie z mocnym trunkiem w środku. Mogłaby przecież dodać kapkę do herbaty. To jej nie zaszkodzi, a być może pomoże się odstresować i zapomnieć o prześladujących ją myślach. Odkręciła korek z butelki.

-Co robisz?-Wzdrygnęła się na sam dźwięk jego głosu.

-Herbatę.-Odparła, powoli zakręcając nakrętkę.

-Więc dlaczego śmierdzi tu alkoholem?-Jego nozdrza rozszerzały się i zwężały. Wyglądał jak pies myśliwski węszący zwierzynę.

-Pomyślałam, że-odsunęła od siebie butelkę-nieważne.

-Nie wiem, czy rum pomoże ci się z tym uporać.-Podszedł bliżej, przywarł prawym ramieniem do lodówki, przechylił głowę na bok i spojrzał na nią.-Zrób to jeśli potrzebujesz, ale musisz sama odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto.

-A znasz jakiś lepszy sposób na to, żeby o czymś zapomnieć?-Zapytała półszeptem.

-Być może.-Ruszył się z miejsca i stanął tuż za nią.

Jego ramiona bardzo szybko znalazły się w zasięgu jej wzroku. Nie potrzebowała już gorącej herbaty, żeby się ogrzać. Jej ciało zapłonęło samoistnie, pod wpływem jego ciepłego oddechu i nagrzanej, zarumienionej skóry.

Potrzask, w jakim się znalazła, stanowił słabość, o której nigdy głośno nie mówiła. Lubiła czuć ten dreszczyk niezdrowej ekscytacji,  zwłaszcza, gdy mężczyzna znacznie przewyższał ją nie tylko siłą charakteru, ale także tężyzną fizyczną. Jej kobiecy zmysł interpretował to jako wyzwanie. Namiętność i pożądanie brały nad nią górę. Nie potrafiła powstrzymać się przed udowodnieniem zarówno sobie jak i facetowi, z którym znalazła się w intymnej sytuacji, że to właśnie ona pociąga za sznurki.

Być może cierpiała na jakiś rodzaj dewiacji. Być może jej usilne próby zdobycia seksualnej przewagi nad przedstawicielem płci przeciwnej, wynikały z ciągłego poniżania i przemocy ze strony własnego ojca. Podświadomie dążyła do pokonania traumy we właśnie taki, niekonwencjonalny sposób. Była zbyt słaba psychicznie i mentalnie, żeby wypracować sobie mocny charakter, dlatego sfera intymna stała się jedyną przestrzenią, w której to ona mogła wyznaczać zasady. Strefą, w której to ona dominowała nad mężczyzną.

Z przyspieszonym oddechem czekała na jego kolejny krok. Widziała przed sobą jego dłonie i ramiona, a klatka piersiowa niemal przylgnęła do jej pleców. Powietrze zgęstniało od ciągle rosnącego napięcia i była przekonana, że on również to czuje. Jednak Jake tylko sięgnął po dwa kubki z herbatą, uniósł je i odsunął się na bezpieczną odległość.

-Chodź.-Powiedział to tak lekko, że jej nogi same ruszyły w ślad za nim.-Pokażę ci coś.-Wskazał jej dłonią na łóżko, a kiedy na nim usiadła, podał jej kubek ciepłego naparu.

-Dlaczego ten komputer jest wyłączony? Tak szybko sprawdziłeś to, co miałeś sprawdzić?-Zdziwiła się, że zrobił to wręcz w mgnieniu oka. Spodziewała się raczej odpalonej przeglądarki lub czegoś podobnego.

-Wcale nie jest wyłączony.-Z trudem stłumił śmiech.-Wystukaj na klawiaturze to, co ci podyktuję, dobrze?-Usiadł na skraju materaca i przysunął laptopa bliżej niej.

-Niech będzie.-Zbliżyła jedną dłoń do klawiatury, a w drugiej pewnie dierżyła kubek z herbatą.

Wpisywała każde słowo i symbol, który dyktował jej brunet, a gdy zdarzyło się, że do utworzenia jakiegoś znaku potrzebowała któregoś z klawiszy modyfikujących, zabrał naczynie z jej ręki i cierpliwie czekał aż skończy.

-Domyślasz się co to?-Zapytał, kiedy niemal wszystkie komendy zostały już wpisane.

-Jakiś język programowania.-Odparła z pełnym przekonaniem.

-Tak dokładniej to Java.-Nie uważał brunetki za głupią, ale nie potrafił ukryć promiennego uśmiechu na samą myśl o tym, że chociaż w podstawowym stopniu kojarzy to, z czym ma właśnie do czynienia.-Nudne, co?-Oddał jej kubek, a sam ułożył dłonie na klawiaturze.

-Troszeczkę.-Owinęła palce wokół naczynia, aby nieco się rozgrzać.-I co teraz?-Zapytała, gdy wcisnął klawisz "Enter".

-Teraz czekamy.-Sięgnął po kubek, który odstawił na podłodze i powoli upił z niego niewielki łyk.

-To chyba lwia część tej pracy.-Skomentowała, wlepiając wzrok w ekran.

-Zdecydowanie nie jest to zajęcie dla niecierpliwych. Wyszukiwanie potrafi trwać wiele godzin, dni, a nawet miesięcy-wyliczał.

-Miesięcy?-Skrzywiła się.-Więc co robiłeś, gdy program wertował informacje?

-Szukałem czegoś innego.-Wzruszył ramionami.-Korzystałem z kilku monitorów i różnych komputerów-tłumaczył.

-Nie doskwierała ci samotność?-W zasadzie chyba nigdy go o to nie zapytała.

-Czasami-skinął głową.-Ale przyzwyczaiłem się i w sumie nie przeszkadza mi moje własne towarzystwo.

-Więc może powinnam wyjść, żebyś mógł pobyć sam ze sobą?-Zażartowała.

-Nie.-Położył dłoń na jej przedramieniu.-To, że akceptuję swoje towarzystwo, nie znaczy, że je lubię.

-Zostawanie samemu z własnymi myślami czasem bywa jak przekleństwo.-Napiła się herbaty. Jednak mogła wlać do niej odrobinę rumu. Wtedy byłaby o niebo lepsza.

-O czym myślisz, kiedy jesteś sama?-To pytanie mimowolnie opuściło jego usta.

-O różnych kwestiach.-Odparła, nie odrywając wzroku od komputera, jakby to miało sprawić, że przyspieszy proces wyszukiwania.-O życiu. O śmierci. O chorobie. O Oliverze. O tobie.-Opuściła głowę, gdy tylko zorientowała się co powiedziała.

-O tym jaki jestem okrutny, szorstki i kontrolujący.-Uzupełnił jej wypowiedź.-I że jestem kimś innym, niż się spodziewałaś.-Dodał, nawijając na palec kosmyk jej włosów.

-Nie okrutny, a zdystansowany.-Sprostowała.-To tylko moja nadinterpretacja.-Podrapała się nerwowo po głowie.-Nie powinnam była nadawać ci cech osobowości, których ewidentnie nie posiadasz.-Już dawno doszła do wniosku, że wykreowała niewłaściwy obraz Jake'a, nie spodziewając się, że zderzenie z rzeczywistością może okazać się tak bolesne.

-Czyli jak dokładnie sobie mnie wyobrażałaś?-Przemówiła przez niego dziecięca ciekawość.

-To trochę głupie.-Odstawiła pusty kubek na szafkę nocną i ułożyła się bokiem na materacu, podsuwając kolana jak najbliżej swojego ciała.

-Wcale nie głupie.-Położył się obok, zachowując należyty odstęp.-Być może nieświadomie przesłałem jakiś zakrzywiony obraz swojej osobowości.-Podparł głowę jedną ręką i spojrzał na nią w absolutnym skupieniu.

-Musisz tak na mnie patrzeć?-Całą jej twarz pokrył nagły rumieniec.

-Jak?-Zapytał, a jego powieki i gałki oczne ani drgnęły.

-Właśnie tak. Zupełnie jakbyś rozbierał wszystkie moje myśli i rozkładał je na czynniki pierwsze.-Pod naciskiem tego spojrzenia czuła się jakby była kompletnie naga.

-Chciałbym.-Błyskawicznie zmniejszył dzielący ich dystans.-Nie potrafię cię rozgryźć. Nie mam pojęcia co skrywa się w twoim umyśle.-Założył jej włosy za ucho.-Chciałbym, żebyś się przede mną otworzyła, Judy.-Chwycił dwoma palcami jej podbródek i pogłębił spojrzenie.

-Próbuję.-Wyszeptała, głośno przełykając ślinę.

-Zrozumiem, jeśli nie chcesz się angażować.-Przycisnął prawą dłoń do jej policzka, patrząc jak jej powieki mimowolnie opadają.

-Jake, ja-otworzyła oczy i spojrzała na niego tak, jakby się miała zaraz rozpłakać-po prostu nie chcę cię zniszczyć.

-Zniszczyć? Mnie?-Zacisnął usta w wąską linię, aby tylko cisnący się na usta uśmiech nie przyozdobił jego twarzy. Nie potrafił wyobrazić sobie sytuacji, w której ta krucha i bezbronna osoba wywołuje u niego jakieś załamanie. Owszem, miał do niej słabość, ale to nie sprawiało, że całkiem zatracił siebie i swoje przekonania.

