Rozdział 42

718 36 50
                                    







Słońce przebijało się przez szyby skrzydła szpitalnego, tworząc niezmiernie piękny efekt. Z każdym dniem było coraz to cieplej i naprawdę ciężko było tego nie zauważyć.

Leżenie w jednym łóżku wraz z pewnym synem Apollina w ciepły przyjemny marcowy dzień było dla niego dosłownym szczytem swoich marzeń. Może i była to nadal misja, ale ta należała do tych bardziej przyjemnych.

— Wiesz co dzisiaj jest za dzień? — zadał mu pytanie, uśmiechając się szeroko.

Zamyślił się przez chwilę.

— Dwudziesty pierwszy marca. — mruknął pod nosem, marszcząc czoło. — Zwykła data.

— Bogowie, Nico. — przewrócił oczami. — Pomyśl.

— Dalej nie mam bladego pojęcia. — nic kompletnie nie przychodziło mu do głowy. — Dzisiaj jest dzień, jak każdy inny.

Spojrzał pretensjonalnie na swojego chłopaka, który leżał na jednym z łóżek szpitalnych zaraz obok niego.

Uwielbiał spędzać z nim czas. Rzecz jasna czasem nie mogli się spotykać w ten sposób, ponieważ najzwyczajniej w świecie mogli w końcu wzbudzić jakieś podejrzenia, lecz ogólnie kontakt ze sobą trzymali. Towarzystwo syna Apollina było czymś czego mu wcześniej brakowało w Hogwarcie. Nie zapominał o tym, że ma się zająć Draco, ale przecież jakaś chwila "odpoczynku" należy się każdemu.

Draco Malfoy był ogromnie skomplikowaną osobą dla Nico. Lubił go jako "przyjaciela" i od czasu do czasu rozmawianie nim naprawdę nie było jakieś straszne, lecz nie mógł zapomnieć o tym dlaczego nagle przeniósł się z Gryfindoru do Slytherinu. Właściwie jego "przeniesienie się" było dość skomplikowaną sprawą samą w sobie i do dziś był zdziwiony, że czar Hekate zadziałał na wszystkich. Używanie mgły w stosunku do nauczycieli jest o wiele trudniejsze niż na śmiertelnikach. Na początku bardzo się obawiał, że ktoś coś zauważy, lecz o dziwo nic nie zostało zauważone przez nikogo. Można powiedzieć, że był to ogromny powód do szczęścia.

— Dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny. — uśmiechnął się szeroko. — W końcu koniec tej obrzydliwej zimy.

— Ja tam lubię zimę. — od razu odrzekł Nico. — Noc jest dłuższa od dnia.

— Dochodzę do wniosku, że jesteśmy żywym dowodem na to, że przeciwieństwa się przyciągają.

Uśmiechnął się na jego słowa.


***


Kiedy szedł korytarzem za Nico, do jego głowy nie wpadło żadne podejrzenie dotyczące tego, jaki jest ten odwieczny sekret di Angelo. Nie miał żadnych pomysłów.

Rozmowy z nim były dla niego na wyższym poziomie niż z Crabbem i Goylem, więc pragnął w końcu dowiedzieć się o czym on mu nigdy nie mówi. "Śledzenie" go może i nie było czymś najlepszym na co mógł wpaść, ale wolał to niż zupełnie nic.

Zdziwił się, gdy zobaczył, że ten kieruje się do skrzydła szpitalnego. Stało mu się coś? Z tego, co zdążył zauważyć Nico jest całkiem chudy, ale nic poza tym nie dostrzegł.

Jak najciszej szedł dalej za nim, aż schował się za murkiem tuż obok drzwi, gdzie wszedł di Angelo do środka.

Nie powinien nic słyszeć, lecz miał na to sposób. Może i nie przepadał za Weasleyami, ale musiał przyznać, że te gadżety bliźniaków miały jakieś dobre zastosowania. Na pewno nie powiedziałby nigdy im tego prosto w twarz, ale przynajmniej takie zdanie na ten temat miał w głowie.

𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 𝐇𝐎𝐆𝐖𝐀𝐑𝐓 [2] ● Percy Jackson, Harry PotterWhere stories live. Discover now