41. Krwawe błyski światła

1.9K 137 31
                                    

- Zostaniecie na tyłach, będziecie tylko pomagać - zdecydował Tom, patrząc na siódemkę uczniów, którzy uciekli ze szkoły. Jego trójka Śmierciożerców, z którymi omawiał plany już odeszła, informując pozostałych o tym, co ustalili.

Kira uderzyła dłonią w biurko. - Nie będę się trzymać byle dalej od bitwy, potrafię walczyć kataną - syknęła ze złością.

- Nie obchodzi mnie to - warknął przez zaciśnięte zęby Czarny Pan. - Nie będę ryzykował życia niepełnoletnich uczniów, którzy nawet nie wiedzą na co się piszą!

- Dla twojej wiadomości mam dziewiętnaście lat! - krzyknęła. - Jestem w pełni dorosła w czarodziejskim, jak i mugolskim świecie, potrafię zadecydować o sobie.

Tom zamilkł. Wiedział o "klątwie" rodziny Nakamura, jednak nie spodziewał się, że spowalniało to ich proces starzenia się. Kira nie wyglądała na więcej niż szesnaście lat. Wziął głęboki oddech i kontynuował. - To nic nie zmienia. Jesteś nadal dzieckiem - spojrzał na nią. - A ja nie poświęcę życia dzieci, kiedy mam do dyspozycji w pełni dorosłych Śmierciożerców.

Nastolatka zacisnęła pięści ze złości, po czym spuściła głowę ze zrezygnowaniem. - Jak chcesz, Czarny Panie - prychnęła.

- Więc co mamy robić na tych tyłach? - wtrąciła Hermiona ze skrzyżowanymi rękoma. Stała nieco dalej niż reszta, opierając się o biblioteczkę pełną książek. Jej włosy były spięte w wysokiego kucyka i kołysały się delikatnie przy każdym jej ruchu głową.

- Możecie wspomagać Śmierciożerców swoimi darami.

- Większość nie działa na odległość - wtrącił nieśmiało Neville. - Nic nie pomożemy, trzymając się z dala.

- Zawsze zostaje pomoc z rannymi - dodała delikatnie Luna.

Tom machnął ręką. - Po prostu nie bierzcie udziału w bezpośrednim starciu - westchnął. - Harry nigdy by mi nie wybaczył, gdyby komuś z was się coś stało - bliźniacy spojrzeli na siebie, Luna na Neville'a, a Kira i Draco spuścili wzrok.

Hermiona odwróciła głowę w inną stronę i zacisnęła pięści ze złości, kiedy jej oczy poszarzały bardziej a usta lekko otworzyły się w szoku na widok tego, co ma się wydarzyć.

-~*~-

- Są blisko! - zawołała blondynka, wbiegając do gabinetu starca, który patrzył przez okno z jedną ręką na chłodnym szkle.

- To było do przewidzenia - powiedział spokojnie. - Wezwij Zakon i każ Christianowi przyprowadzić Riddle'a.

- Tak jest - Alyson skinęła głową, wychodząc z pomieszczenia w kierunku "lochu", gdzie był trzymany syn Czarnego Pana.

- Oh, Tom, jesteś taki przewidywalny - starzec patrzył na zbliżających się czarodziei. Mugoli o dziwo nie było widać wcale na ulicy, jednak to tylko im ułatwi sprawę. - Wiedziałem, że tutaj przyjdziesz - odwrócił się od okna, w kierunku biurka.

Stanął przed nim i wziął w rękę delikatny diadem z przełamanym, szafirowym kamieniem. Obok spoczywał czarny dziennik z dziurą na środku po kle bazyliszka. Dalej złota czarka z wizerunkami borsuków z ziejącą dziurą na środku, kanciasty medalion z literą S o wężowym wyglądzie, przełamany na pół oraz złoty pierścień z czarnym kamieniem, z licznymi rysami. Pięć Horkruksów Lorda Voldemorta. Pozostawał tylko szósty, sam Harry, stworzony nieświadomie.

Wszystkie przedmioty zmniejszył i wrzucił do woreczka, który przypiął do paska. Planował pokazać to wszystko Tomowi. Na pewno nie spodziewał się braku nieśmiertelności.

Verum Colores | Harry PotterWhere stories live. Discover now