Duskwood: Afterstory

By WalecznaWalkiria

60.5K 4K 6K

Tajemniczy haker zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Dziewczyna wierzy jednak, że pewnego dnia zapuka d... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Pytanko :)
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83
Rozdział 84
Rozdział 85
Rozdział 86
Rozdział 87
Rozdział 88
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106

Rozdział 27

768 61 71
By WalecznaWalkiria

-Coś Ty jej zrobił?-Brunet szarpnął chłopaka za koszulkę.

-Nic-podniósł ręce.-Powiedziałem jej tylko prawdę.

-Jaką prawdę?-Zacisnął mocniej pięści. Eric w odpowiedzi spojrzał na swoją siostrę, a potem na hakera.

-Czy Ty zawsze musisz wszystko spieprzyć?-Cisnął nim o ścianę, wziął pod pachę bluzę i zaczął zakładać buty.

-Dokąd idziesz?-Zapytała Rose.

-A jak myślisz? Muszę znaleźć Judy.-Poprawił kaptur i przyjrzał się jej.-A Ty lepiej zdejmij moją bluzę. Nie powinnaś była jej zakładać.-Wyszedł, z impetem trzaskając drzwiami.

-Jake!-Wybiegła za nim na korytarz, ale brat wciągnął ją do środka.

-Zostaw go-przekręcił zamek.-I tak nic nie wskóra.

-Skąd wiesz? Przecież widać gołym okiem, że im na sobie zależy.-Oparła się o ścianę.

-Dlatego do akcji wkraczasz Ty-uśmiechnął się nieco.

-Muszę to robić? On mi się nawet nie podoba-przyznała.

-Jesteś mi coś winna. Już zapomniałaś, co dla Ciebie zrobiłem?-Skrzyżował ręce.

-Nie zapomniałam-westchnęła.-Dlaczego to robisz? Nie możesz odpuścić?-Położyła dłoń na jego ramieniu.

-Nie mogę-pokręcił głową.

-Ty coś do niej czujesz, prawda?-Jego oczy odpowiedziały za niego.-Nie rób tego, Eric. Ta intryga Ci nie pomoże, a może jedynie zaszkodzić.

-Pytałem Cię o zdanie?-Odszedł kilka kroków.-Masz tylko sprawić, żeby ona nie chciała go widzieć już nigdy więcej.

-Ale jak Ty to sobie wyobrażasz? On nawet nie zwraca na mnie szczególnej uwagi.-Dziewczyna czuła, że ich działania są bezcelowe.

-Dlatego ja tu jestem od myślenia.-Wyjął coś z kieszeni i podał jej.-Wiesz co z tym zrobić?

-Tak-przełknęła ślinę-chyba tak.

-Proszę Cię tylko o pomoc.-Pogładził ją po włosach.-Zrobisz to dla mnie?-Spojrzał na nią błagalnie.

-Ale wtedy będziemy kwita?-dopytywała.

-Zgadza się-potwierdził.

-Dobrze. Będzie jak sobie życzysz.-Dała za wygraną, ściskając w dłoni niewielkie pudełeczko.

Brunet zatrzymał się przed budynkiem, rozejrzał dookoła, ale nigdzie nie widział Judy. Postanowił sprawdzić jej lokalizację. Ostatnie logowanie telefonu wskazywało na oddalony o 300 metrów przystanek autobusowy. Dotarł tam, ale nie zastał dziewczyny. Musiała wyłączyć urządzenie.

Przejrzał rozkład jazdy i wszystko wskazywało na to, że udała się w konkretne miejsce. Kolejny transport odjeżdżał za pół godziny, więc uznał, że piesza wędrówka zajmie mu zdecydowanie mniej czasu.

Przeszedł bulwar wzdłuż i wszerz, ale poza pojedynczymi osobami, nie było ani śladu brunetki. Do głowy przychodziła mu jedynie kładka, na której mieli się spotkać, ale rozczarowanie dopadło go szybciej, niż mógł przypuszczać. Oparł się o barierki i głośno westchnął. Zastanawiał się przez chwilę, czy to aby dobry pomysł, ale wreszcie wydał z siebie jeden, krótki okrzyk.

