14. Nie chcę cię zostawić... Ponownie...

7K 340 90
                                    

- Kto stanąłby ze mną po ciemnej stronie? - zapytał.

- Szczeniaku, ja i Syriusz zawsze będziemy po twojej stronie. - powiedział Remus i skierował piorunujący wzrok na przyjaciela.

- Uhm... tak, tak. - pokiwał energicznie głową animag.

- Ktoś musi cię pilnować. - westchnęła Hermiona. - Nie sądzę, żebyś kiedykolwiek wybaczył mi to, co robiłam... Jak cię śledziłam. Jak przyjaźniłam się z tobą dla własnego użytku... Tym razem nie chcę cię zostawić...

- Nie zmienię stron, Harry. - powiedział Kingsley. - Ale obiecuję, że cię nie wydam ani aurorom, ani Zakonowi.

- Chociaż jesteś szczery, Kingsley. - mruknął Harry. - I dziękuję. - dodał.

- Chcę ci pomóc, Harry. - zdecydowała Tonks. - Mogę zbierać informacje w Ministerstwie Magii. - zadeklarowała po chwili wahania. Co z tego, że jest aurorem? Nie wszyscy tak bardzo trzymają się Jasnej Strony.

- Ojciec ma informatorów w ministerstwie. Ja bym chciał wiedzieć, co się dzieje w Biurze Aurorów.

- Zrobię co się da, aby ci pomóc. - powiedziała.

- Dziękuję, Tonks. - odparł. - A pan, panie Weasley? - zwrócił się do rudowłosego czarodzieja.

- Mogę się założyć, że bliźniacy i prawdopodobnie Ginny staną z tobą po jednej stronie. Jeżeli chodzi o mnie, to musiałbym najpierw ustalić to z Molly.

- Jestem pewien, że ani Ron, ani Percy nie będą chętni. - mruknął. - Pozwolę panu porozmawiać o tym z żoną. Ale tajemnica będzie nadal pana obowiązywała. - zdecydował.

- Możesz nas uwolnić, czy coś? - zapytał Syriusz po lekkim wahaniu.

- A no tak! - wykrzyknął "oświecony" Harry. - Jasne, zapomniałem. - machnął ręką i więzy opadły z sześciu czarodziei. Związani pozostawali tylko Ron i Alastor.

- Póki ojciec i Draco nie wrócą, możecie robić, co chcecie. - wzruszył ramionami. - Biblioteczka z książkami. - wskazał kącik z dwoma fotelami, gdzie Hermiona i Remus od razu popędzili. - Na stoliku w rogu są wasze różdżki. - wskazał najodleglejszy koniec pomieszczenia. Kingsley, Tonks i Artur poszli w tamtym kierunku. Przy Harrym został jedynie Syriusz, który dołączył do chrześniaka na kanapie.

- Jak to wszystko się zaczęło? - zapytał.

- Ale co? - spojrzał znad książki.

- Od kiedy wiesz? I skąd?

- Wiem od końcówki drugiej klasy, od czasu Komnaty. Znalazłem tam księgi o rodach i pogadałem trochę z duchem Salazara. Miły gość, wiesz? - roześmiał się. Tak... Salazar był miłym gościem... Jasne...

- Jak skontaktowałeś się z Voldemortem?

- Mów na niego Tom albo Marvolo. - powiedział Harry. - Wystarczył list. Wysłałem mu go jakoś niedługo po twojej ucieczce z Azkabanu.

╰☆☆ 𝒲𝓈𝓅𝑜𝓂𝓃𝒾𝑒𝓃𝒾𝑒 ☆☆╮

Harry siedział na parapecie przy oknie w Wieży Gryffindoru, a na jego kolanach spoczywał list napisany chwilę wcześniej.

- Jestem ciekaw, czy to przeczytasz. - westchnął, patrząc w kierunku Zakazanego Lasu. Podniósł się z parapetu i schował się pod pelerynę-niewidkę. Podejrzewał, że Hermiona śledzi jego pocztę, a Ron często grzebie w jego kufrze. Pokierował się do sowiarni, gdzie zdjął pelerynę i zawołał swoją sowę.

- Hedwigo, zanieś to Voldemortowi. - szepnął cicho do swojego zwierzaka i przypiął jej do nóżki niewielki rulonik. Młody, prawdopodobnie Riddle, obserwował odlot sowy śnieżnej, a kiedy ta zniknęła nad chmurami, wrócił do swojego dormitorium.

Verum Colores | Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz