Rozdział 43

674 49 56
                                    




Korytarze Hogwartu wydawały się być teraz jeszcze bardziej skomplikowane niż normalnie są. Wszystkie obrazy, każde schody były jeszcze bardziej dziwne niż zazwyczaj.

Draco, ściskając kurczowo w dłoni różdżkę, kierował się ku swojemu dormitorium. Nie biegł, ani nie szedł szybszym krokiem. Ciężar nowych wiadomości tak go sparaliżował, że nie był pewny tego, czy przypadkiem nie przewróciłby się po jednym metrze przyśpieszenia.

Nie tego się spodziewał, ale właściwie, co on sobie myślał?

Wszystkie elementy układanki zaczynały składać się  w jedną spójną całość.

Już kiedyś widział, jak Nico pojawiał się niedaleko niego w najmniej oczekiwanych momentach lub mówił dziwne słowa. Dopiero teraz sobie uświadomił w jakie głupie jego wymówki on wierzył. Czuł się naprawdę oszukany i zdradzony?

Nie był przejęty tym, że bogowie olimpijscy istnieją, ponieważ już kiedyś jego ojciec poruszył przy nim wraz z matką ten temat. Dowiedział się wtedy, że świat jest jeszcze bardziej popaprany niż pierwotnie sądził. 

Nigdy jednak nie miał żadnej styczności z tymi z tego świata.

Bo czym oni byli tak naprawdę? Półludźmi? Półbogami? Mieszańcami? Każde z tych słów opisywało ich wszystkich.

— Draco! — starał się powstrzymać drżenie własnego ciała, obracając się ze swoim uśmiechem. — Dasz spisać esej na eliksiry?

Nico nie wydawał się być kompletnie świadomy tego czego się dowiedział Malfoy.

Swoją drogą jakim cudem on pojawił się tutaj nagle tak szybko?

Wszystko stawało się jasne.

— Yhym, tak jasne. — odpowiedział i już chciał odejść, jednak di Angelo podszedł do niego i teraz znajdował się zaledwie metr od niego. — To ja już idę.

Odszedł nieco szybszym krokiem niż pierwotnie zamierzał, mając nadzieję, że nogi mu się nie poplączą. Przez ułamek sekundy zobaczył ogromne zdziwienie malujące się na jego twarzy, lecz sekundę później nadeszło zrozumienie.

I właśnie wtedy zabrał swoje spojrzenie z jego twarzy i po prostu zaczął patrzeć tylko i wyłącznie przed siebie.

Spokój jednak nie był mu dany.

— Co słyszałeś? — patrzył na niego swoimi ciemnymi tęczówkami, zdając się prześwietlać go na wylot.

Draco przełknął ślinę.

Dlaczego teraz dopiero zaczynał zauważać to wszystko?

Był naprawdę głupi.

— Nie mam bladego pojęcia o czym mówisz. — skłamał, starając się brzmieć, jak najbardziej wiarygodnie się da.

Czy mu to wyszło?

To już inna sprawa.

Nico, najprawdopodobniej widząc zachowanie swojego towarzysza, nieco złagodził wyraz swojej twarzy. Pamiętał o tym, że to nie jest takie proste, jak się wydaje. Nie potrafił się postawić w jego sytuacji, lecz nie mógł z góry niczego zakładać.

— Nie kłam. — odrzekł di Angelo, patrząc mu prosto w oczy.

Wziął głęboki oddech.

— To dla mnie za dużo, Nico. — posłał mu równie słaby jak i sztuczny uśmiech. — Przepraszam.

***

Harry! — Hermiona zawołała swojego przyjaciela, widząc go wchodzącego do pokoju wspólnego Gryfindoru. — Chodź tu!

𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 𝐇𝐎𝐆𝐖𝐀𝐑𝐓 [2] ● Percy Jackson, Harry PotterWhere stories live. Discover now