-Judy!-Usłyszała i natychmiast poczuła, jakby przez jej plecy przebiegło milion mrówek naraz.

Przywarła do ściany, podkuliła nogi i przygryzła rękaw swojej bluzy, starając się nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Modliła się w duchu, żeby nie odkrył jej obecności. Gdy już myślała, że sobie odpuścił, do jej uszu dostał się odgłos kroków. Zamarła, wstrzymując oddech. Przechadzał się jakieś kilka metrów od niej. Cieszyła się, że siedzi w kompletnej ciemności, a jej czarne ubrania idealnie wtapiają się w otoczenie. Nie przewidziała, że wkrótce oślepi ją światło. Skierował latarkę telefonu prosto na jej zapłakaną twarz.

-Świetna kryjówka.-Podszedł nieco bliżej.

-Niezupełnie, skoro byłeś w stanie mnie znaleźć.-Jednym ruchem wytarła swoje łzy.

-Kto by pomyślał, że schowasz się pod mostem.-Zatrzymał się tuż przy niej.

-Nie chowam się-od razu zaprzeczyła.-Po prostu potrzebuję trochę samotności.

-Mogę się przysiąść?-Wskazał na miejsce obok.

-Samotność z definicji wyklucza towarzystwo.-Oparła podbródek na kolanie.-A już na pewno rozmowę-dodała po chwili.

-Więc będziemy milczeć.-Mimo wszystko usiadł, zachowując lekki odstęp.

Poza pojedynczymi westchnieniami, krótkimi pociągnięciami nosem i szuraniem butów o kamienne podłoże, żadne z nich nie wypowiedziało ani słowa. Wreszcie Jake zdecydował się przerwać ciszę.

-Co takiego Eric powiedział lub zrobił, że wybiegłaś taka zdenerwowana?-zapytał ostrożnie.

-Miałeś rację-odparła cicho.-Przygarnął te psy tylko po to, żeby mi zaimponować.

Chłopak z trudem powstrzymał tryumfalny uśmiech.

-Czy zrobił coś jeszcze?-Czuł, że to nie był jedyny powód.

-Powiedział, że mu na mnie zależy i próbował mnie pocałować-wyznała.

-Rozumiem.-Zacisnął prawą pięść.-Czujesz coś do niego?-Uświadomił sobie, że być może sentyment jakim go darzyła, staje na drodze do jej szczęścia.

-To nie tak-nabrała powietrza w płuca.-On był pierwszą osobą, przy której poczułam się naprawdę dobrze w przeciągu ostatnich trzech lat. Dawał mi uwagę, wsparcie, zainteresowanie. Nie chciałam ranić ani jego, ani tym bardziej Ciebie, dlatego postanowiłam, że najwyższy czas ruszyć z miejsca. On był obok mnie w najgorszym momencie mojego życia.-Wzięła w rękę niewielki kamień i cisnęła nim przed siebie.-Więc tak, poczułam coś do Erica, ale tego, którego wspólnie wykreowaliście. Nie tego, którym jest naprawdę.-Była z nim całkowicie szczera.

-A co z Philem?-Zaczął dopytywać o barmana.

-Przyjaźnimy się, a ja potraktowałam go jak odskocznię od własnych problemów. Jest mi cholernie wstyd, ale wychodzi na to, że zbytnio się od Was nie różnię.-To miała sobie najbardziej za złe.

-Jakoś nie wyglądał na niezadowolonego.-Wypuścił powietrze przez nos.

-Nie wiem. Nie pamiętam.-Wyraźnie ją to rozbawiło.

-Wiesz, że po raz pierwszy szczerze się zaśmiałaś, rozmawiając ze mną?-Poczuł przyjemne ciepło na sercu.

-A może to Ty po raz pierwszy powiedziałeś coś śmiesznego?-Ukradkiem zerknęła w jego stronę.

-To bardzo możliwe. Nie jestem raczej typem żartownisia.-Podrapał się nerwowo po głowie.

-Rose śmiała się wniebogłosy, więc chyba jednak jesteś.-Przymknęła oczy, gdy uświadomiła sobie, że właśnie nawiązała do blondynki.

-W zasadzie to głównie ona mówi.-Wyprostował jedną nogę.

