Duskwood: Afterstory

Oleh WalecznaWalkiria

60.6K 4K 6K

Tajemniczy haker zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Dziewczyna wierzy jednak, że pewnego dnia zapuka d... Lebih Banyak

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Pytanko :)
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106

Rozdział 40

663 46 43
Oleh WalecznaWalkiria

-Naprawdę powinieneś iść, Eric może już się zorientował, że nie ma Cię w mieszkaniu.-Zaczęła, odrywając się od niego.

-Nie zorientuje się. Posłuchaj.-Wyjął telefon, podkręcił dźwięk i wtedy z głośnika wydobyło się przeraźliwe chrapanie.

-To Eric?-Wybałuszyła oczy, na co ten jedynie skinął głową.-Chrapie jak jakiś niedźwiedź-parsknęła śmiechem.-Zaraz, to leci na żywo?-Stanęła, krzyżując ręce na piersi.

-No tak-potwierdził.

-Czy Ty szpiegujesz absolutnie wszystkich?-Położyła dłoń na czubku swojej głowy.

-Nie wszystkich, ale jeśli mam z Tobą zostać, to muszę mieć pewność, że Eric nie będzie mnie szukał-tłumaczył.

-Nie proszę Cię o to, żebyś tu ze mną siedział-zajęła miejsce na kanapie.

-Ale ja chcę. Przynajmniej do momentu, w którym wróci ten barman. Nie powinnaś zostawać sama-usiadł obok niej.

-Nie jestem z cukru, Jake. Nie roztopię się-wolała, żeby sobie poszedł.

-Więc dlaczego wyglądasz jakby było wręcz odwrotnie?-Chciał dać jej szansę na wyznanie prawdy.

-Jeżeli mamy rozmawiać w ten sposób, to naprawdę lepiej będzie jeśli sobie pójdziesz-oburzyła się.-Obiecałam, że pogadamy jak tylko załatwię kwestię adopcji.

-Czy zwierzęta są dla Ciebie zawsze na pierwszym miejscu?-Brunetka tylko twierdząco kiwnęła głową.-Może chociaż obejrzymy jakiś film?-Zaproponował, cicho przystając na jej warunki.

-Jaki?-Zapytała, przeszywając go przenikliwym spojrzeniem zielonych tęczówek.

-V jak Vendetta?-Spuścił wzrok i nerwowo podrapał się po głowie.

-To Twój ulubiony film?-Wręczyła mu pilota, a sama poszła do kuchni po jakieś przekąski.

-Można tak powiedzieć-odparł nieco głośniej.

-To dlatego użyłeś go do zaszyfrowania tego filmiku?-Wróciła, niosąc w ręku paczkę chipsów i dwie puszki gazowanego napoju.

-Tak.-Odparł uruchamiając film.

-Skąd miałeś pewność, że przeczytam ten cytat na głos?-Dopytywała.

-Nie miałem. Wiedziałem, że się nie poddasz i liczyłem na to, że to zrobisz-przyznał.

-Pokładasz we mnie za duże nadzieje-pokręciła głową.

-A może to Ty za słabo w siebie wierzysz?-Skonfrontował.

-Może-rozłożyła ręce i przywarła plecami do oparcia kanapy.

Kątem oka obserwowała, z jakim zainteresowaniem ogląda film. Pochylił się do przodu, oparł łokcie na kolanach i splótł między sobą swoje palce. Wyglądał jakby fabuła pochłonęła całe jego ciało i umysł. Po raz pierwszy od dawna robił coś zwyczajnego, a Judy była tego naocznym świadkiem. Fascynowało ją lekkie drżenie jego ust i delikatne podrygi tułowia, podczas bardziej ekscytujących momentów filmu. To, co działo się na ekranie, zupełnie nie interesowało brunetki. Ona miała własne widowisko. Dużo bardziej efektowne, niż to wyświetlane przez telewizor.

-Teraz najlepszy moment-gwałtownie odwrócił głowę w jej stronę.-Czy Ty w ogóle patrzysz na film?-Zmarszczył brwi, uświadamiając sobie, że przez cały czas wpatruje się w niego.

-Oczywiście, że tak.-Machinalnie skierowała wzrok na telewizor.

-Skoro tak twierdzisz.-Uśmiechnął się w duchu i wrócił do oglądania filmu. Nie miał zamiaru wprowadzać jej w jeszcze większe zakłopotanie.

Skupił się nad tym co ma przed sobą i wrócił do rzeczywistości dopiero wtedy, gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Spojrzał na brunetkę. Spała, z nogami podkulonymi pod klatkę piersiową i głową opartą na niewielkiej poduszce. Momentalnie dotarło do niego, że wybór tego filmu nie był najlepszym pomysłem. Mógł zdecydować się na coś, co bardziej zainteresuje dziewczynę. Wziął pod uwagę tylko swoje preferencje, ale z drugiej strony Judy nie protestowała. Czyżby chciała sprawić mu tym przyjemność?

Poczuł dziwne ciepło na sercu i instynktownie pogładził ją po jej długich, ciemnych włosach. Cofnął rękę i zauważył, że między palcami zostało mu sporo kosmyków. Złożył dłoń w pięść. Okłamywała go, więc w tym wypadku nie mógł dotrzymać obietnicy. Musiał sprawdzić i upewnić się, że nic jej nie dolega. Choćby miała go za to znienawidzić.

Wtedy usłyszał dźwięk przekręcanego zamka. Nie był zadowolony z tego, że za chwilę stanie oko w oko z niesławnym barmanem, ale nie miał już wyjścia. Wiedział, że się spotkają, ale nie spodziewał się tego, że Judy zaśnie i odbycie realnej rozmowy stanie się nieuniknione.

Phil wgramolił się do mieszkania, starając się być jak najciszej. Gdy zauważył przed sobą hakera, stanął osłupiały i zmierzył go wzrokiem.

-A Ty co tutaj robisz?-Zapytał wreszcie.

-Nie Twoja sprawa-burknął.

-Gdzie Judy?-Barman rozglądał się, dopóki jej nie zlokalizował.-Śpi?-Ściszył głos.

-Jak widać-wzruszył ramionami.

-Nie działo się nic niepokojącego?-W ogóle nie dbał o to, że brunet jest do niego negatywnie nastawiony.

W tym momencie po raz pierwszy dostrzegł w Philu namiastkę człowieczeństwa. Oto nie stał przed nim kobieciarz, łamacz niewieścich serc i bezduszny, samolubny dupek, ale zatroskany chłopak, martwiący się o swoją przyjaciółkę. Nie ufał mu i nie darzył szczególną sympatią. Postanowił jednak okazać mu cień zrozumienia i spróbować tolerować jego obecność w pobliżu brunetki. Im obu chodziło tylko o jej dobro, nie mógł dłużej zaprzeczać faktom.

-Wydaje się, że jest w porządku. Wyglądała na nieco przemęczoną-spuścił nieco z tonu.

-Ja myślę, że takie omdlenia nie są normalne, ale dopóki nie uzna tego za stosowne, to na pewno nie wyzna nam prawdy.-Podszedł do lodówki i wyjął z niej coś do picia.

-Wiem-westchnął.-Skoro wróciłeś, to ja już sobie pójdę-skierował się w stronę drzwi.

Trudno było mu zostawiać Judy pod opieką Phila, ale nie miał innego wyjścia. Musiał odłożyć swoje uczucia na bok i podejść racjonalnie do całej sytuacji.

-Poczekaj-zwrócił jego uwagę zanim zdążył podejść do wyjścia.-Co prawda nie dowiedziałem się jeszcze żadnych konkretów, ale Rose wyznała mi, że pomogła w czymś swojemu bratu i teraz bardzo tego żałuje. Myślę, że to może mieć związek z Twoją sprawą-opowiedział krótko.

-Dziękuję, że mi o tym mówisz.-Chwycił za klamkę i przekroczył próg.-Wybacz, że Cię wtedy uderzyłem.-Powiedział szybko, nie odwracając się w stronę rozmówcy i zatrzasnął za sobą drzwi.

