70 (+)

502 44 1
                                    

Byłyśmy w drodze do szpitala. Dinah, Mani i Archie pilnują Carmen. Nie chciałam zostawiać je z córką ze względu na to, że są pod wpływem, ale obiecały, że nie ruszą alkoholu dokąd nie wróce. Ufam im. Archi'm się nie martwię, bo nie jest tak jak dziewczyny. Wie kiedy ma przestać pić. 

Gdy dotarłyśmy na miejsce, szybko wysiadłyśmy z samochodu i pobiegłyśmy do recepcji. 

- Gdzie leży Lauren Jauregui?

-Kim Pani jest? - starsza kobieta spojrzała na mnie z pod okularów

- Jej narzeczoną

- Sala dwieście piętnaście, drugie piętro. - znowu zaczęłyśmy biec. Na ławce rozpoznała Chrisa, więc to tam musi Lauren leżeć. 

- Chris! - krzyknęłam 

Chłopak podniósł głowę i szybko wstał. 

- Dobrze, że jesteście - był przygnębiony. Widać, że próbował powstrzymać łzy. 

- Co się stało? 

- Mieli wypadek. Dowiedziałem się ratownika, że jakiś samochód w nich wjechał. Policja twierdzi, że jacyś gówniarze byli  pod wpływem alkoholu. Z tatą nie jest tak źle. Jest tylko na obserwacji. Ma tylko kilka zadrapań i siniaków. Jest tylko jedna osoba, która nie przeżyła to był kierowca. Samochód wjechał prosto w niego... - przerwał

- A co z Lauren? - spytałam zniecierpliwiona 

- Jest nieprzytomna. Lekarz powiedział, że powinna za niedługo się obudzić. Siedziała za kierowcą, więc ma większe obrażenia niż tata. Dokładnie mogą ją zbadać jak się wybudzi. - całe szczęście, że nic jej nie jest. Mam nadzieję, że jak się obudzi to będzie wszystko dobrze. Usiadłam na krzesełku. 

- Mila, wszystko dobrze? -spytała Ally

- Ym tak, tak. Chociaż trochę kręci mi się w głowię - przymknęłam oczy

- Może wrócisz do domu z Chrisem. Ja zostanę dokąd się nie obudzi. Dam wam znać. Musicie odpocząć. 

- Nie, nic mi nie będzie. Zostaniemy. 

- Wiesz, że nie powinnaś się przemęczać. Tym bardziej, że to początek ciąży. 

- Nic mi nie będzie.

***

Od dwóch godzin czekamy jak Lauren się obudzi. Martwię się, żeby nie wpadła w  śpiączkę. Przez ten czas siedzę u Pana Jauregui. Przekazał nam, że to zdarzyło się trzydzieści minut drogi od domu. Widział jak samochód jedzie, ale nie sądził, że trafi w nich. 

- A jak ty się czujesz? - spytał tata Lauren

- Nie jest źle, ale boję się o Lauren. Chciałabym, żeby się już obudziła. 

- Jest silną dziewczyną. Obudzi się i będzie tak jak przed wypadkiem. 

- Mam taką nadzieję. Dobrze też, że nic się nie stało. Podejrzewam, że Lauren, Chris, Carmen i ja nie dalibyśmy rady bez ciebie. 

- Daj spokój Camila. Dajcie sobie radę. Jesteście dorosłe. Macie Carmen, a drugie w drodze . Uwierz mi, że nawet jak by mnie zabrakło to też dalibyście radę...

- Camila, Lauren się obudziła

437 słów

Wszystko wyjdzie na jaw - CamrenWhere stories live. Discover now