-Twierdziła co innego. Mówiła, że dużo jej opowiadałeś na swój temat.-Przejechała ręką po swoim ramieniu.

-Bzdura. Nie podałem jej żadnej informacji o sobie. Moje imię zna dzięki Ericowi. Sam byłem zaskoczony, że przyprowadził ją do tego mieszkania. Zasugerowałem, że powinna zatrzymać się w hotelu, ale to zignorował. Od dwóch dni nie mogę nawet spokojnie popracować, bo ciągle za mną łazi-opowiadał.

-Bo się jej spodobałeś-przerwała mu.

-Skąd ten wniosek?-Zmarszczył brwi.

-Powiedziała mi to-odchrząknęła.

-Mhm. A to ciekawe-mruknął.

-Myślisz, że to wymyśliłam?-uniosła wzrok.

-Nie. Myślę, że Eric to zaplanował-odparł spokojnie.-Zorientowałem się w chwili, gdy zapukałaś do drzwi. On chciał, żebyś zobaczyła nas razem. Dlatego zaprosił Cię akurat wtedy, gdy sam poszedł do weterynarza.-Wszystko składało mu się w jedną całość.

-Możliwe.-Niczego już nie była pewna.-Wyglądało na to, że dobrze czujecie się w swoim towarzystwie.

-Sądzisz, że ona mi się podoba?-Tym razem to on na nią spojrzał.

-A tak nie jest? Jest przepiękną kobietą. Do tego wydaje się być sympatyczna i całkiem rozgarnięta.-Zaczęła rysować patykiem po piasku.

-Może i jest.-Niepostrzeżenie przysunął się bliżej.-Ale ja wolę brunetki.-Poczuła ciepły oddech na swoim karku.-A zwłaszcza jedną-szepnął, a ona zastygła bez ruchu.

-Cleo?-Wypaliła nagle, starając się obrócić wszystko w żart.

-Co?-aż się cały wyprostował, nie dowierzając temu, co usłyszał.

-Cleo to jedyna brunetka, którą oboje znamy. Stąd mój wniosek-wzruszyła ramionami.

-To miał być żart?-Zmarszczył czoło.

-Nie wyszedł?-Odwróciła głowę w jego stronę.

-Ani trochę.-Przymknął jedną powiekę.

-Widzisz, czyli jest ktoś mniej śmieszny od Ciebie-westchnęła.

-Na to wygląda-uśmiechnął się lekko.

-Ja już chyba pójdę.-Postanowiła odejść, zanim sytuacja stanie się jeszcze bardziej kłopotliwa.

-Powiesz mi dlaczego jesteś zła na Hannah i Lilly?-Brunet ruszył za nią.

-Okłamały mnie.-Nie zamierzała ani wchodzić w szczegóły, które zapewne znał, ani tym bardziej pytać o to, czy przeczytał czat, bo doskonale wiedziała, że to robi.

-Zrobiły to, bo je o to poprosiłem. Nie miej im tego za złe. Jedyną osobą, na którą powinnaś się wściekać, jestem ja.-Stanął po stronie swoich sióstr.

-Co było na tym video?-Zapytała, kompletnie ignorując jego prośbę.

-Data, miejsce i czas-odparł okrężną drogą.

-Tyle to wiem. Chciałabym poznać konkrety.-Kierowała się wzdłuż bulwaru.

-Twoje urodziny, chińska knajpa, 21:00-powiedział szybko.

Przystanęła na środku chodnika, wlepiając wzrok w jego plecy. Nie potrafiła wydusić z siebie żadnego słowa. Była przekonana, że o tym zapomniał, a chińszczyzna ma jakiekolwiek znaczenie tylko dla niej. Do tego dzień jej urodzin.

Czyżby chciał jej podarować najpiękniejszy prezent w całym życiu? Chciał ofiarować jej swoją obecność? A może wybrał to wszystko tylko po to, żeby nie miała problemów z zapamiętaniem?

-Powiesz coś?-Włożył ręce do kieszeni nie odwracając się w jej stronę.

-Dlaczego poszedłeś mnie szukać? Prosiłam, żebyś się nie zbliżał.-Celowo zmieniła temat.

