47. Po Wszystkim | Epilog

3.3K 145 44
                                    

- Cieszę się, że to już koniec - uśmiechnął się i westchnął, czując ciepłą dłoń czarnowłosej w jego nieco chłodniejszej.

- Pozostała jeszcze sprawa starca - odpowiedziała, patrząc mu w oczy.

- Nie przypominaj mi o tym - jęknął, zamykając oczy.

- Plus Hogwart, skoro dyrektor nie wróci na swoje stanowisko. No i Ministerstwo - zaczęła wyliczać. - Zbliżający się ślub, nasz powrót do szkoły...

- Merlinie - przetarł oczy, kładąc się na gałęzi.

Dziewczyna obok niego pokręciła tylko głową i oparła się bardziej o konar. Harry był w jakiejś części elfem, więc mógł sobie pozwolić na swobodne leżenie na gałęziach, nie bacząc na nic. Z nią było nieco trudniej.

- Harry! - rozległ się miękki głos z dołu. Dwukolorowe tęczówki spoczęły na rudowłosej kobiecie, która wpatrywała się w niego szmaragdowymi oczami. - Złaź z tego drzewa, musimy porozmawiać.

- Dobrze, mamo - westchnął, wstając i podając dłoń towarzyszce. Hermiona pokręciła tylko głową, pomniejszając książkę i wkładając ją do kieszeni, po czym podała dłoń Harry'emu.

Młody Riddle objął ją i odbił się od gałęzi, opadając powoli na jasną trawę.

Lily obserwowała go uważnie. - Jak widzę, dobrze sobie radzisz z elfimi zdolnościami - oparła dłonie na biodrach. - Ale powinieneś bardziej uważać, kiedy jesteś z Hermioną.

- Wiem, mamo - mruknął czarnowłosy z lekko zaczerwienionymi policzkami z zażenowania. Black cicho zachichotała.

- Spokojnie, pani Pever - uśmiechnęła się i lekko skłoniła, na co Lily tylko przewróciła oczami.

- Hermiono, już ci mówiłam, żebyś mówiła do mnie Lily albo mamo - jej jasne oczy odbijały srebrzyste światło księżyca, a jej włosy zdawały się błyszczeć i falować w tymże świetle.

- Oczywiście, Lily - odparła tym razem zażenowana Hermiona.

- No, a teraz, mój ojciec na ciebie czeka, Harry - powiedziała poważnie.

- Stało się coś? - zapytał nieco zaniepokojony. Nie często jego dziadek go do siebie wzywał. W sumie nie robił tego w ogóle!

- Wiem tylko, że dotyczy to starca i zamku - mruknęła. - Ale jestem oburzona, że mnie wygonił - dodała, kończąc ze wściekłym wyrazem twarzy.

- Może być ciekawie - zanucił czarodziej. - W takim razie do zobaczenia, Herm - powiedział, całując ją w policzek.

- Zajmę się twoją towarzyszką - odparła z uśmiechem rudowłosa. - Muszę ją przyzwyczaić do nazywania mnie po imieniu.

Harry westchnął, idąc w kierunku schodów, prowadzących na platformę, gdzie jego dziadek miał swój królewski gabinet. Sama klatka schodowa otaczała konar drzewa spiralą, podobnie było wokół kilku innych drzew i na każdym była jakaś platforma, które połączone ze sobą były kamiennymi mostkami.

Przeskakując co dwa stopnie i nucąc pod nosem piosenkę, szybko znalazł się na szczycie, przed wejściem do gabinetu.

Przy jasnym stole siedział elfi król, przed nim natomiast zasiadał Tom oraz jakiś elf, którego Harry znał tylko z widzenia, ale ten często przebywał z jego dziadkiem.

- Królu - skłonił głowę. - Ojcze - ponowił ten gest.

- Usiądź - król wskazał mu ostatnie krzesło. Powoli opadł na nie i spojrzał na trójkę dorosłych z pytaniem w oczach. Potem srebrzystooki spojrzał na drugiego elfa, który wstał.

Verum Colores | Harry PotterWhere stories live. Discover now