79 (+)

405 39 0
                                    

Przez resztę spaceru nie odzywałyśmy się do siebie. Nie mam zamiaru. Wiem, że chce mi pomóc, ale się nie da. Jedynie przy aparacie słuchowym słyszę wysokie i niskie dźwięki. To mnie cieszy, ale w śpiewaniu to jest za mało. W tym powinnam słyszeć swój głos, melodie, a ja nie mogę. 

***

Pod domem Camila poszła położyć dzieciaki do łóżeczek, a ja bez słowa skierowałam się do stajni. Dawno nie widziałam Blue Jeans'a. Kilka minut spaceru i byłam na miejscu. 

- Stęskniłam się za tobą - powiedziałam a w moich oczach pojawiły się łzy. Pogłaskałam konia po grzywie i wtuliłam się w niego  - Przejedziemy się trochę

Wsiadłam na mojego rumaka i pojechałam w stronę mojego miejsca. Dopiero w tym momencie poczułam się wolna od jakichkolwiek problemów. Czułam wiatr we włosach. Jedyne co muszę sobie przypomnieć ze wspomnień to śpiew ptaków oraz tupot końskich kopyt, ale aktualnie mi to nie przeszkadza. Szczerze czuje drgania i w głowie łatwiej mi to otworzyć.

Gdy dojechałam na miejsce zsiadłam z Blue Jeans'a i usiadłam tam gdzie zawsze, czyli pod drzewem. Gdy byłam mniejsza, mama mnie tu zabierała. Nie wiem czy ktoś inny wie o ty miejscu. Przynajmniej nikogo nigdy tutaj nie widziałam. 

Pov Camila

Gdy położyłam dzieci skierowałam się w stronę kuchni, żeby zacząć robić jakiś obiad. Oczywiście chciałam coś zrobić, ale ktoś mnie wyprzedził. Babcia Lauren krzątała się po kuchni. 

- Może pomóc Pani? - spytałam gdy usiadłam przy blacie. 

- Nie musisz, słońce. Odpoczywaj. Podejrzewam, że jesteś zmęczona. A wiesz gdzie jest Lauren. Chciałabym jeszcze raz z nią porozmawiać 

- Nie, nie wiem. Gdy wchodziłam do domu to gdzieś się kierowała, ale nie powiedziała nawet gdzie. 

- Ja już wiem gdzie mogła pójść, ale za nim cię zaprowadzę to zjemy obiad. Dajmy też jej trochę czasu. Podejrzewam, że musi przemyśleć kilka spraw. 

- Mamusiu? 

- Tak, skarbie - spojrzałam na dziewczynkę, która zaczęła wspinać się na krzesełko - Zaraz spadniesz - odezwałam się gdy jej nóżka ześlizgnęła się. 

- Nie laz to lobiłam i nie spadne. Gdy usiadła wygodnie kontynuowała - dobla mogę mówić. Po pielwsze jestem głodna. Po drugie gdzie mami, bo obiecała mi, że pobawi się ze mną. A po trzecie chce wreszcie zobaczyć Blue Jeans'a. Słyszałam dużo rzeczy o nim. 

- Jak zjecie to zabiorę was do stajni. Tam zobaczycie konie. 

***

- Gotowe? - spytała kobieta - Billy, przypilnuj dzieci, a ja zaraz wrócę. Nie popsuj niczego! - krzyknęła gdy zamykała drzwi. 

Po około pięciu minutach byłyśmy na miejscu. 

- Wow! - usłyszałyśmy głos Carmen - Ale one piękne. A który koń to mamy? 

Zauważyłam, że Ruby zaczęła się rozglądać. 

- Tak jak myślałam. Lauren wzięła Blue Jeans'a i pojechała gdzieś. Zaprowadziła bym ciebie, ale nie zastawimy Carmen samej tutaj. Wybierz sobie konia i pojedziesz do niej.

- Ale ja nie umiem jeździć - powiedziałam, gdy wybrałam już jednego. Jego maść jest kasztanowa, grzywa razem z ogonem czarna. Jest dość wysoki, ale nie aż tak bardzo

- To nie takie trudne. Dasz sobie radę. Przerwała i zaczęła szykować mi siodło. - Lauren nigdy nie używa siodła, ani podobnych rzeczy. Twierdzi, że to zwierzęciu przeszkadza. Może mieć racje. Dobra, wracając do tematu. Iskra zaprowadzi cię do Blue Jeans'a. Akurat wybrałaś klacz. Od źrebaka te dwa konie się znają. Zawsze się odnajdują. 

Wszystko wyjdzie na jaw - CamrenWhere stories live. Discover now