39. Nigdy ci nie zaufam

2K 127 13
                                    

- Mój chłopcze, czy warto cierpieć? Wystarczy tylko, że pokonasz Lorda Voldemorta. Przecież on się tobą nie przejmuje - Dumbledore patrzył przez kraty na czarnowłosego siedemnastolatka.

Harry spojrzał na niego ponuro. - Podobno jesteś wspaniałym, jasnym czarodziejem, a musisz rzucać cruciatusa na krnąbrnego ucznia - uśmiechnął się kpiąco.

Potem znowu krzyczał, czując jak jego ciało skręca się z bólu a krew gotuje w żyłach.

Drżał, kiedy klątwa została zdjęta.

- Spróbujmy jeszcze raz. Mój chłopcze, dlaczego tak bardzo wierzysz w tego potwora? - jego oczy błysnęły lekko rozbawieniem.

- Nie jestem twoim chłopcem - syknął ze złością Riddle. - I nigdy nie zdradzę mojej rodziny! - krzyknął.

- Ah, Harry, ty chyba nie słyszałeś - zrobił smutną minę. - Twoja dziewczyna jest u Voldemorta - Harry otworzył szerzej oczy w szoku. - A twój Ślizgoński przyjaciel, pan Malfoy wrócił do swojego domu i został oddany przez ojca również Voldemortowi, aby przyjął znak.

To niemożliwe... Pomyślał. Ojciec nie mógłby nic zrobić moim przyjaciołom. Ale dlaczego Hermiona jest u ojca? I czy naprawdę Draco wrócił do domu...?

Zamknął oczy z bólem. Nie da starcowi satysfakcji z widzenia jak on się załamuje. Harry naprawdę ufał ojcu i przyjaciołom, ale po prostu nie potrafił nie wątpić.

- Harry, chłopcze, odpuść. Po co znosić ból za tych, którzy nawet o tobie nie myślą?

- Hermiona poszła z własnej woli - powiedział cicho. - Lucjusz nigdy by nie oddał Draco na łaskę Voldemorta! - krzyknął.

- Mylisz się, Riddle - Christian pojawił się w polu widzenia siedemnastolatka. - Granger została porwana przez Bellatriks i Rudolfa Lestrange.

- Czy ty naprawdę myślałeś, że Lucjusz Malfoy ceni sobie czyjeś życie nader swoje? - wtrąciła Alyson. - Jest wiernym poplecznikiem, oczywiście, że jak jego syn osiągnie odpowiedni wiek, to odda go swemu Panu!

Harry zagryzł wargę. - Nie zrobiliby tego - szepnął.

W oczach Whyte zaświeciły ogniki szczęścia. - Widzę już jak się łamiesz - powiedziała, podchodząc do krat. - Możesz im wszystkim "ufać" - zrobiła cudzysłów w powietrzu. - Ale nic nie poradzisz, że znowu czujesz się osamotniony, tak jak na czwartym roku. 

Nikogo nie ma obok ciebie  - kontynuowała.

Nikt cię nie wspiera. 

Wkrótce przyjaciele o tobie zapomną.

Zostawią cię, aby ratować własną skórę.

Zostaniesz sam.

Harry nie mógł nic poradzić, że w jego oczach pojawiły się łzy. Cholera... Jego kolejne maski opadały przez raniące słowa. Maska Chłopca-Który-Przeżył. Złotego Chłopca. Mrocznego czarodzieja. Syna wielkiego czarnoksiężnika. Przyjaciela, który zawsze pomaga, ukrywając swoje uczucia.

- Przemyśl to, Harry - zakończyła blondynka. - My cię nigdy nie opuścimy - uśmiechnęła się.

Po kilku minutach Harry został sam w ciszy.

- Nigdy wam nie zaufam - szepnął ze smutkiem. - Przyjaciele mnie nie zostawią... Ojciec przyjdzie i pożałujecie - zwinął się w kącie celi i zaczął cicho szlochać, ukazując chłopca, który tylko udaje silnego a tak naprawdę jest słaby.

-~*~-

- Co tu robisz, Draco? - spytał blond włosy arystokrata, widząc swojego syna w drzwiach dworu.

Verum Colores | Harry PotterDär berättelser lever. Upptäck nu