Rozdział 25

1.3K 123 116
                                    

Blondwłosy chłopak siedział sobie beztrosko na jednym z łóżek, zapisując coś w jakimś notatniku. 

Leo wytrzeszczył oczy, ale po chwili uśmiechnął się lekko. 

— Nie zauważył nas. — wyszeptał Harry'emu. 

Okularnik doskonale wiedział kim jest ten chłopak. Pamiętał jak wakacje syn Posejdona przedstawiał mu go. W tej chwili jednak nie za bardzo zależało mu na szukaniu w pamięci jego imienia, chciał się dowiedzieć jakim cudem się tu znalazł. Jak można z Obozu Herosów dostać się od tak do Hogwartu? 

Spojrzał na syna Hefajstosa szukając w nim jakiejkolwiek odpowiedzi, ale ten tylko pokręcił głową. 

— Kto to jest? — spytał głośno Dean, zdecydowanie za głośno. 

Chłopak spojrzał prosto na nich. 

— Zepsułeś... — westchnął Leo, waląc się z otwartej dłoni w twarz. 

Blondwłosy wstał z łóżka, zostawiając na nim notatnik. Podszedł do nich, patrząc głównie na Leo i Harry'ego, a zatrzymując się na lewitującym Seamusem.

— Co wy tu robicie? — zadał im pytanie. — Przyjechałem tu z... — urwał widząc wzrok syna Hefajstosa i Pottera, wskazujący na Deana. 

Ciemnoskóry spojrzał na Valdeza i zielonookiego, marszcząc czoło. 

— Dobra. — zaczął — Kim ty jesteś? I skąd się znacie?

Harry zacisnął usta w wąską kreskę. 

— Pierwsze zajmijmy się nim. — wskazał na lewitującego Seamusa. — Potem, tak samo jak twoi koledzy wszystko ci wyjaśnimy. 

***

— Powiedz mu na bogów Olimpu, że nie może się ruszać! — warknął jasnowłosy. 

Odkąd Harry przerwał zaklęcie i wybudził Irlandczyka ten nie chciał za żadne skarby świata dać się przebadać i opatrzyć. O ile na początku wyglądało to śmieszne z teraz stało się wręcz denerwujące.

Deanowi było całkiem ciężko wszystko wytłumaczyć, omijając połowę wydarzeń i faktu kim jest Leo i reszta.. Jednak przy pomocy jasnowłosego udało się jakoś to skutecznie obejść.

— Co mu dajesz? — spytał Thomas, wskazując na dziwnie wyglądającą maść, którą on posmarował lewą skroń Seamusa.

Blondyn westchnął.

— Tajemnica lekarska. — odrzekł, po czym dodał: — Tak poza tym to lepiej idźcie już do dormitorium.

Leo podobnie jak Harry zmarszczył czoło.

— Dlaczego... — zaczął Potter.

— Zalecenie lekarza. — przerwał mu natychmiast.

Dean, syn Hefajstosa i okularnik natychmiast otworzyli usta by coś powiedzieć na znak protestu.

— No weź Will... — zaczął Leo.

Syn Apolla machnął ręką.

— Choremu należy się odpoczynek. — odparł. — Powinniście przyprowadzić też Percy'ego....

Valdez przewrócił oczami.

Wiedział doskonale, że nie udałoby mu się przyprowadzić tutaj do skrzydła szpitalnego Percy'ego, nawet w trójkę z Deanem i Harrym. Syn Posejdona był wyjątkowy uparty oraz bardzo łatwo wpadający w złość, od pamiętliwego dnia, w którym zdarzyło się to o czym tak naprawdę w szczegółach znał tylko sam Jackson.

— Sam go sobie przyprowadź. — mruknął Leo, po czym spojrzał na Deana i Harry'ego. — Chodźmy już.

Obydwoje kiwnęli głową i już po chwili ruszyli w kierunku wyjścia.

— Wyślijcie potem do mnie Nico! — usłyszeli Willa. — Powiedzcie mu, że to zalecenie lekarza!

Harry zacisnął usta, tak że teraz z pewnością przypominały te profesor McGonagall gdy była zła.

Nie widział syna Hadesa od wejścia do Wielkiej Sali. O ile na początku stanowiło to dla niego zagadkę teraz po prostu o tym zapomniał.

Spojrzał znacząco na Leo.

— Widział ktoś w ogóle Nico? — spytał cicho, mając nadzieję, że któryś z nich odpowie twierdząco.

Niestety jak się spodziewał Potter, oboje pokręciło przecząco głową.

Nie starał się podtrzymywać rozmowy, dlatego resztę drogi do wieży Gryfindoru przebyli w ciszy.

Kiedy stanęli przed portretem Grubej Damy i dali jej hasło, ta całkiem zdenerwowana wpuściła ich do środka.

W pokoju wspólnych na szczęście nikogo nie spotkali, nawet Freda i George'a, którzy o tej porze najczęściej wychodzili ze swoich dormitorium by pogadać o różnych mało ważnych rzeczach przy kominku.

Poszli do swojej sypialni i tam zobaczyli ku własnej uldze śpiącego już Percy'ego, Rona oraz Neville'a.

— Takie akcje są fajne. — rzucił Leo, gdy weszli do środka.

Dean i Harry mimowolnie lekko się uśmiechnęli.

— Ale, żeby wszystko było jasne. — odparł poważnym już tonem okularnik. — Nikomu nigdy nic.

— Wiadomo. — odrzekł Thomas, podchodząc do swojego łóżka. — Dobranoc.

Leo i Harry spojrzeli na siebie.

Powolnym krokiem wyszli z dormitorium by iść do pokoju wspólnego Gryfindoru.

Obydwoje szczerze wątpili w to czy zasną jeszcze dzisiaj, więc postanowili wykorzystać cenną okazję do spokojnej rozmowy bez świadków właśnie w pokoju wspólnym wieży Gryfindoru.

— Jaką mamy jutro pierwszą lekcję? — rzucił od niechcenia Leo.

Harry zastanowił się przez chwilę, po czym odpowiedział:

— Eliksiry ze Snapem.

— Z tym gościem, którego na szampon nie stać?

Ciężko było Harry'emu nie wybuchnąć głośnym śmiechem.

_____________________________

Tak to był trzyczęściowy maraton na 500 follow. Co prawda nieplanowany, ale wyszło jak wyszło. Trochę z powodu pizdokleszcz_foreverKlaudix4 i Gerethon, ale to celowo pomińmy

Ten rozdział jest z resztą dlatego bo kazały mi go dać BezimiennaOsoba oraz Aresiontko... Za łatwo ulegam.

Wbijać na mojego tik toka, dawać follow - Persiakowa532

Dziękuje wam za 500 follow i za to, że ze mną wytrzymujecie co jest wielkim osiągnięciem. 

Pamiętać o śladzie!

Do następnego!

𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 𝐇𝐎𝐆𝐖𝐀𝐑𝐓 [2] ● Percy Jackson, Harry PotterWhere stories live. Discover now