Nagle Moody spojrzał na Riddle'a.
Czarnowłosy zamrugał. Całkowicie zapomniał, że Moody miał to swoje magiczne oko i ono widziało przez peleryny-niewidki!
- Potter, co cię tak śmieszy? - warknął, zwracając na siebie uwagę reszty członków Zakonu.
Wszyscy w milczeniu oczekiwali na pojawienie się Pottera, który podobno tutaj również był. Harry skrzywił się, ale ściągnął pelerynę.- Śmieszy mnie cała ta sytuacja. - odparł spokojnie.
- Czy to ty odsłoniłeś ten obraz? - zapytał surowo Black.
- A jeśli tak, to co? - schował pelerynę do kieszeni i spojrzał z wyzwaniem na ojca chrzestnego.
- Mówiłem ci, że ten dom jest przesączony Czarną Magią, a ten obraz to przekleństwo!
- Nie moja wina, że nie potrafisz dogadać się z matką. - prychnął.
- Skąd wiesz? - zapytał podejrzliwie, mrużąc oczy.
- Widziałem gobelin w jednym z pokoi. - wzruszył ramionami. - Co ciekawe, to ty jesteś wypalony, podobnie jak kilku innych członków. Dlaczego? - zapytał. Syriusz skrzywił się, ale nie odpowiedział. Po chwili wyszedł z korytarza jakby obrażony na Harry'ego.
- Pójdę za nim. - westchnął Remus i podążył za przyjacielem. Harry został wraz z zakonnikami, którzy wpatrywali się w niego z różnym wyrazem twarzy. Jedni ze zdziwieniem, inni ze smutkiem, a jeszcze inni z zastanowieniem. W końcu zdenerwował się i zniknął natychmiastowo pod peleryną i pobiegł do pokoju.
- Przeklęty bachor. - mruknął Moody, widząc szybko oddalającą się sylwetkę Chłopca, Który Przeżył.
- Dzieje się coś z nim niepokojącego. - szepnęła cicho Molly. Zauważyła dziwne zachowanie nastolatka i brak prób jakiegokolwiek kontaktu z przyjaciółmi; Przecież jedna kłótnia nie mogła zniszczyć całej przyjaźni, prawda?
- To tylko dorastanie, droga Molly. - Dumbledore położył jej dłoń na ramieniu. - Harry potrzebuje trochę czasu po turnieju. - ciągle to powtarzał. Molly ruszyła do kuchni, a zaraz za nią Tonks, żeby pomóc. Mijając korytarz, fioletowowłosa czarownica oczywiście musiała się przewrócić, idąc po prostej podłodze. Wylądowała twarzą w twarz z drewnem, ale kątem oka zauważyła jakiś ruch.
- Oh, Tonks! - Pani Weasley obróciła się do kobiety. - Nic ci nie jest? - pomogła jej wstać.
- Nie, nie, wszystko w porządku. - zaprzeczyła natychmiast. Co jakiś czas oglądała się za siebie, ale nikt już się nie poruszył. Zrzuciła to na zmęczenie.
-~*~-
Zamknął się w pokoju i zaczął pakować rzeczy, które mogłyby się przydać. Oczywiście chował wszystko do swojej niewielkiej torby zmniejszająco-zwiększającej.
- Stworku! - zawołał. Skrzat pojawił się przed chłopakiem.
- Stworek słucha, pana Harry'ego. - skłonił się.
- Stworku, chciałbym, żebyś zrobił mi coś do jedzenia, najlepiej na kilka dni. - polecił.
- Tak jest, sir. - skłonił się prędko i zniknął. Harry kontynuował pakowanie torby. Były już tam ubrania i książki. Teraz szukał tych ważniejszych lub niebezpieczniejszych artefaktów i chował je do bagażu. Skrzat pojawił się z tobołkiem pełnym kanapek z najróżniejszymi dodatkami oraz kilkoma butelkami wody.
- Dziękuję, Stworku. - powiedział. - Przez jakiś czas mnie tu nie będzie. Jak chcesz, możesz podręczyć tych idiotów z Zakonu. - uśmiechnął się.
YOU ARE READING
Verum Colores | Harry Potter
FanfictionVerum Colores - Prawdziwe Kolory -~*~- Czwarty rok Harry'ego w Hogwarcie. Jego imię zostaje wyrzucone z Czary. Wszyscy Gryfoni się od niego odsuwają. Odkrywa manipulacje. Poznaje prawdę. Pozostaje ostatnie zadanie. Najniebezpieczniejsze. Labirynt. 1...