Phil uśmiechnął się pod nosem. Nie ufał hakerowi, dokładnie tak samo jak on jemu. Nie zamierzał jednak rozpamiętywać wcześniejszych niesnasek i uznał, że od tej pory mają czystą kartę. Robił to wszystko ze względu na Judy i pomimo tego, że Rose naprawdę mu się spodobała, postanowił doprowadzić sprawę do końca. Spojrzał na śpiącą brunetkę, okrył ją kocem, a sam udał się pod prysznic. Gdy skończył wsunął się do jednej z sypialni, którą pozwoliła mu zająć.

Następnego ranka oboje usiedli przy wspólnym śniadaniu. Judy wyglądała już znacznie lepiej. Jej blada cera nabrała lekkich rumieńców, oczy były mniej podkrążone, a tęczówki nabrały wiosennej, zielonej barwy.

-Jessy napisała, żebyśmy poczekali na nich na zewnątrz. Chcą od razu iść zobaczyć tego szczeniaka-oznajmił Phil, odkładając naczynia do zlewu.

-Mamy wyjść już teraz?-Dopytywała.

-Dobrze by było. Mają być na miejscu za pięć minut-odparł, znikając gdzieś w sypialni.

Dopiła kawę, zarzuciła na siebie wygodniejsze ubrania, zabrała ze sobą potrzebne dokumenty i chwilę później stali już przed budynkiem. Tam czekała na nich uradowana Jessy i nie mniej zadowolony Richy.

-Cześć-Judy z wyjątkowym entuzjazmem przywitała przyjaciół.-Mam nadzieję, że tym razem zostaniecie na dłużej.-Doskonale pamiętała, że ostatnio musieli wyjechać szybciej, przez problemy związane z Aurorą.

-Nie możemy, Judy-Jessy posmutniała.-Przyjechaliśmy tylko zobaczyć psiaka i musimy wracać.-Objęła ją swoim ramieniem.-Przyrzekam, że niedługo to sobie odbijemy.-Delikatnie musnęła ustami jej blade czoło.

-Skoro tak mówisz-westchnęła.-Cieszę się, że wzięłaś pod uwagę adopcję tego psa.-W sekundę się rozpogodziła.

-Wiesz, że zawsze marzyłam o psie. Gdybyś widziała minę Richy'ego jak zobaczył jego zdjęcie-szepnęła, a brunetka spojrzała na nią pytająco.-Nie powie tego głośno, ale ten maluch skradł jego serce.

-Co Wy tam spiskujecie?-Richy, idący z przodu razem z Philem, nagle odwrócił się w ich stronę.

-Nic, tak sobie rozmawiamy.-Rudowłosa od razu go zbyła.-Mam do Ciebie tyle pytań, ale nie będę Cię nimi dzisiaj zamęczać. Skupmy się na przyjemnych rzeczach-uśmiechnęła się.-Ale rozmowa i tak Cię nie ominie. Opowiesz mi wszystko, prawda?

-Wiesz, że tak.-Brunetka szturchnęła ją lekko w ramię.

Zatrzymali się wreszcie pod mieszkaniem Erica. Ciemnooki otworzył im drzwi i zaprosił do środka. Phil przedstawił Rose swojej siostrze i blondynowi, a ku zaskoczeniu Judy, brunet nawet nie raczył wyjść ze swojego pokoju. Postanowiła się tym nie przejmować. Przyszła tu w konkretnym celu i postanowiła doprowadzić sprawę do końca.

-Oto on-Eric wrócił z pokoju ze szczeniakiem na rękach.

-Jaki słodki!-Jessy aż pisnęła, a gdy się zorientowała, szybko zakryła usta ręką.-Ma jakieś imię?

-Nawet dwa-wyrwała się Judy.-Lucky i Piksel, ale myślę, że będziesz mogła wybrać własne.

-Piksel mi się podoba. Pasuje do niego.-Ku niezadowoleniu Erica, rudowłosa zaaprobowała imię nadane przez hakera.

-Richy, a Ty co o tym sądzisz?-Brunetka zwróciła się w stronę chłopaka.

-Ja...um-zaciął się-jest ładny, ale to decyzja Jessy.-Umył od tego ręce.

-Jessy?-Przekręciła głowę, patrząc na przyjaciółkę.

-A jak myślisz? Oczywiście, że tak!-Zachichotała.

-Tak się cieszę!-Judy aż podskoczyła.