-Nie chcę być daleko od Ciebie, Judy. Już nie-spojrzał na nią.-Przeczytałem każdą wiadomość, którą mi wysłałaś. Słyszałem wszystko, co mówiłaś do telefonu. Wiesz jak trudno było musieć to ignorować?

-Wystarczyło dać mi jakikolwiek znak życia. Wyobrażasz sobie przez co ja przechodziłam? Zdajesz sobie sprawę z tego jak się bałam? Codziennie modliłam się o to, żebyś był bezpieczny-zacisnęła mocno powieki.-Ja nawet nie miałam pewności, czy żyjesz.-Pochyliła się do przodu, chowając twarz we włosach.

-Żyję, Judy i jestem tu.-Poczuła delikatny dotyk męskiej dłoni na swojej głowie.

-Ale na jak długo? Kiedy znowu znikniesz, Jake?-Nie odważyła się podnieść wzroku.

-Zostanę, jeśli mi na to pozwolisz.-Przesunął ręką po jej rozgrzanym karku.

-Jestem na Ciebie cholernie wściekła.-Uderzyła go pięścią w klatkę piersiową.-Jesteś najbardziej wyrachowanym, bezdusznym egoistą, jakiego znam-warknęła.-Nienawidzę Cię.-Jej głos kompletnie się załamał, a łzy, które uwolniła, spadały na jej buty, zostawiając przy tym mokre plamy.

-Wiem.-Szepnął i natychmiast przyciągnął ją do siebie, zamykając w szczelnym uścisku.

Nawet nie próbowała się bronić. Czy to nie o tym marzyła przez ostatnie trzy lata? Czy nie chciała znaleźć się wreszcie w jego ramionach? Tylko dlaczego nie mogła przestać płakać? Dlaczego jednym gestem uwolnił wszystkie jej emocje? Dlaczego był równoczesną przyczyną i lekarstwem na całe zło tego świata?

Zacisnęła mocniej dłonie na jego bluzie, ściągając ją nieco w dół. Do jej nozdrzy dostał się delikatny aromat skóry, perfum i czegoś, czego nie była w stanie dokładnie określić, ale co sprawiało, że ten zapach był unikalny. Przymknęła oczy, polegając jedynie na zmyśle węchu. Koniecznie chciała zapamiętać tę mieszankę.

Jake w tym czasie zbliżył twarz do jej włosów. Po raz kolejny uderzyła go świeża woń kolendry, przełamana słodyczą brzoskwini. Zaciągnął się mocniej i poczuł jak naraz, pobudzają się wszystkie jego zmysły.

Atmosfera między nimi robiła się coraz bardziej napięta, aby rozluźnić się całkowicie, w momencie, w którym Judy owinęła swoje wątłe ręce wokół chłopaka i oparła głowę na jego ramieniu.

-Przepraszam-odezwał się jako pierwszy.-Pozwolisz mi wszystko wytłumaczyć?

-Tak, ale nie teraz.-Chwyciła w dwa palce sznurek od kaptura w jego bluzie.-Nie psujmy tej chwili.-Westchnęła, mając z tyłu głowy to, że czeka ich ciężka rozmowa.

-Dobrze, tylko już nie płacz.-Przetarł wierzchem kciuka po jej mokrym policzku.

-Postaram się.-Zaśmiała się i wytarła twarz w rękaw.-Przepraszam za to, że powiedziałam, że Cię nienawidzę-ściszyła głos.-Wcale tak nie myślę. To było w złości-opuściła głowę.

-Wiem, Judy, wiem.-Nie miał do niej żalu, wiedział, że mówiła w emocjach.-Wiesz co? Muszę przyznać, że moja bluza pasuje do Ciebie dużo bardziej, niż do Rose.-Te słowa wywołały u niej rumieńce.

-A ja muszę przyznać, że Piksel podoba mi się bardziej niż Lucky.-Odważyła się zarzucić mu ręce na szyję.-Tylko nie mów Ericowi-zażartowała.

-Nie powiem.-Przytulił ją, opierając podbródek o jej wątłe ramię.

Continue Reading

You'll Also Like

14.6K 1.2K 22
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
10.6K 809 40
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
129K 9.6K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
60.6K 1.2K 59
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...