Ron wraz z Kingsleyem natrafili na Draco, który tylko na nich czekał z drwiącym uśmiechem. Prawdę powiedziawszy, podobała mu się ta "zabawa" (jak nazwał to Harry) w pomoc w uciecze, a później ściganie zakonników po całym dworze, choć nadal ubolewał, że nie może dorwać szlamy i drugiego zdrajcy krwi.
- Witam was - powiedział i rzucił dwie różdżki pod nogi przeciwników. Okazało się, że jedna jest Rona Weasleya, a druga Kingsleya Shacklebolta, tak jakby młody Malfoy doskonale wiedział, na kogo trafi.
Ta sztuczka z różdżkami była dziełem Harry'ego.
Zaczarował kilka woreczków, żeby miały tak jakby wspólny schowek. Wrzucił tam wszystkie osiem różdżek, dzięki czemu Draco mógł rzucić różdżki Gryfonowi i aurorowi, a reszta była nadal w woreczku u jego pasa. Shacklebolt pierwszy chwycił niepewnie obie różdżki. Kiedy nic się nie stało, oddał jeden z patyków Gryfonowi za nim.
- Drętwota! - rzucił od razu Ron. Draco bez problemu uchylił się przed czerwonym promieniem.
- Sectumsempra! - białe światło poleciało na Kingsleya, który w ostatniej chwili wyczarował niewerbalnie tarczę.
- Expulso! - spróbował ponownie Ron. Malfoy odbił zaklęcie ruchem lewej ręki.
- Brackium Emendo! - zawołał Draco. Ron od razu rozpoznał zaklęcie znikania kości, lecz nie zdążył uskoczyć, a jego tarcza była za słaba. Zaklęcie uderzyło go w rękę z różdżką i upuścił ją. Po chwili dostał oszałamiaczem i Shacklebolt został sam na sam z Malfoy'em.
- Poddajesz się? - zapytał ze śmiechem. Czarnoskóry pokręcił głową i zaczął rzucać niewerbalne zaklęcia.
- Wingardium Leviosa - szepnął blondyn i delikatnymi ruchami dłoni przelewitował jeden z kryształów z żyrandola nad aurorem. Nadal odbijał zaklęcia za pomocą różdżki, żeby czarodziej nie zorientował się, co się dzieje. - Duro - dodał głośniej. Kingsley szybko zorientował się, co to było za zaklęcie, ale jednak za późno. Niewielki kamień spadł na niego, pozbawiając przytomności i przy okazji robiąc guza. - Koniec zabawy - westchnął z ubolewaniem blondyn i przelewitował trzy ciała, włącznie z Moodym, którego znalazł po drodze, pod salon, gdzie postanowił czekać na Harry'ego.
-~*~-
Harry na spokojnie podążał nadal za Hermioną, Arturem i Tonks. Czarodzieje mieli pecha, ponieważ trafili na ślepy zaułek, albo dokładniej do korytarza z tajnym przejściem, o którego istnieniu nie mogli wiedzieć.
Riddle wychylił się zza rogu i na spokojnie stanął przed byłym Gryfonem, aktualną Gryfonką i byłą Puchonką. Po chwili zrzucił z siebie Zaklęcie Kameleona i rzucił trzy odpowiednie różdżki przeciwnikom.
- Jak tam uciekanie? - uśmiechnął się drwiąco.
- H-Harry? Ale co? Jak? - Hermiona stała z różdżką w dłoni i nie mogła się wysłowić.
- Oj, Hermi... - westchnął z ubolewaniem. - Szalonooki miał rację, to ja byłem tą trzecią osobą - posłał uśmiech do Tonks.
- Jesteś pod Imperiusem - szepnęła Gryfonka. Czarnowłosy pokręcił głową ze śmiechem.
- Nikt nie potrafi rzucić na mnie Imperiusa. Mam na to swego rodzaju ochronę. A teraz... kończmy gadanie, bo chcę sobie powalczyć. - Posłał oszałamiacza w pana Weasleya, który odbił go tarczą. Tonks, nie czekając na rozwój wypadków, popchnęła Hermionę do tyłu i zaczęła rzucać zaklęcia niewerbalnie. Artur dołączył do niej po chwili, a Granger zjechała po ścianie ze zrezygnowaną miną.
YOU ARE READING
Verum Colores | Harry Potter
ספרות חובביםVerum Colores - Prawdziwe Kolory -~*~- Czwarty rok Harry'ego w Hogwarcie. Jego imię zostaje wyrzucone z Czary. Wszyscy Gryfoni się od niego odsuwają. Odkrywa manipulacje. Poznaje prawdę. Pozostaje ostatnie zadanie. Najniebezpieczniejsze. Labirynt. 1...