Rozdział 16

1.4K 110 32
                                    

Annabeth POV

Miałam rację, coś było na rzeczy i możliwe się właśnie teraz się tego dowiem. Czułam się z pewnością lepiej.

Spojrzałam na Syriusza, czekając na to aż coś powie. Na razie tylko się uśmiechał, co było po pewnym czasie irytujące.

Bałam się, że ktoś w końcu wejdzie do salonu i przeszkodzi w rozmowie.

Chciałam się dowiedzieć za wszelką cenę, o co chodzi, a co najważniejsze co robił Voldemort razem z Nyks, przez całe lato. Wiedziałam tylko tyle, że bogini nocy porwała kilu bogów, trzymając ich niewiadomo gdzie. Było to dość szokujące, ale to odstawiłam sobie na później, póki bogowie się nie przydadzą. Mogło zabrzmieć to samolubnie, ale nie będziemy się okłamywać. Bogowie są w sprawach wojny do bani i to z pewnością potwierdzi każdy heros, przynajmniej grecki.

Westchnęłam cicho i w końcu stwierdziłam zacząć ja rozmowę.

- Co się działo w to lato? - spytałam prosto z mostu.

Czułam, że jego mięśnie się powoli napinają. Czułam, że chwilowa radość powoli go opuszcza.

- Voldemort wysyłał swoich podwładnych do ministerstwa. - odrzekł. - Artur widział nie raz Lucjusza Malfoya w obecności ministra.

Zmarszczyłam czoło.

- Wciąż nie wierzą w powrót Voldemorta?

Black przytaknął.

- Przez całe lato pisali o Harrym, rzadziej o Percym w proroku codziennym. - powiedział. - Czasami uznawali ich za upośledzonych, a czasami za niedorozwiniętych.

Poczułam złość na nich. Może Percy bywał tępy i głupi, ale nie było z nim aż tak źle. Mimo wszystko był moim chłopakiem i po prostu źle się czułam gdy jacyś tam czarodzieje mieli go za totalnego idiotę, co jest raczej tylko moim przywilejem.

— Nie jest aż tak źle... — westchnęłam. — Ale zagaduję, że to nie wszystko?

Syn przytaknął ponuro.

— Jak wspominałem wcześniej o Lucjuszu to jeszcze dość ważną rzeczą jest fakt, że on i jacyś tam jego "przyjaciele" trzymają się tylko i wyłącznie jednego miejsca. — odrzekł.

Zmarszczyłam lekko czoło.

 —Czego się trzymają? — spytałam. — Czy serio w ministerstwie trzymają aż tak coś ważnego by zainteresowało samego Voldemorta?

Wydawało się to po prostu głupie. Gdyby Voldemort przejął ministerstwo miałby od razu dostęp do wszystkiego. Dosłownie wszystkiego.

  — Najwyraźniej tak... — powiedział nieco spiętym tonem. 

Już po chwili zrozumiałam dlaczego. 

Usłyszeliśmy kroki i już po chwili zobaczyliśmy postać, którą raczej wolałabym do końca swojego życia nigdy nie widzieć. Był to Ron. Ron Weasley.  

Nie widziałam go jakieś piętnaście minut, ale to nie zmienia faktu, że nie miałam zamiaru go w ogóle widzieć. 

Spojrzał na mnie krzywo, co starałam się zignorować. Następnie zwrócił się jakby nigdy nic do Syriusza.

  — Za chwilę Harry będzie. 

Wiedziałam doskonale, że specjalnie zapomniał o Percym, ale w tej chwili niezbyt mnie to interesowało. Percy za chwilę wróci. Mój Percy... 

Ruszyłam niespodziewanie z kanapy, zostawiając Rona i Syriusza samych w salonie. Przebiegłam korytarz, mijając po drodze kuchnię, z gotującą Pani Weasley. 

Biegnąc tak, nie patrzyłam zbytnio przed siebie. Okazało się to moim błędem. 

Wpadłam na kogoś. Upadłam z lekkim trzaskiem na podłogę, a za mną ta osoba, na którą wpadłam. Usłyszałam jakieś ciche, dość nie wyraźne przepraszam, ale na to nie zwróciłam uwagi. Spojrzałam ze złością na osobę, którą okazała się... Moje usta ułożyły się w jeden okrąg. 

***

Harry POV

Rozejrzałem się po ulicy. Nie wiedziałem do końca gdzie się znajdowałem. Budynki miały wyglądały całkiem normalnie, ale miałem stuprocentową pewność, że nigdy tu nie byłem.  Spojrzałem za siebie. Percy patrzył zdziwiony po tym wszystkim, z kolei Pan Weasley rozglądał się, mówiąc coś do siebie. Nie wróżyło to dobrze. 

Po ulicy najprawdopodobniej mugole, którzy nawet nie zwracali na nas uwagi. Dobra, słyszałem  że oni tego nie widzą, ale jak można nie zauważyć trójki czarodziejów pojawiających się tak nagle na środku ulicy? To było co najmniej podejrzane. 

  — Gdzie jesteśmy? — usłyszałem jak Percy pyta pana Weasleya. 

Czyli on też nie wie...

— Jesteśmy prawdopodobnie w Windsorze. — odpowiedział nieco przestraszony pan Weasley. — W najmniej magicznym mieście w Wielkiej Brytanii. 

 ___________________________________

1/4 Maratonu

Heh... Powiem szczerze... Ten pomysł z maratonem był dla beki.... Nie myślałam, że ktokolwiek na niego zagłosuję... Dlatego piszę te rozdziały ech... No.. dopiero teraz... Ech...

Ale tak czy siak dziękuje bardzo za 400 follow <3 BARDZO <3

Do następnego! (będzie za jakieś dwa dni)


𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 𝐇𝐎𝐆𝐖𝐀𝐑𝐓 [2] ● Percy Jackson, Harry PotterWhere stories live. Discover now