Zawsze w takich sytuacjach przepełniała ją niekontrolowana radość. To były momenty, w których czuła, że jej praca naprawdę ma sens, a ona sama może nazwać się pożyteczną. Może i nie zmieniała całego świata, ale pomagała zmienić los tych biednych zwierząt i nadać trochę koloru w życiu ich nowych właścicieli.

-Będziesz musiała wypełnić i podpisać te dokumenty-brunetka podała jej umowę.-Ericu, idziesz dzisiaj do pracy?-Nagle skierowała swój wzrok na chłopaka.

-Tak, za dziesięć minut powinienem wychodzić-odparł z lekkim uśmiechem.

-Przekażesz te dokumenty szefowi?-Poprosiła. Nie chciała wracać do firmy szybciej, niż to konieczne.

-Nie ma najmniejszego problemu-pokiwał głową.

Jessy starannie wypełniła dokumenty, czytając każdy podpunkt i zadając pytania w razie wątpliwości. Gdy wszystko było gotowe, oddała umowę Ericowi, którą ten schował do teczki i natychmiast wyszedł do pracy.

-Kiedy będziemy mogli go zabrać?-Zapytała rudowłosa, mierzwiąc sierść szczeniaka.

-Myślę, że najprędzej za tydzień. Musi jeszcze przez kilka dni być przy matce-odparła spokojnie Judy.

-Ja bym chciała go zabrać już dzisiaj-jęknęła.

-Jessy, wiesz, że to niemożliwe on...-nie dokończyła, bo wtedy drzwi od pokoju bruneta się otworzyły i wszyscy skierowali wzrok w tamtą stronę.

Nawet na nią nie spojrzał. Sprawiał wrażenie niedostępnego, jakby właśnie odkrył coś, co wyprowadziło go z równowagi. Podszedł pewnym krokiem do Richy'ego i wyciągnął rękę w jego stronę.

-Nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać-przemówił wreszcie.

-Cześć-Richy się uśmiechnął i pospiesznie uścisnął mu dłoń.

-Chyba powinniśmy już wracać-Jessy nerwowo popatrzyła na zegarek.

-Masz rację-blondyn skinął głową.

Cała trójka ruszyła w stronę wyjścia. Judy chciała coś powiedzieć do Jake'a, ale kiedy ich oczy spotkały się ze sobą i dostrzegła niewyobrażalny chłód w jego tęczówkach, od razu się wycofała.

-Phil, idziesz?-Zamiast tego odezwała się do barmana.

-Zostanę. W razie czego mam klucze.-Rzucił na odchodne.

W ciągu najbliższych kilkunastu minut stali już przy samochodzie blondyna. Wymienili między sobą jeszcze kilka uprzejmości. Judy usilnie próbowała namówić przyjaciół, żeby wstąpili chociaż na kawę, jednak oni byli nieugięci. Wreszcie dała za wygraną, pożegnała się i odprowadziła ich wzrokiem, dopóki ciemne auto nie zniknęło za horyzontem.

Westchnęła głęboko i powoli weszła do schodach. Zanim zdążyła przekręcić zamek, poczuła za sobą czyjąś obecność. Natychmiast oblał ją przeraźliwie zimny pot. Mimo to przełknęła ślinę i zaczęła się powoli odwracać. Powinna się uspokoić, widząc przed sobą znajomą twarz, jednak jej ciało odmówiło posłuszeństwa. Zadrżała, a jej oddech przyśpieszył, gdy wyczuła w powietrzu jego zdenerwowanie.

-Musimy porozmawiać. Teraz.-Powiedział sucho i niemal wepchnął ją do mieszkania.

Już nie było odwrotu. Nie miała żadnej drogi ucieczki. Musiała wreszcie zmierzyć się z własną przeszłością i wyznać mu całą prawdę.

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

1.4M 67.3K 39
Melody Grant to studentka trzeciego roku zarządzania. Kiedy traci swoją ukochaną pracę, jest zmuszona poszukać nowej. Dostaje posadę asystentki jedne...
57K 4.2K 77
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
22K 847 52
Drogi czytelniku, Pisząca te słowa zwięszyła z daleka skandal i to nieporównywalnie większy niż lekkie obyczaje jednej z panien, choć i tymi słowami...
11K 577 23
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...