-Jestem destrukcyjna, Jake.-Gwałtownie podniosła się do siadu.-Zawsze, gdy ktoś wyzna mi swoje uczucia, dzieje się coś niedobrego.-Podsunęła kolana pod brodę.

-Nie wiedziałem, że jesteś przesądna.-Zmarszczył brwi.

-Bo nie jestem-westchnęła.-Po prostu mówię jak jest.-Objęła się rękoma.-Oliver nie żyje. Eric stracił pracę. A to wszystko dlatego, że myśleli głównie o mnie i działali dla mojego dobra.

-To tylko czysty przypadek.-Usiadł naprzeciwko niej.-Nie jesteś odpowiedzialna za ich decyzje. Podjęli je samodzielnie i musieli zmierzyć się z konsekwencjami.

-Ja się po prostu do tego nie nadaję.-Popatrzyła na niego przepełnionym bólem wzrokiem.

-Do czego?-Domyślał się co ma na myśli, ale wolał usłyszeć to od niej.

-Do związków-odparła.

-A czy kiedykolwiek dałaś sobie na to szansę?-W odpowiedzi jedynie wzruszyła ramionami.-Czego się boisz, Judy?-Zapytał, delikatnie gładząc palcami jej łydkę.

-Kolejnej straty-szepnęła.

Wzdrygnęła się, gdy oparł głowę o jej kolano, ale po chwili samoistnie zatopiła dłoń w jego gęstych włosach. Wypuścił powietrze przez nos, gdy jej palce delikatnie mierzwiły czarne pukle. Zetknięcie jej kojącego dotyku ze skórą jego głowy sprawiło, że zaczął odpływać. Ten błogi stan nie trwał jednak długo. W pewnym momencie cofnęła rękę.

-Jake, to chyba już.-Uniósł wzrok i natychmiast zorientował się, że patrzy prosto w ekran komputera. Zdradzały ją błyszczące oczy i ciekawość wypisana na twarzy.

-Tak myślałem.-Przeciągnął się leniwie.-Zobaczmy, co tam mamy.-Przekręcił się na plecy, nadal opierając tył głowy o jej nogi i umieścił laptopa na swojej klatce piersiowej.

-Mówiłeś, że może to trwać godzinami.-Pochyliła się do przodu, żeby lepiej widzieć co takiego skrywało się w czeluściach internetu.

-Ale nie trwało z konkretnego powodu.-Odparł, przeglądając pliki.

-Mianowicie?-Poczuła się jakoś dziwnie spięta.

-Nie ma żadnych wyników dla frazy: Reginald McCoy.-Oznajmił.

-Czyli to znaczy, że mnie okłamali?-Nie znajdowała powodu, dla którego mieliby to robić.

-Nie-potrząsnął głową.-To znaczy, że osobiście dopilnował, żeby zatrzeć za sobą wszelkie ślady-tłumaczył.-A wiesz co to oznacza?-Zapytał nieco przebiegle.

-Że jest sprytniejszy od ciebie?-Położyła dłoń na jego ramieniu, wyczuwając pod palcami napięte mięśnie.

-Ta-przyznał niechętnie.-Chodziło mi bardziej o to, że nie miałem szans go odpowiednio zweryfikować, bo nie istnieją żadne informacje na jego temat-wyszczególnił.

-Czyli nie jesteś wszechmocny?-Zakpiła, uśmiechając się szeroko.

-Nie jestem.-Odchylił głowę i spojrzał jej prosto w oczy.-Dlaczego wyszłaś z baru bez słowa?-Zapytał o to, co dręczyło go od kilku godzin.

-Wpadłam na Cassie. Posprzeczałyśmy się. To wszystko.-Nie zamierzała wdawać się w szczegóły rozmowy z blondynką.

-Dziwna dziewczyna-mruknął.-Zaczepiła mnie, gdy wracałem do motelu.

-Byłam przekonana, że zaprosiłeś ją na romantyczny spacer przy świetle księżyca i blasku gwiazd.-Wyobrażała sobie, że z perspektywy Cassie to spotkanie wyglądało właśnie w taki sposób.

-To nie w moim stylu-przewrócił oczami.

-A szkoda.-Rzuciła cicho, gdzieś w eter.

-Jeżeli chcesz to możemy pójść. Teraz. W tym momencie.-Zreflektował się, przez cały czas nie odrywając od niej wzroku.

-Nie.-Pochyliła się nad nim, zbliżając swoją twarz do jego.-Tak jest dobrze.-Szepnęła, muskając ustami jego rozpalone czoło.

Continue Reading

You'll Also Like

236K 8.5K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
49.9K 2.3K 57
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
10.6K 809 40
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
10.9K 571 23
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...