20. (+)

920 50 3
                                    

Otwieram drzwi od domu i słyszę śmiech odbiegające z salonu. Kieruję się do kuchni zostawiam tam rzeczy i idę do salonu. Gdy tam wchodzę zamieram. Każda z nich jest wstawiona. Może jeszcze nie tak bardzo, ale są. Na stole widnieje butelka wina, o której pisałam Dinah. Patrzę na dziewczyny i widzę Lauren, która leży ze śmiechu.

- O Mila już jesteś. Chodź do nas. - powiedziała Normani.

- Nie chce wam przeszkadzać - spojrzałam na Lauren, która patrzyła na mnie. Szkoda, że nie mogę wiedzieć o czym ona teraz myśli.

- Nie przesadzaj, Mila. Siadaj. Koło Jaguara jest miejsce. - świetnie. Jeszcze tego mi brakowało.

- Mhm - usiadłam koło zielonookiej. Odsunęłam się, jak najdalej mogę. Nie chce, żebyśmy znowu się pokłóciły o byle co. Powiedziała wyraźnie, że nie chcę ze mną mieć nic do czynienia, więc wolę jej nie dotykać. Chociaż chciałabym się do niej przytulić. Brakuje mi jej naprawdę, ale to nie moja decyzja.

- Nie gryzę - wyszeptała dziewczyna i uśmiechnęła się cwaniacko popijając kieliszek wina. Nie umiałam się odezwać. Jest pod wpływem, więc wiadomo, dlaczego się odezwała. Bez tego by nawet nie chciałaby na mnie spojrzeć. - Wiem, że jestem ładna, ale nie musisz się aż tak patrzeć - zaśmiała się

- Jak chcecie być same to idźcie do pokoju - odezwała się Dinah

- Dinah - zgromiłam ją wzrokiem

- Nic złego nie powiedziałam - podniosła ręce w geście obrony.

- Nie wiem jak wy, ale ja idę do pokoju. Nie mam siły tu z wami siedzieć.

- Nie uciekaj, Camzi - powiedziała Lauren i wstała z kanapy zaraz za mną. Chwiejnym krokiem poszła za mną. No tak, nie wspomniałam, że przed chwilą otworzyły wódkę. - posiedzisz z nami trochę.

- Zagrajmy w butelkę! - krzyknęła Dinah

- Nie zgadzam się - chciałam się odwrócić, ale ręka starszej złapała za mój nadgarstek.

- Proszę, Camzi. Dla mnie - kurde zawsze ulegałam, gdy robi oczka szczeniaczka. Carmen to samo odziedziczyła po niej.

- No dobra - westchnęłam

- Dziękuję - pocałowała mnie w policzek i pociągnęła na kanapę tak, że niechcący potknęłam się o własne nogi i usiadłam na jej kolanach.

- Ym przepraszam- czuję, jak moje policzki robią się ciepłe. Chciałam wstać, ale Lauren znowu mnie powstrzymała łapiąc mnie w pasie i znowu sadzając na swoich kolanach.

- Nie ruszysz się stąd- wyszeptała do mojego ucha. Przez moje ciało przeszły ciarki i wyprostowałam się niechcący ocierając się o jej krocze. - Camila - mruknęła

- Przepraszam - jeszcze bardziej widać moje rumieńce 

- Nic się nie stało - pocałowała mnie w policzek.

- Mila, napijesz się z nami? - spytała Normani

- Trochę tak, ale nie za dużo

Dziewczyna nalała nam i po chwili kieliszki były puste. Skrzywiłam się, gdy zaczęło piec w gardle. Szybko popiłam to napojem w szklance.

- Dzięki, że wypiłaś - zaśmiała się Lauren

- Przepraszam

- Będziesz ciągle mnie przepraszała?

- Ym chyba nie - spojrzałam w jej cudowne oczy.

- Oj Camzi - pokręciła głowa

- No dobra ja zaczynam - powiedziała Ally i zakręciła butelką.

507 słów

Wszystko wyjdzie na jaw - CamrenWhere stories live. Discover now